McLaren był pewny, że straci podium po pit-stopach Mercedesów
Andrea Stella podzielił się własną perspektywą w temacie pogoni zawodników Mercedesa w końcówce GP Singapuru. Włoch był pogodzony z tym, że bez większych problemów wyprzedzą Lando Norrisa.McLaren - podobnie jak Ferrari - znalazł się w potrzasku, gdy na 44. okrążeniu dyrekcja wyścigu ogłosiła wirtualną neutralizację. Było to spowodowane brakiem dostępnych pośrednich opon, przez co Lando Norris musiał pozostać na torze. Sytuację tę wykorzystał z kolei Mercedes, który ściągnął obu swoich kierowców po ogumienie z żółtym paseczkiem.
Ci natychmiast zaczęli robić z niego pożytek, ponieważ błyskawicznie dogonili prowadzącą dwójkę i wydawało się, że bez większych problemów ja wyprzedzą. Wówczas jednak niezwykłym sprytem popisał się Carlos Sainz, który umożliwiając zawodnikowi McLarena korzystanie z systemu DRS, obronił nie tylko swoją, ale również Brytyjczyka pozycję.
Dzięki temu dowiózł 3. podium w tym sezonie, a po zakończeniu zmagań Andrea Stella został zapytany o potencjalne jego stracenie ze względu na pit-stopy Mercedesów. Włoski inżynier bez ogródek przyznał, że był pogodzony z utratą pozycji na rzecz George'a Russella oraz Lewisa Hamiltona:
"Gdy zobaczyłem, że zakładają nowe zestawy pośrednich opon, myślałem, że nas wyprzedzą. Świeże mediumy były właściwą mieszanką w tej sytuacji, biorąc pod uwagę długość stintu", powiedział szef McLarena, cytowany przez Motorsport.
"Rozważaliśmy zjazd do boksu, aczkolwiek musielibyśmy założyć używane miękkie ogumienie i obawialiśmy się tych 16-17 okrążeń na pełnych obrotach. Woleliśmy zatem pozostać na torze. Na pit-stop zjechalibyśmy tylko w przypadku pełnej neutralizacji, ale nie wirtualnej."
"Panowało pewne napięcie, ale nie byłem jakoś do tego optymistyczny. Oczekiwałem na to, aż to się wydarzy [wyprzedzenie przez Mercedesy] i nie chciałem się tylko zbytnio rozczarować. Mieli dwa komplety pośrednich opon i wirtualna neutralizacja zadziałała na ich korzyść. Później jednak wszystko się zmieniło."
Stella nie ukrywał również tego, że bez pomocy Sainza Norris zapewne nie utrzymałby swojego miejsca:
"Potem stracili ten rozpęd, ale i tak mieli lepszą trakcję na miększych oponach. Gdy natomiast pozostawały trzy okrążenia, pomyślałem, że może uda nam się to zrobić. Nie uważam jednak, żebyśmy tego dokonali bez współpracy z Carlosem."
"Powiedzmy, że dla własnego interesu chciał mieć za sobą Lando w DRS-ie. Nawet kiedy stracił czas na bronieniu się, Carlos poczekał na niego, żeby znowu mieć ten DRS. Potrzebne do tego było więc trochę pracy zespołowej między dwoma dawnymi partnerami i dzięki niej udało się uzyskać świetny rezultat obu ekipom."
komentarze
1. ekwador15
No bolid Mercedesa najgorszy do wyprzedzania. Nie ma takiej efektywności z ERS jak Red Bull czy Ferrari. Oni zeby wyprzedzić potrzebują dłuższych prostych albo większej przewagi z opon a po szalonym pościgu osiągi juz spadły.
2. tytus83
@2 Jak mięli wyprzedzić jak Noris też korzystał z DRS-u? W takiej sytuacji tylko Red Bull miałby większą szansę. Wszyscy przed wyścigiem podkreślali, że na tym torze ciężko się wyprzedza. Gdyby Lando nie miał DRS-u to dublet Mercedesa byłby raczej pewny.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz