12 października do księgarni w całej Polsce trafi autobiografia Marka Webbera. Australijski kierowca opowiada w niej o długiej drodze z rodzinnego Queanbeyan do świata F1, odsłania kulisy tego sportu i ciekawie opisuje swoich rywali, m.in. Michaela Schumachera, Sebastiana Vettela oraz Roberta Kubicę. Książka „Moja Formuła 1” ukaże się pod patronatem naszego portalu. Przeczytajcie fragment biografii oraz zamówcie ją już teraz ze zniżką!
We współpracy z Wydawnictwem SQN przygotowaliśmy specjalny kod rabatowy na książkę w przedsprzedaży do wykorzystania na www.labotiga.pl/149-mark-webber:- z kodem DZIELWEBBER rabat 25% (nie obowiązuje na pakiety)
- cena po obniżce: 29,90 zł – oszczędzasz aż 10 zł od ceny okładkowej!
- wysyłka od 3 października – dostaniesz ją najwcześniej, jeszcze przed premierą!

Fragment:
Gdy odezwał się telefon, w pierwszej chwili poczułem się zaskoczony. „Łał – pomyślałem. – Odważna deklaracja na 12 okrążeń przed metą, zwłaszcza przy tej kolejności”.
„Telefonem” nazywamy komunikację radiową między stanowiskiem dowodzenia a kokpitem. Komunikat, który usłyszałem przez radio, brzmiał: „Multi 21”. W Formule 1 niejednoznaczne wiadomości są na porządku dziennym, ta była jednak jasna jak słońce. Sebastian Vettel i ja siedzieliśmy w samochodach Red Bull Renault numer 1 i 2. Dokładnie wiedzieliśmy, co to oznacza. Mieliśmy ukończyć Grand Prix Malezji, drugą rundę Mistrzostw Świata Formuły 1 w sezonie 2013, w tej właśnie kolejności: najpierw samochód numer 2, później samochód numer 1. Powinienem być pierwszy, Sebastian zaś drugi. Tak to zresztą wyglądało na torze. Prowadziłem, za plecami miałem partnera z zespołu i nikt nie był nam w stanie zagrozić.
Skąd moje zaskoczenie? Rzadko się zdarzało, aby takie polecenie faworyzowało akurat mnie. Tym razem okoliczności przemawiały zdecydowanie na moją korzyść, jako że doskonale dobrałem moment zmiany między dwiema mieszankami dostarczonymi na ten wyścig przez firmę Pirelli. Seb utknął gdzieś za plecami Mercedesa, a ja miałem przed sobą czysty tor.
Znacznie mniej zaskoczyła mnie natomiast reakcja Sebastiana.
Po ostatnich pit stopach, gdy ciągle jechał za mną, wyraźnie widziałem otwarte tylne skrzydło w jego samochodzie. Używał systemu DRS służącego zmniejszaniu oporu powietrza i tym samym zwiększaniu prędkości maksymalnej. Od razu wiedziałem, że nie chce podporządkować się poleceniom zespołu. Nie zamierzał ułatwiać mi życia.
W mojej głowie natychmiast – i nie po raz pierwszy – pojawiła się kolejna myśl: „Jaki z nas, k***a, w takim razie zespół?”. Dzisiaj wiem, że należało wtedy podkręcić silnik i podjąć walkę. Wtedy jednak w mojej głowie działo się tyle rzeczy, że najzwyczajniej w świecie o tym nie pomyślałem. Ostatecznie zajęliśmy dwa pierwsze miejsca, ale nie we wskazanej kolejności – ponieważ wygrał Vettel.
Tamten incydent był ostatnim gwoździem do trumny w moich relacjach z kierownictwem zespołu Red Bull Racing. Komunikat „Multi 21” był jednym z szeregu podobnych incydentów; wszystko rozpoczęło się jeszcze w 2010 roku w Stambule. To bardzo ważny etap mojej podróży, z pewnością jednak nie zawiera się w nim cała moja historia.
Pokazuje ją ta książka. O książce: ‚‚Jakim, k***a, cudem zamierzasz dostać się z Queanbeyan do F1?” – pytali go wszyscy, gdy opowiadał o swoich planach na przyszłość. Kiedy jako 11-latek wspinał się na drzewa, by stamtąd obserwować Grand Prix Australii, nie marzył nawet, że 15 lat później stanie na starcie tego wyścigu i zdobędzie pierwsze punkty w Formule 1.
Marka Webbera od zawsze interesowało tylko jedno: ŚCIGANIE. Nie wewnętrzne gierki i strategie. Zawsze chciał po prostu jechać jak najszybciej i dotrzeć do mety przed innymi. Właśnie dlatego po dołączeniu do Red Bull Racing stracił całą miłość do F1...
Ta książka jest taka jak on: szczera, bezkompromisowa, PRAWDZIWA. To opowieść o pracy kierowcy wyścigowego, samotności w kokpicie, ciągłej presji, maksymalnym skupieniu. To spojrzenie za kulisy padoku F1. Wreszcie – to szansa poznania prawdziwego oblicza gwiazd tego sportu: aroganckiego Sebastiana Vettela, bezwzględnego Michaela Schumachera, ‚‚cholernie twardego” Roberta Kubicy.
Jeśli zawsze marzyłeś o wniknięciu w fascynujący i bezwzględny świat Formuły 1, to dzięki autobiografii Webbera znajdziesz się w jego środku. Zapnij dobrze pasy, to będzie długi wyścig z wieloma ostrymi zakrętami.
Autor: Mark Webber
Tytuł oryginału: Aussie Grit: My Formula One Journey
Tłumaczenie: Bartosz Sałbut
Data wydania: 12 października 2016
Cena okładkowa: 39,90 zł
Format: 150 x 215 mm
Liczba stron: 368 tekst i 8 zdjęcia
22.09.2016 11:56
0
i to doskonale opisuje charakter Webbera -on nawet nie pomyslał o tym, żeby walczyc...(a pisze o tym ze F1 to bezwzględny sport) Ciepłe kluchy, móglby być batem Coultharda. Jeden z tych kierowcow, którzy mieli okazje scigac się przez wiele lat w najlepszym zespole i niewiele z tego wyszło.
22.09.2016 12:45
0
Zamówiłem, czekam aż przyjdzie to się wypowiem.
22.09.2016 13:16
0
czemu okładka jest inna niż w oryginale ?
22.09.2016 14:28
0
Czy to jest ta sama książka, którą wydał jeszcze jeżdząc w F1 tylko teraz spolszczona bez żadnych uaktualnień?
22.09.2016 15:22
0
3. fanAlonso=pziom - bo Polacy są najlepsi na świecie i muszą wszystko ulepszać na swoją modłę - patrz "genialne" tłumaczenia tytułów filmów ;). A moim zdaniem oryginałów nie należy zmieniać, jeśli ktoś wybrał taką a nie inną wizualną formę... Może chcieli tym sposobem zwrócić uwagę na sport, w jakim walczył Webber, gdyby ktoś nie wiedział...
22.09.2016 17:03
0
Jak wykorzystać ten specjalny kod rabatowy ?
22.09.2016 17:26
0
wpisać w formularzy przy składaniu zamówienia na stronie www.labotiga.pl/149-mark-webber
22.09.2016 17:47
0
@1 Jest wszystko to o czym pisałem... Vettel to szuja ,a pomagał RB... zawsze ..a jak samochód przestał jechać jak po sznurku ,a Ric z uśmiechem na twarzy łoił mu dupsko to po sezonie z podkulonym ogonem chciał rezygnować z F1 Ot to jest wojownik :-)) ..
22.09.2016 19:27
0
Nic nie osiągnął a książkę napisał ja rozumiem takie legendy jak Senna Szumi Vettel czy Niedługo Hamiltonis ale taki przeciętniaczek.
22.09.2016 19:48
0
Sęk w tym, że ja nigdy autobiografii Vettela bym nie kupił ani nie przeczytał, nawet gdyby była za darmo, bo nie lubię palantów (podobnie jak Lorenzo w MotoGP). Webber to zupełnie inny człowiek, przyjazny, uczynny. Nawet jeśli nie osiągnął wielkich sukcesów, to z pewnością jego obiektywne spojrzenie na świat może być niesamowitym przeżyciem podczas czytania tej książki.
22.09.2016 19:48
0
@JBBN Też nic nie osiągnąłeś . Napisz książkę chętnie przeczytam
22.09.2016 20:34
0
Vettel i książka :-) o czym ? Tego nikomu nie chciało by się czytać .
22.09.2016 21:32
0
@8. jogi2 A na jakiej podstawie tak sadzisz? Przeciez ksiazka napisana jest z punktu widzenia jednej osoby ktora widocznie potrzebuje przerobic pewna traume. W sumie dobrze bo sportowiec nie musi wydawac pieniedzy na drogich psychoterapeutow i trenerow od mentalnosci, a przy okazji mozna na boku z 2-3 mln. Euro ktore wpadna do kieszeni za sprzedaz ksiazki zarobic. Takze, to tez jest wyjscie. "Tamten incydent był ostatnim gwoździem do trumny w moich relacjach z kierownictwem zespołu Red Bull Racing. Komunikat „Multi 21” był jednym z szeregu podobnych incydentów; wszystko rozpoczęło się jeszcze w 2010 roku w Stambule. To bardzo ważny etap mojej podróży, z pewnością jednak nie zawiera się w nim cała moja historia" Jezeli Mark od zawsze zainteresowany byl tylko sciganiem, to z pewnoscia nie mial nic do tego aby rozegrac na torze kilka pojedynkow kolo w kolo z Vettelem ala Schumacher i Hill czy Prost i Senna (nie zapominajac takze o Rosbergu i Hamiltonie). Ja pamietam dobrze ten wyscig bo Nico Rosberg takze musial trzymac sie instrukcji zespolu ze wzgledu na zuzycie paliwa. Dla Webbera sytuacja byla komfortowa. Fernando Alonso nie byl juz na torze, Kimi na 7 pozycji, kierowcy Mercedesa daleko z tylu - takze Webber czul zyciowa szynse. Przeciez tydzien wczesniej wylala sie na niego ogramna fala krytyki. Webber prowadzil, do konca zostalo jeszcze kilka okrazen - a tutaj nagle w lusterku pojawia sie jego koszmar w postaci Vettel'a - hehe. Samo tempo wyscigowe Marka na szpicy wyscigu nie bylo zachwycajace. Sebastian wiedzial ze predzej czy pozniej Australijczyka dogoni i automatycznie stworzyl presje wolajac do radia: „Mark jest zbyt powolny. Zabierzcie mi go z drogi“ (normalny slag uzywany podczas kazdego wyscigu). Walka toczyla sie bardzo zacieta, poniewaz Webber probowal sie jeszcze bronic. W pewnym momencia zespol RBR poczul sie zobowiazany i wywolal order „Multi 21“ Po wyprzedzeniu Webbera i zacietej walce Christan Horner wiedzial juz wczesniej jaka lawina stoczy sie na zespol i nacisnal guzik mowiac: „Nie badz glupi, Sebastian“. Atmosfera na podium byla wysmienita ;-) Vettel dopiero po ciezkich rozmowach z szefostwem zespolu publicznie oswiadczyl ze „jest czarna owca“ i popelnil blad. W sumie nie byl to pierwszy wyscig gdzie zaiskrzylo miedzy nimi. W Turcji 2010 prowadzac w wyscigu wjechali swiadomie sobie do auta i tak sie wyscig na poboczu dla RBR zakonczyl. Powiem tak - zeby to tylko w karierze kierowcy wyscigowego o jedno„Multi 21” chodzilo... Glownym problemem w podswiadomosci Webbera byla mysl ze mlody Vettel moze byc od niego na pewnej plaszczyznie ciut lepszy. W koncu to Webber prowadzil w klasyfikacji punktowej kierowcow wyscigowych gdy nagle mlody Vettel na koncu sezonu wygrywa mistrzostwo i zostaje najmlodszym mistrzem swiata w historii F1. W tym momencie Webber psychicznie sie zalamal, a imie i nazwisko Niemca wywolalo u niego ogromna traume. Taki fakt gryzie kazdego licencjonowanego kierowce wyscigowego. A juz szczytem bezszczelnym mlodszego o 11 lat Vettela bylo zignorowanie polecenia „Multi 21” - hehe. Co mial Vettel ktory posiada nature championa w takiej sytuacji zrobic - zwolnic? Hehe - dobrze sie usmialem. To nie jest jego natura. Gdyby zwolnil, watpie aby zostal kiedykolwiek czterokrotnym mistrzem swiata. Z punktu widzenia dominujacego kierowcy wyscigowego (nie zespolu), w takiej sytuacji raczej kierowca bedzie chcial pokazac swoje jaja. Stawiam orzechy przeciwko $ ze Schumacher, Hamilton i Alonso na miejscu Vettela zrobiliby dokladnie to samo. A Webber tez mial charakter. Pamietasz deszczowy final i co zrobil Webber? Doprowadzil swiadomie do takiej kolizji ze Vettel o maly wlos w ostatnim wyscigu by mistrzostwo stracil. Przeciez Ci dwaj kierowcy nie mogli juz w zespole na siebie patrzec.
22.09.2016 21:42
0
„Marka Webbera od zawsze interesowało tylko jedno: ŚCIGANIE. Nie wewnętrzne gierki i strategie. Zawsze chciał po prostu jechać jak najszybciej i dotrzeć do mety przed innymi. Właśnie dlatego po dołączeniu do Red Bull Racing stracił całą miłość do F1... A to ostatnie zdanie jest zdaniem Webbera, czy tylko wolna interpretacja tlumacza? Bo z takim nastawieniem zaden kierowca w zadnym zespole nie zostanie osoba kluczowa ktora potrafi przejac ciezar odpowiedzialnosci na swoje barki. To jest normalne ze w zespole dwoch licencjonowanych zawodowych kierowcow wyscigowych konkuruje ze soba o status „numero uno“. I tutaj trzeba troche powalczyc, wykazac sie wynikami, pokazac swoj charakter, zapracowac sobie na status. Bo tylko wtedy mozna liczyc na slepe zaufanie calego zespolu. A zespol trzeba potrafic pociagnac za soba w dobrych i zlych chwilach. Coz raz sie nie udalo to trzeba probowac drugi, trzeci i czwarty raz. Ale trzeba pokazac charakter. I to nie jest tak ze ktos dostanie cos za darmo. Wszedzie licza sie wyniki. Wyjezdzajac na tor oczywiscie ze bedzie liczyc sie tylko sciganie. Poniewaz kazdy wyjazd autem na tor wyscigowy tzn. kazda sesja, kazdy wynik, kazde nacisniecie pedalu gazu i hamulca jest szczegolowo rozbierane na czynniki pierwsze i analizowane. Dane telemetrii nakladane sa na dane partnera i pewnoscia presja jest ogromna - tylko ze presja na dwoch kierowcow jest taka sama. Mlody ma jeszcze wieksza presje, poniewaz ma cos do udowodnienia. Ja jeszcze nie slyszalem zeby ktos kogos gdzies trzymal na sile. Widocznie Mark nie zrozumial biznesu. Dziwne tylko ze dysponujac podpisanym kontraktem caly czas w RBR siedzial cicho i nie otworzyl buzi. Dopiero po karierze sportowej w F1 zaczyna wylewac na kolegow swoje zale. A takie charaktery nie zabardzo mi w zyciu podchodza ... „Wreszcie – to szansa poznania prawdziwego oblicza gwiazd tego sportu: aroganckiego Sebastiana Vettela, bezwzględnego Michaela Schumachera, ‚‚cholernie twardego” Roberta Kubicy“ Widocznie Schumacher i Vettel posiadali wszystkie cechy charakteru aby zostac liderm zespolu i do tego wielokrotnymi zdobywcami tytulow. Aby sie przebic i osiagac sukces potrzebne sa odpowiednie cechy charakteru. Tak jest w kazdej dyscyplinie sportu zawodowego i nie tylko tam.
22.09.2016 21:55
0
Zeby zaraz nie bylo... Mark Webber jest bardzo dobrym licencjonowany zawodowym kierowca wyscigowym. Z pewnoscia bardzo udana i fajna przygoda ze sportem motorowym. Tylko ze moim zdaniem nie mial nigdy takiego znaczenia co butelka "Armand de Brignac“ w piwnicy kolekcjonera alkoholi.
22.09.2016 22:13
0
@10 - Vendeur Gratuluję podsumowania swojej osoby. Najlepiej wyzwać, obrzucić epitetami, poziom dyskusji na poziomie dziecka z gimnazjum. To jakiś jest Seb, Jorge, Mark i każdy inny nie wiesz bo z tymi ludźmi nie żyjesz, nie mieszkasz, nie są Twoimi znajomymi. Jak ktoś ocenia ludzi po tym co ktoś gdzieś powiedział o kimś, podczas transmisji wyścigu, czy innego wydarzenia jest po prostu żenujące. Trolling poziom master - pisać dużo bzdur i udawać mądrego. Pośród wielu Twoich wypowiedzi nie spotkałem ani jednej, która cokolwiek mądrego wnosiłaby do dyskusji. Zawsze butnie, arogancko i bez sensu.
22.09.2016 22:47
0
Słaba reklama jeżeli "multi21" idzie na pierwszy ogień. W całej rozciągłości popieram słowa Dextera. Mam identycznie zdanie jak on.
22.09.2016 23:28
0
Wydawnictwo na tym tytule nie zarobi, więc tym bardziej należą się im podziękowania za wykupienie praw na PL. W Polsce ilość książek poświęconych F1 w rodzimym języku jest tak znikoma, że warto wesprzeć inicjatywę zakupem. Nawet jeżeli nie przepadało się za szczerym ale przeciętnym Australijczykiem.
22.09.2016 23:30
0
@ 13, 14, 15 dexter, nie dawaj się wpuszczać w maliny...
23.09.2016 10:57
0
18. ds1976 no właśnie, a szkoda.
23.09.2016 13:37
0
W maliny jeszcze mnie w zyciu nikt nie wpuscil, choc smak na dobry deser malinowy czytajac o malinkach akurat mi przyszedl ;-)) Bardziej chodzilo mi znowu o tutejsza forme komentarzy. Ale ja juz chyba tak mam - hehe. Zeby nie doszlo do nieporozumien - o sama ksiazke mi nie chodzi, zreszta sam popieram kazda dobra forme merchandisingu ktora przynosi korzysc. Osobiscie do sportowca zawodowego absolutnie tez nic nie mam, poniewaz prywatnie Marka Webbera nie znam. Kazdy sportowiec przewaznie ma dwie strony (strone zawodowa i strone prywatna - a to sa dwa rozne oblicza) i czesto obraz czlowieka przekazywany przez media moze byc bardzo mylacy. Dopiero jak ktos kogos blizej pozna, to czesto zmienia o czlowieku swoje zdanie. Tak to juz jest ze sportowiec przez prase, media czy management ma naszyta latke i pozniej ciezko jest sie z takiej „szuflady“ wydostac... Nie czytalem tej ksiazki, ale co do przekazu na pierwszy rzut oka (a moze jest to tylko spowodowane tutejsza forma prowokacji czy sensacji aby ksiazka lepiej sie sprzedawala) odnioslem wrazenie jakby Webber robil z siebie ofiare systemu, ktory nie tylko sprawial swiadomie mu przyjemnosc (bo byl jego pasja), lecz takze czerpal z niego korzysci. Ja np. nie moge zrozumiec osoby ktrora po odejsciu z pracy zaczyna rzucac w kierunku bylego pracodawcy czy partnera z zespolu jakies zarzuty. Tym bardziej gdy ktos sam nie jest powiedzmy „aniolkiem“, a dobrze wie jak biznes funkcjonuje. Moze Mark Webber napisal tez w autobiografii o swoim wypadku i o tym ze nie powiadomil pracodawce... Kto wie? - hehe Rozumiem ze sportowiec zawodowy podczas swojej kariery moze byc sfrustrowany, wykonczony, bez motywacji, bez potrzebnej energii poniewaz kazdego dnia wymaga sie od niego wyniku - wtedy przychodza rozne mysli do glowy i wtedy dopiero czowiek lepiej poznaje samego siebie. A porazke czlowiek z natury gorzej strawia niz zwyciestwo. I wtedy jest najlepszy moment aby sie czegos nowego nauczyc i powiekszyc swoj horyzont. Ale aby cos komus zarzucac - hmm. Dla mnie troche dziwne ... Mark powinien cieszyc sie zyciem. Powinien usiasc sobie wygodnie w fotelu, spojrzec okiem na swoja kariere, zrobic trzy krzyzyki i pomyslec: „Wow! Jakie mialem szczescie w zyciu“. Po pierwsze - przezylem i nic mi sie mimo ciezkich wypadkow nie stalo, jezdzilem dla bardzo konkurencyjnej stajni, pracowalem z najlepszymi inzynierami, zarobilem fajne pieniadze, wykonywalem to co kocham, teraz jestem w Porsche - i co wiecej trzeba... A ze sport zawodowy jest brutanym swiatem, oglonie sportowe sukcesy i porazki sa bardzo krotkotrwale (dzis jestes top, jutro jesli nie jestes przy pilce- wszyscy zapominaja o tobie) o tym kazdy kierowca, mechanik, technik, inzynier szef zespolu zdaje sobie sprawe. Zespoly walcza ze soba o grube miliony, czyli o kazdy zdobyty punkt w klasyfikacji konstruktorow oraz korzysci reklamowe. Kazda osoba w zespole ponosi ogromna odpowiedzialnosc, kazdy ma presje, kazdy wie o co stawka sie kreci. Nie tyczy sie to tylko kierowcow, lecz wszystkich mechanikow, technikow i inzynierow. Kierowca ma swoje problemy. Zaczynajac od tego ze wiekszosc sportowcow zawodowych klasycznego dziecinstwa prawie nie ma wcale, konczac na podpisie pod skomplikowanym kontraktem ktory zapewni pewna korzysc materialna (a taka umowa licencjonowanego zawodowego kierowcy wyscigowego w F1 skonstruowana jest dzis z pieciu osobnych umow). Sportowiec musi pokonac partnera z zespolu, musi zdobyc maksymalna ilosc punktow i na koncu gdy ma takie szczescie powalczyc o tytul. A tytul jest marzeniem kazdego - nie tylko licencjonowanego kierowcy wyscigowego, lecz wszystkich osob ktore ciezko pracuja w tej branzy dla zespolu wyscigowego. Kazdy inzynier idac na tor wyscigowy chce konkurowac (bo nie ma nic lepszego niz konkurencja), chce wygrac, chce sukcesu - dlatego jest tak zaangazowany. Nie ma czegos takiego ze ktos cos od zycia automatycznie dostal. Sportu motorowego nie mozna sie zwyczajnie w szkole nauczyc . Kazda osoba ktora jest w tym hermetycznie zamknietym swiecie musiala wczesniej zebrac doswiadczenie w sporcie motorowym (a dokladniej mowiac w innych klasach), musiala sie czyms wykazac, byc najlepsza z najlepszych, musial swoje prywatne zycie podporzadkowac jednej pasji. Dlatego nie jest to z pewnoscia dla nikogo latwy kawalek chleba... W sumie obojetnie, Vettel jest czterokrotnym Mistrzem Swiata i z pewnoscia na kazdy tytul zasluzyl. A ze kierowcy i zespoly miedzy soba walcza w twardych bandazach, znaja wszystkie dozwolone i niedozwolone tricki - taka jest juz to branza... Chyba w kazdej dyscyplinie zawodowego sportu gdzie panuje duza konkurencja jest podobnie. I tak jak mowie, zasadniczo mam problem z osobami ktore swiadomie robia z siebie tzw. „ofiare“... Marka Webbera nie znam prywatnie, ale taka mysl czytajac tutejsze wybrane cytaty szybko przeszla mi przez glowe. Moze sie myle...
23.09.2016 13:44
0
PS. Pamietam jeszcze potyczke Ayrton Senna przeciwko Alain Prost, ktora rozegrala sie na torze Imola w 1989 roku. Wtedy po wypadku Gerharda Berger'a dwoch kierowcow Mclaren'a zgodzilo sie deal ze nie beda wyprzedzac sie wzajemnie w pierwszym zakrecie. Co zrobil w samochodzie Senna? Na jego twarzy pojawil sie tylko zmeczony usmiech i wyprzedzil Prosta. Na torze Suzuka wyeliminowal Prosta z wyscigu wjezdzajac mu do samochodu. Senna zostal zdyskwalifikowany, Prost byl Mistrzem Swiata. W 1990 roku Prost i Nigel Mansell jezdzili dla Ferrari. Francuz dokladnie wiedzial ze Mansell nie mowi ani slowa po wlosku. Co zrobil Prost? Wymusil na zespole ze podczac meetingow oficjalny jezyk byl jezykiem wloskim. W zespole Williams, a dokladnie w 1987 roku doszlo do tego ze szef zespolu, czyli sam Frank Williams musial w swoim Motorhome wbudowac dodatkowe drzwi. W szystko dlatego aby czasami Nigel Mansell i Nelson Piquet nie spotkali sie razem na korytarzu. Inaczej doszloby chyba do rekoczynow. Piquet zostal Mistrzem Swiata. A co robil nasz najlepszy kandyjski kolega ktory ostatnio ma dosc duzo pod kazdym tematem do powiedzenia? Na parkingu od Heinz-Haralda Frentzen'a stawial permanentnie swoje resztki jedzenia. W 1997 Villeneuve zostal Mistrzem Swiata, a Heinz Harald tylko wice... Pozdr.
23.09.2016 14:12
0
Jeszcze tak na marginesie tez dosc dobry przyklad "wojny psychologicznej" ktory ostatnio obil mi sie o uszy - Michael Schumacher jezdzac juz w Mercedesie parkowal zawsze tak, aby Nico nie mogl wyjechac z parkingu - hehe. Takze roznie to z kierowcami bywa. Ale taka podstawowa bron ktora czesto bardzo dobrze dziala - po prostu wystarczy ignorowac partera z zespolu... Gdy on cos na meetingu mowi wystarczy wyciagnac telefon, sprawdzic poczte, udawac ze sie go nie slyszy. Przy czym czlowiek dokladnie katem oka obserwuje kazdy jego ruch: co on robi, jak sie zachowuje, co mowi do mikrofonow etc. etc.
23.09.2016 15:33
0
16. pryk - gratuluję kolejnej wycieczki osobistej, która nie ma żadnych podstaw. Ostatnio sobie darowałem, ale tym razem ci odpowiem, bo kłamstwa kierowane w moją stronę nie będę akceptował. Swój żenująco niski poziom konwersacji pokazujesz przy każdej kolejnej wysłanej wiadomości. To już nawet nie jest podsumowanie twojej osoby, a jej cecha - gimnazjalne zaczepki raz jednego, raz drugiego. Mądrzysz się, jakbyś wiedział wszystko najlepiej, zresztą nie tylko na tym forum, a prawda przez ciebie objawiona była jedyną właściwą. Cynizm i arogancja przelewa się spod palców wiadrami, byle tylko komuś wejść w słowo i podburzyć innych forumowiczów. Gdybyś się choć raz skupił na tematach newsów zamiast na innych dyskutantach, to może nauczyłbyś się w końcu, że można polemizować na pewnym poziomie. Coraz mniej wierzę, że w twoim przypadku jest to możliwe, bo jak do tej pory nic innego nie pokazałeś... Swą niedojrzałość pokazujesz przede wszystkim w braku zrozumienia tekstu pisanego oraz jednocześnie dopowiadaniu sobie własnych historii i prawd (mentalnie baba? - nie obrażając kobiet). Ostatni raz więc wchodzę w jakikolwiek dyskurs z tobą, bo szkoda mojego czasu na osobę, która na niego nie zasługuje. Nie rozumiesz, co ludzie piszą, zatem wytłumaczę prostą przesłankę, którą zawarłem: Vettela nie uważam za palanta z uwagi na jego wypowiedzi wobec innych (jak bezpodstawnie sugerujesz), a w wyniku jego zachowań w środowisku F1. Zachowania takie można zobaczyć naocznie, oglądając relacje, są też relacje innych. Najwyraźniej nie jesteś na tyle spostrzegawczy i nie pojmujesz, że o każdym człowieku można się wiele dowiedzieć na podstawie jego gestów, mimiki, ogólnie rzecz ujmując - wysyłanych zewnętrznych sygnałów. I naprawdę nie trzeba z nikim mieszkać ani żyć. Swoją drogą to jakim prawem bronisz komuś oceny na postawie wypowiedzi? Przecież słowo, zarówno pisane jak i mówione, to jedna z form przekazu własnej osobowości, odzwierciedlenie duszy. To także jest ponad siły? I nie dopowiadaj sobie, że znam Vettela od podszewki, bo tylko kompletny dureń może w ten sposób pisać. Nie znam, tak samo jak nie znam Lorenzo i nie muszę znać. Obaj zaczynali w podobny sposób na torach, będąc butnymi dzieciakami, którym nic nie pasowało, chodzili z wiecznie skwaszonymi minami, unikali towarzystwa, w którym bawiła się reszta stawki. I nadal im to pozostało - Vettel uważa się za boga, któremu każdy powinien ustępować na torze, z kolei Jorge narzeka na wszystko poza sobą, hipokryzyjnie wręcz obarczając winą innych. I te rzeczy każdy na świecie logicznie myślący człowiek i komentator widzi. Ty oczywiście nie potrafisz, bo masz celownik ustawiony, aby tylko atakować innych, dokuczać, kłócić się, forsować swoje zakłamane ideologie. "Trolling poziom master"? A cóż to znowu za określenie? W szkole tak do siebie mówicie? Czy może grając na komputerze jest to popularne? Bo naprawdę innego zastosowania w realnym i dojrzałym świecie nie dostrzegam. Marzeniem moim jest, abyś kiedyś w końcu napisał coś na temat newsa, cokolwiek sensownego, bez osobistych wycieczek do innych i wszczynania sprzeczek, bo w ten sposób to niestety nie pokazujesz ani swojej kultury, a tym bardziej dojrzałości, tylko niszczysz i tak już mocno zaburzony poziom dyskusji. Chwilowo jednak zostajesz zignorowany, bo nie lubię zniżać się do takiego poziomu i prezentować takiej formy wypowiedzi. Proszę zatem, abyś nie ciągnął już tego dalej i dał na wstrzymanie swej żądzy zemsty. I jeszcze jedno... @dexter - słusznie to zauważyłeś, każdy kierowca (a w zasadzie każdy człowiek) ma 2 strony, sportową i prywatną (zawodową i prywatną). Tak jak człowiek w pracy często ma inną maskę niż w domu, tak i sportowiec, w tym przypadku kierowca wyścigowym. Gdyby Webber i Vettel nie byli znani jako sportowcy, czyli zawodowo, to nie napisali by autobiografii, bo nikt by się nią nie zainteresował. I dokładnie wiemy (bo widzimy i słyszymy) jakimi są sportowcami, jak się prezentują w tym światku, nie tylko podczas rywalizacji na torze. Z tego też powodu, nie miałbym ochoty czytać książki człowieka, który nawet nie zadbał o to, aby się odpowiednio prezentować i zrobić określone wrażenie. Brak takiej umiejętności świadczy o pewnych cechach charakteru. Mam pewne zasady w życiu, które są dla mnie najważniejsze, wśród nich przede wszystkim szacunek wobec bliźnich, wobec każdego człowieka, dobroć, tolerancja i obiektywizm, prawda. Oraz brak idiotyzmów w działaniu i zachowaniu, jestem na to uczulony. W omawianym przypadku obaj kierowcy są dla mnie na zupełnie różnych biegunach. Dlatego pomimo braku spektakularnych sukcesów, Webbera chętnie bym poznał lepiej poprzez lekturę takiej książki.
23.09.2016 15:34
0
Czy on się żali? Wiesz, tu trzeba pamiętać o kilku aspektach. Pomińmy w tym momencie przekład książki, zakładając, że jest idealny i tłumacz oddał perfekcyjnie myśli autora. Wspomniane w newsie akapity są wyrwane z całości. Dlaczego akurat one? Aby pobudzić ciekawość czytelnika, aby sobie pomyślał: “ciekawe co tam się działo tak naprawdę”. To wzmacnia chęć dowiedzenia się o walce wewnątrzteamowej i “poznaniu prawdy”. Ale nie przeczytawszy pozycji od deski do deski, nie jesteśmy w stanie stwierdzić jaką częścią są one całości. Może wcale niewielką? A może faktycznie non stop narzekania? Jakkolwiek zgodzę się z Tobą w kwestii ostatniego zdania – żaden kierowca (sportowiec, pracownik) nie może wkraczać do nowego pracodawcy od razu z myślą przegranej lub jakąkolwiek inną pesymistyczną, tak należy też zwrócić uwagę na różnice charakterów. Są wybitni fighterzy o bardzo mocnych psychikach jak Senna, Schumacher, Hamilton, ale oprócz tego są bardzo przyjaźni i lubiani poza torem (nie licząc pewnych “wypadków przy pracy”). Są również wybitnie waleczni kierowcy, jak Vettel, Raikonnen, którzy są mniej przyjaźni, Kimi przez swoją zamkniętość po prostu, Vettel przez arogancję. Są i kierowcy o wielki talencie, ale nazwijmy to “dobroduszni” jak Webber, Massa... W niższych seriach walczyli i dzięki fenomenalnemu talentowi dostali się na szczyt. Na szczycie jednak są same lwy z wielkimi grzywami i niemożliwe jest, aby każdy z nich przewodził stadu. Czasami więc tu Webber przepuści, tam z kolei Massa odpuści. Tacy kierowcy mistrzami nie zostają, a jeśli już to zazwyczaj przypadkowo. Bardzo rzadko zdarza się tak ogromny talent, aby umiejętności wyprzedziły wszechobecną dobroć, także na torze. Wszak bolidy mają pewne limity (mocy/przyczepności) i nie sposób ich przekroczyć. Człowiek, który jest z natury dobry, a do tego otwarty na innych, przyjazny, wręcz wrażliwy i uczuciowy, z pewnością będzie miał w życiu zawodowym problemy. W sporcie jakim jest F1 tym bardziej. I takie narzekanie lub żalenie się, może być niezupełnie tym jak to odbieramy. A może to po prostu ta ich bezpośredniość, naturalna prawdziwość do bólu i przez to ukazanie jak to naprawdę wyglądało? W niewielu zespołach jest równouprawnienie i bywają momenty, gdy postawione warunki są jasno określone, jasno też skreślają jednego z zawodników w sytuacjach spornych. Patrząc obiektywnie, Webberowi nie mogło być łatwo w Red Bullu, szczególnie, że trafił tam w zasadzie u schyłku kariery, w której zaczynał brylować inny młodzieniec. Inna strona narzekań. Można narzekać właśnie przez otwartość i bezpośredniość, ale robić swoje. Też jestem sportowcem, uprawiam sport wyczynowo. Wszystko od początku do końca zależy wyłącznie ode mnie. Sam się uczyłem, sam trenowałem, nikt mnie nigdy nie wspomagał profesjonalnie. 1 vs 1. W zeszły weekend musiałem wstać o 7, aby zagrać kilka meczów. Pech chciał, że nie mogłem zasnąć całą noc. Patrząc na zegarek o 5 rano złapałem już takie wkurw*****, że chyba ta świadomość, że brak snu odbije się na mojej dyspozycji i ew. zawaleniu dnia, osłabiła mnie na tyle, iż zasnąłem na godzinę... Gdy przyszedłem na miejsce, to się słaniałem na nogach nieco, potem się rozbudziłem, choć w połowie dnia momentami przysypiałem. Niemniej podczas rozmów przed i między meczami nie raz ponarzekałem, że spałem godzinę tylko i jestem bez sił. No i właśnie, można to odebrać jako narzekanie albo żalenie się... Ale to było raczej po prostu wspomnienie, tak się stało i już, taka była rzeczywistość. Jako, że jestem zawzięty i ambitny to wygrałem 4 z 5 meczów :). Innym razem złapałem kontuzję kręgosłupowo – biodrową (trudno to określić, bo jednocześnie był to ból odlędźwiowy a zarazem napięcie mięśni biodra). W efekcie prawie nie mogłem chodzić i się schylać, a sport wymaga wybitnej sprawności w nogach i plecach. To był mój drugi mecz z pięciu, chciałem się wycofać i poddać wszystko. Ale nie, poprosiłem o przerwę 5 min, wziąłem 2x Ketonal forte, spróbowałem się rozciągnąć i wróciłem na boisko. Utykając momentami, krzywiąc się z bólu i sporo żaląc na moją dyspozycję, wygrałem wszystkie mecze!Można? Można ;) Ale uwierz mi, non stop mówiłem o tym jak mnie boli i “narzekałem”... Ale po prostu tak mi to dokuczało, że nie potrafiłem o niczym innym myśleć. Sport, w którym współzawodniczymy z innymi, a jeszcze gdy walczymy o jakieś punkty w klasyfikacjach ogólnych, gdy naprawdę jeden niefortunny dzień potrafi nam zepsuć pół roku występów, naprawdę nie jest łatwy, niezależnie od dyscypliny. W szczególności gdy zależy od nas samych. Dlatego nawet, jeśli zbytnia miękkość charakteru kierowców jak Webber czy Massa nie pozwoliła im nigdy zdobyć mistrzostwa, nie w pełni obarczał bym za to winą ich żalenie się i narzekania. Wszak Alonso od lat też nic innego nie robi ;). Sport bywa nieprzewidywalny, momentami piękny a jednocześnie nieprzebaczalny. Pozdrawiam.
23.09.2016 18:03
0
Tego się spodziewałem Vendeur :) właściwie opisałeś w całości swój charakter. Więcej o tym Twoim zachowaniu dyskutować nie będę bo szkoda klawiatury. Co do mojej wiedzy nt motorsportu... no coż jest spora, ale nie czerpana z informacji kolegów, ani ludzi, którzy F1 zaczęli oglądać bo pojawił się w niej Robert. Na podobnym portalu ale o motogp przez długi okres pisałem artykuły nt królewskiej klasy i to 15 lat temu więc nie wiem czy chcesz się licytować jeszcze :) Co do Veta, ludzie którzy są bardziej zainteresowani tematem wiedzą jakie są stosunki Veta ze środowkiskiem i że jest tam uważany za gościa ze sporym dystansem i poczuciem humor. Zresztą możesz sobie sporo sytuacji nt temat, wywiadów czy konferencji poszukać na yt bo jest tego sporo. Z drugiej strony... co mnie to obchodzi co sobie o nim czy o mnie pomyślisz. Tym postem konczę dyskusję z Toba. Pozdr.
23.09.2016 23:36
0
Z tego co widzę, to Webber wylewa jakieś swoje wydumane żale, że Vettel wyprzedził go na torze, że był szybszy od niego, a przecież zespół mu zabronił być szybszym. Webber ma żal, że wygrał szybszy kierowca a nie on - ustawiony przez zespół jako pierwszy, mimo że był wolniejszy. Za to znienawidził... zespół. No cóż - marny to kierowca, który żąda team orders bo jest... wolniejszy. Komentarze dextera przeczytałem w całości i zgadzam się również w całości. Z chęcią przeczytałbym co na ten temat ma do powiedzenia Vettel, kiedy to jemu kazano być wolniejszym, a Webber ma żale, że Vettel go wyprzedził w walce na torze.
24.09.2016 04:05
0
Proponuję alternatywny tytuł: "Webber - pierwszy męczennik Formuły 1". Obecna okładka idealnie by pasowała :) W streszczeniu powinno zostać zawarte coś w stylu: w F1 zawsze czekałem na ten właściwy moment, aby mnie zauważono. Wreszcie nadeszła okazja do startowania z zespołem Red Bull Racing. Ku mojemu zaskoczeniu w zespole postawiono na młodość, więc cała uwagę i skupienie przerzucono na mojego młodszego rywala, który potem został kilkakrotnym mistrzem świata. Czułem się z tego powodu niedowartościowany, więc postanowiłem napisać książkę, o tym jak bardzo Formuła 1 zraniła moje uczucia. Ponieważ moje życie to NIE TYLKO ściganie, całą moją złość przeleję na papier i wywołam sensację - wtedy chociaż w ten sposób będę mógł być popularny i znany z Formuły 1... Tylko w tej książce: PRAWDZIWA prawda o Marku Webberze. Kup już teraz! :D :D :D
24.09.2016 04:20
0
A tak na poważniej - Szkoda, że prawdziwe legendy Formuły 1 nie napisały autobiografii. Cóż... Pewnie byli zajęci ściganiem :) Wiele bym dała, aby przeczytać autobiografię Senny, Jima Clarka!
24.09.2016 04:44
0
(no i na stronie ucięło mi komentarz w połowie :D ) ...czy Gillesa Villeneuve'a... U nas w Polsce ta autobiografia pójdzie jak świeże bułeczki! Bo my Polacy kochamy męczenników. Biednych, ucieleśnionych i męczenników... Cóż poradzić - taka nasza historia. Szkoda tylko, że w dużym stopniu przyczynia się to do bardzo negatywnego myślenia, jakim jest użalanie się nad sobą, a wspomaganie słabszych (tych, którzy przegrywają) równa się myśleniu: słabszy - prawdziwy, wartościowy, wszystko robiący dobrze. A jeśli ktoś osiągnąć sukces? Ukradł, sprzedał, narozrabiał, miał układy itp. Mam wrażenie, że wciąż większość społeczeństwa preferuje takie właśnie myślenie, zamiast zebrać tyłek w troki i wziąć sprawy w swoje ręce. My Polacy nie lubimy ludzi "w czepku urodzonych", bo naszym zdaniem dostaje im się wszystko za darmo. Za to ci nieudolni i utrapieńcy, to osoby, którym trzeba pomagać i kibicować, bo to oni są ci dobrzy, którzy wszystko robili prawidłowo, ale im się nie udało. Otóż nie... Zarówno ten w czepku urodzony jak i utrapieniec, spotykają się w środku swojej drogi, gdzie muszą sami zadecydować o swoim losie. W czepku urodzony robi "coś", a utrapieniec "rezygnuje". Obserwując sytuację z boku ludzie nie zauważają, albo nie chcą zauważyć, co poszczególny człowiek zrobił w tym kierunku, aby zasłużyć na swoje miano. To się nie liczy, liczą się tylko siły pozaziemskie, które zapisały im w tarocie taki los... Ehh... Mam nadzieję, że doczekam czasów, kiedy więcej Polaków będzie rozwijać w sobie przekonanie, że za swoje życie w 99% są odpowiedzialni tylko oni sami, nie okoliczności, nie politycy, nie państwo, nie sąsiedzi i (wracając do F 1)nie zespół, który kładzie kłody pod nogi... Jednakże, aby do tego doszło, najpierw trzeba sobie uświadomić, że już nie stoimy w kolejce w sklepach, już nie mówimy "pan tu nie stał", już nie dostajemy 10zł za to czy się stoi, czy się leży i zaczniemy sami decydować o sobie. Życzyłabym sobie jeszcze, aby więcej osób w Polsce czytało książki, aniżeli je pisało. Wysyp literatury "do kosza" w ostatnim dziesięcioleciu zrobił się przerażający. Gdyby moje życzenia się spełniły, wtedy niewiele osób sięgnęłoby po książkę Webbera :) Pozdrawiam
24.09.2016 08:45
0
Ale zdajesz sobie sprawę z tego że twój post to właśnie narzekanie narzekanie i jeszcze raz narzekanie...
24.09.2016 13:16
0
A kogo interesuje życiorys człowieka zawsze drugiego, właśnie cytowany komunikat Multi 21 przemawia za tym żeby dać sobie z nim spokój, to też pokazuje różnicę w podejściu do tego co się robi i co chce się w życiu osiągnąć między Vettelem a Webberem, ten pierwszy ściga się i zrobi wszystko by zostać mistrzem świata, a drugi tylko chciałby nim zostać. Co do książek o F1 to poleciłbym "Formuła 1, formuła ryzyka" pani Niny Lengyel jeśli ktoś znajdzie i interesuje go f1 z lat 70-80
24.09.2016 18:13
0
Hej Vendeur „Gdyby Webber i Vettel nie byli znani jako sportowcy, czyli zawodowo, to nie napisali by autobiografii, bo nikt by się nią nie zainteresował“ Eee tam, dzis ksiazki kazdy pisze. Nawet tacy autorzy ktorzy nie sa znani (przynajmniej ja ich nie znam). Ciekawym zjawiskiem jest fakt, ze autorzy ksiazek sa coraz bardziej mlodsi. Ale to prawda, popularnosc troche pomaga. Dlatego autor zapraszany jest do TV czy podrozuje po kraju i czyta z ksiazki. Takim sposobem reklamuje swoj produkt. „I dokładnie wiemy (bo widzimy i słyszymy) jakimi są sportowcami, jak się prezentują w tym światku, nie tylko podczas rywalizacji na torze.“ „Z tego też powodu, nie miałbym ochoty czytać książki człowieka, który nawet nie zadbał o to, aby się odpowiednio prezentować i zrobić określone wrażenie. Brak takiej umiejętności świadczy o pewnych cechach charakteru“. A co dokladnie wiemy (widzimy i slyszymy) ? I jak sie to niby prezentuja, albo wedlug Twojego zdania maja prezentowac? ...bo po przegranej rywalizacji mimika byla zla ? -przeciez to jest naturalne. Wiesz ile razy w zyciu w pewnych sytuacjach moja mimika nie wygladala zbyt korzystnie (a szczegolnie gdy bylem w wieku dojrzewania - wystarczy tylko zapytac sie moich rodzicow). A tak bardziej powaznie - tutaj chyba raczej powinno chodzic o sport na wysokim poziomie, a nie o prezetacje czy wrazenie. Przeciez Vettel jest doroslym mezczyzna ktory podczas weekendu wyscigowego daje z siebie wszystko. Coz trzeba wiecej ? Nie popadajmy w jakies smieszne paranoje. Znowu prywatne zycie sportowca zawodowego to juz jest oddzielna sprawa i nie powinno wielkim zainteresowaniem. Chyba ze protagonista sam bedzie chcial dzwi lekko uchylic.... „Mam pewne zasady w życiu, które są dla mnie najważniejsze, wśród nich przede wszystkim szacunek wobec bliźnich, wobec każdego człowieka, dobroć, tolerancja i obiektywizm, prawda. Oraz brak idiotyzmów w działaniu i zachowaniu, jestem na to uczulony“ Zacne cechy, z pewnoscie wiekszosc ludzi posiada podobne zasady. Tylko ze my tutaj rozmawiamy o sporcie zawodowym gdzie trzeba skoncentrowac sie na wyniku i osiagnieciach. Troche moze prosciej (bo Motorsport niekiedy bywa skomplikowany). Widziales kiedys zawodowego pilkarza ktory gra dla zespolu o punkty (punkty oznaczaja miejsce w tabeli, miejsce w tabeli pod koniec sezonu moze oznaczac wystep na miedzynarodowej arenie, wystep na miedzynarodowej arenie oznacza grube pieniadze dla zespolu). I zalozmy ze napastnik strzela bramke ktora nie powinna byc zaliczona, bo przykladowo mowiac pilka wpada z boku przez dziure w siatce do brami. Zawodnik widzi ze strzelil pike przez dziure. Pilka jest w bramce, sedzia podchodzi pyta sie zawodnika o jego zdanie. Myslisz ze wiekszosc zawodowcow sie przyzna ? Powie ze nie zauwazyl - jest 1:0 Podobna sytuacja panuje na polu karnym. Nie przewrocisz sie gdy bedziesz lekko pociagany za trikot to trener w czasie przerwy zada Tobie pytanie: dlaczego nie upadles? Tutaj chodzi o dobro zespolu, o punkty dla druzyny, o pieniadze dla klubu i w koncu jest to Twoj zawod. „Wiesz, tu trzeba pamiętać o kilku aspektach. Pomińmy w tym momencie przekład książki, zakładając, że jest idealny i tłumacz oddał perfekcyjnie myśli autora. Wspomniane w newsie akapity są wyrwane z całości. Dlaczego akurat one? Aby pobudzić ciekawość czytelnika, aby sobie pomyślał: “ciekawe co tam się działo tak naprawdę”. To wzmacnia chęć dowiedzenia się o walce wewnątrzteamowej i “poznaniu prawdy”. Oczywiscie. Sek w tym, ze „prawda“ zalezy od punktu widzenia. Przyjmijmy ze masz dziesiec samochodow tzn. jest dwadziescia kierowcow i na koniec sezonu automatycznie dziesieciu musi przegrac rywalizacje ze swoim partnerem. I tutaj z gory mozna przyjac ze dziesieciu kierowcow zawsze bedzie sie czulo przynajmniej w podswiadomosci czlowiekiem niezadowolonym z sytuacji, poszkodowanym i przegranym. Wtedy jest tylko jedno wyjscie: do przodu i atak.
24.09.2016 18:23
0
„Jakkolwiek zgodzę się z Tobą w kwestii ostatniego zdania – żaden kierowca (sportowiec, pracownik) nie może wkraczać do nowego pracodawcy od razu z myślą przegranej lub jakąkolwiek inną pesymistyczną, tak należy też zwrócić uwagę na różnice charakterów“ Zgadza sie, tylko ze ja wyzej nawiazujac do Webbera na mysli mialem cos innego. „Są wybitni fighterzy o bardzo mocnych psychikach jak Senna, Schumacher, Hamilton, ale oprócz tego są bardzo przyjaźni i lubiani poza torem (nie licząc pewnych “wypadków przy pracy”). Są również wybitnie waleczni kierowcy, jak Vettel, Raikonnen, którzy są mniej przyjaźni, Kimi przez swoją zamkniętość po prostu, Vettel przez arogancję.“ Polecam skoncentrowac sie bardziej na osiagach sportowych, a nie na tym jaki kto jest. Akurat Senna, Schumacher, Hamilton i jeszcze wielu innych kierowcow mocno polaryzowali - ale takie osobowosci przyciagaja tez ludzi na tor... „Są również wybitnie waleczni kierowcy, jak Vettel, Raikonnen, którzy są mniej przyjaźni“ Kimi jest kultowy. Poza tym ma duzo fanow na calym swiecie. Osoby ktore prywatnie maja z Kimim do czynienia raczej opowiadaja ze lepszego „komedianta“ ktory nie potrafi zamknac buzi w pozytywnym tego slowa znaczeniu nie widzialy. Takze w prywatnym gronie ludzi, gronie w ktorym sportowiec zawodowy dzieli osoby swoim zaufaniem, gdzie czuje sie komfortowo, gdzie nie ma „wrogow“ etc. Räikkönen pokazuje calkiem inna twarz. I skad taki obraz o Vettelu jesli sie mozna zapytac? Arogancja Vettela? - Come on! Ja raczej odbieram Vettela jako czlowieka pewnego siebie ktory wie co potrafi, zna swoja wartosc, wie co reprezentuje i jaka ponosi odpowiedzialnosc. Wie co chce osiagnac i w pelni skoncentrowany jest na swoim celu. Oczywiscie ze Sebastian po przegranym wyscigu bedzie „not amused“ - ale to jest naturalne, poniewaz zawodnik chce wygrywac. On jest zawodowcem, wie dobrze co chce osiagnac, jest absolutnie sfokusowany na swoim celu za ktorym podaza - taki jest zawod kierowcy wyscigowego. A ze na wyscigu F1 masz dzis okolo 450 reporterow i kazdy cos od ciebie chce to z gory wiadomo ze kazdego czlowieka nie zadowolisz. Po przegranym wyscigu ciezko udzielic wywiadu. Ogolnie mowiac ciezko jest przyznac sie do bledu, ale to chyba jest cecha kazdego zawodowego kierowcy wyscigowego. Niekiedy trzeba sobie w domu scene 2 albo 3 razy zobaczyc aby wyciagnac wlasciwe wnioski - bo na bledach czlowiek sie uczy. Zreszta, kierowca tak naprawde na pytania reporterow nie ma czasu. On ma swoje wazne terminy na ktore nie moze sie spoznic. Ogolnie mowiac dzien kierowcy na torze wyscigowym jest mocno poukladany i praktycznie z jednego terminu pedzi na drugi termin. I nie mozna zapomniec ze Sebastian Vettel jest czterokrotnym Championem ktory w swojej karierze juz wszystko wygral. A kazdy mistrz swiata ma pewne prawa i czasami stawia swoje warunki. Np. przychodzac do zespolu podpsujesz umowe. I tak jak wyzej wspomnialem umowa licencjonowanego zawodowego kierowcy wyscigowego sklada sie praktycznie z 5 umow: a) jest kontrakt kierowcy, b) jest umowa na testy, c) jest umowa marketingowa d) jest umowa reklamowa e) i jest umowa w ktorej zapisane sa wszystkie klauzule obowiazujace dla wszystkich wyzej wymienionych umow. Kazda umowa zawodowego kierowcy wyscigowego zalezna albo oparta bedzie na wynikach. Na wyniku kierowcy i/albo wyniku w klasyfikacji konstruktorow. Co to oznacza? Kierowca podpisuje dwuletni albo trzyletni kontrakt. W tym kontrakcie gwarantuje sobie ze w kazdym momencie moze opuscic zespol, jezeli dany team dla ktorego wykonuje swoje uslugi nie zdobedzie wczesniej wymienionego miejsca w klasyfikacji konstruktorow na koncu danego sezonu. Tym zapisem ma otwarte mozliwosci, tzn. nie jest zobowiazany w slabym zespole przez lata jezdzic. Kazda umowa dodatkowo ma pelno roznych opcji. Dla kierowcow w malych sa klauzule odstepnego ktore pozwalaja zawodowemu kierowcy odejsc jesli duzy zespol zapuka do drzwi i zaplaci pewna kwote odstepnego. Niektore umowy przedluzaja sie automatycznie jezeli pewne miejsce zostanie w klasyfikacji kierowcow- albo konstruktorow osiagniete. I teraz zakladajac jest ktos mistrzem swiata, to taki kierowca negocjujac z zespolem ktory bedzie go chcial zakontraktowac stara sie wyciagnac dla siebie z umowy wszystke mozliwe opcje i z duzym prawdopodobienstwem je dostanie. Bo kazdy czolowy zespol fabryczny chce miec w swoich szeregach m.in. topowych kierowcow wyscigowych.
24.09.2016 18:52
0
A wracajac jeszcze do arogancji bo nie daje mi to spokoju. Oczywiscie, duza pewnosc siebie moze zostac czasami przez ludzi odebrana jako aroganckie zachowanie. Cecha mistrzow jest swiadomosc ze jestes niekwestionowanie najlepszy w tym co robisz. A gdy osiagniesz pewna klase, to mozesz pozwolic sobie na troche ekstrawaganckie zachowanie. W koncu jestes gwiazda sportu. Ale z pewnoscia trzeba troche uwazac, bo niekiedy takie zachowanie, ciagle te same obrazki moga sie ludziom znudzic. Mozna troche popozowac, mozna troche poinscenizowac (poniewaz to jest tez gra, w koncu za dobry „show“ zarabia sie duze pieniadze). Z tym, ze niekiedy trzeba uwazac aby nie przesadzic. Tylko ze kazdy o tym wie. Profesjonalisci to nie sa glupcy ludzie, troche trzeba miec w glowie aby dojsc na szczyt! Z pewnoscia przykladem troche takiego typowego „aroganckiego“ zachowania na pierwszy rzut oka moze byc pewna sytuacja w meczu podczas ME. Mistrzostwa Europy mecz Portugalia - Islandia. Zawodnicy Islandii bardzo dobrze sobie radza, rozgrywaja swietny mecz. Islandia zdobywa punkt, gwizdek sedziego koniec meczu. Zawodnik Islandii padchodzi z boku i poklepuje Ronaldo po ramieniu prosi o jego trikot. „CR7“ za pierwszym razem udaje ze go nie widzi, nastepnie krotko sie smieje podaje mu reke i odchodzi (ala kto Ty jestes ?) Pytanie? Taka osobowosc jak Ronaldo ktora warta jest wiecej niz cala druzyna Islandii, pilkarz ktory zdobyl w swojej karierze tyle tytulow - czy nie mogl sie zatrzymac, sciagnac koszulke, wymienic sie ze zawodnikiem tak niskiej klasy ? W koncu ma wyrzezbione cialo ktore wszedzie pokazuje. To jest dla mnie arogancja. Mimo tego ze sportowiec jest sfrustrowany remisem, ale wymiana koszulki z tak niskiej klasy przeciwnikiem pokazalaby jego jeszcze wieksza klase (bo to juz jest calkiem cos innego niz rozmowa z jakims publicysta czy reporterem). Z drugiej strony ten zawodnik aby odniesc sukces daje z siebie wszystko. W szatni dla kolegow jest zupelnie innym czlowiekiem - takze trzeba byc ostroznym oceniajac kogos. Tym bardziej ze sie czlowieka nie zna osobiscie. Szybciej tutaj na portalu czytajac dwa zdania jakiegos uzytkownika mozna wyrobic sobie pewien obraz. „Człowiek, który jest z natury dobry, a do tego otwarty na innych, przyjazny, wręcz wrażliwy i uczuciowy, z pewnością będzie miał w życiu zawodowym problemy. W sporcie jakim jest F1 tym bardziej“ Uwierz mi, kierowca wyscigowy jest z natury bardzo wrazliwym czlowiekiem i do tego ogromnym indywidualista. Takze z kazdym trzeba obchodzic sie jak z brylantem opakowanym w wacie. Ale tak uczuciowego czlowieka w innej dyscyplinie sportu nie znajdziesz ;-)) „W niewielu zespołach jest równouprawnienie i bywają momenty, gdy postawione warunki są jasno określone, jasno też skreślają jednego z zawodników w sytuacjach spornych“ Rownouprwanienie jest w kazdym zespole. Wiesz ile kobiet w F1 pracuje na stanowisku inzyniera ? A co do kierowcow wszystko zalezy od samego podejscia do rzeczy. Przechodzac do F1 w porownaniu do nizszych serii wyscigowych to jest jednak duzy skok dla czlowieka. Nagle pracujesz z duzo wieksza liczba ludzi (np. sam zespol Mercedes AMG Petronas zatrudnia ponad 1000 ludzi ktorzy pracuja dla F1) Ciezar na barkach kierowcy jest duzy (choc tak naprawde mowiac cisnienie czlowiek sam sobie w glowie stwarza). To samo tyczy sie osob zarzadzajacych, inzynierow, technikow czy nawet mechanikow. I nie mozna o jednym zapomniec wyscigi samochodowe rozgrywane sa na torze. I tutaj wynik mowia same za siebie. Webber ktory jest bardzo dobrym kierowca mial po prostu pecha ze jezdzil z tak mocnym zawodnikiem. Oczywiscie Seastian mial tez gorsze dni. Byly tory wyscigowe gdzie Mark mial swoj nos z przodu, ale taka sytuacja jest naturalna poniewaz jeden tor lepiej pasuje zawodnikowi inny gorzej. Kierowca przyjezdza na tor i jezeli juz rano bedzie wiedzial ze nie wygra wyscigu to moze na uszach stawac i nie wygra wyscigu.. Ja zawsze powtarzam: sport to jest glowa. Sa wyscigi ktorych nie masz prawa wygrac, a wygrywasz... - to jest dopiero uczucie. Zasadniczo zaden kierowca na torze nie odpuszcza. Problem z tym ze ludzie nie wiedza jak taktycznie ulozone sa wyscigi. Patrzac na wyscig w TV gdzie czlowiek widzi tylko samochod i kierowce w cockpicie - ale nie widzi calej maszynerii. Nie widzi problemow technicznych, nie ma pojecia o stanie zuzycia ogumienia, o stanie paliwa, nie zna fenomenow ktore wplywaja na aerodynamike pojazdu. Nie widzi takze problemow kierowcy wyscigowego. Nie widzi inzynierow, strategow, analitykow i co najgorsze nie widzi taktyki z jaka zespoly ze soba walcza etc. Ale nie ma sie co martwic, bo kierowca w cockpicie tez jest sam i nie jest w stanie wiedziec wszystkiego co sie wokol niego na torze dzieje ;-) Powiedzmy tak, czasy gdzie dominowala „strategia jednego czlowieka “ jak np. w erze M. Schumacher'a pomalu dobiegaja konca. Po prost rzadko ktory management jak i sam kierowca zgadza sie dzis na status „drugiego“ kierowcy. W sumie dla zespolu taki stan rzeczy tez nie jest zbyt korzystny. W kazdym zespole sa dwa „podzespoly“ ktore skladaja sie z inzynierow, mechanikow i zawodnika i kazdy „podzespol“ sezon zaczyna sie od zera. Wszystko zalezy od tego ile bedziesz mial awarii technicznych, ile popelnisz bledow i wiele wiele roznych innych rzeczy.
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się