Małe zespoły rozczarowane fiaskiem rozmów o budżetach
Podczas weekendu w Bahrajnie Jean Todt, prezydent FIA, poinformował o fiasku planu wdrożenia polityki kontroli budżetów zespołów Formuły 1.Nowopowstałą Grupę Strategiczną F1 tworzy sześciu przedstawicieli FIA, sześciu reprezentantów FOM oraz sześciu członków największych zespołów (Red Bull, Ferrari, Mercedes, Williams, McLaren oraz Lotus).
Mniejsze zespoły, które od lat nie mogą konkurować swoimi budżetami z największymi tego sportu, mocno liczyły na wdrożenie planu kontroli budżetów w F1. FIA pod koniec ubiegłego roku wydawała się być mocno zdeterminowania do realizacji tego celu. Doszło nawet do utworzenia grupy składającej się z reprezentantów ekip, która miała dopracować do wdrożenia przepisy w tym temacie. Początkowo rozmawiano o limicie w wysokości 150 milionów euro rocznie.
„Jako mniejszy zespół, nie potrafię pojąć dlaczego tak postępujmy, w czasach gdy każdy sport musi odpowiedzialnie prowadzić swój biznes” mówiła Monisha Kaltenborn, szefowa i współwłaścicielka zespołu Sauber. „Myślę, że czasy gdy mówiliśmy: nie masz pieniędzy, nie rób tego, już dawno minęły.”
„Nikt nie potrafi zrozumieć kosztów jakie osiągamy w F1. Musimy być odpowiedzialni, gdyż w tak trudnych ekonomicznie czasach ważne jest rozsądne prowadzenie biznesu.”
Zespół Force India nie zamierza poddawać się i chce cały czas naciskać na wdrożenie ograniczeń budżetowych.
„Myślę, że cały czas musimy wywierać presję, aby to się w końcu wydarzyło, gdyż tak jak to udowodnił zespół Force India, aby pokazać dobre show nie trzeba ciągle wydawać pieniędzy” mówił Bob Fernley, zastępca szefa zespołu.
Szef Force India zdaje sobie sprawę, że poprzez odpowiednie zapisy w regulaminach technicznych i sportowych również można ograniczyć koszty funkcjonowania ekip F1, jednak odgórne ograniczenie budżetu także jest potrzebne.
„Potrzebujemy obydwu sposobów” mówił. „Myślę, że potrzebujemy pomocy regulaminów, ale potrzebujemy także kontroli wydatków. Nie sądzę, abyśmy zmienili naszą opinię na ten temat, gdyż potrzebujemy zespołów o stabilnej sytuacji w tym sporcie.”
Monisha Kaltenborn uważa, że za wszystkim stoją polityczne interesy większych ekip i nie rozumie czemu FIA pozwala sobie na takie zagrywki.
„Chciałbym powiedzieć, że jeżeli są ludzie, którzy grożą opuszczeniem sportu, to powinni to zrobić” mówiła. „Wtedy te polityczne gierki zakończą się a my będziemy mieli szansę powitać nowe zespoły w sporcie.”
komentarze
1. Jahar
Bez wielkich prestiżowych firm oraz ich pieniędzy F1 padnie na pysk i się nie podniesie. Mnie osobiście mało interesuje, że Sauber ma mało kasy. Skoro nie są w stanie zdobyć więcej pieniędzy to nich jeżdżą w środku stawki albo opuszczą F1 bo jak sama Kaltenborn twierdzi są inni na to miejsce.
2. socjoświr
Z jednej strony regulacje finansowe w F1 byłyby głównie okazją do pokazania swojej kreatywności dla księgowych. Nie potrafię sobie wyobrazić skutecznego mechanizmu kontroli finansów w F1.
Jednak z drugiej strony trudno będzie o dobre show jeśli pozostanie w nim połowa z obecnie jeżdżących zespołów. Próg wejścia do F1 jest bardzo wysoki, przekonał się o tym Caterham i Marussia, dlatego nie jest pewne czy w miejsce upadających zespołów pojawią się nowe. Inwestycja grubych milionów w zespół jeżdżacy na końcu stawki to niezbyt zachęcająca perspektywa... Osobiście uważam że 13-15 zespołów walczących o punkty to odpowiednia liczba, jednak na razie nie ma co na nią liczyć...
3. RyżyWuj
Pauperzy nie mają racji. Oni by chcieli ograniczyć koszty innych do swoich możliwości, żeby konkurować na równi z bogatymi. Czyli ktoś wyłoży 50 euromelonów i wprowadzi swój super team Zenek Racing i będzie się ścigał z miliardowej wartości markami typu Mercedes, McLaren czy Williams. Sorry, nie taki mamy klimat.
4. R4F1
NIestety F1 to sport dla najbogatszych, przykład Lotusa najlepiej pokazuje, że łatwo jest przeszacować swoje możliwości finansowe i wpakować się w długi. Zresztą Sauber też nie jest w specjalnie cudownej sytuacji.
Nie można oczekiwać, że przepisy będą zmieniać się co rok, że będą nowe ograniczenia, które tylko zwielokrotniają nakłady finansowe na badania aero itp. a jednocześnie nałoży się jakiś sztuczny limit (nikt tego nigdy nie zweryfikuje) na wydatki. Przy takim podejściu można równie dobrze stworzyć 1 bolid, który otrzymają wszystkie teamy, a kasa pójdzie na koszty utrzymania ekip a taką serię wyścigową już mamy.
Chciało się zakazywać reklamy koncernów tytoniowych i alkoholowych to teraz mamy taki efekt domina. F1 dostała na tym najbardziej po kieszeni, bo sport drogi a brakuje sponsorów gotowych na wyłożenie wielkich pieniędzy. Już nawet McLaren ma problem ze sponsorem tytularnym (to trochę zasługa ich konstrukcji z 2013 akurat, ale skoro oni mają problem to co ma mówić Sauber czy Caterham?)
5. Skoczek130
Było do przewidzenia, ze ograniczenie nie przejdzie. "Giganci" nie daliby się ograniczyć. A prawo bogatszego w F1 jest czymś zupełnie normalnym.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz