Międzynarodowa Federacja Samochodowa nie
przeszła prawdopodobnie obojętnie obok ostatnich sugestii Pierre'a
Wache. Wiele wskazuje na to, że już podczas australijskiej inauguracji
sezonu pojawią się wzmożone kontrole ugięć tylnych skrzydeł.
Tym samym sprawdziły się zapowiedzi dyrektora technicznego Red Bula o dalszych gorących dyskusjach ws. elastyczności skrzydeł. Zresztą już w styczniu FIA wprowadziła zaktualizowaną dyrektywę techniczną TD018 dot. przednich elementów, która zacznie obowiązywać od GP Hiszpanii. Jeszcze w 2024 roku podejmowała natomiast odpowiednie działania pod kątem tych tylnych.
Mimo to podczas zimowych testów w Australii można było zauważyć wątpliwe sztuczki na tym polu. O ile te związane z przednimi skrzydłami - ze względu na wytyczne obowiązujące dopiero od 9. rundy sezonu - nie wywołały aż takiego zamieszania, o tyle te z tylnymi już tak. Pierre Wache otwarcie mówił o dalszym używaniu "mini DRS-u" przez McLarena i Ferrari, a swoich trików nie ukrywał też Mercedes.
Oczywiście podczas takich prób samochody nie musiały być w pełni zgodne z wszystkimi wymogami, ale dzisiejszy raport AutoRacer.it dał do zrozumienia, że FIA przejęła się tymi wydarzeniami. W związku z tym wysłała ekipom zapowiedź wprowadzenia nowych środków dot. kontroli tylnych skrzydeł, począwszy od weekendu w Australii.
Prawdopodobnie będą to dodatkowe kamery i znaczniki rozmieszczone w odpowiednich miejscach. Takie rozwiązania zastosowano już w zeszłym roku, gdy Federacja sprawdzała przednie skrzydła. Na pewno zostaną zaostrzone też kontrole elastyczności tzw. beam wingów.
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się