Ferrari nie zamierza oszczędzać swojego silnika. Sainz z karą już we Francji?
Z padoku napływają ciekawe informacje odnośnie najbliższych planów Scuderii związanych z wykorzystaniem jednostek napędowych. Zdaniem mediów, Włosi nie chcą "skręcać" swoich motorów, a zamiast tego - wzorem Mercedesa z zeszłego sezonu - będą walczyć z niezawodnością, wprowadzając drobne poprawki na tym polu.Od początku sezonu 2022 Ferrari dysponuje bardzo konkurencyjnym i szybkim bolidem F1-75, ale problemy co rusz pojawiają się na polu niezawodności. To przez nie Charles Leclerc oraz Carlos Sainz już dwukrotnie musieli wycofywać się z rywalizacji, tracąc mnóstwo punktów do Red Bulla, u którego silniki pracują póki co jak w szwajcarskim zegarku.
Szczególnie efektowna i bolesna była ostatnia usterka z bolidu Hiszpana w GP Austrii. Odebrała ona nie tylko Scuderii niemal pewny dublet, ale też kolejną sztukę silnika. Mattia Binotto zdążył już potwierdzić, że awaria ta była podobna do tej z Baku, co oznacza, iż madrytczyk nie będzie mógł korzystać z tej jednostki napędowej.
Pewnym pocieszeniem dla niego jest jednak to, że nie był to trzeci element, który wprowadzono na Silverstone. Austriacki silnik oznaczony numerem "2" był już wcześniej wykorzystywany na Imoli, w Miami, Hiszpanii, Baku i Kanadzie. I chociaż Sainz posiada w swojej puli stosunkowo nowy silnik, to jednak najprawdopodobniej już we Francji przyjmie pierwsze kary.
Stanie się tak za sprawą kilku powodów, o których donoszą włoski Motorsport i dziennikarz Auto Motor und Sport, Michael Schmidt. Przede wszystkim priorytetem dla Ferrari przed przerwą wakacyjną ma być wywalczenie dublet na Hungaroringu i nie chcąc ryzykować jakąś awarią na węgierskiej ziemi, na Paul Ricard Hiszpan raczej będzie musiał przebijać się z końca stawki.
Kolejna rzecz to fakt, iż Scuderia powoli chce zacząć rozwiązywać swoje kłopoty z niezawodnością i pierwsze poprawki na tym froncie mają pojawić się już we Francji. Jasne jest jednak to, że włoskich inżynierów czeka jeszcze sporo pracy, zanim w stu procentach się z nimi uporają. Dlatego też Schmidt nie wyklucza, że Ferrari pójdzie drogą Mercedesa z 2021 roku, korzystając z maksymalnej mocy i licząc się z kolejnymi karami silnikowymi. Plany te mają zakładać na przykład sankcje dla Leclerca już podczas GP Belgii:
"Muszą jeździć z pełną mocą, podejmując maksymalne ryzyko. Moim zdaniem stosują podobną strategię do tego, co robił w poprzednim roku Mercedes. Obecnie nie wygląda bowiem na to, aby Ferrari znalazło odpowiednie rozwiązanie swoich problemów. A nawet jeśli już je mają, zajmie to trochę czasu, zanim to wprowadzą", mówił korespondent AMuS.
"Na tę chwilę obaj kierowcy mają więc w puli silniki podatne na takie problemy. A kolejne jednostki napędowe mogą pojawić się dopiero w Spa i wiązałoby się to z następną karą dla Leclerca. Uważam jednak, że już na Paul Ricard Sainz będzie ścigał się z nowym silnikiem."
komentarze
1. marcinek99
Też mam taką nadzieję i liczę na dublecik
2. marcinek99
Chociaż jak dalej będą żyłować silnik przegrają tytuł przez awarie
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz