Najważniejsi przedstawiciele amerykańskiego zespołu wypowiedzieli się odnośnie wyboru składu kierowców na swój premierowy sezon w F1. Wykluczyli też możliwość zatrudnienia Christiana Hornera i potwierdzili, że team będzie korzystać z bolidów rywali, aby lepiej przygotować się do 2026 roku.
Po wielu miesiącach oczekiwania Cadillac wreszcie potwierdził skład kierowców na sezon 2026. Znaleźli się w nim dwaj weterani, którzy powrócą do F1 po rocznej przerwie. Mowa o Valtterim Bottasie i Sergio Perezie. Obaj przyczyniali się do mistrzowskich tytułów w swoich zespołach i przedstawiciele zespołu nie ukrywali, że to właśnie skłoniło ich do postawienia na dwóch doświadczonych zawodników:
"Ta dwójka kierowców jest dla nas naprawdę ważna, bo dzięki niej mamy to doświadczenie, a ich podia i zwycięstwa bardzo cenimy. Dobrze wiem, że rozwój nowych maszyn, a już zwłaszcza w motorsporcie, wymaga odpowiedniej relacji kierowcy z ekipą techniczną i inżynierską", powiedział prezes General Motors, Mark Reuss, cytowany przez oficjalną stronę F1 oraz The Race.
"Można osiągnąć oczekiwany wynik dzięki wszystkim narzędziom, w które zainwestowaliśmy. Oprócz nich mamy też ludzi, którzy zajmą się rozwojem bolidów i teraz jeszcze kierowców z ogromnym doświadczeniem na torach F1. To naprawdę istotna składowa tego procesu, a informacje, jakie będziemy otrzymywać od kierowców mających doświadczenie w samym rozwoju aut, zapiszą się w historii Cadillaca."
"Wchodzimy teraz na wielką scenę F1, a tego nigdy wcześniej nie robiliśmy i to jako zespół fabryczny. Zaangażowanie, inwestycje, zasoby ludzkie i ci kierowcy to naprawdę dobra, zwycięska kombinacja. Czujemy się bardzo komfortowo z tym, co robimy w kontekście wejścia do stawki w 2026 roku."
Według oficjalnej strony F1, na pierwotnej liście kandydatów do jazdy w Cadillacu znalazło się aż 15 kierowców. Później została ona ograniczona do czterech par, przy czym w każdej miał znajdować się doświadczony kierowca. Finalnie postawiono na dwóch takich zawodników, choć za kulisami mówiło się o młodszych i atrakcyjnych opcjach jak Felipe Drugovich czy Jak Crawford.
Tymczasem zarówno Bottas, jak i Perez wypadli ze stawki po sezonie 2024 i zdecydowali się na różne opcje w kontekście 2025 roku. Po epizodzie w Sauberze Fin powrócił do Mercedesa w roli rezerwowego. Warto przy tym wspomnieć, że chociaż w komunikacie prasowym Cadillaca pojawiły się podziękowania dla niemieckiego teamu za danie zielonego światła na ten transfer, Bottas ma do końca roku w nim pozostać.
Jeśli chodzi o Meksykanina, tutaj to Red Bull postanowił z nim się rozstać, a ten zrobił sobie całkowitą przerwę od F1. Wywołało to pewne wątpliwości wśród działaczy Cadillaca, pamiętając o wpadkach, jakie ten notował pod koniec współpracy z Bykami. W związku z tym Amerykanie konsultowali się nawet z poprzednim pracodawcą Pereza:
"Poświęciliśmy sporo czasu na analizę wcześniejszych doświadczeń i sytuacji, jaka była w Sauberze. Dotyczyło to również tego, jak Valtteri spisywał się w tamtejszym bolidzie i porównania osiągów między kwalifikacjami a wyścigiem. Bardziej skomplikowanym scenariuszem był jednak Red Bull. To była ciekawa historia do analizy, bo jest to zespół opierający się na jednym kierowcy, a ma ich dwóch", przekazał Dan Towriss, dyrektor generalny Cadillaca.
"Żaden z pozostałych kierowców też nie radził sobie w drugim fotelu, więc poświęciliśmy sporo czasu na rozmowy z pracownikami Red Bulla i zebranie odpowiednich informacji. Pod tym kątem był to długi i rzetelny proces. Po przeanalizowaniu wszystkiego jesteśmy przekonani co do Checo i tego, że chce być w F1, by udowodnić coś i odsunąć od siebie ten ostatni czy dwa ostatnie sezony w Red Bullu."
"Valtteri przecież pojawia się na torze podczas każdego weekendu. Ważne było zatem dla nas to, by wiedzieć, na jakim etapie jest Checo. Chodziło konkretnie o jego chęć powrotu do F1 i wiarę w nasz projekt, czyli przewodzenie zespołowi Cadillaca. Nie mogliśmy być bardziej zadowoleni z jego odpowiedzi. Odpowiadał na wszystkie nasze pytania i zdał te testy na piątkę."
Towriss wypowiedział się również w temacie zatrudnienia amerykańskiego kierowcy, co było jednym z celów amerykańskiego projektu, gdy był jeszcze znany pod szyldem Andrettiego. CEO Cadillaca przyznał, że zespół odłożył tę wizję na przyszłość:
"Kluczowe dla nas będzie zapewnienie amerykańskiemu kierowcy drogi do F1 i nad tym będziemy pracować. Zważywszy jednak na nasz pierwszy sezon i jakie zespół ma potrzeby, to, co wnosi ta dwójka kierowców, jest właściwą kombinacją dla naszego teamu."
Przedstawiciele zespołu nie odnosili się oczywiście tylko do kwestii kierowców. Podczas specjalnej sesji medialnej poruszono też m.in. wątek rzekomego przyjścia Christiana Hornera w roli szefa zespołu. Towriss jednoznacznie to jednak wykluczył, udzielając wsparcia Graeme'owi Lowdonowi:
"Nie było żadnych rozmów z Christianem i nie ma też planów, by je odbyć. Chciałbym formalnie zdementować tę plotkę. Nasze wsparcie, wiara oraz poparcie dla Graeme'a są stuprocentowe."
Sam Lowdon w ciekawych słowach wypowiedział się odnoście planów swojego zespołu na najbliższe miesiące. Mają one koncentrować się zwłaszcza na pracach symulacyjnych i organizacji testów z wykorzystaniem starszych konstrukcji. Ponieważ Cadillac nie posiada żadnego bolidu, będzie musiał wypożyczyć bolid któregoś z rywali. Prawdopodobnie - ze względu na współpracę silnikową - wybór padnie na Ferrari.
Pewnym ograniczeniem może być jednak to, że do takich prób w pełni dostępny będzie tylko Perez. Jak już wcześniej wspomnieliśmy, Bottas ma do końca sezonu 2025 pełnić bowiem obowiązki rezerwowego w Mercedesie. Cadillacowi bardziej natomiast zależy na współpracy fabryk w USA oraz Wielkiej Brytanii:
"Nie posiadamy ani starszego, ani aktualnego bolidu, z którym moglibyśmy pracować, ale prowadzimy symulacje samych weekendów wyścigowych. Kolejnym takim będzie Monza. Funkcjonujemy wówczas jak podczas normalnego wyścigu od startu do mety i każdy członek zespołu jest zaangażowany od czwartku do niedzieli", przyznał brytyjski działacz.
"Mamy klarowny plan przygotowań przed przyszłorocznym Melbourne i oczywiście nie polega on tylko na symulacji wyścigów, choć to jest naprawdę ważne. Podczas ostatniej symulacji zaangażowaliśmy 50/60 inżynierów zarówno z Wielkiej Brytanii, jak i USA, dzięki czemu przyzwyczają się do współpracy. W Melbourne nie może być przecież tak, że te osoby po raz pierwszy będą siebie słyszeć czy współpracować."
"Będziemy także testować już w tym roku na torze. Naturalnie musimy to robić wspólnie z innymi, aczkolwiek zezwalają na to przepisy. Mamy plan stopniowego rozwoju, by już w Melbourne zająć się ważnymi sprawami bez ociągania, a sami kierowcy odgrywają w tym ważną rolę. Mają ogromny entuzjazm do tego, by od razu pracować."
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się