WIADOMOŚCI

  • 24.10.2015
  • 3902
Amerykanie znów otwarci na F1
Amerykanie znów otwarci na F1
19 czerwca 2005 piątego roku. Jeden z czarnych dni sportów motorowych. Na słowo "czarnych" od razu do głowy przychodzi czyjaś śmierć, ale wtedy nie zginął człowiek, a po prostu umarła... Formuła 1 w Stanach Zjednoczonych. Na tor ze zgłoszonych dwudziestu kierowców wyjechało tylko sześciu, a kibice i organizatorzy dali do zrozumienia FIA: "Pakujcie swoje zabawki i wracajcie do Europy". Nikt nie przypuszczałby, że dekadę później będzie to dla kierowców jeden z najprzyjemniejszych momentów w kalendarzu. Choć już nie na torze w Indianapolis, a w Austin.
2025-baner-f1-dziel-pasje-v2.jpg


Dziś 2005 rok wygląda tylko jak koszmar senny. Przypominając – wystartowało sześciu kierowców, bo byli zaopatrzeni w opony Bridgestone. Reszta stawki posiadała ogumienie Michelin, uznane przez szefów siedmiu zespołów za... niebezpieczne. Miał być show w amerykańskim wydaniu, wyszła hańba, bo 14 kierowców po okrążeniu rozgrzewkowym zjechało do boksów, z których już nie wyjechali. Wygrał Schumacher, który uporał się z partnerem zespołowym Rubensem Barrichello i zawodnikami beznadziejnego Jordana i Minardi...

Potężnej plamy na honorze nie dało się zmyć i F1 zniknęło ze Stanów pomiędzy 2008 a 2011 roku. Imprezę udało przywrócić przed trzema laty w Austin, które ma kontrakt gwarantujący organizację corocznych wyścigów przez dekadę. - To nieprawdopodobne miejsce. Jeden z najbardziej ekscytujących wyścigów w całym sezonie. Wszyscy powtarzają tylko, że trudno ogarnąć wyobraźnią atuty miasta. Fantastyczna atmosfera, możliwość zjedzenia najlepiej wysmażonego steka na ziemi - mówił zawodnik Toro Rosso, Carlos Sainz Jr. Hiszpan, paradoksalnie, tor zna tylko... z symulatora. - Nie dziwcie się zatem, że jestem taki niecierpliwy.

W swojej opinii debiutant nie jest odosobniony. - To jeden z najlepszych torów do jazdy, fantastyczne zakręty. Zdobyłem tam swoje pierwsze punkty w F1, więc nigdy nie wymażę tego z pamięci. Pozostałe atuty? Piękna pogoda, sympatyczni, przyjaźni ludzie - dodaje Valteri Bottas.

Przyjazd do Austin może być też szczególny dla Lewisa Hamiltona, który - naturalnie przy udziale Rosberga - zapewnił już Mercedesowi koronę w klasyfikacji zespołowej. Ostatnim zmartwieniem Anglika pozostaje Sebastian Vettel. Nieoczekiwanie wzrosły jednak szansę, że HAM już teraz zdobędzie trzeci tytuł, bo Niemiec wymienił jednostkę napędową i na starcie zleci o dziesięć pozycji w dół od tej zajętej w kwalifikacjach. Jeśli Lewis zdobędzie o 9 punktów więcej od kierowcy Ferrari i o 2 oczka od Nico - będzie „pozamiatane” i Brytyjczyk sięgnie po trzeci tytuł w karierze.

Hamilton triumfuje już z taką regularnością, że mają tego powoli dosyć nie tylko kibice zasiadający przed telewizorem, ale i... realizatorzy transmisji. - To skandal, że Mercedes coraz rzadziej gości w odbiornikach. Jak to możliwe, że trwa wyścig, Lewis prowadzi, a nie pokazują nawet jego pełnego postoju w boksach? To nie do pomyślenia - narzeka Niki Lauda, choć sam Hamilton ma to w nosie. Wystarczy, że przefarbuje włosy na blond i ma zagwarantowane jedynki we wszystkich brukowcach na Wyspach. Jeśli jeszcze zrealizuje w weekend swój plan - może po raz kolejny spodziewać się telefonu od księcia Harry'ego, który już przed rokiem nazwał go legendą Wielkiej Brytanii.

Więcej przeczytasz na zaklady.unibet.com

Udostępnij ten wpis Udostępnij na Wykopie Udostępnij na Facebooku Udostępnij na X

3 KOMENTARZE
avatar
Skoczek130

24.10.2015 09:09

0

Jeden wyścig im wystarczy... ;)


avatar
Lukas9_5

24.10.2015 09:18

0

Z tą pogodą to trafił Bottas :D


avatar
Sasilton

24.10.2015 09:42

0

Pamiętam jak w tamtym wyścigu kierowcy po pitstopie prawie się rozbili :D


zaloguj się, by pisać komentarze

Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!

zarejestruj się
LOGOWANIE
Odzyskaj hasło
REJESTRACJA
Ten adres będzie wykorzystywany podczas logowania się do portalu