Chandhok tym razem nie dostarczył dowodów FIA ws. kolizji z Silverstone
Były kierowca F1, a zarazem ekspert Sky Sports - Karun Chandhok zaprzeczył, jakoby to on miał dostarczyć nowe dowody ws. kolizji Maxa Verstappena oraz Lewisa Hamiltona w GP Wielkiej Brytanii. O Hindusie głośno zrobiło się dwa lata temu, kiedy miał takowe informacje przekazać Ferrari, które wówczas postąpiło tak samo jak teraz Red Bull.Przypomnijmy, że obaj pretendenci do mistrzowskiego tytuły zderzyli się w zakręcie "Copse", przez co Holender odpadł z rywalizacji, a siedmiokrotny mistrz świata otrzymał 10-sekundową karę. Jednak nie przeszkodziło mu to w odniesieniu upragnionego triumfu przed własną publicznością i zniwelowania starty do 23-latka na 8 punktów w klasyfikacji kierowców.
Oczywiście stajnia z Milton Keynes nie była zadowolona z takiego obrotu spraw i zapowiadała podjęcie dalszych kroków w tej sprawie. Problem polegał na tym, że Red Bull musiałby posiadać dość mocny dowód obciążający Hamiltona.
Jednakże po kilku dniach austriacki team faktycznie złożył pismo do FIA i w czwartek o godzinie 16:00 rozpocznie się specjalna wideokonferencja, która rozstrzygnie, czy sprawa będzie dalej kontynuowana.
Ostatni raz z bardzo podobną sytuacją (na samym szczycie F1) kibice mogli się spotkać po GP Kanady w 2019 roku, gdy Ferrari zażądało ponownego sprawdzenia incydentu na linii Sebastian Vettel-Lewis Hamilton. Wtedy Niemiec otrzymał 5-sekundową karę, przez co Brytyjczyk, który nawet nie próbował zaatakować 34-latka, wygrał wyścig.
Włoski zespół miał zebrać odpowiednie dowody, jednak ostatecznie cały plan spalił na panewce, gdyż Federacja nie przychyliła się do ich prośby. Później okazało się, że atestem Ferrari była... analiza Karuna Chandhoka, która jednoznacznie wskazywała na to, że Vettel "nie mógł zrobić nic innego".
Z tego powodu pojawiły się kolejne głosy różnych obserwatorów, że Red Bull także dostarczył takowy dowód od indyjskiego byłego kierowcy F1. Jednakże sam Chandhok zaprzeczył, jakoby miał coś z tym wspólnego:
"Żeby była jasność. Nie będę dostarczać nikomu dowodów z tej okazji", napisał ekspert Sky Sports na swoim Twitterze.
Just so we?re clear, I won?t be providing evidence for anyone on this occasion ???????? https://t.co/fnfDLpaBIy
? Karun Chandhok (@karunchandhok) July 27, 2021
komentarze
1. Majk-123
Najwięcej gada, ale jak przychodzi co do czego to przestaje być rozmowny :-) O ile dobrze pamiętam to Chanduk w ogole raczej był za incydentem wyscigowym.
2. ekwador15
awantura o tamtą karę była tak samo bezsensowna jak teraz. wtedy Vettel wypadl z toru z własnej winy, wraca na tor nie patrzy i kierowca za nim musial odpuscic by nie doszlo do wypadku i psedo spece z polskich for internetowych pisali, ze kara byla niezasadna dla vettela, z nienawiści do Lewisa. teraz jest kara dla Lewisa i za malo bo chca jak MArko, zeby Lewis nie wygral. dostal kare i odrobil i wyprzedzil i kara za mała. jakby nie wyprzedził i nie wygral, dojechal 1 sek za LEc to nie byloby tematu xD
3. Majk-123
2. Bo te kary sa za glupie. Takie 10 sekund to jest za malo, dlatego czasami sie opłaca wypychać rywali z toru, ale nie na tym ma polegać ten sport. Kara dyskwalifikacji co prawda obowiązuje, ale trzeba udowodnić umyślność takiego ,,kozackiego'' czynu, ale to jest bardzo trudne. Kary za zwykle incydenty sa za male.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz