Eksperci zgodni - Sainz będzie "dwójką" w Ferrari
Nieudany weekend w Australii Carlosa Sainza wywołał lawinę komentarzy na temat jego pozycji w szeregach Ferrari. Zdaniem niektórych ekspertów, Hiszpan szybko zostanie sprowadzony do roli kierowcy numer "2" i będzie pomagał Charlesowi Leclercowi.Australijski weekend był istnym koszmarem dla Carlosa Sainza. Wszystko zaczęło się podczas finałowej części kwalifikacji, kiedy najpierw jego szybki czas został anulowany tuż przed samą metą, a następnie problemy sprzętowe sprawiły, że uplasował się dopiero na 9. pozycji, czym skazał się na start ze środka stawki.
Niedziela była jeszcze bardziej nieudana dla madrytczyka. Z powodu przedstartowych kłopotów z kierownicą i dogrzaniem ogumienia spadł na 14. miejsce już po samym starcie. Gdy wydawało się, że szybko odrobi utracone pozycje, na 3. okrążeniu - po własnym błędzie - utknął w żwirze, z którego nie wyjechał.
Pasmo nieszczęść Hiszpana miało miejsce akurat wtedy, gdy weekend w Melbourne całkowicie został zdominowany przez jego partnera, Charlesa Leclerca. Monakijczyk wywalczył pierwszego wielkiego szlema w swojej karierze i powiększył swoją przewagę w klasyfikacji generalnej do 34 punktów nad George'em Russellem oraz 38 nad wspomnianym Sainzem.
Eksperci nie mają więc wątpliwości, kto z duetu Ferrari będzie walczył w tym roku o tytuł i na kogo będzie pracował cały zespół. Będzie nim Monakijczyk, a Sainz zapewne zostanie oddelegowany do roli kierowcy numer 2. Do takiego wniosku doszedł m.in. Martin Brundle:
"Sainz ma za sobą weekend z piekła rodem. Stracił swoje okrążenie po tym, jak jego przyjaciel, Fernando Alonso spowodował czerwoną flagę. Następnie pojawiły się u niego problemy z uruchomieniem silnika, przez które nie przejechał reprezentatywnego okrążenia", napisał ekspert Sky Sport w swoim felietonie.
"Startując z niższej pozycji, w ostatniej chwili musiał wymienić kierownicę, co z kolei doprowadziło do fatalnego startu. Potem rozpoczęła się "brutalna" walka w środku stawki na twardych oponach i w efekcie niecierpliwości wypadł z toru."
"Od tego momentu być może będzie musiał pełnić rolę pomocnika Leclerca. Zobaczymy, jak ukształtuje się konkurencja i czy w ogóle będzie w stanie wygrać kilka następnych wyścigów, czego nie można oczywiście wykluczyć."
Były kierowca F1 nie omieszkał przy tym docenić postawy Leclerca:
"Leclerc wszedł na wyższy poziom. Zapewnił odpowiednią prędkość temu bolidowi, nie dochodząc blisko jego limitu, co obserwowaliśmy już w przeszłości. Nowe przepisy mu odpowiadają, a on się rozwinął i jest bardziej pewny siebie. Dwa triumfy, dwa pole position, jedno 2. miejsce i trzy najszybsze "kółka" tylko to potwierdzają."
W podobnym tonie do Brundle'a wypowiedział się były zawodnik m.in. Toyoty, Timo Glock:
"Leclerc znajduje się w tej chwili na absolutnym topie. W zespole znany już jest lider na tak wczesnym etapie. Jestem przekonany, że w niektórych sytuacja priorytetem Ferrari będzie Leclerc. Stanie się to tak szybko, jak to tylko możliwe. Jest on liderem mistrzostw świata, a Carlos Sainz traci już trochę do niego", powiedział 40-latek dla Sky Germany.
Glock poruszył też inny, bardzo ciekawy wątek związany z Ferrari. Jego zdaniem, to nie przypadek, że to akurat Sainz zmagał się z takimi kłopotami ze swoim samochodem, a nie Leclerc:
"Spoglądając na Ferrari jako całość, dziwne jest to, że tak wiele błędów popełnia Sainz, a Leclerc już nie. Wyraźnie było widać, że Sainz był poirytowany całą sytuacją. Zaczęło się to już w czasówce, gdy przekroczył linię mety o dwie sekundy za późno z powodu czerwonej flagi."
"Natomiast pojawiło się też wiele błędów, które nie powinny mieć miejsca w Ferrari. Dotyczyło to również jego samochodu. Hiszpan musi mieć wiele znaków zapytania w głowie po tym weekendzie."
komentarze
1. Globtrotter
Akurat to można było przewidzieć.
Gdzieś już to pisałem, Sainz jest naprawdę solidnym i utalentowanym kierowcą, jednak do tej pory nie był w centrum uwagi.
Jeździł gdzieś w środku stawki radząc sobie bardzo dobrze, nawet zdobywając podia jednak teraz jest częścią zespołu który jest na czele więc wszystkie oczy są na nich skierowane i być może presja go zjada.
Charles jest dłużej w Ferrari i wie jaki ten sport bywa brutalny a los niesprawiedliwy.
Nie sądzę jednak, że jeżeli doszłoby do sytuacji gdzie Carlos byłby pierwszy a Charles drugi z przewagą nad resztą to nie byłoby TO, chociaż to Ferrari więc można po nich wszystkiego spodziewać, jakaś nowa odsłona "Ferrnando is faster than you"
2. Woa-VooDoo
Litości.
To jest dopiero 3 wyścig a już się mówi, kto będzie 2 kierowcą lub, że Verstappen nie ma szans na obronę mistrzostwa...chore.
3. Jacko
Sainz jest po prostu bardzo nierówny, w przeciwieństwie do Leclerca, który trzyma równą formę. Trochę nawet przypomina Bottasa, który dobre występy przeplatał słabymi (a nawet żenującymi). Dla zespołu to wcale nie jest takie najgorsze (jeśli te wahania formy nie będą jakieś olbrzymie), bo kierowcy sami z siebie ustawiają się na pozycjach "1" oraz '2" i nic nie trzeba robić, żeby swoją walką nie szkodzili wszystkim. Trzeba tylko uważać, żeby ten "wiecznie drugi" nie popadał w za dużą frustrację, bo wtedy o swoją nieudolność będzie oskarżał wszystkich na około i dobra atmosfera pryśnie.
4. sliwa007
Być może Binotto w końcu wyciągnął odpowiednie wnioski chociażby po rywalizacji Vettela z Leclerkiem i ustalił hierarchię w zespole nie na konferencji prasowej jak to robił poprzednio, tylko po cichu, dając jednemu z nich po prostu słabszy bolid. Leclerc od dawna szykowany był na lidera zespołu a Binotto widząc formę bolidu na testach prawdopodobnie mógł przypuszczać, że nie ma miejsca na dwóch równorzędnych zawodników tylko trzeba postawić wszystkie karty na jednego.
To tylko takie luźne przemyślenia, na pewno Ferrari jest do tego zdolne, ostatecznie widać, że przede wszystkim Leclerc zrobił postęp bo przestał popełniać błędy nie tracąc przy tym szybkości a Sainz w ostatnim wyścigu dał pretekst do tego by faktycznie (jeśli do tej pory jeszcze tego nie zrobili) zrobić go "dwójką".
Mnie ta przewaga w ogóle nie interesuje, w Ferrari mam nadzieję, że też trzeźwo myślą i wiedzą że na tym etapie sezonu nawet 100 pkt nie gwarantuje niczego. Teoretycznie Mercedes nie jest już zagrożeniem, ale kto wie, czy w połowie sezonu nie wrócą i nie będą "przeszkadzać" w walce liderów? Teoretycznie Red Bull nie pokazał jeszcze wszystkiego a przewaga Ferrari (uśredniając 3 wyścigi) jest symboliczna i na końcu jest przecież Verstappen, który lubi brudną walkę i prędzej czy później pewnie doprowadzi do incydentów a wtedy jeden może pojechać dalej a drugi zostać z rozbitym bolidem.
Dużo jeszcze może się dziać, na pewno Sainz nie powinien przeszkadzać w walce, nie powinien odbierać punktów i tutaj decyzja o zrobieniu go nr 2 powinna być oczywista.
5. pan37lureta
Wielu już było którzy miejsce w F1 dostali "za nazwisko" a okazali się przeciętnym kierowcami. Chyba Hill i Verstapen potwierdzili talent.
6. I_am_speed
Nie ma tutaj co się rozwodzić na ten temat. Sainz to bardzo dobry, porządny kierowca, taki bardzo solidny rzemieślnik ale to nie jest i nigdy nie był talent pokroju Charlesa czy Verstappena, nie ma "tego czegoś". Nikt nie musi dokonywać żadnego wyboru bo taki wybór, można powiedzieć sam się naturalnie dokonuje. Mimo, że może nie być jasno określone kto jest jedynką, a kto dwójką to zespół to widzi i wie po której stronie garażu bolid musi być przygotowany perfekcyjnie.
7. Jacko
@4. sliwa007
"dając jednemu z nich po prostu słabszy bolid" - ale takie coś jest nie do ukrycia. bo kierowcy nie są przecież idiotami i widzą wszystkie nawet najmniejsze różnice. Tym bardziej, mając dostęp do telemetrii kolegi z zespołu. No chyba, że to się dzieje za wiedzą i zgodą kierowcy, ale to tym bardziej bez sensu. bo wtedy to można załatwić w inny sposób. A punkty dla zespołu są przecież też potrzebne, więc dlaczego by miano temu "drugiemu" utrudniać walkę z innymi zespołami, czyli de facto samemu sobie strzelać w kolano?
8. sliwa007
7. Jacko
Tu nie chodzi o pół sekundy tylko o 0,1-0,2s i nie sądzę by nie dało się tego ukryć przed zawodnikiem, wszystko jest do zrobienia. Zresztą nie twierdzę, że na pewno tak zrobili, ale wykluczyć tego na 100% też nie można.
Ferrari zawsze grało na jednego zawodnika, drugiemu często rzucali kłody pod nogi i przez to ten drugi tracił punkty, jakoś wtedy nie myśleli o punktach dla zespołu tylko o tym, by lider zdobył ich jak najwięcej. Taką mają filozofię, punkty są ważne, ale jeszcze ważniejsze jest, by drugi nie wchodził w drogę pierwszemu.
Binotto na pewno nie chce powtórki z rywalizacji Leclerka z Vettelem, bo parę siwych włosów wtedy mu przybyło, obecnie jest wymarzona sytuacja bo jest lider i jest drugi zawodnik trochę wolniejszy. Czy to jest naturalny podział, czy ktoś w to ingerował - tego już się nie dowiemy.
9. Jacko
@8. sliwa007
Ja w te teorie o celowej budowie słabszego bolidu dla jednego z kierowców (głoszone zresztą od lat i wobec różnych zespołów) nie wierzę, bo jak napisałem, to podcinanie sobie samemu skrzydeł. To utrudnia walkę o punkty dla zespołu, a w dodatku każdy wyścig jest trochę inny i sytuacja często zmienia się dynamicznie. Lider też może przecież mieć wypadek, awarię czy po prostu słabszy dzień i wtedy ten "drugi" powinien go zastąpić, więc też musi mieć czym walczyć.
A jeśli się chce kogoś spowolnić, to są inne sposoby (wolniejszy pit stop, inna strategia, trochę inny tryb silnika "bo się przegrzewa" itp. itd.).
10. hubertusss
Bez jaj od początku było wiadomo, że Sainz to będzie numerem dwa. Pomimo lepszej końcówki poprzedniego sezonu on wciąż był numerem dwa.
11. maca
Ja bym go nie skreślał pochopnie, geny to geny...
12. Jacko
@11. maca
Oczywiście, że nie należy go skreślać. Większość komentujących na tym portalu popełnia idiotyczny błąd przyjmując, iż zawodnik jest tak samo dobry/średni/słaby przez całą karierę. Np. oceniają kierowcę na podstawie walki z partnerem zespołowym i później wychodzą bezsensowne tezy, że skoro ten i ten 5 lat temu przegrał z tym i tym, to 3 lata później był lepszy od tego a tego, a dzisiaj jest gorszy od... Senna, Prost czy Schumacher też nie zawsze wygrywali, zdarzały im się bardzo słabe sezony, a nawet żenujące wpadki. Sainz też może się jeszcze rozwinąć, całkowicie zmienić mentalnie, albo po prostu mieć jakiś gigantyczny przebłysk formy i ugrać coś dużego. Niemniej w tym momencie kariery sam ustawia się w roli kierowcy nr "2", bo po prostu odstaje. Co będzie kiedyś, tego nie wie nikt...
13. Manik999
Mam nadzieję, że Carlos wróci silniejszy po nieudanym GP Australii i kilka razy postawi się Charlesowi. Monakijczyk jest jednak według mnie killerem, który "ma to coś" do bycia samcem alfa na torze. Hiszpan bardziej wygląda mi na mocną "dwójkę", która będzie głównie korzystać na problemach lidera, a nie prowadzić z nim równorzędnej walki.
14. tommek7
Tytuł artykułu rodem z WP albo Oneta.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz