Ferrari wydało już 2,5 miliona euro na wszystkie naprawy bolidów
Mattia Binotto ujawnił kwotę, jaką jego zespół musiał zapłacić za wszystkie uszkodzenia samochodów SF21 w pierwszej połowie tegorocznej rywalizacji. Nic więc dziwnego, że Ferrari domaga się rekompensaty za wypadki spowodowane przez inne teamy.Ferrari - obok Mercedesa i Red Bulla - jest najbardziej dotkniętym zespołem, jeśli chodzi o limit budżetowy, który w tym sezonie został ustawiony na poziomie 145 milionów dolarów. Włoscy działacze dwoją się i troją, aby wszystkie obowiązkowe wydatki zmieścić w tej granicy, a każdy wypadek mocno to utrudnia.
Jak na razie stajnia z Maranello zaliczyła trzy dość poważne kraksy. Dwie z nich miały miejsce w trakcie weekendu na Hungaroringu, gdzie Carlos Sainz rozbił się w kwalifikacjach, a Charles Leclerc brał udział w zamieszaniu na pierwszym okrążeniu wyścigu. Monakijczykowi przydarzyła się także przygoda w czasówce przed GP Monako, kiedy z dużym impetem uderzył w barierkę.
Za te i inne mniejsze szkody Ferrari musiało wydać około 2,5 miliona euro:
"Jeżeli popatrzymy na uszkodzenia, jakich doświadczyliśmy od pierwszej rundy w Bahrajnie do zawodów na Węgrzech, to uzbieramy łącznie 2,5 miliona euro (2,1 miliona funtów). To tylko potwierdza, jak są one ważne, a mamy za sobą dopiero połowę sezonu", mówił szef Ferrari, Mattia Binotto, cytowany przez RaceFans.
Kwota podana przez Włocha stanowi ok. 2% całkowitych wydatków, które obejmują "czapę budżetową". Binotto zdradził także, że jego team jest przygotowany na niemiłe "niespodzianki":
"Mamy pewny plan awaryjny, który dotyczy granicy budżetowej. Musimy go posiadać, gdyż nie wiadomo, jakie niespodzianki będą na nas jeszcze czekać."
Szef Scuderii ponowił też swoją prośbę o ponowne przedyskutowanie zasad tego limitu finansowego:
"Było już wiele rozmów na ten temat i nadal one trwają. Jeśli wydarzy się jakaś kraksa i twój kierowca nie jest jej winowajcą, ale ma uszkodzony samochód, to czy w takim wypadku powinno być to wyłączone z tej granicy?"
"To naprawdę ważna kwestia. Takie uszkodzenia mogą mieć ogromne znaczenie i czy wobec tego powinniśmy rozważyć inne zasady? Na pewno nie ma oczywistych rozwiązań, ale jest to coś, o czym musimy porozmawiać z FIA, F1 oraz innymi ekipami."
komentarze
1. Woa-VooDoo
Ferrari domaga się, aby winowajca płacił za uszkodzone bolidy ale w tym przypadku 2 z 3 kraks były spowodowane winą swojego kierowcy.
2. Raptor202
Dwa razy już pisałem, że Binotto nie jest Szwajcarem.
3. Andrzej369
@1 Binotto sugeruje rozważenie innych opcji, jak wyłączenie kosztów z limitu, teraz nic nie wspomniał o rekompensatach.
@2 Masz rację.
4. Ksys
Wyłączenie z limitu budżetowego kraks z nie swoje winy pozostawi ~status quo, znaczy budżet będzie mógł być przekroczony ale nie wpłynie na rywalizację. To chyba jedyne realne wyjście, inaczej będą za dużo kalkulować i zabiorą kierowcom radość ze ścigania a nam kibicom radość oglądania. Innego rozwiązania nie widzę aby było to zrobione sensownie, ponieważ sytuacja taka jak teraz jest krzywdząca dla tego co się rozbił i jego zespołu, a kiedy miałby płacić winowajca to nie byłoby walki na torze. Taka moja opinia,
pozdrawiam
5. sliwa007
Jedyne sensowne rozwiązanie to jest wyrzucić koszty napraw z budżetu bez względu na to, czy jesteś sprawcą czy poszkodowanym. To są wyścigi a nie jazda z dzieckiem do przedszkola, tutaj zawsze będą kolizje i to jest nawet (z punktu widzenia nieprzewidywalności - atrakcyjności) pożądane w takim sporcie jak F1.
Jak zaczniemy dzielić na sprawców i poszkodowanych, to po pierwsze zniszczymy widowisko bo kierowcy będą zdecydowanie bardziej ostrożni a co za tym idzie będą mniej wyprzedzać a po drugie w sytuacjach spornych nikt nie będzie chciał płacić za naprawy i takie sprawy będą się ciągnąć tygodniami jeśli nie miesiącami.
Osobiście trochę dziwi mnie podejście szefów Ferrari i Red Bulla, bo przecież godząc się na takie limity doskonale wiedzieli ile kosztują naprawy bolidów i powinni sobie (tak jak każdy inny zespół) po prostu takie wydatki zaplanować w budżecie.
6. tysu
5. sliwa007
No i zaplanowali dobrze, ale jak inny kierowca Cię kasuje całkowicie i musisz wymieniać praktycznie cały bolid, to sobie tego nie zaplanujesz.
Rzadko zawodnik ze swojej winy rozwala bolid w taki sposób, żeby trzeba było wymieniać, np. silnik.
W Red Bullu mają dwa skasowane silniki przez kierowców Mercedesa.
Ferrari ma skasowany przez Astona.
7. sliwa007
6. tysu
Każdy ma jakieś straty nie z własnej winy, to jest część tej gry.
Jeszcze trochę i taki Helmut Marko będzie chciał odszkodowania, bo deszcz zacznie padać w złym dla nich momencie.
8. suchyjv
To jest żenujące!!!! Wszyscy wiemy że jest to sport lekko mówiąc jeden z droższych, więc płacenie krocie kierowcom i jednoczesne biadolenie że ci właśnie kierowcy rozbijają bolidy i trzeba płacić za naprawy to jest trochę irytujące. Proszę koszty naprawy odliczać z gaży winnego kierowcy i po sprawie. Tu załatwi się dwa tematy za jednym razem. Będą mogli się ścigać tylko ci kierowcy których stać na to aby być w zespole i jednocześnie płacić ze swoich środków za popełnione błędy.
9. Skoczek130
Dokładnie - naprawy nie powinny być brane do ograniczonego budżetu. Bo inaczej mamy wypaczenie rywalizacji i ciągłe pretensje.
10. Muni
Według mnie to Perez i LecLerc mają dwa wyścigi zawalone nie ze swojej winy
W pierwszym ich skasowali a w drugim dostaną karę 10 pozycji za wymianę silnika.Więc tu nie chodzi tylko o kasę za naprawę ale też dużo stratę za punkty w następnym wyścigu.
11. Vendeur
@6. tysu
No widzisz, biedaku, pożałowali na ubezpieczeniu AC, to teraz biadolą...
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz