Szefowie zespołów sceptycznie podchodzą do pomysłu Andrettiego
Najważniejsi przedstawiciele ekip nie zareagowali zbyt entuzjastycznie na pomysł stworzenia nowego zespołu przez Michaela Andrettiego. Owszem zgodnie uważają oni, że powinien on dostać szansę dołączenia do F1, ale pod warunkiem, że wniesie jakąś wartość dla całych mistrzostw.W zeszłym tygodniu ojciec Michaela Andrettiego, Mario, ujawnił, że jego syn zamierza wejść do F1 z nowym zespołem od sezonu 2024 i w związku z tym złożył odpowiednią dokumentacje do FIA. Ogłoszenie to było dość niespodziewanie, przez co zaczęto się zastanawiać, czy taki scenariusz faktycznie jest realny.
Wprawdzie Amerykanie zapewnili, że mają potrzebne zasoby, a nawet siedzibę i dostawcę silników, aby wejść do tego sportu, aczkolwiek praktycznie nikt nie zwrócił uwagi na to, co na ten temat sądzą pozostałe ekipy. Albowiem to właśnie ich zgoda jest potrzebna do tego, by do stawki dołączył nowy team. Wspomniał o tym na konferencji prasowej boss AlphaTauri, Franz Tost:
"Obecnie mamy 10, naprawdę dobrych zespołów. I ostateczna decyzja należy jeszcze do FOM i FIA. Jeżeli Michael chce wejść z nową ekipą i wszystkie składowe się odpowiednio połączą, będzie mógł to zrobić tylko, jeśli wszystkie teamy to zaakceptują. Jeżeli nie, nic z tego nie wyjdzie", wyznał Austriak.
Według zapisów najnowszego porozumienia Concorde, zespół dołączający do królowej motorsportu musi wpłacić 200 milionów dolarów, które zostaną rozdzielone na pozostałych uczestników. Szef Mercedesa, Toto Wolff, uważa jednak, że poza potrzebnymi zasobami Amerykanie muszą wnieść też dodatkową wartość dla F1:
"Andretti to nazwisko, które jest dość ważne na amerykańskim rynku. Każdy zespół, który chce dołączyć do tego cyrku, musi wnosić wartość dodaną. Nie chodzi tylko o zapłacenie 200 milionów dolarów wpisowego, ale musi też pokazać, co może wnieść dla innych zespołów, dla samej F1 i FIA. Tylko wtedy sport będzie się rozwijał", dodał 50-latek.
"To taka Liga Mistrzów albo NFL, a redystrybucja franczyzy w biegu nie jest czymś, czego pragniemy. Natomiast jeśli pojawi się dobra marka ze znakomitymi osobami, niezbędnymi, wykraczającymi poza 200 milionów funduszami, bo potrzeba około miliarda dolarów, to dlaczego nie mógłbyś dołączyć do tego klubu od razu?"
W podobnym tonie do Wolffa - nie po raz pierwszy w trakcie testów pod Barceloną - wypowiedział się Christian Horner z Red Bulla:
"Świetnie, że istnieją ludzie, którzy chcą dołączyć do F1. A nazwisko Andretti jest naprawdę potężne w sportach motorowych. Na dodatek nie robią wokół tego wszystkiego takiego szumu medialnego. Istnieją jednak pewne kwestie - dzięki porozumieniu Concorde - które muszą zostać spełnione i zatwierdzone", stwierdził Brytyjczyk.
"Jestem pewny, że są zaangażowani w ten proces. W tym całym porozumieniu chodzi o interesy obecnych dziesięciu zespołów, a nie o to, by je osłabić. Należy dokładnie po prostu temu się przyjrzeć."
Na przekór wszystkim zainteresowanym wyszedł jedynie szef McLarena, Andreas Seidl:
"Nazwa Andretti jako amerykański zespół pomoże w dalszym rozwoju tego sportu w USA. Otworzy też kilka możliwości, by pozyskać młodych kierowców, bo będziemy mieć wówczas więcej zespołów", powiedział Niemiec.
"A najważniejsze jest to, że im wcześniej będzie 12 zespołów, co może być maksimum, tym bardziej zwiększy się wartości franczyzy wśród obecnych ekip. Jesteśmy otwarci na to i chciałbym z nimi rywalizować."
komentarze
1. szachu1991
To niech stworzą system że najgorszy zespół odpada ze stawki jak pojawi się nowy chętny do wejścia. Oczywiście nie co roku tylko przy okazji grubszej zmianie przepisów lub architektury silnika.
2. pan37lureta
Było tak. HRT i ten drugi zespół
3. sylwek1106
Mafia boi się konkurencji do podziału zysków. Trochę to słabe, że tak się bronią przed nowymi zespołami.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz