Austriacy zamierzają szybko rozstrzygnąć kwestie tegorocznych mistrzostw świata po przerwie wakacyjnej. W Milton Keynes jest szykowane nowe i znacznie lżejsze podwozie, które ma zaowocować sporym zyskiem czasowym.

O kwestii nadwagi tegorocznych samochodów dużo mówiło się na początku sezonu. Oprócz Alfy Romeo tak naprawdę każdy zespół miał z tym potężny problem, co było spowodowane zaostrzonymi przepisami dotyczącymi bezpieczeństwa i cięższymi kołami.

Najwięcej uwagi temu kłopotowi poświęcał Red Bull, na czele z Helmutem Marko. Głównie dzięki działaniom tej ekipy oraz Mercedesa zdecydowano się podwyższyć wagę minimalną tuż przed rozpoczęciem rywalizacji, a mimo to Austriacy musieli przejść sporą kurację odchudzającą. Gdy się ona zakończyła, zaczęto dostarczać standardowe poprawki i tak masa RB18 ponownie się zwiększyła.

Biorąc pod uwagę dyrektywę techniczną, jaka zadebiutuje podczas GP Belgii i która wymusi wprowadzenie sztywniejszych podwozi, jasne jest, że niektóre ekipy znowu będą mieć trudności z nadwagą. Wedle informacji Auto Motor und Sport, jeszcze przed przerwą wakacyjną np. Mercedes przekraczał wymaganą wartość o 8 kilogramów, podczas gdy Red Bull o 7. Co ciekawe, żadne informacje nie pojawiały się w kontekście Ferrari.

W Milton Keynes są jednak przekonani, że Włosi mają jeszcze miejsce do poprawy w tym zakresie i z tego powodu zaczęto budować nowe, lżejsze podwozie, które ma zaowocować zyskiem w okolicach 0,2-0,3 sekundy. Musi ono jednak jeszcze przejść wszystkie testy zderzeniowe FIA.

Takie postępowanie austriackiego zespołu jest o tyle zaskakujące, jeśli wziąć pod uwagę doniesienia z początku maja, które informowały o tym, że wydał on już cały dostępny budżet przeznaczony na aktualizacje na sezon 2022. Produkcja odmienionego monokoku ma bowiem wynosić około 2 miliony dolarów. Raport AMuS zaznacza natomiast, że jeszcze inny team zgłosił chęć skonstruowania takiego nowego elementu i nie jest nim wcale Mercedes.