Nicolas Todt zaniepokojony liczbą płatnych kierowców
Nicolas Todt – syn Jeana Todta, współwłaściciel zespołu ART Grand Prix startującego między innymi w serii GP2 oraz menedżer Felipe Massy i Julesa Bianchiego – wyraził swoje obawy odnośnie coraz bardziej rozpowszechniającego się zjawiska płacenia za możliwość jazdy w Formule 1.„Z powodu ogólnoświatowego kryzysu ekonomicznego i względnych trudności, jakie stają na drodze średnich i małych ekip w znalezieniu budżetu, nawet najbardziej zasłużeni młodzi kierowcy borykają się z problemem znalezienia drogi do świata Grand Prix”.
„W mojej pracy menedżera, gdzie znaczne środki są wymagane już w niższych seriach bolidów jednomiejscowych, odniesienie ważnych i prestiżowych rezultatów nie daje gwarancji na planowanie przyszłości w Formule 1”.
„Paradoksalnie, pomimo większej liczby dostępnych w dzisiejszych czasach foteli, do grona kierowców Formuły 1 dostać się jest coraz trudniej”.
Według Francuza, świetną ilustracją zjawiska jest sytuacja jego podopiecznego – Julesa Bianchiego, który na wyścig przed zakończeniem rywalizacji w serii GP2 zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji kierowców z trzema pierwszymi polami startowymi i trzema drugimi miejscami na mecie w dziewięciu rozegranych rundach.
Todt twierdzi również, że jedyną szansą na angaż w Formule 1 bez indywidualnego sponsora jest udział w programach rozwojowych organizowanych przez zespoły Formuły 1.
„W przyszłości widzę realne szanse dla tych kierowców, którym uda się połączyć wyniki ze sponsorami lub dla tych, którzy od bardzo wczesnych lat zwiążą się z Red Bullem, McLarenem albo Mercedesem – zespołami, które są w stanie zagwarantować debiut bez wsparcia finansowego” - mówił 32-latek. „Dla całej reszty zadanie będzie zdecydowanie trudniejsze”.
komentarze
1. lechart
" ..................... coraz bardziej rozpowszechniającego się zjawiska płacenia za możliwość jazdy w Formule 1.".........
Niestety, ale to smutna prawda. Ci najbardziej utalentowani, ale bez sponsora mają coraz mniejsze szanse. Można jednak zauważyć, że czasem takie podejście mści się na zespole. Wystarczy przykład Renault. ....... Jeden z kierowców, właśnie ten sponsorowany (nie muszę przytaczać nazwiska), rozbił już dokładnie kilka samo\chodów ...... Wygląda zatem, że sponsor pokrywa koszt nieumiejętnej jazdy, a nie rozwoju samochodu. Szkoda. ..... Przy takim dalszy trendzie, F1 stanie się serią jedną z wielu, a nie tą najlepszą, elitarną. Wielka szkoda ........
2. theadzik
@1 dokładnie kilka :D
ale masz racje ;[
3. sliwa007
A co on myśli że ten jego podopieczny, który zajmuje 3 miejsce w GP2 zasługuje na F1? Wątpię. W tym roku mamy Hulka i Pietrowa czyli dwóch pierwszych kierowców z GP2 2009. Co oni pokazują? Nic, no może Hulk coś tam pokazał, ale niewiele. Tak więc to że jego wychowanek nie ma miejsca wcale mnie nie dziwi.
Ale faktem jest że kilku kierowców obecnie jeżdżących w F1 nie zasługuje na to. Problem polega na tym że jest więcej miejsc w F1 niż zdolnych kierowców, którzy bez testów są w stanie wejść do F1 i od razu jeździć na wysokim poziomie.
4. Borg
Popieram Toda. Ma absolutna racje. Powoli odnosze wrazenie, ze stanie sie kierowca F1 to tak samo jak zdobycie aplikacji prawniczej. Przez ta obecna sytuacje, wiele dobrych talentow moze zostac nie dostrzezonych, bo taki Pietrow co rozbija swoj bolid w niemalze kazdym wyscigu sponsoruje pol Rosji.
5. roko
Na rynku regułą jest że obowiązują tendencje, trendy.
Jak nosiło się "dzwony" to inne kroje były obciachowe itd
W F1 a także w innych klasach wyścigowych, nie tylko samochodowych ale i motorowych (np. Gabor Talmasci w Moto GP) tendencje do zatrudniania "płatnych" kierowców są już mocno rozwinięte. Lecz im bardziej starano się będzie je rugować, tym bardziej nabiorą wyrafinowanych cech trwałości. Moim zdaniem to dopiero początek tej wątpliwej "rewolucji". Viyay Mallya wg Mnie zakupił czy przejął zespół Spyker MF1 m.in. po to by zorganizować GP Indii, i tutaj udało Mu się ale kierowcy w Jego stajni już musieli trochę ruszać tyłeczkiem by ściągnąć sponsorów.
Choć po prawdzie to przed 5 laty, Super "Ogóry" rozpoczęły na serio "zatrudnianie" kierowców z "kasą". Takuma Sato czy Sakon Yamamoto, to typowy przykład "przeciętniactwa" ale i idącej za nimi kasy. Ostatecznie Japończykom się nie udało ale w "otwarte drzwi" wchodzą inni. Teraz należy się obawiać dalszej ekspansji "płatnych" kierowców, dodatkowo w zespołach "narodowych" (Rosja, Indie, Chiny) lub narodowych sponorach (np. Wenezuela - ropa i Hugo Chavez). Szkoda że młody Todt nie wspomniał o Alonso i banku Santander kroczącym "przypadkiem" wraz z Nim po zespołach jakie go zatrudniają.
Ale zobaczyć źdźbło u Kogoś łatwiej niż belkę w oku własnym
Zapewne to przeminie jak każdy trend ale za kilka lat, niestety.
6. atomic
era menagerów
7. rafam
Massa + Todt = Ferrari i wszystko jasne. Na miejsce Massy znalazło by się kilku lepszych. Ale liczą się znajomości i kasa. Pozdro
8. kojack
IMHO to dopiero początek i chyba jesteśmy świadkami końca ery "talentów" w F1. Berni pokazał, że w tym sporcie tylko kasa się liczy.
9. konradosf1
f1 schodzi na psy. Nie będzie już takich jak Senna Prost czy Hakkinen. Nie masz kasy nie jeździsz
10. Jacu
Koledzy nie dramatyzujcie. Najlepsze teamy (i nie tylko) mają swoje programy wychwytywania i prowadzenia młodych talentów. Także dla części z nich zawsze znajdzie się miejsce. A ci "płatni" średniacy - cóż zrobić - zawsze będą się przez F1 jakoś przewijać, ale wątpliwe aby liczyli się w stawce. Nie ma co się na nich skupiać.
11. F1Daro
Moim zdaniem junior Todt jest do dupy menedżerem i takimi wypowiedziami próbuje usprawiedliwić własną nieudolność. Przecież to jego działka załatwiać kierowcy angaż i sponsorów. Kierowca ma skupić się na jeździe i pokazywać co jest wart. Takie popłakiwanie i marudzenie, że teraz tylko kasa, świadczy dobitnie, że synalkowie nie koniecznie dziedziczą talent po tacie czy wuju. Owszem zgadzam się, że kasa jest ważna, bo ten sport jest cholernie drogi, ale to nie zmienia faktu, że teraz każdy dobry sportowiec musi nawiązać współpracę z uzdolnionym menedżerem inaczej nie osiągnie sukcesu.
12. devious
@5 roko
srogo się mylisz kolego - "pay-driverzy" byli w F1 jeszcze zanim się narodziłeś, w zasadzie od początku motosportu była to zabawa dla bogatych chłopców, którzy sami sobie finansowali starty - przed wojną w Grand Prix i podobnych imprezach jeździli głównie hrabiowie, książęta i inni bogaci arystokraci... dopiero pojawienie się pierwszych zespołów "fabrycznych" typu Alfa Romeo czy Auto Union dało też szansę ścigania się niezbyt bogatym ale utalentowanym... zawsze jednak dużą część stawki wypełniali kierowcy "z wkładem własnym" i tak było też po wojnie, w latach 50-tych jak i 70-tych i to samo mamy teraz... ba. kiedyś ten proceder był jeszcze bardziej popularny bo obowiązywała zasada pre-kwalifikacji oraz dowolność wyboru auta więc po prostu prawie każdy chętny mógł sobie kupić używany bolid np. Ferrari i za własne pieniądze próbować zakwalifikować się do wyścigu... jeszcze w latach 70-tych było sporo takich kierowców w stawce...
teraz uważam powinna powrócić zasada pre-kwalifikacji i po prostu każdy chętny zespół i chętny kierowca typu Villeneuve w Stefanie powinien startować w piątek w kwalifikacjach i jakby był odpowiednio szybki (107% najszybszego czasu) - to mógłby brać udział w reszcie weekendu - proste :) to by rozwiązało problem słabych zespołów i słabych pay-driverów ;)
a co do Alonso to też się mylisz bo chłopak wchodził do F1 bez silnego wsparcia a Santander popiera go teraz nie dzięki układom ale dzięki temu, że jest dobry i zdobył 2 mistrzostwa - to naturalne, że sponsorów przyciąga sukces i magnes nazwiska mistrza :) to nieodłączne połączenie w sportach motorowych (i nie tylko takich) ale zupełnie inna sytuacja niż w przypadku np. Pietrowa, D'Ambrosio czy Yamamoto, którzy nie błyszczą na torze ale i tak mają sponsorów swoich...
13. sk0k
przykra prawda. dlatego niestety ale trzeba ciąc koszty bo niedlugo w f1 beda jezdzic dzieci bogatych ludzi a nie kierowcy wyscigowi. juz jednego takiego mamy ktorego tatuś płaci bodajze po poł miliona euro za kazdy wyscig- sakon Y.
14. razork
12. devious @ taki właśnie jest stan rzeczy, też jestem za pre-kwalifikacjami.
15. monselice
12 dzięki Ci za to wszystko co napisałeś ,ja jestem za leniwy by aż tyle pisać ;) Taka jest prawda moi drodzy jak pisze devious !
16. Jacu
@12. devious - już któryś Twój post z kolei czytam tak jakbym sam go pisał ;)). Też się podpisuje pod tym co "wymalowałeś". Pozdro
17. roko
@12 devious - nie odnosiłem się do sytuacji przed laty czy w ogóle do historii sportów motorowych ale do trendów jakie sie ostatnimi laty upowszechniają.
Co do Alonso to zrobiłem wtręt odnośnie ostatniego sponsorowania go czy wsparcia przez Santander i wpływu tego banku na decyzję (sponsoring) w Ferrari, choć pewnie miało to drugorzędny wpływ bowiem znam dokonania tego kierowcy oraz nie umniejszam ani tez nigdy nie podważałem jego umiejętności. Tu bardziej chodziło o pewien rodzaj konfabulacji młodszego Todta.
Natomiast zgadzam się z Tobą całkowicie że dobrym (bardzo dobrym) rozwiązaniem, byłoby dopuszczenie do F1 większej ilości zespołów, równoznacznego z większą ilością kierowców tak jak to było przed wcale nie tak wielu laty, i rozgrywaniu pre-eliminacji. Zachowałoby to z jednej strony możliwość indywidualnego sponsorowania zawodników będących na topie u jakiegoś tam sponsora, z drugiej zaś strony, w wyścigu startowaliby Ci którzy sa po prostu najlepsi w danym dniu, chwili, momencie itp.
Nie za bardzo widzę tutaj jakąkolwiek polemikę z Tobą, tym bardziej że mam lat już 52 i choć nie jestem SUPERZATWARDZIAŁYMFANEM F1 to jakoś ten sport Mnie od lat fascynuje do teraz.
Pozdrawiam
18. fanAlonso=pziom
W mojej pracy menedżera, gdzie znaczne środki są wymagane już w niższych seriach bolidów jednomiejscowych ... tee todt jr może ty bys zszedl najpierw z kasy a potem od innych wymagał co ?
19. Jaro75
A jak trafił nasz WIELKI ROBERTOS to wiemy !!
Dzięki WIELKIEMU TALENOWI i jeszcze WIĘKSZEJ DETERMINCAJI !!
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz