Horner przyznał, że zespoły starają się ugrać coś więcej na kryzysie
Christian Horner, mimo wymyślania ciekawych propozycji poprawienia sytuacji w Formule 1, nie ukrywa, jakie są intencje jego i innych szefów.Od kilku tygodni władze Formuły 1, FIA i ekipy regularnie dyskutują ze sobą na wideokonferencjach o przyszłości sportu i sposobach zareagowania na pandemię oraz wiążący się z nią kryzys.
Zespoły były zmuszone dotknąć delikatnego tematu limitów budżetowych, ale wykazały się zrozumieniem, zapewne po konsultacjach z działami finansów, głosując za rozwiązaniami, które umożliwią większe oszczędności.
Był to konieczny i oczywisty ruch, który w połączeniu z kryzysem, niesie za sobą pewne konsekwencje. Ekipy wyczuły możliwość ugrania lepszej pozycji w stawce w sposób normalny dla Formuły 1, czyli niekoniecznie sportowy, po czym od razu przystąpiły do subtelnej ofensywy.
Rozgrywkę można było obserwować po szachowych wypowiedziach szefów zespołów, głównie Christiana Hornera i Zaka Browna. Brytyjczyk, do którego należy kolejny ruch, przyznał wprost na łamach The Guardian, o co toczy się gra.
"Zespoły to takie bestie, które lubią rywalizować. Oczywiście, że chcą to wykorzystać. Dyskusja o limitach to dyskusja o rywalizacji, nie o pieniądzach. Chodzi o to, by ściągnąć topowe zespoły na poziom, na którym środek stawki będzie mógł z nimi rywalizować. Rzeczywistość jest jednak taka, że niezależnie od poziomu wydatków, zawsze ktoś będzie jeździł z przodu, a ktoś na końcu."
Wielka trójka jest przeciwna kolejnym cięciom budżetowym, zasłaniając się m.in. niechęcią do zwalniania pracowników i większą produkcją, która omija inne ekipy. Christian Horner niedawno nazwał limity budżetowe "drugorzędnymi" i wskazywał na potrzebę zmniejszania kosztów operacyjnych. Jego najnowszym pomysłem jest umożliwienie kupna całych samochodów.
"Gdybyśmy podchodzili naprawdę poważnie do redukowania kosztów, szczególnie w małych ekipach, całkowicie wspierałbym dostarczanie im w pełni wyposażonego auta klienckiego. One nie potrzebowałyby żadnego rozwoju. Po prostu prowadziłyby zespoły wyścigowe i znacząco zredukowałyby swoje koszty."
"Przy obecnej technologii druku 3D, wszyscy i tak próbują kopiować auta innych. Czasy się zmieniają, więc sprawy też wyglądają inaczej. W F1 mieliśmy kiedyś auta klienckie. Można było kupić samochód Marcha lub Ferrari i ścigać się. Musimy myśleć poza schematem, zamiast kręcić się w kółko, zajmując się liczbami. Jeśli to miałoby pomóc małym zespołom i podnieść ich poziom, trudno byłoby kłócić się z logiką wykorzystania klienckich maszyn."
McLaren, będący po drugiej stronie barykady, przestrzegał ostatnio przed możliwością pożegnania się z kilkoma zespołami, jeśli w sporcie nie zostaną podjęte odpowiednie decyzje. Christian Horner szczególnie nie martwi się tą sprawą, licząc na to, że nawet gdyby nie udało się rozegrać żadnych wyścigów, władze serii pomogłyby potrzebującym.
"Możemy mocno oberwać i to promotorzy będą musieli wybierać. To ich biznes, więc oni muszą ocenić, jak utrzymać zespoły przy życiu, bo to oni potrzebują ścigających się ekip. Liberty zrobi wszystko, by upewnić się, że 10 zespołów będzie w stawce i przystąpi do rywalizacji w przyszłym roku. W celu ochrony swojego biznesu powinni ułatwić im przetrwanie, a to oznacza zapłacenie im, by mieć pewność, że zostaną."
komentarze
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz