Leclerc dalej może mówić o klątwie Monako mimo iż w końcu dojechał do mety
Zespół Ferrari dzisiaj w Monako dokonał niemożliwego. Startując z dwóch pierwszych pozycji nie zdołał wygrać wyścigu. Mimo iż Charles Leclerc w końcu dojechał do mety swojego domowego Grand Prix, cały czas może mówić o klątwie Monako jaka nad nim ciąży. Wczorajszy zdobywca pole position, wyścig zakończył poza podium, na czwartym miejscu. Carlos Sainz próbował ratować honor zespołu, ale ostatecznie na metę wjechał na drugiej pozycji, narzekając na dublowanego Nicholasa Latifiego, którego spotkał na swoim okrążeniu wyjazdowym, co jak twierdzi pozwoliło Perezowi wyprzedzić go podczas zmiany kół."To był ciężki wyścig, ale ogólnie nie mogę być zbytnio rozczarowany. Podjęliśmy właściwą decyzję, aby bezpośrednio z deszczówek założyć slicki, ale niestety zdublowany bolid [Latifi] na okrążeniu wyjazdowym kosztował mnie dużo czasu, a my straciliśmy szansę na objęcie prowadzenia. Po moim pit stopie znalazłem się zaraz za Perezem i było po wszystkim. Wyprzedzanie tutaj jest niezwykle trudne, a przy mokrych liniach poza torem jazdy było jeszcze trudniej. Ciężko to przełknąć, gdyż mieliśmy szansę na zwycięstwo. Dałem z siebie wszystko, a my powrócimy mocniejszy na kolejny podwójny weekend wyścigowy [w Baku i Montrealu]."
Charles Leclerc, P4
"Jestem rozczarowany utratą tego zwycięstwa. Ciężko się z tym pogodzić, zwłaszcza w domowym wyścigu. Ważne jest, abyśmy zrozumieli co się tutaj wydarzyło, aby upewnić się, że to więcej się nie powtórzy. Na pierwszym pit stopie zmieniliśmy deszczówki na przejściówki i zostaliśmy podcięci przez Pereza. Trzy okrążenia później ponownie zjechałem za Carlosem i straciłem kolejne dwie pozycje. W Monako wyprzedzanie jest niemożliwe bez podejmowania dużego ryzyka, więc trzymałem się pozycji, aby dowieźć jak najwięcej punktów do mety i myślę, że w takich okolicznościach czwarte miejsce to było wszystko co mogliśmy zrobić. Błędy się zdarzają, ale dzisiaj niestety było ich zbyt wiele. Kocham mój zespół i jestem pewny, że powrócimy silniejsi."
komentarze
1. Falarek
Po każdym nieudanym wyścigu mają wrócić mocniejsi a w kolejnym znów mają jakiś problem. Wygląda że do końca sezonu Ferrari będzie wygrywać czasówkę w sobotę a w niedzielę wyścig wygrywać będzie Red Bull.
2. Artur fan
To nie jest klątwa Monaco tylko KLĄTWA FERRARI zjeżdżaj , nie zjeżdżaj jak nastolataka "chce , nie chce , albo chcę ,nie wiem " przegrają ten sezon takimi głupim zachowaniem
3. Grzesiek 12.
Szkoda Leclerca, zasłużył chłopak na zwycięstwo. Ale Ferrari to Binoto który już dawno powinien wylecieć...
Na tym etapie, po dwóch DNF Maxa powinni zdecydowanie być z przodu. A mało że ich RBR ośmiesza.... to jeszcze sami na siebie narzucają presję...
4. Michael Schumi
@3 Przed Binotto już wcześniej mieli takie idiotyczne strategie, np. za czasów Arrivabene. Ferrari to głównie Włosi, mają swój temperament i zarządzanie u nich najwidoczniej leży. Charles ma wielkiego pecha, że trafił mu się zespół znany z takich strategów.
5. Krukkk
@4. Zgadzam sie, ale Harry Potter gdyby mial odrobine honoru to sam zrezygnowalby. Wlasciwie to juz po aferze silnikowej powinien zaplacic glowa.
6. wons
@5 Niestety, ale wątpię w jakiekolwiek mistrzostwo Ferrari lub ich kierowców, dopóki zespołem nie będą kierować ludzie tacy jak Todt czy Brawn. Po 2007r. widać jak Włosi potrafią zarządzać zespołem, jak nie problemy z rozwojem bolidu, to niszczenie wyścigów "Grande" strategią. Znając Ferrari Binotto na koniec roku dostanie wypowiedzenie, i zatrudnią kolejnego orła z Włoch na szefa zespołu z kolejnym Grande planem .
7. Konradv15
Dobrze, że Sainz nie posłuchał swoich znakomitych strategow, bo wylądowałby za Leclerciem albo jeszcze dalej.
8. Artur fan
@7 na 100% by tak było ciekawe czy Sainz w przyszłym roku jeszcze będzie z czerwonymi on tam nie pasuje
9. Magda_
Nie znosiłam Maurizio Arrivabene, ale przy Binotto to był jednak kozak. To, co się obecnie dzieje w Ferrari, to nieporozumienie. Strategicznie daliby się ograć nawet przedszkolnej drużynie w samochodzikach na pedały. Szkoda, bo bolid jest w tym sezonie niezły, kierowcy fajni, walka o mistrzostwo możliwa, a wszystko zostaje kolejny raz zaprzepaszczone w żenujący sposób. Ręce opadają.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz