Alonso przyznaje, że ostatecznego celu w F1 nie uda się mu już zrealizować
Fernando Alonso twierdzi, że wyrównanie rekordu mistrzostw świata należących obecnie do Michaela Schumachera i Lewisa Hamiltona jest jego ostatecznym celem w Formule 1, ale przyznaje jednocześnie, że mało prawdopodobne jest jego zrealizowanie.Kierowca Astona Martina jest najstarszym zawodnikiem w stawce Formuły 1, mając na swoim koncie rekordowe 358 startów w wyścigach Grand Prix. Jego kariera odżyła w tym roku za sprawą świetnej formy bolidu AMR23, który pozwolił mu stanąć na podium we wszystkich trzech rozegranych dotąd wyścigach sezonu.
Alonso przyznaje jednak, że szansa na wyrównanie rekordu siedmiu mistrzostw świata w jego przypadku już minęła.
"Gdy ścigasz się przez wiele lat, jasne jest, że poprawiasz rekordy" mówił Hiszpan w wywiadzie dla jednego ze swoich sponsorów, firmy Bang & Olufsen. "Uważam jednak, że liczą się tylko zwycięstwa i poprawienie rekordu mistrzostw świata."
"Obecnie nie jest to osiągalne, gdyż siedem tytułów Michaela i siedem Hamiltona nie są już możliwe dla mnie. Ale taki cel jest ostateczny."
Alonso na początku swojej kariery potwierdził, że ma szanse na wyrównanie rekordów Michaela Schumachera, zdobywając tytuły w 2005 i 2006 roku. W wieku 25 lat został dwukrotnym mistrzem świata F1, a w kolejnych sześciu sezonach miał szansę trzykrotnie zdobyć kolejne mistrzostwo w ostatnim wyścigu sezonu, ale za każdym razem ta sztuka mu się nie udawała.
Kolejne lata Hiszpan stracił wiążąc się z McLarenem, który za sprawą "niefortunnej" współpracy z Hondą był nie tylko najwolniejszym autem w stawce, ale również najbardziej awaryjnym.
Trzy podia zdobyte w tym sezonie sprawiły, że jego kibice odżyli i uwierzyli, ze ich idol będzie mógł powrócić do rywalizacji o najwyższe laury, aby w końcu zdobyć upragniony trzeci tytuł, ale sam zainteresowany nie spodziewa się, że dojdzie do tego już w pierwszym roku współpracy z Astonem Martinem.
"Taki jest nasz cel, to pewne" mówił. "Ale obecnie musimy stąpać twardo po ziemi. Celem zespołu jest dobry sezon. W 2022 mieli duże problemy. Uważam, że zanim zaczniemy biegać, najpierw musimy nauczyć się chodzić."
"W sezonie 2023 chodzi o to, aby stać się coraz lepszym, lepiej poznać auto i rozpocząć nowy projekt od pierwszego dnia. W tym momencie jesteśmy."
"Mam nadzieję, że zdobędziemy więcej podiów. Liczę, że powalczymy o zwycięstwa. Ale aby walczyć o mistrzostwo uważam, że najpierw musimy nieco ustawić ten zespół."
Alonso w lipcu skończy 42 lata i jak twierdzi już ściga się w F1 dłużej niż się spodziewał, ale dalej widzi przed sobą jeszcze kilka lat konkurencyjnej rywalizacji z młodzikami.
"Gdy zaczynałem ścigać się w Formule 1, myślałem, że będę ścigał się przez siedem, osiem lat" mówił. "Wygrałem dwa mistrzostwa i sądziłem, że pościgam się może jeszcze ze dwa lata i zakończę to. Taki był plan."
"Teraz jestem kierowca z najdłuższym stażem w Formule 1 i nadal jestem świeży i zmotywowany. Nadal cieszy mnie każdy dzień tutaj. Budzę się rano i cieszę się z tego co robię. Mam więc jeszcze kilka lat przed sobą i liczę, że może uda mi się jeszcze powalczyć o tytuł mistrzowski."
komentarze
1. Iron Man
Dopiero teraz to do niego dotarło?
2. Mcin
@1
Tak.
3. johan24
Alonso nie trafił w swój czas i miejsce. Dla mnie jest drugim Nigelem Mansellem. Co by nie mówić, to ALO ma ciągle pazur. Mocniej walczył od MSC w Brawn GP
4. belzebub
@3 A jakim cudem Schumi jeździł w BrawnGP????
5. mcjs
Pewnie skrót myślowy, Brawn w następnym sezonie jeździł już jako Mercedes z MSC za kółkiem. Tak, masz rację, dla Brawn GP nigdy nie jeździł.
6. Supersonic
@3
Alonso miał swój czas i miejsce w latach 2005-2006. Mogło to trwać znacznie dłużej, ale wolał podejmować wątpliwe wybory odnośnie zespołów oraz grać w gierki zakulisowe na których tylko tracił.
7. Manik999
Fernando popłynął, ale każdy trzeźwo myślący ma świadomość, że nie miał szans na rekordy. Zwyczajnie nie miał farta, jak Lewis, do ataku rekordów Schumiego, którego osiągnięcia zdecydowanie bardziej cenię od Anglika. Sebastian, który niewątpliwie jest kierowcą z niższej półki od Nando, miał okazję zdobyć aż cztery tytuły. F1 to niestety wypadkowa tego, gdzie trafimy.
8. Malmedy19
Nie pamiętam sezonu, ale czy ktoś jest w stanie powiedzieć co osiągnąłby w Renault w 2007?
9. Fan Russell
ALO miałby trzy tytuły 2012
10. Jacko
@8. Malmedy19
Raczej nic wielkiego. Odszedł sponsor strategiczny, odszedł Michelin, a Renault nie odniosło żadnego zwycięstwa i miało tylko jedno podium. Wątpię, żeby pozostanie Fernando stanowiło aż tak wielką wartość dodaną, żeby mogli walczyć o mistrzostwo.
W dodatku, gdyby został w Renault, to wtedy mistrzostwo zdobyłby raczej dość spokojnie Lewis, a nie Kimi.
11. Mariusz_Ce
@7 Może jestem nietrzeźwy, ale gdyby mając dwa tytuły dal się skusić RBR który o niego ponoć zabiegał bez problemu dostukał by do sześciu. Potem w Ferrari , może Mercedes i kto wie osiem , może i dziewięć. To tylko gdybanie , ale przy pomyślnym układzie wszystko jest możliwe. Jedno jest pewne , dwa tytuły to stanowczo za mało jak na takoeo kierowcę, jeden z najpełniejszych i najlepszych w historii, ale źle to rozegrał i ma to co ma na własne życzenie.
12. Jacko
@7. Manik999 & 11. Mariusz_Ce
Wybór McLarena nie był wcale złym wyborem, bo bolid okazał się bardzo dobry (choć później oczywiście wybuchła afera szpiegowska), a nie mógł przecież przewidzieć, że w ten sposób potoczy się rywalizacja z "debiutantem".
13. Krukkk
@12. Wybor byl zly, bo Ron nie mogl nakazac napisac w kontrakcie Ferdka klauzuli mowiacej o tym, ze bedzie tylko nr 2.
Dlaczego nie mogl? Ano dlatego, ze Alonso nie zgodzilby sie podpisac takiego kontraktu.
W bajki mowiace, ze Fernando i Lewis przez caly sezon scigali sie majac rowny status na pewno nie uwierze. :D
14. devious
@12
"W bajki mowiace, ze Fernando i Lewis przez caly sezon scigali sie majac rowny status na pewno nie uwierze. :D"
Nie ma czegoś takiego jak równy status :))) Może jak obaj nowi kierowcy podpisują umowy to mają równy status w styczniu danego roku... a potem to już zawsze jeden jest bardziej lubiany przez szefa i inzynierów/ma wsparcie głównego sponsora/jest zwyczajnie szybszy i zespół się na nim koncentruje itd. itp.
Przecież to oczywista oczywistość. Pamiętam doskonale jak to wyglądało w Mercu - w mediach gadka, że Lewis i Bottas mają równy status i obaj mogą walczyć o tytuł - no i w sumie prawda, bo mogli, nikt Bottasowi nie bronił być lepszym :) Ale potem na Netflixie ładnie pokazali zza kulis wyścig - GP Rosji 2020 - gdzie Ham miał P1 ale dostał karę za trenowanie startów poza pitlane - a Bottas był pod dużą presją bo mu nie szło w poprzednich wyścigach, ale korzystając z kary Lewisa w końcu wygrał wyścig. I co - po wyścigu Bottas sam z piwkiem i kamerami Netflixa świętował wygraną, wszyscy go olali w zespole. A Toto wyszedł do prasy ze smutną miną, bo - już pewny tytułu MŚ - pupilek Hamiltonek był dopiero 3ci. WYGRALI PIEPRZONY WYŚCIG A SZEF ZESPOŁU POWIEDZIAŁ "TO NIE JEST TRAGEDIA" - mineły prawie 3 lata a ja pamiętam jak dzisiaj to. Dla mnie to był szok i niedowierzanie wtedy, jak zespół może być tak zdołowanym po wygranej i 3 miejscu ich kierowców, bo nie wygrał "ten co trzeba". Masakra :)))
Drugi taki obraz jaki mam w pamieci to kwalifikacje w GP Monako 2007 - czyli nadal początek sezonu jak układ w tabeli i w zespołach sie nadal kształtował - i jak Alonso przebił czas Hamiltona zdobywając P1. Realizator szybko przełączył widok na pit McLarena a tam dosłownie żałoba. Pomyślałem "WTF" przecież ich kierowca właśnie zdobył P1, co jest??? No ale "Nie ten co trzeba" był na P1. To był dopiero 5 wyścig sezonu, super-debiutant Hamilton był nadal bez wygranej, ale miał 4 podia z rzędu i liderował w mistrzostwach - więc już wtedy nastąpiła, szczególnie na Wyspach "Hamiltomania". Mechanikom chyba też się "udzieliło", zresztą i sam Ron Dennis chyba piał z zachwytu. Trudno się dziwić Alonso, że uciekł po sezonie - skoro cały zespół był w żałobie jak tylko on był przed Lewisem, to on tam nie miał czego szukać... A wszystko z powodu narodowości - to jest dla mnie niepojęte, ale niestety tak jest świat skonstruowany :)) (niestety ten narodowościowy szowinizm odczuwam też w pracy - koledzy i koleżanki z różnych krajów ciągle się "nakręcają" na siebie, nie oficjalnie oczywiście, ale "za kulisami", i chyba tylko ja jestem jakiś nienormalny bo traktuję wszystkich tak samo bez znaczenia z jakiego są kraju... i wolę pracować z robiącym dobrą robotę Rumunem, niż z leserem-Polakiem i vice versa... przecież nikt nie wybiera kraju, w którym się urodził :)
"Wybor byl zly, bo Ron nie mogl nakazac napisac w kontrakcie Ferdka klauzuli mowiacej o tym, ze bedzie tylko nr 2."
Rozumiem prześmiewczy ton tego zdania, ale tak zupełnie poważnie: -wybór Fernando był doskonały. I to był - może poza Astonem i oczywiście pierwszą przygodą z Renault - choć tam to chyba on nic nie wybierał, tylko jego wybrało Renault - jego jedyny dobry wybór w karierze. Z perspektywy czasu był zły, ale wówczas - Fernando wybrał idealnie.
Trzeba pamiętać, że Ron Dennis postanowił zakontraktować Fernando jeszcze w 2005 roku w trakcie trwania sezonu - zanim Fernando został mistrzem. Mówił nawet o tym de la Rosa, że Dennis poprosił go o kontakt z Alonso i powiedział wyraźnie "że chce go zanim Alonso zostanie mistrzem, bo wówczas wszyscy go będą chcieli". Oferta jazdy dla McLarena padła już we wrześniu 2005 roku. Co to oznacza?
-Fernando miał ważny kontrakt z Renault na 2006 więc mógł dołączyć do McLarena dopiero w 2007, ale wiedział, że Renault "nie jest dużym graczem" i ten jego tytuł w 2005 to "chwilowa anomalia" a nie coś trwałego. Natomiast McLaren był w czołowe MŚ "prawie od zawsze" z krótkimi przerwami. Ale walczyli o tytuły w latach 98-2005 prawie cały czas.
-W 2005 McLaren miał dosłownie statek kosmiczny a nie bolid. Gdyby tam za sterami siedział naprawdę dobry kierowca a nie Raikkonen z Montoyą (w tym momencie kibice Kimiego zaczynają we mnei rzucać przedmiotami) to McLaren miałby tytuł w 2005 roku i to z dużą przewagą.... Sezon 2005 to jeden z nielicznych w historii F1, gdzie kierowca w wolniejszym bolidzie wygrał tytuł. Change my mind :)))
-W 2005 roku Adrian Newey był nadal głównym projektantem bolidów McLarena. Alonso podpisując kontrakt nie mógł wiedzieć, że Newey zaledwie kilka miesięcy później odejdzie do Red Bulla.
-W 2005 roku Lewis Hamilton jeździł nadal w F3. Nazwisko już powoli się przebijało do "mainstreamu" ale to był nadal "pan nikt" w F1.
-Kontrakt Raikkonena wygrasał z końcem 2006 roku i nie było pewne, czy Alonso będzie jeździł z Kimim czy kimś innym. Później Ferrari przejęło Kimasa i partnerem zespołowym Alonso miał zostać de la Rosa. To w sumie - z perspektywy czasu - mógł być doskonały deal dla McLarena, bo Alonso mając status nr 1 wygrałby mistrzostwa w 2007, afera szpiegowska by nie ujrzała światła dziennego, a Hamilton mógłby w 2007 uczyć się rzemiosła na wypożyczeniu w innej ekipie :)
-Renault zgodnie z przewidywaniami w 2007 zaliczyło totalny regres, nie mieli już "magicznych" opon Michelina, nie mieli "magicznego" Alonso dokonującego cudów, nie mieli takich środków finansowych jak rywale a zarząd ucieszony wielkim sukcesem postanowił zacząć odcinać kupony... Swój cel zrealizowali, to po co dalej siedzieć w F1 i wykładać kasę? Zaczął się ich koniec... Już 2 lata później uciekli z F1. Klasyczni producenci w F1 - ciągle robią to samo. O ile dobrze, że Renault przynajmniej wyszło PO osiągnieciu sukcesu, a nie jak Honda, BMW i Toyota "tuż przed" :))) Honda to już kilka razy... Renault zresztą też wchodzi i wychodzi w kółko... Mniejsza o nich.
15. devious
CD
Alonso podjął doskonałą decyzję w 2005 roku - wtedy to była doskonała decyzja. I Ron tez miał "nosa". Ściągnął najlepszego kierowcę na rynku choć przecież miał "super Kimiego i Montoyę" :D A jednak Ron to Ron, wiedział że Juan Pablo się nie odnajduje i już wtedy go skreślił. A Kimi zwiał do Ferrari. Potem jednak przyszedł Lewis i wszystko się zjebało - choć pamiętam plotki, że były naciski, choćby Santandera, by to de la Rosa jeździł z Alonso... Więc różnie to mogło wyjść. Po latach Ron niby mówił, że od początku był pewny, ze to Lewis będzie jeździł a reszta to szum medialny. Ile w tym prawdy - nie wiem.
I tą decyzją o zatrudnieniu Lewisa wszystko w McLarenie się... zjeb*ało, Lewis co prawda wygrał dla nich tytuł - ale można powiedzieć "tylko jeden tytuł". McLaren miał szansę na podwójne korony w 2007, 2008, 2010 i 2012. Czyli 8 tytułów, a wygrali 1. Trochę słabo. Lewis niestety błyszczał tylko w pierwszej połowie 2007 roku, jak był "świeżakiem, co nie ma nic do stracenia". Potem pojawiła się presja, błędy, wypadki, kraksy... W klasyczny dla debiutanta sposób Lewis przegrał tytuł w 2007, w 2008 miał masę błędów i tylko kosmiczny fart oraz FIA dały mu tytuł. W 2010 i 2012 znowu masa błędów i kierowcy i zespołu nie pozwoliły walczyć o tytuł - a szanse były. A potem Lewis uciekł z Maka... Czyli po prostu Ron postawił na złego konia :)
A Alonso? Oczywiście w 2007 zawalił mocno. OK bolid mu nie leżał, nie pasowały mu opony i hamulce a "rookie" był piekielnie szybki. No trudno, powinien był to zaakceptować i założyć, ze jednak Rookie w końcu popełni błędy (co też się stało ostatecznie). Zamiast tego Alonso zaczął panikować i samemu popełniać błędy - co ostatecznie kosztowało go tytuł w 2007, przegrany zaledwie o 1 pkt.... Alonso oczywiście był wtedy młody, bardzo młody - o czym jakoś się nie pamięta - zaczynał sezon jako 25-latek, to wiek w którym Prost i Senna zaliczali dopiero 2 sezon w F1, Schumacher był nadal przed wywalczeniem pierwszego tytułu w F1 a np. Max obecnie ma tyle lat. Czy Max jest mega dojrzałym mędrcem? Czy Schumacher na początku sezonu 1994 był super mędrcem? Może, nie wiem, ale wątpię :))) Natomiast ludzie oceniają Alonso, że on był Mistrzem a Lewis debiutantem, więc Mistrz-Mędrzec powinien zmiażdżyć "Młodego". Tylko obaj byli młodzi... Alonso miał 25 lat, to był nadal młody gościu, który po prostu pod presją się "zagotował". Nie dźwignął presji bycia MŚ w zespole, który okazał się wrogi, bo brytyjski z brytyjskim kierowcą. Jestem pewny, że 30-letni Alonso by tamten sezon inaczej rozegrał. Po prostu jako 25-latek nie był jeszcze "gotowy" na coś takiego. Natomiast przychodził jako leader i Ron ponoć mu ten status nr 1 obiecywał... Ale Ron to Ron, takim ludziom trudno wierzyć :))) To politycy.
Co Alonso mógł zrobić w 2007 roku? Zachować zimną krew. Mógł wygrać tytuł w 2007 jakby po prostu skupił się na "robieniu swojego" a nie "wojence". Wojenkę musiał przegrać, bo grał na wyjeździe. To było oczywiste, że przy pierwszym konflikcie zespół postawi "na swojego". A Alonso - nie wiem kto mu wtedy doradzał ale to były głupie rady (pewnie Flavio, jak zwykle) - poszedł na wojenkę. Próbował ponoć nawet jakimiś prezentami "przekupić" mechaników. Głupie :))) I te blokowanie na Węgrzech - dał się sprowokować Lewisowi... Oczywiście Ron i zespół staneli po stronie Lewisa. To była bezsensowna gra ALonso, który miał 2 tytuły, 3 lata kontraktu i wielkie ego (jak każdy topowy kierowca w F1) i chyba z tego powodu myślał, że ma lepszą pozycję w zespole niż miał faktycznie.
A mógł po prostu "robić swoje" i zostać na 2008 roku. I pewnie miałby tytuły w 2007 i też w 2008 (patrząc na to jak pod presją miękki okazał się Hamilton). Rosberg z Hamiltonem wytrzymali 3 lata razem, Button też - i obaj w końcu pokonywali Hama, więc i Alonso mógł wytrzymać i go pokonać. Niestety chyba nikt w jego otoczeniu mu tego wtedy nie doradził - i Alonso nie tylko przegrał w 2007 (o włos), ale też stracił sezon 2008 na jazdę w słabym Renault. I do tego jeszcze wplątał się w crashgate 2008. Wiedział? Nie wiedział? Jak nie wiedział to pewnie i tak się domyślił... A mógł w McLarenie walczyć o tytuł.
Na sezon 2008 miał też na stole umowę z Red Bullem - ale na 3 lata. Alonso chciał krótszą, by przejść do Ferrari jak tylko się nadarzy okazja. To było krótkowzroczne - w 2008 faktycznie Ferrari było na topie, ale Red Bull rósł w siłę, Mieli Neweya i kupę kasy, to już wtedy był bardzo ciekawy projekt.
I jakby ALonso dołączył do Red Bulla w 2008 lub 2009 to by dopiero było ciekawie: mieli topowy bolid od 2009 do 2014 roku. Pięć tytułów dla Alonso? Bardzo możliwe, wręcz prawdopodobne. Trzeba pamiętać, że on właśnie około 2010 roku dopiero osiągał swój szczyt formy, który ostatecznie przypadł na 2012 rok. Sezon 2012 był idealny w wykonaniu Fernando - był dosłownie bezbłędny. Nie pamiętam żadnego innego kierowcy, który by tak dobrze przejechał cały sezon od 1 do ostatniego wyścigu i tyle wycisnął z bolidu. Szoki i niedowierzanie wręcz, że walczył o tytuł takim złomem, którym Massa czasami odpadał w Q1....
Mając Red Bulla 09-14 Alonso miałby co najmniej 4 tytuły, a pewnie i 5, bo w 2009 Button był do pokonania - tylko Vettel był wtedy młodym plackiem i popełniał sporo błędów (tzn. on zawsze sporo błędów popełniał i był plackiem, tylko czasami dobrze to tuszował kosmicznym bolidem :P), no a Webber to Webber, wiadomo solidny rzemieślnik i tyle.
16. devious
CD 2
Tak więc jakby Alonso miał lepszych doradców to mógłby mieć już w 2014 osiem tytułów MŚ. Potem mógł sobie pojść do Ferrari i tam walczyć z Lewisem, może nawet w 2017-18 by jakiś jeszcze tytuł urwał, kto wie? 8-9 tytułów było realne przy lepszym zarządzaniu mentalnym i lepszej analizie "gdzie pójść". Ale to wróżenie z fusów.
Nie ulega wątpliwości, że Alonso miał po prostu pecha, bo trafił na "złote pokolenie" w F1 - tak jak Mansell wcześniej, gdy nagle w topie byli razem z nim Senna, Prost, Lauda i Piquet... Trudno o tytuły w takiej stawce :) Tak samo Alonso miał Schumachera, Hamiltona, Vettela, Buttona, Raikkonena i później też Maxa... Przy takich rywalach trudniej trafić z wyborem zespołu. Taki Schumacher jakich miał rywali na początku? Piquet, Mansell i Prost poszli na emetytury, Senna zginął i nie było rywali nagle. Jeden Mika się pojawił, ale wg. mnie to nie ta półka. Mika był bardzo dobry, ale to nie był killer. Miał mocnego McLarena i tyle. To nie był poziom gości pokroju Alonso, Verstappena i Hamiltona... Schu jest kreowany na super mistrza ale to właśnie wynika z tego, że nie miał godnych rywali...Pierwszy godny rywal od razu wygrał2 tytuły i skończył karierę "mistrza". Potem Schu wrócił i "nowa generacja": Alo, Ham, Rai i Rosberg - wytarła nim podłogę... Fakty. Nawet Kubica wtedy przy Schumacherze w 2010 wyglądał jak półbóg. Smutny upadek mistrza.
A Alonso się nie dał. Nadal jeździ i wymiata, dojrzał i już nie jest "gówniarzem" jak w 2007. Szkoda, że przeszedł metamorfozę zbyt późno. Ale może dzieki temu jest bardziej "ludzki", bo niedoskonały. Potyka się i popełnia błędy jak każdy z nas. I może dzięki temu nawet zostanie lepiej zapamiętany. Pomimo "tylko 2 tytułów".
A rekordy Schu i Hama pobije Max. Tak jak (prawie) wszystkie inne rekordy F1. On po to istnieje i po to jest stworzony. I jego doradcy lepiej doradzają niż ekipa Alonso... Max ma 25 lat, 2 tytuły, trzeci w drodze, już furę wygranych i "swój" topowy zespoł - który będzie mu budował mocne bolidy i lizał stopy przez kolejne lata - coś czego nigdy nie miał Alonso (a myślał, że bedzie miał w McLarenie). Max przez kolejne 12-13 lat spokojnie może te 5 tytułów wygrać i mieć 8... I ponad 100 wygranych lekko. Jak mówił Alonso taki jest cel każdego topowego kierowcy - ale akurat Max faktycznie ten cel może zrealizować. Ma wszystko w swoich rękach.
17. Krukkk
@14. Dobrze, ze swoj komentarz nie skierowales do mnie, bo bylaby beka na calego. :D :D :D
18. Krukkk
@14. PS.
Nie ma znaczenia kiedy Ron zakontraktowal Alonso, znaczenie ma to jak Ferdek zostal potraktowany w Mclarenie-czyli jako nr 2. I tutaj nie istotne jest czy byl nr 2 oficjalnie albo nieoficjalnie. A to, ze Ron byl cwanym lisem i zabezpieczyl sie dwojako to juz zupelnie inna historia.
Czytajac Twoje komentarze widze, ze trzeba rozrysowac na kartce jak przedszkolakowi a wiec:
Mercedes i rodzina Hamiltonow mieli parcie na to, zeby z nikogo zrobic gwiazde wszech czasow i takie polecenie otrzymal Ron Dennis. W zwiazku z tym, ze Ron zjadl zeby na F1 chcial sie zabezpieczyc w postaci kierowcy, ktory wie jak sie scigac w "krolowej motorsportu", wiec za wszelka cene chcial miec w zespole Alonso na wypadek gdyby Lewis sobie nie radzil pomimo pelnego wsparcia zespolu.
Tutaj trzeba zwrocic uwage na WSPARCIE ZESPOLU, bo wychodzi na to, ze 90% wypowiadajacych sie tutaj nie wie co to oznacza.
Co oznacza WSPARCIE ZESPOLU nie bede wyjasnial, bo 10% komentujacych wie o tym, a do 90% i tak nie dotrze nawet najbardziej szczegolowe wyjasnienie.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz