George Russell wygrał GP Las Vegas, Mercedes pewnie sięgnął po dublet, ale to Max Verstappen skradnie nagłówki po wyścigu. Meldując się na mecie przed Lando Norrisem, Holender przypieczętował czwarty z rzędu tytuł mistrzowski.
Warunki pogodowe w Las Vegas przez cały weekend utrzymywały się na stabilnym poziomie. Na starcie wyścigu temperatura powietrza była jednak nieco wyższa niż w piątek i sobotę i wynosiła 18 stopni Celsjusza, a toru była wyższa o zaledwie jeden stopień. Kierowcy musieli również wziąć pod uwagę zwiększoną siłę wiatru, który utrudniał wyłapywanie punktów hamowania.
Przez cały weekend wybitnie wyróżniał się na torze zespół Mercedesa, na którym cieniem położyła się tylko trzecia część czasówki w wykonaniu Lewisa Hamiltona. Mimo tych przeciwności Brytyjczyk zdołał w wyścigu powrócić i na mecie zameldował się za swoim zespołowym kolegą.
Nawierzchnia toru od samego początku była jednak głównym punktem zmartwień zawodników. Jako że w Las Vegas nie było żadnych serii wspierających, nagumowanie toru pozostawało jedynie w gestii kierowców Formuły 1, a w niedzielę tor dalej charakteryzował się bardzo niską przyczepnością.
Firma Pirelli przed wyścigiem szacowała, że najszybszą strategią jest pojedyncza zmiana opon ze średnich na twarde, jednak taki plan w rzeczywistości nie był realny. Na starcie widać było, że większość stawki uważała podobnie, gdyż zdecydowana większość bolidów została wyposażona w średnie ogumienie. Z tego schematu wyłamali się tylko Fernando Alonso, który jako jedyny założył miękkie opony oraz Perez, Bottas i Colapinto, którzy postawili na twardą mieszankę.
Start tego ostatniego przez długi czas pozostawał pod znakiem zapytania po wczorajszym dzwonie. Ekipa Williamsa szybko potwierdziła, że uda jej się naprawić auto na czas wyścigu i tak się stało. Decyzja o starcie Argentyńczyka zależała jednak od decyzji lekarzy, którzy przed wyścigiem jeszcze raz przebadali zawodnika i ostatecznie kilka minut po północy czasu polskiego okazało się, że ten dostał od nich zielone światło do startu.
Zmiany wprowadzone w Williamsie były jednak tak duże, że Colapinto musiał startować z alei serwisowej.
Gdy zgasło pięć czerwonych świateł George Russell pewnie obronił pozycję lidera, a za jego plecami pozycje na rzecz Charlesa Leclerca stracili Gasly i Sainz. Max Verstappen zdołał utrzymać się przed Lando Norrisem.
W czołówce sytuacja szybko się ustabilizowała, a w środku stawki już na drugim kółku twardy bój stoczyli ze sobą Liam Lawson i Kevin Magnussen. Mimo iż całość pachniała kolejną kontrowersyjną kolizją, udało się tego uniknąć, a górą z tego pojedynku wyszedł młodszy Nowozelandczyk.
Na czwartym okrążeniu Charles Leclerc zaczął wywierać dużą presję na Russella, który skutecznie odpierał ataki zawodnika Ferrari. Skuteczny atak przeprowadził za to Max Verstappen, który wyprzedził Pierre'a Gasly'ego. Francuz, który okazał się rewelacją wczorajszej czasówki, szybko więc spadł na piąte miejsce. Nie był to jednak koniec jego dramatu.
Na ósmym okrążeniu Russell wypracował blisko trzy i pół sekundy przewagi nad kierowcami Ferrari, a Lewis Hamilton męczył się z wyprzedzeniem Oscara Piastriego.
Dramat zaczął się rozgrywać w bolidzie Charlesa Leclerca, który najpierw stracił pozycję na rzecz Sainza, a chwilę później wyprzedził go także Verstappen. Rywal Holendra w mistrzostwach, Lando Norris, uporał się z kolei z Gasly'm, który w ten sposób z trzeciego miejsca na starcie już na dziewiątym kółku spadł na szóstą pozycję.
Na dziesiątym okrążeniu doszło w czołówce do pierwszych planowych zjazdów do alei serwisowej. Twarde opony założyli Leclerc i Norris. Okrążenie później mechaników odwiedził Sainz i Piastri, na którego sędziowie nałożyli karę pięciu sekund za złe ustawienie na starcie wyścigu. Już wtedy wiadomo było, że realizacja strategii jednego postoju będzie trudna.
Max Verstappen po nowe twarde opony zjechał na 12. kółku, wyjeżdżając na tor przed kierowcami Ferrari, a na prowadzeniu znalazły się dwa Mercedesy, przy czym Hamilton tracił do Russella aż 15 sekund.
Po zmianie opon Russell utrzymał pozycję lidera przed Perezem i Verstappenem, choć Meksykanin nie odwiedzał jeszcze swoich mechaników, stawiając na starcie na twarde opony.
Gdy wszyscy zjechali po nowe ogumienie, Russell prowadził przed Perezem, Verstappenem, Sainzem, Leclerkiem, Hamiltonem i Norrisem. Po wyjeździe z boksów Gasly znalazł się na 14. pozycji, narzekając przez radio na brak mocy. Mimo iż zespół nie widział nic w swoich danych, Francuz zjechał do alei z dymiącym silnikiem i wycofał się z wyścigu.
Jako pierwszy z czołowej dziesiątki na drugą zmianę opon na 26. okrążeniu zjechał Oscar Piastri, a Lewis Hamilton mimo iż jechał tuż za tylnym skrzydeł Leclerca, nie był w stanie na prostej wyprzedzić szybkiego Ferrari. Dwa okrążenia później do boksu wezwany został Verstappen i właśnie Brytyjczyk.
Chwilę wcześniej ekipa Ferrari przeprowadziła dość karkołomną zamianę miejsc tuż przed jadącym za nimi Hamiltonem. Sytuacja ze spadkiem tempa Sainza przypominała to, co wydarzyło się na początku wyścigu z Leclerkiem. Wiele wskazuje na to, że była to kwestia nagłego spadku osiągów opon.
Zespół Ferrari, jadący na drugiej i trzeciej pozycji, gwarantującej częściowe odrobienie strat do McLarena w klasyfikacji konstruktorów wszystko przekreślił po tym, jak Sainz zaskoczył zespół zjazdem do boksu. Z pit-wallu przez radio popłynęło szczere wyznanie: "nie byliśmy przygotowani", a Hiszpan spadł na szóste miejsce za Hamiltona, który również miał już na koncie dwie zmiany opon.
Jadący na drugim miejscu Leclerc zjechał po kolejny komplet twardego ogumienia na 32. kółku, wyjeżdżając na tor przed swoim zespołowym partnerem, ale za Hamilton, który wyprzedził jeszcze Verstappena i na 18 okrążeń przed meta znalazł się na drugim miejscu za swoim zespołowym kolegą.
Wykorzystując bardziej rozgrzane ogumienie, Sainz szybko znalazł się przed zespołowym partnerem.
Do mety kierowcy podążali więc w kolejności: Russell, Hamilton, Verstappen, Sainz, Leclerc i dopiero na kolejnych pozycjach znaleźli się zawodnicy McLarena. Max Verstappen dysponował jednak gorszym tempem niż Ferrari i nie specjalnie stawiał opór, gdy najpierw Sainz, a później Leclerc zaczęli go atakować.
Za czołowymi trzema ekipami toczył się równie ciekawy pojedynek między reprezentantami Haasa, Visa RB oraz Alpine, czyli zespołami walczącymi o szóste miejsce klasyfikacji konstruktorów. Ostatecznie górą był Hulkenberg, który na metę wjechał na ósmym miejscu przed Tsunodą, a ostatni punkt przypadł Sergio Perezowi.
Meldując się na mecie na piątym miejscu - przed Lando Norrisem - Verstappen zapewnił sobie czwarty z rzędu tytuł mistrzowski, dołączając do takich sław, jak Sebastian Vettel czy Alain Prost. Zawodnik McLarena "na osłodę" sięgnął po punkt za najszybsze okrążenie, decydując się na trzeci, darmowy zjazd po miękkie opony.
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się