komentarze
  • 1. Proctor
    • 2023-08-15 12:23:00
    • *.

    Masochista

  • 2. Addd
    • 2023-08-15 12:50:07
    • *.play-internet.pl

    Nie ma lepszych opcji. W Red Bullu był by pomocnikiem Verstappena. W Mercedesie zostanie Lewis przynajmniej na jakiś czas.
    A Aston na razie to cofanie się w rozwoju

  • 3. Danielson92
    • 2023-08-15 13:07:09
    • *.117.127.49

    @2 W Red Bullu dostałby świetny samochód i zespół który nie odwalalby co wyścig czegoś. Walczyłby z Verstappenem, ale to doprowadziłoby do konfliktów i napiętej atmosfery w zespole. Byłaby powtórka z Hamiltona i Rosberga lub Vettela i Webbera z 2010 roku.

  • 4. Grzesiek 12.
    • 2023-08-15 13:21:19
    • *.

    Taa walczyłby - Perez też walczy... :D

  • 5. Addd
    • 2023-08-15 13:36:30
    • *.play-internet.pl

    @3 Red Bull by nie pozwolił na coś takiego.
    Poza tym Leclerc popełnia za dużo błędów

  • 6. kembry
    • 2023-08-15 19:33:42
    • *.dynamic-4-waw-k-4-3-0.vectranet.pl

    @ 5
    Fakt Red Bull nie pozwolił by na walkę z Verstappenem.
    Fakt, że Leclerc popełnia zbyt wiele błędów, ale może to być częściowo spowodowane overdivingiem.
    To z jednej strony pozwala, gorszym bolidem na pokonanie Verstappena w kwalifikacjach, ale z drugiej strony czasami znajduje się nie po tej stronie limitu samochodu. Co w wypadku, gdy Ferrari nie jest powtarzalne powoduje ,że łatwo jest limit przekroczyć i kończy się poważnymi konsekwencjami.

  • 7. Danielson92
    • 2023-08-15 19:48:06
    • *.117.127.49

    @5 To prawda. Tam musi być układ jedynka i dwójka która od czasu do czasu może wykorzystać kłopotu lidera i wygrać jakiś wyścig.

    @4 Gdyby dostali równe bolidy i traktowanie to zakładam, że Charles klepałby równo Maxa w kwalifikacjach. Samo to już gwarantowałoby między nimi walkę. W tempie wyścigowym Leclerc też potrafi być mocny. Max pewnie by go pokonał na przestrzeni całego sezonu. Na pewno jednak nie byłoby takich spacerków jakie ma z Perezem.

  • 8. Addd
    • 2023-08-15 20:21:48
    • *.play-internet.pl

    @7 Niestety w Red Bullu nie ma równego traktowania, wiec kierowca przychodzący do nich musi się pogodzić z rolą numer dwa.
    Fakt Verstappen nie miał by tak łatwo, ale sam Leclerc bez wsparcia zespołu niewiele by zdziałał

  • 9. Michael Schumi
    • 2023-08-15 20:57:48
    • *.

    Gdyby Charles przeszedł do Red Bulla to myślę, że byłby bliżej Maxa (uważam, że Monakijczyk jest lepszym kierowcą niż Sergio), ale nie wiadomo jak zespół by postąpił w przypadku ich wewnętrznej walki. Mercedes na teraz średnio, Lewis odżył w tym sezonie, gdzie pokazuje Russelowi gdzie jego miejsce. No i niestety z braku laku zostaje mu bardzo słabe Ferrari, któremu od lat brakuje zarządzania na porządnym poziomie. Gdyby tutaj mieli mu dopłacać dodatkową kasę za każde ich błędy to Charles stałby się najbardziej opłacanym kierowcą w stawce.

  • 10. Supersonic
    • 2023-08-15 23:03:52
    • *.dynamic.gprs.plus.pl

    Jakby Leclerc był w Red Bullu to raczej nie traciłby 125 pkt do Maxa. Może na tym etapie sezonu nadal moglibyśmy liczyć na jakąś walkę o tytuł, gdyby Leclerc był na miejscu Pereza. Już nie raz pokazywał, że potrafi rzucić wyzwanie Maxowi. To właśnie Leclerc w walce koło w koło sprawiał Maxowi najwięcej problemów. Wątpię by Red Bull był na tyle głupi by go sabotować i próbować usadzać. Zresztą gdyby kiedykolwiek przyszła im ochota na Leclerca to raczej byliby świadomi z czym się to wiąże. Pytanie jest tylko jedno: Czy Leclerc wytrzymałby psychicznie, bo szybkość i race craft jest wystarczający.

    Czasem mam wrażenie, że Leclerc przestał się rozwijać. Jakby niewiele się zmieniło od 2019 roku. Pokazywał wielokrotnie monstrualną prędkość i umiejętności walki koło w koło. Natomiast co jakiś czas musi coś od##### i bywa czasami po prostu anonimowy. Z kolei Verstappen od mniej więcej początku 2018 roku gdy miał taki czas, że co weekend coś zmaścił, zaczął konsekwentnie wchodzić na wyższy poziom. Błędów popełnia bardzo mało, jest zabójczo skuteczny jak maszyna i słabych punktów prawie nie ma.

  • 11. bartexar
    • 2023-08-16 10:33:54
    • *.166.255.105

    @10.

    Pozwolę się nie zgodzić. Leclerc został trochę zmuszony przez mnogie konstrukcje Ferrari do bycia nieco łagodniejszym dla opon. I w tym aspekcie rozwinął się bardzo.
    Do tego jest na pozytwnej ścieżce jeśli chodzi o stawianie się zespołowi i swojemu przygłupiemu inżynierowi Xaviemu.

  • 12. antonelli-herta
    • 2023-08-16 13:09:42
    • *.gigainternet.pl

    I dobrze robi! Nie może trafić lepiej, to tak jakby Perez dobrowolnie uciekał z RB (kilka lat temu jeden mniej kumaty kierowca wykonał taki błyskotliwy manewr) lub gdyby Bottas sam zrezygnował z jazdy dla Mercedesa.
    Leclerc może z powodzeniem długie lata pełnić rolę jednego z dwóch kierowców nr 2 w Ferrari (tak, mam na myśli, że Ferrari nie posiada kierowcy nr 1 - i nie jest to kwestia polityki tylko talentu). Może skuszą jeszcze do powrotu Alonso albo wykupią Norrisa (Lewis już chyba poza zasięgiem, VER nie ruszy się z RB), wówczas Leclerc robiłby bezpiecznie za skrzydłowego. Trzeba zaakceptować, że koleś jest co prawda szybki na pojedynczym kółku, ale jest za miękki (brak tempa) na dystansie wyścigu, kocha tulić bariery i notorycznie popełnia błędy. A pitwall Ferrari dzielnie mu w tym sekunduje :-)

  • 13. dexter
    • 2023-08-17 15:18:57
    • *.c22.pool.telefonica.de

    Czasami droga do celu nie jest latwa. Wciaz pamietam, kiedy Michael Schumacher przeszedl do Ferrari. Gdy to malzenstwo mialo rozpoczac sie w sezonie 1996, pierwsze wrazenie bylo takie: to nie bedzie dobrze funkcjonowac. Z jednej strony tradycyjny zespol wyscigowy, ktory zyl ze swojej historii i mitu. Z drugiej strony technokrata Schumacher, ktory nie potrafil nic rozpoczac z historia i tworzeniem legend. Dla Schumachera historia byla balastem. On zyl tu i teraz. Jego postawa byla typowa dla jego pokolenia. Nie mozna sobie nic kupic za dawne sukcesy. Dopiero znacznie pozniej zdal sobie sprawe, ze sam bedzie pisac historie razem z Ferrari.

    Kiedy dwukrotny mistrz swiata wszedl po raz pierwszy do uswieconych hal w Maranello zima 1995 roku, byl to dla niego po prostu inny warsztat Formuly 1 niz warsztat Benettona, tylko bardziej przestarzaly. Schumacher natychmiast rozpoznal place budowy u swojego nowego pracodawcy i potarl je zaprezentowac bezposrednio pod nosem Ferrari - co poczatkowo nie zostalo zbyt dobrze odebrane we Wloszech. Ferrari to religia, wszelka krytyka tej instytucji to bluznierstwo. Jednakze wraz z szefem zespolu Jeanem Todtem Schumacher mial na pokladzie podobnie myslaca osobe. Z punktu widzenia Ferrari, Todt rowniez przyszedl z obcej branzy do nowego obszaru dzialalnosci. Francuz postrzegal stan pacjenta Ferrari rownie pragmatycznie i krytycznie jak jego kierowca, ktory zostal zatrudniony za niemale pieniadze.

    Przejscie Schumachera z Benettona do Ferrari bylo odwaznym posunieciem. Okay, On zostal pozlacany kwota okolo 30 milionow dolarow na sezon. Ale Schumacher musial wiedziec, ze odrzuca szanse na trzeci tytul, przynajmniej w pierwszym roku w Maranello. Benetton byl jego rodzina. Grupa trzezwo myslacych Anglikow, ktora mu odpowiadala. Certyfikat gwarantujacy walke o mistrzostwo swiata. Ale jakos bardziej pociagalo go zadanie uczynienia niemozliwego mozliwym. Wlasnie to wyzwanie przyciagnelo go do Ferrari. Nie etykieta bycia kierowca Ferrari. W efekcie koncowym Schumacher musial czekac cztery lata, potem Ferrari bylo gotowe na tytul mistrza swiata. I gdy tylko udana kombinacja zdobyla tytul, pozadany sukces przychodzil prawie jakby samo z siebie, bez koniecznosci robienia wiele. Przez piec lat Schumacher wydawal sie nie do pokonania. Dopiero potem imperium dostalo pierwsze pekniecia.

  • 14. dexter
    • 2023-08-17 15:25:40
    • *.c22.pool.telefonica.de

    Przed przejsciem do Maranello Schumacher byl po prostu wyjatkowym talentem. Pierwsze cztery lata w Ferrari zmienily go w kompletnego kierowce wyscigowego, poniewaz nauczyl sie przegrywac z godnoscia. Z wielkim bolem, ktory dosc czesto sprawial, ze fani w niego watpili. W 1997 roku probowal przeboksowac droge do tytulu mistrza swiata w pojedynku z Jacques Villeneuve - poszlo strasznie zle. W 1998 roku zadusil silnik na starcie przed wielkim finalem na torze Suzuka - nie bez wlasnej winy. W 1999 roku zlamal noge w polowie sezonu. Jego wierny nosiciel wody (Eddie Irvine) byl o maly wlos bliski ukonczenia misji przed Schumacherem. Mozna bylo zauwazyc jak Schumacher cierpial gdy po rehabilitacji i po powrocie musial jechac dla Irvine'a na polecenie z gory. I mozna bylo odczuc jego wielka ulge, ze na koncu Mika Häkkinen zostal mistrzem swiata w McLaren-Mercedes.

    W ciagu tych czterech lat Schumacher dorosl. I pokazal swoja jakosc. Nie tylko dlatego, ze wygrywal wyscigi bolidami wyscigowymi, ktore jego koledzy z zespolu okreslali jako "nienadajace sie do jazdy".
    Ale tez dlatego, ze trzymal sie swojego planu, choc dwukrotnie otrzymal lukratywna oferte od najlepszego wowczas zespolu wyscigowego McLaren-Mercedes. Michael odmowil. Byl lojalny wobec swoich towarzyszy: Jeana Todta, Rossa Brawna i Rory'ego Byrne'a. A wraz z nimi Ferrari. Potrafil spoic druzyne w trudnych chwilach. Nikt w Ferrari nie odwazyl sie zwolnic szefa zespolu Todta w przypadku niepowodzenia, chociaz zadano tego w regularnych odstepach czasu w ciagu pierwszych kilku lat i byl to rowniez naturalny odruch firmy, ktora potrafila wypalic dyrektorow sportowych jak zadna inna. Schumacher stal za swoim szefem. Zwolnienie Todta lub jednego z glownych inzynierow oznaczaloby rowniez utrate Schumachera.

    Dopiero znacznie pozniej w swojej karierze Schumacher zrozumial mit Ferrari. Kiedy zdobyl tytul piec razy z rzedu (wymazujac stary rekord Juana-Manuela Fangio), Michael Schumacher poczul, ze zwyciestwa w Ferrari maja inna jakosc niz w Benettonie. Kazdy sukces pisal historie. A Tifosi powoli zaprzyjazniali sie z Niemcem, ktory poczatkowo byl dla nich zdecydowanie za malo emocjonalny, za malo Ferraristi itp. Niemniej jednak sukces polaczyl fanow i ich "Schummmy". Ten, kto tyle razy wygrywal dla Ferrari, po prostu musial byc kochany.

  • 15. dexter
    • 2023-08-17 15:29:25
    • *.c22.pool.telefonica.de

    W zlotych latach 1996-2006 Ferrari zdobylo piec tytulow dla kierowcow, szesc tytulow konstruktorskich i 87 zwyciestw w Grand Prix. Sam Michael Schumacher zdobyl 72 z nich. Rekordowy Champion odpowiada za prawie jedna trzecia wszystkich zwyciestw Ferrari. Daleko w tyle jest drugi i trzeci najlepszy kierowca Scuderii. Niki Lauda wygral 15, Sebastian Vettel 14, a Alberto Ascari 13 razy. Tylko pierwszy i czwarty tytul Schumachera w Ferrari byl przedmiotem goracej rywalizacji. W 2000 roku Schumacher przerwal traume Ferrari zwiazana z oczekiwaniem na tytul od 1979 roku. Presja na Scuderie byla tak wielka, ze Ferrari "prawie eksplodowal" - jak poetycko ujal to Jean Todt. "Gdybysmy nie dokonali tego w 2000 roku, zespol by sie rozpadl".

    A Charles Leclerc ma umowe do konca 2024, wiec nie musi spieszyc sie, aby przedluzyc kontrakt z Ferrari. Sam Leclerc mowi: "Rozmowy na temat nowego kontraktu jeszcze sie nie rozpoczely. Ale dla mnie wszystko jest jasne. Kocham Ferrari i chce tutaj wygrac."

  • 16. dexter
    • 2023-08-17 19:07:51
    • *.c22.pool.telefonica.de

    Edit:

    * ze, Ferrari "prawie eksplodowalo" - jak poetycko ujal to Jean Todt.
    * i potarafil je zaprezentowac bezposrednio pod nosem Ferrari

  • 17. hubertusss
    • 2023-08-18 12:04:40
    • *.17.172.2

    Leclerc nie ma dokąd iść więc zostaje proste. Jeśli zaś chodzi o Rb to nawet nie porównujcie go z przeciętniakiem Perezem. Max miał by z Charlsem dużo więcej walki tylko dla RB taka sytuacja jest nie potrzebna i oni nie chcą Leclerca. Czyli nie ma dokąd pójść i tyle.

Skomentuj artykuł

Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!

Zarejestruj się już teraz

Ogólnopolski serwis poświęcony Formule 1 - Dziel Pasję
© 2004 - 2024 GPmedia | Polityka prywatności
Kopiowanie treści bez zgody autorów zabronione.

Created by nGroup logo with ICP logo