komentarze
  • 1. sismondi
    • 2020-06-08 11:58:22
    • *.net.pl

    Swoje już ma .....a czy nie zarobi ...zobaczymy...

  • 2. Sasilton
    • 2020-06-08 14:28:29
    • *.dynamic-4-waw-k-3-0-0.vectranet.pl

    Dla każdego pracownika minęły złote czasy. Będzie trudniej o prace w F1, a płace będą takie same, albo i mniejsze.
    Do tego będzie trudniej o awans.

  • 3. Xandi19
    • 2020-06-08 15:52:04
    • Blokada
    • *.internetdsl.tpnet.pl

    Tak tylko dodam, że w takim sezonie 2018 to:

    Lewis zarobił 50 milionów (40 Mercedes i 10 reklamy)

    Vettel zarobił 40 milionów 300 tyś. (40 Ferrari i 300 reklamy)

    Alonso zarobił 33 miliony (15 McLaren, 15 Honda, 3 z reklam)

  • 4. Xandi19
    • 2020-06-08 15:52:49
    • Blokada
    • *.internetdsl.tpnet.pl

    Pomyłka: To był sezon 2017

  • 5. ahaed
    • 2020-06-08 16:33:41
    • *.18120a2.ip6.access.telenet.be

    Serio?

    Reklama marki Mercedes nie wlicza się w koszta F1. Doliczą mu tam a nie na oficjalnym kontrakcie.
    Gratisowe samochody merca za sezon, może bolid co roku do kompletu.

    Będzie chciał 50 mln to dostanie 50 mln.

  • 6. ahaed
    • 2020-06-08 16:38:07
    • *.18120a2.ip6.access.telenet.be

    Zapomniałem dopisać:

    "Były włodarz F1, który nie tak dawno otwarcie mówił, że sezon powinno się całkowicie odwołać,"

    Pie..l..nie o Szopenie. Akurat on, by Australii nie odwołał, bo kasa się musi zgadzać. To był największy dyktator pod względem warunków, a teraz taki baranek co to nie on. Za jego czasów: kasa, kasa kasa. A teraz: nie można wyścigów, ratowanie Williamsa...itp itd. Czy on kiedyś ratował jakiś team? Nie. Żegnać, wchodzi następny.

  • 7. Krys007
    • 2020-06-08 16:54:41
    • *.dynamic.gprs.plus.pl

    Hamilton aktualnie ma inne sprawy na głowie np. nawoływanie do aktów wandalizmu - pochwalił obalenie jakiegoś tam pomnika i nawołuje do obalenia innych, podobnych pomników...ja wiem, że może i ma rację odnośnie niepotrzebnego gloryfikowania ludzi którzy popierali niewolnictwo, ale od załatwiania takich kwestii nie jest dziki i rozwścieczony tłum.

    Ogólnie patrząc na ostatnie dni w wykonaniu Hamiltona, mam wrażenie, że ciężko będzie mu walczyć o majstra. Nie ma chłodnej głowy, a myślami jest cały czas gdzie indziej...

  • 8. caddy71
    • 2020-06-08 19:20:51
    • *.dynamic.gprs.plus.pl

    @7
    Nie jakiegoś tam... Rozwalili pomnik Kościuszki stojący w Waszyngtonie na placu przed Białym Domem.

  • 9. Krys007
    • 2020-06-08 19:37:24
    • *.dynamic.gprs.plus.pl

    @8 Nie mówię o tym pomniku - Kościuszko nie był zwolennikiem niewolnictwa przecież.


    Mówię o pomniku znajdującym się w Anglii: Podczas protestu w Bristolu, w którym brało udział około 10 tys. osób, demonstranci zrzucili z cokołu wykonany z brązu pomnik Edwarda Colstona, a następnie pomalowali go sprayem, przeciągnęli przez miasto i wrzucili do rzeki Avon."

    Do tej sytuacji odnosił się wielokrotnie Hamilton..

  • 10. dexter
    • 2020-06-08 19:54:26
    • *.dyn.telefonica.de

    Wlasciwie zaden kontrakt nie jest taki sam. Roznice sa wielkie, miedzy mistrzami swiata i "przecietnymi" kierowcami, miedzy mlodszymi kierowcami, ktorzy maja duza przyszlosc, a starszymi kierowcami, ktorzy nie sa pewni jak dlugo beda spelniac oczekiwania. Umowy roznia sie w zaleznosci od renomy stajni wyscigowej i reputacji kierowcy wyscigowego. Niektore umowy moga byc bardzo zlozone, poniewaz obie strony moga utknac przy drobnych detalach, np. walczac do ostatniego euro/dolara. Chodzi o korzysc lub probe przeniesienia ryzyka.

    Jesli stajnia wyscigowa i licencjonowany zawodowy kierowca wyscigowy negocjuje umowe to punkt wyjscia jest stosunkowo banalny. Stajnia wyscigowa chce wydac duzo pieniedzy tylko wtedy, gdy kierowca bedzie jezdzil i czesto wygrywal. Po drugiej stronie kierowca chce zawsze obnizyc swoje ryzyko: pechowy wypadek i kontuzja, ktora z dnia na dzien moze zakonczyc kariere sportowa, kryzys formy lub pracodawca, ktory nagle lepiej ocenia innego kierowce we wlasnej druzynie etc.

    Sportowiec bedzie zatem zadal wysokiej gazy podstawowej, tzn. nie chce byc finansowo zalezny od przebiegu sezonu. Z drugiej strony roztropny manager, ktory dba o interes zespolu wyscigowego oferuje niska gaze podstawowa i wysokie premie. Jesli sportowiec odnosi sukces to zespol wyscigowy dzieki pieniazkom wyplacanych za punkty i dochodom z kontraktow sponsorskich te premie bez problemu moze z powrotem sciagnac.

    Sa tez licencjonowani zawodowi kierowcy wyscigowi o specjalnym statusie - zasluzonym statusie. Kierowcy pokroju Michael Schumacher, Lewis Hamilton, Sebastian Vettel albo Fernando Alonso - wielokrotni mistrzowie swiata. Oni sa lokomotywa, ktora ciagnie caly biznes.
    Ci kierowcy nie musza koniecznie wchodzic w takie rzeczy, jak na przyklad gaza za wyscig. Ich wysoka gaza zwiazana z premia za sukces zwiekszy sie powiedzmy o trzy lub cztery miliony. Ale co to ma za znaczenie przy osmiocyfrowym wynagrodzeniu podstawowym.

    A zespoly wyscigowe maja zaprojektowane wynagrodzenie sportowcow z duza finezja i zawsze z przeslaniem: dokonanie, osiagniecie, wyczyn czy wynik jest oplacalny. Rozsadny kontrakt z mlodym kierowca ma juz zaplanowany awans. Przewaznie managerowie zespolow obawiaja sie, ze 20 - latek po szesciu dobrych wyscigach poprosi juz o pierwsza podwyzke - poniewaz sportowiec zrozumial, ze jego kolega zespolowy otrzymuje wielokrotnosc jego gazy; albo docieraja do niego pierwsze proby zwerbowania przez inny zespol.


    Co do aktualnej sytuacji

    No coz, odkad koronawirus dusi swiat wiele rzeczy sie zmienilo. Sportowcy rowniez sa niepewni. Rozmowy maja inna zawartosc niz zwykle. W tej chwili wszystko jest bardziej emocjonalne, a jesli chodzi o strone monetarna rowniez jest wiele nieprawdziwych informacji. Trzeba po prostu obserwowac rynek.

    Niektorym kierowcom koncza sie kontrakty. Z pewnoscia nie mozna wszystkich kierowcow tez umiescic w tej samej szufladzie. Poniewaz istnieje roznica. Mysle, ze w przyszlosci w profesjonalnym sporcie gwiazdy nadal beda duzo zarabac. Cena absolutnie topowych kierowcow dalej bedzie wysoka. Pod warunkiem, ze szybko wszystko powroci do normy.

    Niemniej jednak w obecnej sytuacji, tzn. mozliwe, ze nawet przez nastepny rok albo nawet dwa lata bedzie pewna wstrzemiezliwosc - by przejsc do wymiarow, ktore byly mozliwe przed koronawirusem. Niektorym protagonistom ciezko bedzie wynegocjowac lepsze warunki monetarne, a na rynku rowniez beda przegrani. Sytuacja nie jest latwa. Jednakze na koncu dnia chodzi o to, by profesjonalny sportowiec zawarl umowe zgodna z rynkiem, zgodna z czasem i oparta na wynikach. Sportowiec rowniez ma swoje dobre prawo, by z negocjacji duzo wyciagnac.

    Obecnie prawie wszystkie zespoly oraz wszystkie elementy systemu zostaly wstrzasniete i teraz patrzac w przyszlosc wszyscy szukaja oszczednosci. Ale - czy to sie utrzyma w ciagu najblizszych kilku lat mam duze watpliwosci. Ludzie zapominaja stosunkowo szybko. Miejmy nadzieje, ze przetrwamy te pandemie. Niech gospodarka znow wzrosnie, wtedy znow pojawia sie inne tematy. Wazne, zeby wyscigi wreszcie ruszyly. Niestety bez wyscigow nie ma pieniazkow. Jesli caly system zawali sie jak domek z kart, wowczas rozmow nie bedzie wcale. Brzmi brutalnie, ale oznacza koniec sportu zawodowego. Zatrzymac wszystko zawsze mozna bardzo latwo, ale zeby znow ruszyc z miejsc,a to duzy kunszt.

  • 11. devious
    • 2020-06-08 22:03:51
    • *.134.70.206

    @dexter

    Tylko taką małą ogólną dygresję mam w nawiązaniu do ostatniego akapitu:

    "Jesli caly system zawali sie jak domek z kart, wowczas rozmow nie bedzie wcale. Brzmi brutalnie, ale oznacza koniec sportu zawodowego."

    A może dobrze by było, jakby ten obecny sport "zawodowy" właśnie zrestartować? Tak czasami sobie o tym wszystkim myślę, że śledzę i uwielbiam sport, który zaczął się ocierać o granice absurdu - mówię tu nie tylko o F1 ale też np. piłce nożnej. Budżety topowych klubów są po prostu "kosmiczne", kwoty płacone piłkarzom - zwalają z nóg. Ale taki jest rynek - jest popyt to jest i podaż. Choć wydaje mi się, że w przypadku piłki to trochę nadmuchana bańka - X płaci Y 80 mln, to Y płaci Z za innego piłkarza 120... Mniejsza z tym.

    Bardziej mnie uderza fakt, że w takiej F1 dla jednego zespołu pracują setki inżynierów, a w przypadku tych największych ekip - to już można mówić o tysiącach (wliczając ekipę od projektowania i budowy silnika F1 z bateriami i całym osprzętem). Trochę to... marnotrastwo. Doskonały przykład był właśnie niedawno, jak czołowe zespoły w kilka dni potrafiły zaprojektować czy też udoskonalić respiratory i inny sprzęt medyczny - to pokazuje, jaki potencjał mają tacy ludzie. A tymczasem cały ich wysiłek idzie na to, by zespół przejechał okrążenie 0,1 s szybciej niż rywale - kibic tego gołym okiem nie zauważy, a też raczej nigdy tej samej technologii w swoim aucie mieć nie będzie. Jedyny zysk koncernu to marketing, ale akurat to żadna wartość dla ludzkości per se.

    Oczywiście mnie jako kibica F1 "kręci" ten cały wyścig inżynierów, technologiczna ekstraklasa, niewiarygodne bolidy udoskonalane co sezon (oraz w trakcie sezonu) itd. - ale z drugiej strony mam świadomość, że jednak jest to marnowanie wielkiego potencjału ludzi, którzy mogliby się owej ludzkości lepiej przysłużyć. Z punktu widzenia zarówno sportu (którym de facto F1 przestała być już dawno temu) jak i takiego zwykłego, logicznego jak i ekologicznego podejścia obecna F1 to strzelanie z działa do wróbla - czasem to taka sztuka dla sztuki typu "nakrętka do koła za 5 tysiecy Euro" czy rury wydechowe z kosmicznych stopów metali, na które Honda wydawała kilka mln dolarów na sezon...

    To zawsze robiło wrażenie, nadal robi - kosmiczna i kosmicznie droga technologia w bolidzie - ale czy nadal ma to sens? Czy F1 nie doszła do ściany absurdu, gdzie dalej już iść po prostu nie ma sensu?

    Kiedyś bolid F1 projektował jeden człowiek na arkuszu papieru, budowało go kilkunastu mechaników, obsługiwało na torze dosłownie kilku - i czy ściganie było gorsze? Może było mniej profesjonalnie, ale czy na pewno gorzej dla kierowców i kibiców?

    Czy nie lepiej dla nas, konsumentów byłoby jakby Mercedes ten tysiąc inżynierów przekierował do pracy nad super niezawodnym, ekologicznym i ekonomicznym modelem auta? Skoro to elita elit, najlepsi w swojej branży - to pewnie jednak jakiś wkład by mieli. Skoro np. auta Dakarowe potrafią dokonywać cudów na pustynii, najeżdżać na wielkie kamienie przy prędkości typu 120 km/h i nic się nie dzieje, to czemu w moim aucie "umiera" zawieszenie po wjechaniu w złykłą dziurę? (no dobra, wiemy dlaczego, bo rządzą księgowi i nikt nie chce budować naprawdę niezawodnych aut, bo to się nie opłaca to przyznają nawet sami projektanci aut, że mają związane ręce :))

    Ale wiemy, że to nie nastąpi... Zespoły nadal będą wydawać więcej, że wskazuje rozsądek i budowac bolidy zupełnie nierozsądne :) Więc chociaż dobrze się dzieje, że wchodzą te limity budżetowe... Na tyle, na ile uda się ich przestrzegać oczywiście.

  • 12. devious
    • 2020-06-08 22:09:46
    • *.134.70.206

    @6. ahaed

    W punkt :) Już widzę, jak Bernie by odwoływał cały sezon F1 i narażał się na taaaaaakie straty. On nie potrafił odpuścić i 1 dolara w negocjacjach, a dla 100 dolców sprzedałby pewnie matkę do domu publicznego :)

    Teraz krytykuje - bardziej dla samej zasady nie zgadzania się, po prostu nadal go boli, że pozbyli się go z F1. Zresztą sądząc po jego ostatnich wypowiedziach facet już zupełnie odleciał - w zasadzie wszystko co mówił to mniejsze lub większe bzdury, więc może nie ma co go słuchać.

    W końcu ma prawie 90 lat a w takim wieku już ciężko o zachowanie "trzeźwości umysłu".

Skomentuj artykuł

Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!

Zarejestruj się już teraz

Ogólnopolski serwis poświęcony Formule 1 - Dziel Pasję
© 2004 - 2024 GPmedia | Polityka prywatności
Kopiowanie treści bez zgody autorów zabronione.

Created by nGroup logo with ICP logo