WIADOMOŚCI

Mekies: zostając na torze nie wygralibyśmy tego wyścigu
Mekies: zostając na torze nie wygralibyśmy tego wyścigu © Red Bull

Grand Prix Brazylii ostatecznie okazało się wyjątkowo łaskawe dla Red Bulla, który przez pierwsze dwa dni weekendu nie potrafił wykrzesać potencjału z RB21. Laurent Mekies miał więc co tłumaczyć po sensacyjnym wyścigu w wykonaniu Maksa Verstappena.

2025-baner-f1-dziel-pasje-v2.jpg

Holenderski zawodnik w sobotę odpadł już na etapie pierwszej części sesji kwalifikacyjnej, co stanowiło dość niecodzienny widok, ale już w niedzielne popołudnie po raz kolejny popisał się świetną jazdę z samego końca stawki, aby na mecie zameldować się na podium.

Nie było to jednak takie oczywiste po tym jak dla Red Bulla rozpoczął się weekend sprinterski. Format takiego wydarzenia zakłada bowiem tylko jedną sesję treningową, po której następuje czasówka do sprintu, sprint, kwalifikacje główne oraz niedzielne Grand Prix.

Jeżeli taki weekend nie rozpocznie się najlepiej, to często nie ma już szans na odwrócenie jego losu, ale ekipa Red Bulla pokazała, że jest to możliwe, ale trzeba podejmować niemałe ryzyko.

Max Verstappen już podczas pierwszej, piątkowej czasówki narzekał na bolid, sugerując, że czeka go trudna misja w sprincie. Ostatecznie Holender sobotni wyścig ukończył na czwartym miejscu, ale tylko dlatego, że z rywalizacji po wypadku odpadł jadący przed nim Oscar Piastri.

Jasne było, że Holender takim autem nie będzie w stanie nawiązać walki o czołowa trójkę, więc po zakończeniu sprintu, gdy ponownie można było zmienić ustawienia auta, zespół Red Bulla podjął ryzyko, kompletnie zmieniając ustawienia, bazując na eksperymentach jakie w sprincie przeprowadzał Yuki Tsunoda.

Ryzyko to jednak nie opłaciło się, a RB21 zaczął mieć potężne problemy z przyczepnością co poskutkowało pierwszym od 2021 roku odpad nieciem Verstappena już na etapie Q1. Czterokrotny mistrz świata zakończył czasówkę na odległej 16. pozycji.

Ekipa Laurenta Mekiesa nie poddała się jednak i postanawiała dalej walczyć, podejmując kolejną odważną decyzję, aby złamać przepisy parku zamkniętego, po raz kolejny gruntownie zmienić ustawienia auta i przyjąć "karę" startu z alei serwisowej. Niejako przy okazji poprawiono też stan puli silnikowej mistrza świata, montując mu zupełnie nowy, piątym już w tym roku układ napędowy.

Działania te w końcu przyniosły pożądany efekt, a Max Verstappen, który w zeszłym roku na mokrej nawierzchni po starcie z końca stawki wygrywał rundę na Interlagos, tym razem na suchym torze popisał się świetną jazdą, aby po starcie z pit lane, awansować na najniższy stopień podium, a jego wyścig i tak nie był usłany różami zważywszy na to, że po drodze złapał kapcia i już na początku wyścigu musiał zjechać do boksu. Jego strata została złagodzona przez wirtualną neutralizację.

Laurent Mekies nie krył zadowolenia i dumy ze swojej ekipy, podkreślając jak ważne jest dla niej podejmowanie w takich sytuacjach "skalkulowanego ryzyka".

"Uznanie dla Maksa za niesamowitą jazdę" mówił. "W zeszłym roku wygrał tutaj, startując z P16 w deszczu i myślę, że zgodzimy się, iż tegoroczny występ był równie spektakularny - awansować z alei serwisowej na P3 w suchym, stosunkowo spokojnym wyścigu to coś wyjątkowego."
"Prosta prawda jest taka, że nie byliśmy zadowoleni z tego, jak samochód się prowadził. Chodzi o balans i odczucia kierowcy po wyścigu sprinterskim. Ukończyliśmy go na P4, ale faktycznie byłoby to P5, gdyby nie te wypadki. Nikt nie chciał się zadowolić autem, które nie znajdowało się w optymalnym oknie wydajności, jakie uznawaliśmy za właściwe."
"Spróbowaliśmy wtedy jedynej karty, jaką mieliśmy - zmienić ustawienia przed głównymi kwalifikacjami. Oczywiście, nie wyszło nam to, ale w taki sposób ścigamy się. Podejmujemy ryzyko, a jeśli nie będziemy go podejmować w takim stopniu, nie sądzimy, że będziemy w stanie wygrywać."
"Więc podjęliśmy to ryzyko. Nie zadziałało. Takie rzeczy bolą. Źle rozegraliśmy kwalifikacje i tak po prostu jest. Ale z drugiej strony, w ostatnich miesiącach wielokrotnie podejmowaliśmy takie ryzyko."
"Upieram się, że właśnie w taki sposób ten zespół się ściga - to jest duch Red Bull Racing. Mieliśmy swoje wzloty i upadki. W Budapeszcie było nam bardzo ciężko, z pewnością to pamiętacie. Podjęliśmy decyzję, by ponownie zmienić ustawienia samochodu, zamontować nową jednostkę napędową i spróbować znów trafić w odpowiednie okno pracy bolidu."
"Dzisiaj samochód był żywy i to najważniejsze. Był prawdopodobnie wystarczająco dobry, by walczyć o zwycięstwo i właśnie tego szukaliśmy po dość przeciętnym wyniku w sprincie."

Podczas weekendu w Brazylii Red Bull praktycznie przetestował trzy kompletnie różne specyfikacje swojego auta, a błąd popełniony między sprintem i czasówką pomógł mu wiele zrozumieć.

"Naprawdę wiele nauczyliśmy się" przyznawał Mekies.
"Uczysz się znacznie więcej w trudnych chwilach, takich jak ta podczas kwalifikacji wczoraj wieczorem, niż w jakimkolwiek innym momencie, nie mówiąc już o ustawieniach czy zmianach w trzech różnych samochodach!"
"W takich momentach, kiedy ewidentnie coś nie wychodzi, nie trafiamy tam przez przypadek ani z powodu błędu. Robimy to, ponieważ czujemy, że może być lepiej. A gdy okazuje się, że wcale nie jest lepiej, właśnie wtedy zespół pokazuje swoją klasę - zarówno tu, jak i w fabryce w Milton Keynes. To wtedy zadają te trudne pytania."
"Zastanawiają się nad tym, co czytają. Pytają: dlaczego? I to właśnie w takich momentach robi się postępy - może nie od razu, ale rozwija się nowy sposób patrzenia na rzeczy. Powstaje nowy sposób analizy, a jako zespół robimy krok do przodu."

Wielu kibiców w trakcie wyścigu zastanawiało się, czy Maks Verstappen nie mógłby wygrać tego pojedynku, gdyby pozostał na torze w końcówce wyścigu i nie zmieniał opon po raz trzeci.

Holender na 15 okrążeń przed metą, gdy Lando Norris zjechał na drugą zmianę opon nagle objął prowadzenie na co zareagował jego inżynier wyścigowy mówiąc przez radio: "Nie sądziłem, że będę mógł to powiedzieć. Jesteś liderem wyścigu." Na co Verstappen odparł krótko: "Nieźle".

Dyskusja o tym czy Holender będzie w stanie do końca wyścigu dotrwać na pośrednich oponach, mających już za 15 okrążeń przebiegu szybko została przerwana, gdy Red Bull podjął odważną decyzję o wezwaniu zawodnika na trzeci pit stop.

Kierowca Red Bulla w ten sposób spadł na czwarte miejsce i w ekspresowym tempie doganiał czołową trójkę. Udało mu się wyprzedzić jedynie George'a Russella. Drugi kierowca Mercedesa, Kimi Antonelli, zdołał powstrzymać go i ostatecznie ten finiszował na najniższym stopniu podium.

Szef zespołu przyznaje, że na pit wall trwała dyskusja, ale w jego przekonaniu pozostanie na torze nie pozwoliłoby na wygranie tego wyścigu, zważywszy na poziom degradacji ogumienia.

"Nie, nie, nie sądzimy, że było to możliwe do wygrania" mówił Mekies, odnosząc się do ostatniego zjazdu Verstappena. "Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, na jakiej pozycji byśmy skończyli, ale oczywiście była dyskusja, którą zespół prowadził. W pewnym momencie trzeba jednak podjąć decyzję i decyzja została podjęta. Myślę, że dała nam ona szansę na bardzo mocną walkę o podium."
"Ostatecznie to się udało. Może jedno okrążenie więcej i mielibyśmy drugie miejsce, ale nie, nie sądzę, żeby istniała jakakolwiek szansa na utrzymanie pierwszej pozycji, patrząc na zużycie opon."

Po wyścigu pojawił się też wątek kapcia złapanego na samym początku rywalizacji, przez którego na piątym okrążeniu, gdy Verstappen był już na 13. pozycji, musiał zjechać do boksu, zmieniając twarda mieszankę na której ruszał, na pośrednią.

Twarda opona nie szczególnie spisywała się w trakcie weekendu w Sao Paulo, a zmiana ogumienia w Red Bullu została złagodzona przez wirtualną neutralizację. Nie zmienia to jednak faktu, że cała operacja przełożyła się na stratę około 10 sekund.

"Z pewnością nie wyglądało to wtedy jak dobra wiadomość" dodawał Mekies, odnosząc się do przebitej opony. "Szczerze mówiąc, trochę pomogła nam w tej niekorzystnej sytuacji wirtualna neutralizacja. Dzięki niej strata była nieco mniejsza, ale coś na pewno straciliśmy."
"Może gdybyśmy pojechali kilka okrążeń dłużej w całej sekwencji - twarde, potem pośrednie opony - to na tym etapie nie robilibyśmy już tego ostatniego postoju. Ale, jak to mówimy, gdybanie nie wygrywa wyścigów. Jest, jak jest."
"Na torze było sporo odłamków i jeden z nich dostał się na boczną ściankę opony. To część tego sportu. Ale bez wątpienia mieliśmy pecha. W tamtym momencie, z bolidem na końcu stawki i wolno uchodzącym powietrzem, sytuacja nie wyglądała dobrze."

Udostępnij ten wpis Udostępnij na Wykopie Udostępnij na Facebooku Udostępnij na X

0 KOMENTARZY
zaloguj się, by pisać komentarze

Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!

zarejestruj się
LOGOWANIE
Odzyskaj hasło
Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA, a zastosowanie mają Polityka prywatności oraz Warunki korzystania Google.
REJESTRACJA
Ten adres będzie wykorzystywany podczas logowania się do portalu
Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA, a zastosowanie mają Polityka prywatności oraz Warunki korzystania Google.