CEO McLarena dolał oliwy do ognia w kontekście ostatnich doniesień związanych z możliwym przejściem Maxa Verstappena do Mercedesa. Amerykanin nie miał wątpliwości, że coś jest na rzeczy, a ewentualny transfer byłby ciosem dla Red Bulla.

Temat rozmów obozu Maxa Verstappena z Mercedesem rozgrzewa padok do czerwoności i w całą sprawę angażują się już nie tylko osoby z holendersko-niemieckiego otoczenia. Chwytliwym cytatem w rozmowie z Sky Sports podzielił się m.in. Zak Brown.

Amerykanin jest oczywiście dobrze znany z wbijania różnych szpilek w stronę Red Bulla i nie inaczej było tym razem. Wprost oznajmił, że bez czterokrotnego mistrza świata austriacki zespół przegrywałby nawet z Racing Bulls, czyli swoim juniorskim kompanem. Ponadto przypomniał, że już wcześniejszej przewidywał możliwość przejścia Verstappena do Mercedesa po 2025 roku:

"Zawsze uważam, że nie ma dymu bez ognia. Gdyby wszyscy byli pewni swoich miejsc, mówiliby o tym. A ponieważ wszyscy o tym rozmawiają, a nikt niczego nie potwierdza, jasno sugeruje to, że trwają dyskusje", oznajmił dyrektor generalny McLarena.

"Już jakiś czas temu powiedziałem, że nie byłbym zaskoczony zobaczeniem Maxa w Mercedesie. [Bez Verstappena] Red Bull byłby za Racing Bulls. Wykonali świetną robotę i mają bardzo dobry bolid, ale to Max utrzymuje ich przy życiu."

Co ciekawe, podczas dnia medialnego w Silverstone do wypowiedzi Browna odniósł się Liam Lawson, który w tym sezonie miał okazje ścigać się zarówno dla Red Bulla, jak i Racing Bulls. Nowozelandczyk zanegował naturalnie ww. stwierdzenie i nie była to zresztą pierwsza taka "konfrontacja" między tą dwójką:

"Będąc szczery, nie sądzę, by Zak Brown to rozumiał. Oczywiście łatwo komentuje się takie rzeczy, gdy w to się nie angażuje i nie będąc w tym środowisku, więc nie wydaje mi się, by to rozumiał", stwierdził 23-latek, cytowany przez Motorsport.