Szefowie zespołów podzielili się w kwestii potrzeby czerwonych flag w Australii
Najważniejsi przedstawiciele poszczególnych ekip zabrali głos ws. kontrowersyjnych dwóch czerwonych flag, jakie zarządziła FIA podczas ostatniej rundy w Melbourne. Pojawiła się między nimi pewna różnica zdań, a Toto Wolff nawołał nawet do ponownego zdefiniowania niektórych elementów wpływających na przebieg wyścigów.Australijska runda dostarczyła zdecydowanie najwięcej kontrowersji w 2023 roku, a wszystko przez dwie czerwone flagi, których zasadność kwestionowało wielu kierowców. Pierwsza z nich pojawiła się po wypadku Alexa Albona, a druga po Kevina Magnussena, co miało niebagatelny wpływ na przebieg rywalizacji.
Ta ze wczesnego etapu zmagań mocno bowiem utrudniła życie m.in. George'owi Russellowi oraz Carlosowi Sainzowi, którzy zmienili opony przed ich wstrzymaniem. Ta z końcowego zaś zakończyła się restartem z pól startowych na dwa okrążenia przez metą, doprowadzając do potężnego karambolu.
We all witnessed a new record in F1 😮#AustralianGP pic.twitter.com/SH6epAVOEb
— RacingNews365.com (@Racingnews365C) April 3, 2023
Z oczywistych względów pojawiły się zarzuty o niepotrzebne robienie show ze strony arbitrów, podkreślając fakt, iż zanim przerywano wyścig, najpierw na torze zarządzano neutralizacje. Tego wątku po zakończeniu zmagań nie omieszkał poruszyć Toto Wolff z Mercedesa:
"Nie spodziewaliśmy się obu tych czerwonych flag. Uważam też, że restarty [z pól startowych] są świetną rozrywką, natomiast musimy zrozumieć, kiedy może być wywieszona czerwona flaga i co oznacza w zasadzie safety car bądź wirtualna neutralizacja. Przy tych incydentach wystarczyłaby jedna z tych dwóch opcji", mówił Austriak, cytowany przez Motorsport.
"Nie mam nic przeciwko zarządzaniu wirtualnej neutralizacji lub zwykłej, a nawet czerwonej flagi, pod warunkiem że jesteśmy w stanie to zaplanować. Wspólnie zdefiniujmy, czym w zasadzie jest wirtualna neutralizacja, samochód bezpieczeństwa oraz czerwona flaga."
Nieco inną optyką w tej sprawie podzielił się Christian Horner z Red Bulla. Ten mimo tego, że to Max Verstappen mógł najbardziej ucierpieć na wywieszeniu drugiej czerwonej flagi, rozumiał powody, dla których to zrobiono:
"To zawsze jest niesamowicie frustrujące, gdy pojawia się czerwona flaga i restart odbywa się na trzy okrążenia przez metą. Będąc dotychczasowym liderem, możesz to tylko przegrać. Można jednak też zrozumieć, dlaczego chcesz zakończyć zawody w warunkach wyścigowych, a nie jazdy za safety carem przez trzy kółka", tłumaczył boss austriackiej ekipy.
"Nie mam pojęcia, czy byli w stanie posprzątać tor, by nadawał się on do jazdy. Zawsze można z tego się czegoś nauczyć. [Możliwość niekończenia wyścigów neutralizacją] była omawiana. Zresztą zawsze preferowano wjechanie na metę w warunkach wyścigowych."
"I jeżeli faktycznie zastopowanie wyścigu, pozwoliło im posprzątać tor - zamiast pokonywania trzech okrążeń za samochodem bezpieczeństwa - było to właściwe posunięcie. Sęk w tym, że prowadząc i kontrolując 10-sekundową przewagę przez całe popołudnie, nagle staje się to niebagatelną zmienną, którą można określić w zasadzie loterią."
Co ciekawe, Hornerowi wtórował Otmar Szafnauer z ekipy Alpine, która najwięcej straciła na końcowym restarcie GP Australii (z powodu wypadku obu jej kierowców):
"Nie wiem o wszystkich okolicznościach potwierdzających zasadność tej czerwonej flagi czy nie. Jednakże w rozmowie z dyrektorem wyścigowym ten przekazał, że na torze znajdowały się metalowe odłamki. Jeżeli odleci koło i jego odłamki leżą na torze, trzeba je posprzątać, a jeśli to guma, to jeszcze inna sprawa. Nie chcesz przecież, żeby jej kawałki leciały w górę i uderzały w kogoś przy tej prędkości", wyjaśniał Amerykanin.
Osobną kwestią związaną z feralnym restartem było ustawienie kolejności do finałowego wznowienia rywalizacji, po którym kierowcy mieli tylko przejechać bezpiecznie linię mety. Szafnauer podzielił się pewną ciekawostką w tej sprawie, gdyż jego zespół liczył na to, że ich kierowcy - mimo wcześniejszej kraksy - zostaną uwzględnieni w pierwszej dziesiątce wyników:
"Zdecydowanie na to naciskaliśmy, bo nie było do końca wiadomo, gdzie byliśmy na drugiej linii samochodu bezpieczeństwa, a ta znajdowała się przed pierwszym zakrętem. Wówczas Pierre byłby na 4. pozycji i zapytaliśmy się o to. Uważam natomiast, że podjęto odpowiednią decyzję, gdyż takie są zasady i trzeba się ich trzymać."
komentarze
1. rwieczor84
W zeszłym roku wyścig we Włoszech skończył się za samochodem bezpieczeństwa i był wielki lament. Teraz zrobiono odwrotnie by zakończyć wyścig ściganiem się i też jest lament... Bądź tu mądry!
2. mm27m
rozwiązanie jest banalnie proste:
wystarczy wydłużyć wyścig o ilość okrążeń pokonanych za SC.
sprzątną tor i restart, i tyle kółek ile było przed SC
(tak wiem że "paliwo" ale... lepsze to niż idiotyczna czerwona flaga i efekt jak w niedzielę -każdy "chciał być pierwszy po starcie")
3. mm27m
albo zjazd na PitLane, pozostanie w autach na ponowny wyjazd, bez możliwości zmian w bolidach.
myslę że dali by radę wysiedzieć te 5-10 min i poczekać aż tor sprzątną:)
wtedy odpada problem z paliwem :)
4. Krukkk
@2. Tutaj nie chodzi o paliwo tylko o czas antenowy. Nie mozesz wydluzac czasu przewidzianego na wyscig w nieskonczonosc.
Toto bredzi jak maly Kaziu w tarkcie zatrucia pokarmowego. Jezli juz faktycznie trzeba przerwac wyscig, zeby odpowiednio posprzatac to wywieszenie czerwonej flagi jest jak najbardziej uzasadnione. Problem pojawia sie co potem? Rozsadnym rozwiazaniem bylby zakaz zmiany kol oraz jakichkolwiek zmian w bolidzie i restart nie z pol startowych czy wolnego stratu po zjezdzie SC, tylko VSC i respektowanie delty.
Nawet SC jest niesprawiedliwy, bo cala wypracowana przewaga idzie do kosza.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz