Binotto: Sainz może zostać mistrzem świata z Ferrari
Szef Ferrari w obszernym wywiadzie dla hiszpańskiej Marci wypowiedział się na temat zmiany kierowców w swoim zespole, wewnętrznej hierarchii, stawianych celach oraz nadziejach związanych z nadchodzącym sezonem.Okazuje się, że niemałe znaczenie w zwolnieniu Sebastiana Vettela mogły mieć wchodzące do Formuły 1 regulacje finansowe. W oczywistym domyśle - pensja Niemca, która gwarantuje mu obecnie (zależnie od źródeł) 30/40 milionów euro rocznie.
"Z wielu powodów nie była to łatwa decyzja. Ferrari kocha Sebastiana zarówno jako kierowcę, jak i człowieka. Jest częścią naszej ekipy, naszego projektu, dlatego taka decyzja nie była łatwa. Seb był naszą opcją numer 1, ale później nadszedł koronawirus, który zmienił wiele rzeczy. Zmienił się też regulamin, a wraz z nim nadszedł limit budżetowy. To sprawiło, że musieliśmy inaczej spojrzeć na sytuację".
"Jego odejście byłoby stratą dla Formuły 1. Dla niego byłoby ważne znalezienie miejsca w przyszłym roku. Słyszałem plotki o możliwym kontrakcie w Mercedesie i byłbym naprawdę szczęśliwy, gdyby mu się udało go podpisać".
Binotto oczywiście odniósł się również do swojego przyszłego protegowanego, Carlosa Sainza. Zapytany, o największą zaletę Hiszpana, odpowiedział:
"Nie ma jednej rzeczy lub powodu. Przede wszystkim, podobnie jak cały nasz zespół - jest młodym kierowcą, ale jednocześnie doświadczonym, a z takimi właśnie chcemy stworzyć długoterminowy projekt. Jest pracowity, inteligentny, szybki i przede wszystkim rozumie, co oznacza duch Ferrari".
"Bylibyśmy zadowoleni, gdyby konkurował na poziomie Charlesa i pomógł osiągnąć nasz cel, jakim jest zdobycie mistrzostwa świata konstruktorów. Myślę, że pierwszy rok może być dla niego trudniejszy, bo będzie musiał przywyknąć do nowego zespołu oraz samochodu. Dlatego właśnie podpisaliśmy z nim dwuletnią umowę. Jestem jednak pewien, że w końcu będzie na tyle szybki, by stać się mistrzem świata".
Pięćdziesięciolatek nie ukrywał, że decyzję o zmianie kierowców konsultował również z Charlesem Leclerckiem.
"Owszem, rozmawialiśmy z nim o tym, ponieważ dla mnie ważne było, by go zaangażować i dostać feedback. Charles jest naszą inwestycją, przyszłością zespołu".
Zaprzeczył też, jakoby w tym duecie miała zostać nałożona odgórnie hierarchia, jak ma to obecnie miejsce w Red Bullu czy Mercedesie.
"Nie, tak nie będzie. Przede wszystkim mamy dwóch wyśmienitych kierowców, którzy rozumieją, że dobro Ferrari jest zawsze najważniejsze. Myślę, że to w końcu wyjdzie, kto jest numerem 1, a kto numerem 2. Tak było zawsze, nawet w epoce Michaela Schumachera, który każdego roku zaczynał na równym poziomie z zespołowym kolegą. W trzecim wyścigu było już jednak jasne, kto jest numerem 1."
Binotto w czasie przedsezonowych testów w Barcelonie dość niespodziewanie oświadczył, że Ferrari nie ma samochodu mogącego walczyć o najwyższe cele. Kilka miesięcy później wciąż utrzymuje to zdanie.
"Nie byliśmy w stanie dużo pracować nad naszym projektem z powodu zamknięcia fabryk. Nie mieliśmy możliwości rozwijania samochodu lub testowania go w tunelu aerodynamicznym. Wznowiliśmy prace dopiero przed kilkoma dniami i staramy się zaradzić słabościom, jakie trapiły nas przed sezonem, ale aktualnie jesteśmy w punkcie, w którym byliśmy w Australii. Tamten bolid będzie podobny do tego jaki przywieziemy do Austrii. Będziemy rozwijać go w dalszej części sezonu. Dlatego nie spodziewam się, że na początku sezonu będziemy najszybsi w stawce. Postaramy się po prostu wycisnąć jak najwięcej punktów i potem poprawiać się w kolejnych rundach. Myślę, że będziemy znać potencjał naszego projektu po trzech wyścigach".
Na pytanie, czy "sprinterski profil" nadchodzącego sezonu, który na dodatek zaczyna się w Austrii, stawia Red Bulla w uprzywilejowanej pozycji, szef Ferrari odpowiedział: "Uważam, że na końcu zwycięży najlepszy zespół z najlepszym samochodem, bez względu na to gdzie się odbędą wyścigi".
Ross Brown ostatnio stwierdził, że nawet, gdyby sytuacja na świecie pozwoliła rozegrać jedynie europejską część sezonu, kwestia wyłonienia mistrzostwa powinna być niezmienna i zgodnie uznana. Mattia Binotto podziela to zdanie.
"Tak, osiem wyścigów byłoby wystarczające by wyłonić sprawiedliwego mistrza świata".
Zaś odnośnie nadchodzących cięć budżetowych, Włoch zapewnił, że potężna marka nie zostawi swoich pracowników na lodzie.
"Myślę, że stwierdzenie, że nas to martwi nie jest do końca odpowiednie. To bardziej wielkie wyzwanie, które na końcu może okazać się szansą. Nie zamierzamy natomiast nikogo zwalniać, być może nie wszyscy pozostaną przy F1, ale nikogo nie zwolnimy".
komentarze
1. Believer
Dobry zastrzyk humoru w te piękne przedpołudnie.
2. belzebub
Binotto odleciał. Nie będzie nr 1 i nr 2 obaj startują na tym samym poziomie, a Sainz może być mistrzem świata. W mordę, takich bredni już dawno nie czytałem. ;)
3. Raptor202
"Myślę, że to w końcu wyjdzie, kto jest numerem 1, a kto numerem 2. Tak było zawsze, nawet w epoce Michaela Schumachera, który każdego roku zaczynał na równym poziomie z zespołowym kolegą. W trzecim wyścigu było już jednak jasne, kto jest numerem 1."
Tak, Schumacher był na równi z Barrichello. Co tam, że nawet teraz pojawiają się informacje z tamtego środowiska, że w kontrakcie Schumachera istniały jakieś zapisy mówiące o tym, że jest on numerem 1 w zespole. Poprawcie mnie, jeśli coś przekręciłem.
Mistrzem świata? Prędzej uwierzę w to, że Sainz objedzie Leclerca w Ferrari, niż w to, że ktokolwiek z tego zespołu zdobędzie tytuł mistrzowski. Na pewno nie przy obecnych władzach. Wystartować to może i mogą na równi (no chyba że Leclerc w tym roku jakimś cudem i wbrew Ferrari zdobędzie tytuł), tylko co z tego, skoro zespół i tak wszystko im schrzani.
4. Bartis
Zgadzam się z Binotto. Sainz zostanie mistrzem świata. Może nie od razu ale za kilka sezonów będzie Majstrem.
5. sismondi
Mistrz musi się czymś wyróżniać a Sainz no nie bardzo za miękki ....stary Hamilton tzn młody ....Alonso no może MAX porzypomina trochę młodego Lewisa :)
6. Del_Piero
Sainz nie zostanie mistrzem. Nie przy Leclercu. Skoro Sainz dostał baty od Verstappena i regularnie przegrywał z Hulkenbergiem, to nie sądzę by rzucił wyzwanie Leclercowi.
7. andy_chow
Chyba tylko drużynowym
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz