Wiele wskazuje na to, że Niemcy już niedługo ponownie będą gościć cyrk F1. Promotorzy z tego kraju wyrazili bowiem chęć organizacji swojej rundy, co potwierdził Stefano Domenicali.

GP Niemiec wypadło z kalendarza królowej motorsportu po sezonie 2019, w którym na obiekcie Hockenheimring odbył się jeden z najlepszych wyścigów ostatnich lat. Wprawdzie w 2020 roku ścigano się jeszcze na Nurburgringu, lecz wówczas wyścig w ramach covidowego zastępstwa odbył się pod szyldem GP Eifel.

Po tych zawodach nie brakowało głosów, że niemieckie tory na wiele lat wypadną z terminarza, głównie ze względów finansowych. Jeszcze pod koniec 2021 roku wspominał o tym sam boss F1, Stefano Domenicali.

Nie minęło jednak kilka miesięcy od tamtej wypowiedzi, a nastawienie państwa ze stolicą w Berlinie całkowicie się zmieniło. Wszystko przez wejście Grupy Volkswagena w świat F1, które najprawdopodobniej nastąpi w 2026 roku. Tamtejsi promotorzy dostrzegają swoją szansę i mają nadzieję na potężne zainteresowanie oraz zyski.

Niedawno Joe Saward informował o tym, że Niemcy próbują wynegocjować 10-letnią umowę z Liberty Media, a serwis Motorsport podczas weekendu w Miami zasugerował, że zgłosili się oni nawet na ochotnika do wypełnienia luki w tegorocznym terminarzu po wypadnięciu GP Rosji. Do tych wszystkich plotek postanowił odnieść się Domenicali:

"Niemiecki rynek jest na pewno interesujący. Niezależnie od tego, kto będzie promotorem, musimy zobaczyć, jak ułożą się pozostałe składowe w kalendarzu. Jestem jednak pewny, że coś, co może się wkrótce wydarzyć, będzie ważne w kwestii tego, by Niemcy powróciły do terminarza", przekazał Włoch, cytowany przez Motorsport.

Temat powrotu niemieckiej rundy pojawia się akurat wtedy, gdy Liberty Media przebiera w ofertach odnośnie organizacji wyścigów. Dodatkowo, Amerykanie lubią stawiać na nowe wydarzenia, takie jak zeszłoroczne GP Kataru, GP Arabii Saudyjskiej czy tegoroczne GP Miami.

W związku z tym coraz więcej znaków zapytania jest przy klasycznych, europejskich rundach jak w Monako czy Belgii. Domenicali zabrał też głos w tej sprawie:

"Udowodniliśmy już, że jesteśmy elastyczni podczas pandemii. Naszym obowiązkiem jest więc, by upewnić się, że przede wszystkim są to mistrzostwa świata i albo działamy z obecnymi partnerami, albo inwestujemy w strategiczne rynki, które stają się kluczowe, będąc częścią tego wszystkiego."

"USA przeżywa niesamowity boom w ostatnich dwóch latach. I teraz musimy zmaksymalizować ten efekt w innych częściach świata, które wymagają rozwoju i które trzeba szanować ze względu na tradycję. Tradycja to jednak świetna baza, na której można budować lepszą przyszłość. Europa musi pozostać w kalendarzu, organizując większość wyścigów."

"Jednakże nie możemy też zapominać o tym, że zamierzamy inwestować w Daleki Wschód. Wprawdzie zostali mocno dotknięci przez pandemię, ale jest tam ogromny potencjał do rozwoju. Mamy też inne obszary świata, jak na przykład Afrykę, w których możemy rozwijać ten biznes. Musimy zmaksymalizować nasze możliwości."

Domenicali dał też do zrozumienia, że F1 nie uniknie rotacyjnego kalendarza. Być może zadebiutuje on już w 2023 roku:

"Potwierdziliśmy już Las Vegas na przyszły sezon. Wkrótce przekonacie się jednak, jaka będzie nasza strategia. Musimy szanować nasze obecne rozmowy i dlatego ogłosimy to nie wcześniej niż pod koniec lata. Chcemy być uczciwi wobec lokalnych promotorów."

"Nie unikniemy możliwości rotowania tymi miejscami. Dzięki temu będziemy na bieżąco z wieloma rynkami. Tak jak już wspomniałem, jest to nasza strategia odnośnie przyszłorocznego terminarza."