Według Eddiego Jordana przyszłość hegemona Formuły 1 stoi pod wielkim znakiem zapytania.

Ineos, który przed tym sezonem zawiązał współpracę z Mercedesem, ma przygotowywać się teraz do przejęcia większościowych udziałów w zespole za bagatelną sumę 700 milionów funtów. Były szef zespołu Formuły 1, Eddie Jordan wywołał lawinę spekulacji swoim niedzielnym wywiadem dla Daily Mail.

"Własność zespołu zostanie przejęta przez Sir Jima Ratcliffe'a [dyrektor zarządzający] i Ineosa. Nazwa Ineos już jest obecna na samochodzie. Między nimi istnieje współpraca technologiczna, więc dla Mercedesa jest to dobry sposób na wyjście", stwierdził 72-latek.

"Zespół zostanie nazwany Ineos, ale wciąż będzie korzystał z fabryki w Brackley. Mercedesowi przypadnie 30% udziałów, ale nie będzie on już znany pod tą nazwą, a Toto Wolff przestanie pełnić swoją funkcję [szefa zespołu]."

"Toto i tak już ma pewną reputację jednego z najlepszych liderów zespołów. To co osiągnął z Mercedesem stawia go w tej samej lidze co Rona Dennisa z McLarena, czy Jeana Todta z Ferrari, ale wszystko, co dobre, dobiega końca"

Podział akcji w Mercedesie do niedawna rozkładał się między trzema podmiotami: samego Mercedesa - 60%, Toto Wolffa - 30% oraz Nikiego Laudę - 10%. Jak podaje portal Motorsport, po śmierci legendarnego kierowcy w zeszłym roku nie zdecydowano o losie dzierżonych przez niego 10-ciu procentach, co ma być okazją dla Ineosa na wejście do gry.

Rzecznik prasowy Mercedesa odmówił odniesienia się do kontrowersyjnych wypowiedzi Jordana, mówiąc: "Prosimy o zrozumienie, że nie komentujemy plotek i spekulacji".