Sainz: Ferrari nikogo nie zostawia z pustymi rękami
Już zadomowiony, przyodziany w czerwone szaty, dzieli się swoimi refleksjami na temat przeszłości w McLarenie oraz nadchodzącej przyszłości w Ferrari. Carlos Sainz, bo o nim oczywiście mowa, jest przekonany, że podoła nowemu wyzwaniu i wierzy w potencjał ekipy, do której niedawno dołączył.Na początku ubiegłego roku jednym z elementów efektu domina na rynku transferowym F1 było podpisanie przez Hiszpana kontraktu z Ferrari. Sensowność tego ruchu, z pozoru absolutnie oczywistego, została jednak chwilę później mocno zakwestionowana. Ekipa z Maranello weszła w sezon fatalnie i w zasadzie do samego końca szorowała po dnie, podczas gdy McLaren raz po raz zadziwiał wyśmienitą formą, przez co ostatecznie skończył w klasyfikacji generalnej na 3. pozycji. Dlaczego więc Carlos Sainz zdecydował się na takie posunięcie?
"Jeśli zadałbyś mi to pytanie w 2007 roku, gdy obie te ekipy walczyły o mistrzostwo, pewnie miałbym większe trudności z udzieleniem odpowiedzi", tłumaczy w wywiadzie opublikowanym w dzisiejszym wydaniu hiszpańskiego dziennika sportowego As. "Ale teraz, wracając do marca 2020, gdy podejmowałem decyzję... Ferrari w 2019 roku wygrywało wyścigi, z kolei McLaren rozwijał się w zawrotnym tempie, lecz nie był zespołem, który wygrywa, czy zdobywa pole positions. Każdy w padoku zrobiłby to samo. Z całym szacunkiem i podziwem do McLarena, który jest przecież drugą najlepszą ekipą w historii, ale w momencie, gdy sięga po ciebie Ferrari, nie masz żadnych wątpliwości."
"Ferrari jest jak Real Madryt? Można tak powiedzieć. McLaren jest jednak jak Barcelona, która także jest świetna. Nie da się teraz porównać obu zespołów, ponieważ obecnie przechodzą one przez okres przejściowy, by w przyszłości pokonać Mercedesa, ale to dwie najbardziej utytułowane ekipy w historii. Gdy przechodzisz z jednej do drugiej, to znaczy, że dobrze sobie radzisz w Formule 1."
Sainz wyraził również wiarę w zbudowanie w Ferrari sprzyjającego środowiska. Emanuje pewnością, choć pewnie ugruntowaną pozycję z McLarena zamienia na świat na wskroś skomplikowany - pełen polityki, gier, nacisków i presji ze strony włoskiej prasy.
"Jeśli dawałem sobie radę w McLarenie, poradzę też sobie w Ferrari", odpiera 26-letni Hiszpan. "Jeśli w McLarenie udało mi się stworzyć wokół siebie dobrą grupę z dobrą dynamiką, dlaczego miałbym tego nie powtórzyć w Ferrari? Mogę to zrobić. Lubię tych ludzi, lubię Mattię [Binotto] i podoba mi się to, co tu zobaczyłem i o czym rozmawialiśmy. Nie dopuszczam do siebie możliwości, że nie uda mi się stworzyć tutaj podobnego środowiska."
"Czy obawiam się podzielenia losu Vettela lub Alonso? Oni odchodzili z wieloma zwycięstwami i podiami. Ja w tym momencie mam na koncie tylko dwa podia... A to, że nie zdobyli mistrzostwa? Owszem. Podobnie jak dziewiętnastu pozostałych kierowców każdego roku w okresie dominacji Red Bulla, czy Mercedesa. Dziewiętnastu zawodników co sezon zostaje z niczym, ale nie wszyscy jeżdżą w Ferrari. A Ferrari nikogo nie zostawia z pustymi rękami."
komentarze
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz