WIADOMOŚCI

Za błędy płaci się punktami - wnioski po GP Niemiec
Za błędy płaci się punktami - wnioski po GP Niemiec
Wyścig na Hockenheim był jednym z najlepszych w historii. Był również idealnym przykładem na to, ile znaczą błędy w sporcie. Niektórzy kierowcy nie bez powodu nie stają na podium, niektórzy z jakichś przyczyn radzą sobie lepiej, gdy warunki są ekstremalne.
baner_rbr_v3.jpg
Tegoroczne GP Niemiec mogłoby się po prostu nie kończyć. Tylko kto wtedy dojechałby do mety? Ten wyścig, a w zasadzie weekend, miał wszystko to, co najlepsze - upał i deszcz, awarie i wpadki, rozczarowania i odkupienia.

Cierpienia z pierwszych rund sezonu zostały w pewien sposób wynagrodzone. Sytuacja w mistrzostwach świata nadal jest mizerna, za co gratulacje należą się m.in. Valtteriemu Bottasowi. Ostatecznie Lewis Hamilton zdobywa punkty nawet wtedy, kiedy... na mecie ich nie zdobywa, a wcześniej choruje, rozbija bolid, stoi prawie minutę w boksach, ma karę i obraca się na torze.

W trakcie wyścigu można było pomyśleć, że trzeba będzie pisać i pisać, bo tyle się działo. Jednak ostatecznie najważniejszą rzeczą tej szalonej niedzieli były błędy, czyli jeden z fundamentów jakiegokolwiek sportu.

Jest taka lekcja, którą dostał prawdopodobnie każdy, kto próbował kiedyś rywalizować. Nie ma znaczenia czy zabrakło niewiele, piłka przeszła po palcach i tak dalej. Jeśli jest w bramce, a zadaniem było niedopuszczenie do tego - wynik nie przyjmie żadnej wymówki. Tak samo jest w Formule 1, swoją drogą w sporcie, gdzie niewiele to bardzo dużo - można zblokować koło, a można spowodować, że bolid będzie fruwał. Wpadka w złym momencie i efekt jest taki sam - mniej punktów na koncie.

Sen o podium

Gdyby fani Formuły 1 mieli wybrać do swojego zespołu Nico Hulkenberga lub Lance'a Strolla, bazując tylko na podstawie prędkości, znakomita większość postawiłaby na Niemca. Jeden rozniósł serie juniorskie, drugi dostaje od ojca zespół F1. Jeden ma pole position, drugi nie umie się kwalifikować.

O ile trudno kłócić się z tym, kto ogólnie jest szybszy i gdyby podliczyć umiejętności, tak jak w rankingach w grach sportowych, więcej punktów miałby zawodnik Renault. Niestety, ma jedną wadę - popełnia błędy w sytuacjach, gdy ma jakąkolwiek okazję. Tego nie robi jego rywal z Kanady, któremu nie można odmówić solidności w wyścigach, odnajdywania się w chaosie i mniej kosztownych wpadek.

Porównanie do Lance'a bierze się z tego, że w Niemczech obaj mieli szansę na pierwszą trójkę. Jeden dojechał 4., drugi wcale. To nie pech, że Hulkenberg nigdy nie stanął na podium. To brutalny opis jego umiejętności. Wielkich, bo to Formuła 1, ale niewystarczająco wielkich. Jest ogromna szansa, że nigdy nie wejdzie na podium. Szczególnie, że kolejny raz, gdy można było być na wysokich pozycjach w gorszych autach, on pływał poza torem.

Choćby przeszedł metamorfozę i pił szampana co 2 tygodnie, dziś sytuacja wygląda jak wygląda. Żaden mocniejszy zespół nie da mu do rąk lepszego auta, bo co taki kierowca zrobi w walce o tytuł, skoro za każdym razem, mając szansę na bycie nawet koło podium, robi błąd? Sportowcy często mają jakieś tendencje, Nico ma akurat taką.

Nie jest wielkim talentem bez samochodu. Jest szybki, ale czegoś mu brakuje. Wiele mówi się ostatnio o psychice Sebastiana Vettela, która faktycznie, nie jest idealna. Prawdopodobnie jednak miażdży psychikę Hulkenberga. Była w stanie utrzymać wygraną dla Toro Rosso, wiele podiów, wyścigów i mistrzostw, a przy tym multum wpadek.

Nawet jeśli osiągnięcia Seba są lepsze niż on sam, to warto zwrócić uwagę na to, co nazywa się słabą psychiką. Szczególnie, gdy kierowcę stać na żart z dramatycznej sytuacji, po której miał bardzo przeciętne 12 miesięcy i szczególnie, gdy na tym samym obiekcie, w trudniejszych warunkach, będąc na świeczniku po Silverstone, pojechał bezbłędnie.

Odkupienie

Po GP Wielkiej Brytanii, gdy Kwiat mówił przez radio po włosku, a Vettel storpedował Verstappena, w internecie pojawił się żart - Daniił zrobił Sebastiana, a Sebastian zrobił Daniiła.

Na Hockenheim to właśnie ci dwaj kierowcy dokonali, miejmy nadzieję, odkupienia czy pozbierania się. Szczególnie cieszy fakt, że to właśnie oni. Rosjanin wjechał przecież w Niemca w Chinach i w Rosji w sezonie 2016, a w tym roku wszystko stało się na torze, na którym ten sam Niemiec przeżył wielki dramat. Verstappen, który zajął ponad 3 lata temu miejsce w Red Bullu, stojący teraz pomiędzy nimi na podium, nadał symbolicznego wyrazu całej sytuacji.

Tym razem to Kwiat i Vettel byli bezbłędni i prawdę mówiąc - należało im się. Jeden praktycznie skończył karierę, drugiemu media same ją kończą. Dla obu to z pewnością wielki pozytywny kop. Nie odmieni ich diametralnie, szczególnie starszego Sebastiana, ale to po prostu fajna historia, jeśli jego problemy się skończą. On sam też ma coś do udowodnienia, jeśli chce, by nikt nie pisał, że osiągnięcia są lepsze od niego.

Daniił trochę się zmienił i prawdopodobnie nie kłamał w wywiadach, że dojrzał i ma chłodniejszą głowę. Szybkości mu nigdy nie brakowało, więc jeśli nie będzie się rozbijał, może to nie być jego ostatnie podium. Kto by pomyślał, że w połowie sezonu to kierowca Toro Rosso wypije więcej szampana niż Pierre Gasly w Red Bullu?

Rosjanin pokazał, że można podnieść się po skreśleniu, ale znów powtórzę - warto przypomnieć sobie, jak degradacja go zniszczyła. To też symboliczne, że akurat w Niemczech w 2016 roku prawie płakał przed kamerami, a teraz stanął tam na podium. Francuza prawdopodobnie czeka utrata miejsca, prędzej czy później. Skoro była mowa o psychice - to będzie trudny, ale naprawdę rzetelny sprawdzian tego, z jakiej gliny jest ulepiony. Jeśli go obleje, nie będzie można mieć pretensji, bo to nie są przelewki, tylko losy kariery.

Najtrudniejszy test

Skoro mowa o weryfikowaniu kierowców - pochwały należą się duetowi Williamsa. Wyratowany potężny uślizg Kubicy czy szeroki wyjazd Russella to nic w porównaniu do rozbijania się o ściany.

Jeden nie jeździł w F1 przez 8 lat i to jego pierwszy wyścig w deszczu po powrocie. Drugi jest debiutantem. Tymczasem w arcytrudnych warunkach, gdzie Leclerc czy Hamilton wypadali, rozbijali się i kręcili, Robert i George spisali się znakomicie. Nie mieli Ferrari czy Mercedesa, tylko niepewny bolid, który ma słaby docisk.

To tylko pokazuje jak mocny jest tegoroczny skład Williamsa. Gdyby mieli auto o "tylko" sekundę lepsze, czyli nadal najgorsze, kto wie gdzie zakończyliby rywalizację. Mieli zdecydowanie najgorzej ze wszystkich na Hockenheim, a spisali się znakomicie.

Cóż, jednak jeden z nich był lepszy (lub nie był gorszy). Nie chodzi tu o punkt, chociaż on jest naprawdę miłą nagrodą za te lata trudu, które przyniosły... w sumie kolejny trud Robertowi. Liczy się to, że Kubica znów pokazał, a tych okazji ma jak na lekarstwo, że jednak umie jeździć. W jego sytuacji GP Niemiec może być kluczem do pozostania w F1, nawet gdyby był 13. czy 11. po karach. Liczy się bezbłędna jazda, punkt to atut.

Już w Monako udowodnił, że gdy więcej zależy od kierowcy niż od samego sprzętu, jednak nie jest taki jak pokazują statystyki sezonu 2019. Tu doszła też stawka czy deszcz, czyli kolejne rzeczy, z którymi miał sobie nie poradzić.

George słono zapłacił za mały błąd, ale jednak się pomylił. Oczywiście nie oznacza to, że będzie walił w ściany jak Hulkenberg na myśl o podium. Mała wpadka, ale duże konsekwencje, bo to mogą być jedyne punkty Williamsa w tym roku, decydujące o kolejności w tabeli.

Obecnie możliwości oceny Russella w walce z kimkolwiek są praktycznie żadne. Pomijając głośną kwestię różnicy w bolidach, ściga się praktycznie o nic, nie ma nad nim dużej presji, nie ma też wiele do stracenia, jeśli coś mu nie wyjdzie (porównując do reszty stawki). Okazja na takie sprawdzenie jednak się znalazła i niezależnie od tego, że przejechał bardzo dobry wyścig, to jednak stracił punkt przez siebie. Akurat wtedy, gdy coś było na szali, presja była większa i konsekwencje również.

Ktoś powie, że to doszukiwanie się, ale najlepszych od tylko bardzo dobrych odsiewa się nie po tym jak kogoś leją, tylko jak radzą sobie, gdy liczą się detale. W Mercedesie na pewno ktoś zwróci na to uwagę. Gdyby było odwrotnie, Hulkenberg nie byłby niechlubnym rekordzistą.

Nie chodzi o to, by mu "patriotycznie" dowalić i na siłę umniejszać, tylko o zwrócenie uwagi na okoliczności i wagę małego błędu. George to inteligentny kierowca, który wie, że jeśli w sporcie ma się jedną okazję, to trzeba ją wykorzystać. Wie też, jakie wymagania juniorom stawia Toto Wolff, który w Mercedesie chce mieć kogoś, kto to nie zmarnuje szansy. Inaczej zamiast mistrza może zostać przegranym, a w Brackley mają jasne cele.

Nawet jeśli jest się bardzo dobrym, ktoś może być odrobinę lepszy. W Niemczech o tę odrobinę lepszy był Kubica, punkt dla niego, dosłownie i w przenośni. Russell nie może już sobie pozwolić, by w kolejnym wyścigu "o coś więcej" przegrać przez siebie. Bycie regularnie wyżej od kolegi z ekipy nie oznacza, że każdego tak zleje, to anomalia, której nie będzie w czubie stawki. Jeden błąd nie mówi wiele, ale kolejne w równej walce już mogą być wyznacznikiem tendencji (znów kojarzy się Hulk). Tak jak to, że w tak trudnych warunkach spisał się rewelacyjnie. Nie można o tym zapominać.

Udostępnij ten wpis Udostępnij na Wykopie Udostępnij na Facebooku Udostępnij na X

42 KOMENTARZY
avatar
Konradv15

30.07.2019 10:28

0

@33 Grafii Czyli ci co wypadli i popełnili błąd są lepsi od tych, którzy błędu nie popełnili i bardziej zasługują na punkty... O kurde, co to za logika. Nie sądziłem, że ktoś napisze taką bzdurę. To może zamiast punktu za najszybsze okrążenie, powinny być punkty za efektowne wypadnięcie z toru? Przecież na pewno musiał bardzo się starać, ze aż wypadł...


avatar
lechart

30.07.2019 10:41

0

34. Grafii ... KUB nie trzeba dowartościowywać, on dowartościowuje się osobiście . Wyścig polega, na "wyciskaniu" z samochodu najwięcej jak się da w zależności od warunków, zminimalizowania popełniania błędów i nie poddawaniu się emocjom (przed laty HAM przez emocje stracił MS). .... KUB spełnił te warunki i przy odrobinie szczęścia, los go wynagrodził. ..... NALEŻY MU SIĘ TO. .... Nas powinno cieszyć, że tak było, bo do taj pory miał strasznego pecha. 35. Believer ... Nie przejmuj się, on tak ma ... :)) Piszesz rozsądnie i na temat.


avatar
Raptor202

30.07.2019 11:43

0

@33 Jak ślimak to się wlókł nie Kvyat, tylko Gasly, a i tak wyleciał.


avatar
alfaholik166

30.07.2019 13:31

0

@19 - Świetna analogia! Uważam, że lepiej nie da się tego podsumować @20 - Też dobre, chociaż nawet prowadzący ElevenF1 nie byli wcale pewni, czy Toto Wolf wykrzykiwał coś po polsku, jednakże ten dowcip mi się podobał :-) Przy tej okazji przypomniały mi się domysły jakie krążyły wśród kibiców po pamiętnym finale mundialu w 2006 roku między Francją a Włochami, kiedy puściły nerwy Zidanowi. Wszyscy zastanawiali się co takiego mógł powiedzieć Materazzi Zidanowi, że aż tak się zapieklił, tymczasem jedna z kibicowskich teorii brzmiała że wielki i dumny "Zizu" usłyszał słowa: "Grasz jak Rasiak".


avatar
gery141

30.07.2019 18:21

0

@33 Ja nie muszę dowartościowywać Roberta, bo on tego nie potrzebuje. Mógłbym wprost go zapytać, ale to tak oczywiste, że się ośmieszę. Nigdzie nie padło, że to cieniasy. W tych warunkach pomylić mógł się każdy, więc uniknięcie tego jest osiągnięciem. Cieniasy to prędzej ci, którzy mylą się często, ale to i tak wybitni kierowcy. Chcesz, żeby Williams inaczej zdobył punkty, skoro to jedyny sposób? W tym wyścigu zasłużyli ci, którzy błędów nie popełnili lub popełnili małe wtedy, gdy mogli. Wleczenie i F1 to większa bzdura. Jechali na tyle na ile pozwalał bolid i limity toru.


avatar
Grafii

31.07.2019 09:34

0

Super ze RK zdobył punkt, ale tak naprawdę to czysty przypadek i duży fart. RK jechał prawie cały wyścig za GR. Obaj popełnili błędy, ale ale na szczęście ostatecznie udało mu się dojechać przed kolegą. Super, ale to nie jest styl który zakrawa na bohaterstwo. RK kiedyś było stać na dużo dużo więcej. Teraz niestety smutno się ogląda jego występy... i nie piszcie mi bzdur o różnych samochodach bo BOT tez ma inny niż HAM, itp. Nawet ten punkt to żadne dowartościowanie RK. Wolałbym zobaczyć jak walczy z GR o 19. Dla mnie lepszy jest ten co na ogół ciśnie i walczy, a nie ten co udaje mu się raz na ruski rok dojechać w punktach zdobytych w wyjątkowych okolicznościach. To ze tych kilku kierowców zdobyło punkty to oczywiste skoro inni odpadli. To ze czołówka odpadła trudno, tak się zdarza i przez to wyścig był ciekawszy. Dzięki temu inni zdobyli punkty i dobrze. W przypadku Williamsa to absolutnie jedyna możliwość. Nie czyni to dla mnie jednak bohaterem nikogo z tych kierowców. Mieli farta i OK, ale nic poza tym, bo niczym się nie wykazali przez cały wyścig. Obejrzę jeszcze raz bo może jakieś manewry wyprzedzania mi umknęły. Dla mnie wyścig był super bo nieprzewidywalny i koniec.


avatar
Ambrose

31.07.2019 14:47

0

@41. Grafii, ale jak słusznie zauważył autor artykułu, nie jest sztuką ścigać się i cisnąć, kiedy przedmiotem walki jest odległa pozycja. Prawdziwy sprawdzian umiejętności oraz odporności mentalnej zaczyna się w momencie, kiedy stawką są pozycje dające wymierne korzyści. W GP Niemiec Williams miał największe szanse na zdobycie punktu i akurat w tym GP najlepiej pojechał Kubica, który wykorzystał błąd nieznacznie szybszego przez cały weekend Russella. I wg mnie fakt, że tak wielu kierowców odpadło z wyścigu (w większości po błędach, dwóch z racji defektu swoich maszyn) tym lepiej świadczy zarówno o Kubicy jak i Russellu. Obaj jechali najbardziej nieprzewidywalnymi bolidami, które mają problemy z przyczepnością nawet na suchej nawierzchni i obaj potrafili okiełznać te bestie i w całości dowieźć je do mety. Wg mnie to ogromny wyczyn i niesłusznie się go deprecjonuje.


zaloguj się, by pisać komentarze

Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!

zarejestruj się
LOGOWANIE
Odzyskaj hasło
REJESTRACJA
Ten adres będzie wykorzystywany podczas logowania się do portalu