Perez chce przedyskutować z rywalami kwestie dżentelmeńskiej umowy
Sergio Perez uważa, że "dżentelmeńska umowa" jaką kierowcy zawarli ze sobą jeżeli chodzi o kwestie wyprzedzania podczas okrążeń wyjazdowych w kwalifikacjach wymaga ponownej debaty, gdyż nie wszyscy ją przestrzegają.Nieformalny przepis, uzgodniony między kierowcami mówi, że kierowcy powinni powstrzymać się od wyprzedzania na okrążeniach wyjazdowych, zwłaszcza pod koniec kluczowych segmentów czasówki.
W tym roku wielokrotnie byliśmy jednak świadkami łamania tych ustaleń, co po wyścigu w Baku mocno zirytowało Sergio Pereza.
Meksykański zawodnik zakwalifikował się do GP Azerbejdżanu na szóstym miejscu, zrzucając częściowo winę na kierowców, którzy nie respektowali dżentelmeńskiej umowy. Mimo iż niedzielny wyścig udało mu się wygrać, wykorzystując problemy rywali, nadal uważa, że kwestia ustaleń dotyczących soboty wymaga otwarcia nowej dyskusji.
"Chodzi o to, że w zasadzie wszyscy wyjeżdżamy w tym samym czasie, a ludzie robią sobie przerwy, podczas gdy inni zaczynają wyprzedzać, łamiąc dżentelmeńską umowę" wyjaśniał Perez. "To tylko utrudnia wszystko. Nie udało nam się złożyć dobrego okrążenia, gdy było to koniczne. To proste."
"Niektórzy kierowcy potrafią przestrzegać umowy, ale nie wszyscy."
"Chaos zaczyna się, gdy kierowcy zaczynają wyprzedzać pod koniec okrążenia, a my wiemy, że musimy trzymać swoją pozycję i tworzyć przerwę" mówił Perez. "To jak korek na drodze. Nagle staje się tylko gorszy i gorszy. Jest tak od lat."
"Być może powinniśmy przedyskutować to z kierowcami i być bardziej rozsądni w tym temacie, zwłaszcza jeżeli chodzi o czasówkę. Powinniśmy bardziej szanować się i być świadomi, że możemy utrudnić życie innym."
"To z pewnością jest godne dyskusji, abyśmy mogli dowiedzieć się jak wszyscy to postrzegają."
Największym "łobuzem" sobotnich zmagań kierowców jest w tym roku Nikita Mazepin z Haasa, który już w Bahrajnie naraził się rywalom, bez pardonu wyprzedzając ich w końcówce sesji, a później tłumacząc się brakiem czasu na rozpoczęcie swojego okrążenia.
Po wyścigu w Baku Rosjanin postanowił jednak zwrócić uwagę wszystkim krytykom na to co działo się na torze.
"Sytuacja jest dla mnie bardzo jasna" mówił Mazepin. "Ale w tym wypadku [Baku], chciałbym zwrócić się do wszystkich, którzy mnie krytykowali, aby krytykowali też kierowców, którzy złamali umowę w Baku. Jeżeli przepisy mają być przepisami, to powinny dotyczyć wszystkich kierowców."
"Dzisiaj oglądałem jak robią to najlepsi w tym sporcie- Lewis [Hamilton] i Checo [Perez]. Nie widzę jednak dyskusji na ten temat."
"Nie mam żalu. Ale wiecie, trzeba zastanowić się, którą drogą chcemy, aby szła F1."
komentarze
1. tysu
Wystarczy aby kierowcy wyjeżdżali wcześniej, a nie wszyscy na ostatni gwizdek.
Zaczynają się wyprzedzać, bo boją się, że nie zdążą i czas się skończy. Takie zachowanie prowadzi do głupich manewrów i nie zdziwię się, jak w tym roku mp. na Monzy będzie kraksa z tego powodu.
2. hubertusss
Dla mnie sprawa jest prosta jak cep. Żadnych umów, każdy robi jak chce aby tylko drugiemu nie przeszkadzał w mierzonym kółku. A jeśli Mazepin ma rację i inni kierowcy to robią to tym bardziej żadnych umów bo po co.
3. zero.nero
Wystarczy wprowadzić zapis w regulaminie sportowym o zakazie wyprzedzania na okrążeniu wyjazdowym i panowie dżentelmeni nie będą musieli się na nic umawiać. Trzeba by tylko dodać jeszcze zapis o minimalnej prędkości, żeby wykluczyć ewentualnie gierki.
4. Frytek
Jeśli ktoś robi sobie odstęp od poprzedzającego a nagle ktoś inny wjeżdża właśnie w ten odstęp to jest nie fer. Nie po to zwalnia żeby zrobić sobie miejsce aby ktoś inny to wykorzystał. To niepowinna być umowa a przepis, trafi się jakiś rozpieszczony syn bogacza i niszczy innym kółka wyjazdowe i wszelkie umowy ma w D a skoro on ma to w D to inni też będą mieli i cały misterny plan w pizdu
5. pele40i4
Niech kierowcy i zespoły wytłumaczą dlaczego wyjeżdżają wszyscy na początku danego Q(1-2-3) i na końcu , nie w środku jak nikogo nie ma, zapewnie chodzi o tzw. podciąganie i tu jest cały problem, który muszą rozwiązać sterowcy F1. Bo jak nie o to chodzi , to dlaczego nie wypuszczają Pereza w 7-10 minnucie danego Q , gdy nie ma nikogo na torze. Pozdrawiam.
6. Rimaro
@5 Odpowiedź na twoje pytanie jest dość proste. Nie chodzi tylko o podciąganie się za kimś bo nie na każdym torze to daje przewagę. Bardziej chodzi o nagumowanie toru, które w każdym zakręcie po każdym przejeździe bolidu zwiększa przyczepność. Czy to na Monzy czy w Monako. Do tego można dodać gust kierowcy, czy woli mieć przed sobą wolne pole czy woli jechać za kimś i kierować się jego punktami hamowania czy linią toru.
Osobiście jako kierowca nie zważałbym na te umowy i jeśli przepisy nie zabraniają mi wyprzedzania to kiedy bym chciał to bym wyprzedzał. Umowy słowne są najgorszą formą regulowania czegokolwiek. Tak jak napisał @3, to przepisy powinny to regulować, jeśli tego nie robią, to wolna amerykanka.
Kwalifikacje i ich wynik to MOJA pozycja na starcie i MOJE najszybsze kółko - z perspektywy kierowcy. Dlaczego mam zwracać uwagę na innych? Dla dżentelmenów nie ma miejsca w sporcie, sport to rywalizacja o najlepsze wyniki - skupianiu się na samym sobie i pokonywanie samego siebie.
7. hubertusss
@3 @4 niestety jakieś durne przepisy nic nie dadzą. I tak będą wszyscy czekali do ostatniej chwili z powodów opisanych powyżej i nawet jak ustalicie minimalną prędkość to ktoś wyjedzie i będzie sobie nią jechał a inni nie zdążą. Kwalifikacje to loteria i tak ma być. Niech zespoły i kierowcy sami kalkulują ryzyko i wyjeżdżają wcześniej lub ryzykują wyjeżdżając później.
8. Bolekbezlolka
Jeśli wszyscy kierowcy tak chcieli , to FIA powinna po prostu pójść im na rękę i usankcjonować ich wolę odpowiednim przepisem.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz