Tytuł Hamiltona, wypadki Kwiata i przewaga Ferrari - wnioski po GP USA
Lewis Hamilton ma już rekordy Michaela Schumachera w zasięgu wzroku. W Austin spokojnie zapewnił sobie szóste mistrzostwo świata, więc jeśli konkurencja znów się zdrzemnie, za rok będzie mógł osiągnąć to, co wydawało się niemożliwe.Dziś najwięcej czasu trzeba poświęcić nie akcji z toru, ale sześciokrotnemu mistrzowi. Dlaczego jest taki mocny i co może zrobić, by na zawsze odsunąć zarzuty o szczęściu i dobrych samochodach?
Równa forma
Lewis w 2019 roku nie wszedł na nowy poziom i można pokusić się o stwierdzenie, że jego tempo było bez fajerwerków. Szczególnie w kwalifikacjach brakowało odrobiny błysku.
Taki poprawny, niezły Hamilton to i tak bardzo dużo, dla wielu kierowców pewnie za dużo. W tym roku nie musiał stawać na rzęsach, żeby zdobyć mistrzostwo, ale nie można mu z tego powodu umniejszać.
Gdyby konkurencja wystawiła, szczególnie na początku, szybsze maszyny, pewnie pokazałby więcej. Nikt nie będzie w stanie żyłować się, jeśli naprawdę nie musi, to jest niemożliwe. W tym roku trzeba było pokonać Valtteriego Bottasa, który trochę w internecie obrywa, ale ogólnie był najlepszą wersją siebie, a bywał najszybszy w stawce.
Tylko bywał - tu jest klucz, bo Lewis przez całą karierę jest generalnie szybki i w tym sezonie nie pozwolił sobie na większe straty punktowe. I to jest coś, co stawia go wyżej od innych i na równi z największymi w tym sporcie. Nawet jak wszystko się wali, to jakimś cudem on zawsze coś uratuje. Świetnie pokazało to GP Niemiec. Mówiąc bardzo prosto - tam nawet rozbił się lepiej od kolegi.
Nie da się ukryć, że nie każdy przez całą karierę dostawał przynajmniej dobre auto. W zasadzie trudno o przykład kogoś, kto miałby ich aż tyle. Lepiej jednak, by miał je kierowca ich godny, a właśnie taki jest Lewis.
Nigdy nie musiał ścigać się czymś słabym, nawet nie na poziomie tegorocznego Williamsa (nikomu nie można źle życzyć), ale po prostu czymś odstającym. Zdarzały się jednak wyścigi, nie tylko w tym roku, w których to rywale mieli lepszy sprzęt. Wielokrotnie w takich sytuacjach z jakiegoś powodu tracił możliwie najmniej, a jeśli zespół zrobił coś genialnego, dowoził wyniki do mety.
To czynnik, przez który bardzo trudno go pokonać, szczególnie teraz. W stawce są kierowcy, których stać na walkę z nim i triumf w niej, bez cienia wątpliwości. Ciekawe tylko, czy stać ich na to, by nie tyle wygrywać wyścigi z Lewisem, ale być konsekwentnie jak najbliżej niego. Wystarczy spojrzeć, jak potrafiła topnieć przewaga Rosberga w 2016 roku, gdy przed wakacjami złapał zadyszkę.
Kropka nad i
Skoro mowa o Nico, zrobił byłemu koledze (nie tylko z zespołu) wielką przysługę, pokazując mu, że mimo tych wszystkich ochów i achów, nie jest niepokonany. Odciął mu tytuł, ale odrosły trzy. Na pewno obnażył minimalne słabości u rywala, przez co ten dołożył coś jeszcze.
Niemiec nadal twierdzi, że Brytyjczyk jest do pokonania, szczególnie pod presją. Właśnie tego potrzebuje teraz Hamilton - pokazać, że nie jest. Jak? Zdobywając tytuł w słabszym sprzęcie i przeciwko komuś, kto będzie się zapierał rękami, nogami i wszystkim, co będzie dostępne.
Nie da się bić rekordów bez najlepszego sprzętu, taki już jest ten sport. Dlatego też przy liczbie tytułów zawsze będzie jakieś ale. Robert Horry ma przecież więcej pierścieni od Michaela Jordana, ale ogólnie zawodnikiem był słabszym (zbieżność liczb jest absolutnie przypadkowa, to tylko przykład). Faktycznie, nie powinno patrzeć się tylko w statystki.
Dlatego właśnie teraz, gdyby Lewis wygrał takie naprawdę konkretne mistrzostwo, wyrywając je komuś z rąk, dołożyłby sobie przepotężny argument we wszystkich rankingach. Jedne liczby działają już na jego korzyść, inne pewnie są kwestią czasu, ale to byłoby coś wykraczającego poza nie. Pokazanie światu, że wygrywa, gdy wszystko idzie dobrze, ale gdy pójdzie źle, to też będzie najlepszy.
Znalezienia się w takiej walce pozostaje mu życzyć, bo oglądałoby się to niesamowicie.
Nie tylko Lewis jest równy
Wystarczy o mistrzu, w USA byli też inni. Na swoje zasłużył Daniił Kwiat, który z jakiegoś powodu wrócił do starych nawyków i pokazuje, że można było zachłysnąć się dobrym początkiem po powrocie i podium na Hockenheim.
Jego pseudonim, czyli torpeda, jest naprawdę genialny. Trzeba oddać Sebastianowi Vettelowi, że wymyślił to idealnie. Rosjaninowi prędkości nie brakuje, tylko można odnieść wrażenie, że jedzie na oślep, często zahaczając innych.
Po prostu przesadza, przez co może znów zrujnować swoją karierę w F1. O ile wcześniej podważano zamianę Gaslyego na Albona, bo Kwiat jeździł dobrze, tak teraz widać, że w Red Bullu doskonale widzą, że Daniił to ciągle Daniił.
Gdyby trochę się powstrzymał, może ktoś, niekoniecznie Helmut Marko, pokusiłby się za rok o danie mu szansy. Szybki jest, to wiadomo. Wydawałoby się, że błędów już nie robi, więc brzmiałoby nieźle. A tak? Każdy pomyśli, że kierowca nawet dobry, ale niestabilny. Szkoda, bo naprawdę wyglądało na to, że coś się u niego zmieniło.
Oszukiwanie a spryt
W Stanach Zjednoczonych, po zapytaniu Red Bulla o rozwiązania w silnikach, wypuszczono dyrektywę techniczną. Zbiegło się to z mniejszą przewagą Ferrari na prostych, co mogło sugerować, że Byki trafiły.
Max Verstappen powiedział wprost, że w końcu Włosi nie oszukują i jest normalnie. To odrobinę może rozjaśnić tor w Brazylii, który jest krótki, ale ma dwa długie odcinki, pokonywane pełnym gazem. W Maranello panuje jednak spore oburzenie z powodu takich komentarzy i wręcz nagonki.
Coś może być na rzeczy, jeśli nagle zwolnią, ale tutaj też może kryć się pułapka - dla świętego spokoju, skoro o nic nie walczą, mogliby trochę przykręcić silniki. Nie jest im na rękę, że każdy śledzi każdy ich ruch, więc niech sobie rywale mylą, że trafili w dziesiątkę.
Taka to już formułowa rzeczywistość - jeśli ktoś jest z przodu, inni twierdzą, że wymyślił coś nielegalnego. Ross Brawn powiedział ostatnio, że w padoku nie ma zbyt wielu dżentelmenów i miał rację. W sporcie ogólnie nie ma miejsca na uprzejmości i trzeba być naiwnym, żeby wierzyć, że każdy jest czysty jak łza.
To nie jest jednak sugestia, że Włosi oszukują, żeby było jasne. Taką wiedzę ma tylko kilka osób i widocznie nie tak łatwo odkryć, co się tam dzieje.
Prawdopodobnie każdy zespół robi coś na granicy przepisów, nawet odstający Williams w tym roku dał się na tym złapać. Warto zestawić to z wypowiedzią Matthew Cartera, który sugerował, że ktoś w tym roku kombinuje w innym obszarze i opowiadał o starych pomysłach Lotusa.
Dopóki to jest naginanie, bez przekraczania granic (np. crashgate) - gratulacje, spryt też się w sporcie liczy. Gdy dasz się złapać - już nie jesteś sprytny. Póki co Ferrari jednak jest, chociaż to brzmi, jakby oszukiwali, a teraz to tylko podejrzenia.
Auf Wiedersehen, Nico
Ogłoszenie Alfy, które jest jednoznaczne z brakiem Hulkenberga w Formule 1 w przyszłym roku, delikatnie opóźniło tekst. Temat jest za krótki, by pisać coś więcej, dlatego krótki komentarz znalazł się tutaj.
Zaskoczenia nie ma, zanosiło się na to od dawna. Antonio nie zrobił szału, ale powiązania z Ferrari widocznie wystarczyły. Co by nie mówić, jakiś progres niby zrobił, chociaż cały zespół po wakacjach jest dość blady.
Prawdopodobnie taka forma nie wystarczy do pozostania na sezon 2021, ale do tego jeszcze daleko. To będzie ciekawy czas dla tej ekipy, zakładając emeryturę jedynego człowieka na świecie, który ściga się w F1 hobbystycznie.
Jeśli chodzi o Hulka - na pewno ma umiejętności na miarę środka stawki w Formule 1 i trochę pechowo traci miejsce. Spokojnie mógłby zostać, ale widocznie sam nie chce na siłę.
Na pewno ktoś będzie rozważał zatrudnienie go na kolejny rok, to solidny kierowca. Gdyby nie zmiany na sezon 2021, ponowne wskoczenie do środka stawki nic by mu nie dało, a tak coś więcej zawsze jest możliwe, przynajmniej w teorii. Plus dla niego, bo będzie mógł ocenić, jak idą przygotowania i jak wszystko wygląda w rzeczywistości.
komentarze
1. Raptor202
Właśnie, panie Kvyat. Ogarnij się pan. Wstyd przegrywać z kierowcą, który nie posiada jaj.
2. BAR 82_MCE
Trafne spostrzeżenia, ale mam wrażenie, że podsumowanie napisane w oparciu o wnioski Cezarego z jego F1 vloga.
3. gery141
Nie, nie opieram się na opiniach nikogo, bo wtedy nie byłyby moje.
Mam taką zasadę, że jeśli sprawdzam inne treści, a już szczególnie te robione po polsku, to dopiero po tym jak napiszę swoje, żeby nawet podświadomie nie napisać czegoś podobnego, nie zasugerować się. Robię notatki w trakcie weekendu i coś z nich potem sklejam.
Zresztą kilka razy zdarzyło się, że zrobiłem sobie jakąś notatkę, a potem któryś dziennikarz coś podobnego wstawił np. na Twittera :)
4. BAR 82_MCE
gery141
Dziękuję za wyjaśnienie. Poprostu razem z Cezarym wybraliscie kilka tych samych wątków w swoich podsumowaniach, omówionych w bardzo podobnym tonie. Dlatego zwróciłem na to uwagę. Widać macie podobne zdanie. Pozdrawiam
5. gery141
W porządku :)
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz