Awarie silników Ferrari nie były przypadkowe
Problemy techniczne zaczynają coraz bardziej dokuczać włoskiej stajni. Są one związane z niezawodnością jednostki napędowej. Ciekawych informacji w tej sprawie dostarczyli Mattia Binotto i niemieckie media. Wynika z nich, że Scuderia liczyła się z takimi trudnościami od początku roku.Ostatnie rundy to prawdziwy koszmar dla Charlesa Leclerca i Ferrari. Od pamiętnego zwycięstwa w Melbourne cyrk F1 odwiedził pięć miejsc, a Monakijczyk zdobył w nich 45 punktów, podczas gdy Max Verstappen... 125. Marzenia o pierwszym tytule dla Scuderii od 2008 roku zaczynają powoli odjeżdżać, a wszystko przez kłopoty z niezawodnością.
W Azerbejdżanie aż trzech kierowców korzystających z włoskich jednostek napędowych musiało wycofać się z rywalizacji. Czwartym był Carlos Sainz, aczkolwiek w jego przypadku zawiodła hydraulika. Jeśli weźmiemy pod uwagę trzy usterki silnikowe z weekendu pod Barceloną (dwie u kierowców Alfy Romeo i jedną Leclerca), to na przestrzeni czterech tygodni pojawiło się aż sześć takich awarii. To musi budzić niepokój:
"Niezawodność jest problemem. Bez niej nie wygrywa się wyścigów. Nie chcę obwiniać za to naszych inżynierów. Wykonali świetną robotę z jednostką napędową, jeżeli przypomnimy sobie, gdzie znajdowaliśmy się na tym froncie w przeszłości", mówi Mattia Binotto, szef Ferrari, cytowany przez Auto Motor und Sport.
"W zeszłym roku zrobiliśmy ogromny krok naprzód dzięki systemowi hybrydowemu, a minionej zimy to samo dotyczyło ogólnej wydajności silnika. Wygląda na to, że obecnie płacimy za to cenę."
Z padoku nie brakuje głosów, jakoby Ferrari celowo skupiło się na rozwoju mocy i ogólnych osiągów, zrzucając na dalszy plan niezawodność. Nie powinno jednak nikogo to zaskakiwać. Do końca września wszystkie komponenty silnikowe zostaną zamrożone, a później i tak będzie można pracować nad wadliwymi kwestiami. Zresztą nie tylko Włosi postawili na takie rozwiązanie. Podobnie postąpiło Renault.
Według informacji AMuS, na tym polu stajnia z Maranello spisała się rewelacyjnie, gdyż jej silnik ma być obecnie najmocniejszy w stawce (przewaga prędkości Red Bulla na prostych wynika z koncpecji aero). Honda ma tracić do włoskiego motoru około 5 KM, podczas gdy Mercedes oraz Renault odpowiednio 11 i 16 KM.
Problemem Ferrari jest natomiast już wspomniana niezawodność, co odbija się też na jego klientach. Z rywalizacji w Baku usterki wyeliminowały Zhou Guanyu i Kevina Magnussena. Co ciekawe, u Duńczyka miały zawieść te same komponenty co u Leclerca w Hiszpanii. Mowa o MGU-H oraz turbosprężarce.
Liczne usterki wiążą się również z tym, że prędzej czy później na kierowców będą nakładane kary startowe. Już mówi się o tym, że Magnussen w Kanadzie będzie musiał takowe przyjąć. Z kolei Leclerc i Sainz mają otrzymać tam ostatnie bezkarne elementy, więc jasne jest, że nie dojadą do nich do końca sezonu, tym bardziej że Monakijczyk pod Barceloną stracił MGU-H oraz turbo.
Samo przyjęcie sankcji to jedno, natomiast przy wprowadzeniu nowych komponentów trzeba mieć pewność, że problemy z niezawodnością się nie powtórzą, co udowodnił w zeszłym roku Lewis Hamilton i Mercedes. Ferrari miało już poinformować FIA o naprawach w kwestii niezawodności, ale sądząc po ostatnich usterkach, nie znaleziono odpowiedniego rozwiązania.
Dlatego też bardzo możliwy jest scenariusz, w którym Scuderia maksymalnie opóźni wprowadzenie nowych komponentów. Priorytetem ma być bowiem całkowite zamknięcie kłopotów z niespodziewanymi chochlikami:
"To nie chodzi tylko o wprowadzenie nowej jednostki napędowej. Musimy jasno określić, jak zamierzamy sobie z tym poradzić w krótkim czasie. Czy powinniśmy skrócić żywotność poszczególnych elementów, a może zmienić mapowanie?"
komentarze
1. TomPo
Oprocz hamowni, to teraz w fabrykach powinni zamontowac wytrzasarki.
Ogladanie obecnej F1 to kpina, bo te bolidy zachowuja sie jak starozytna furmanka na drewnianych kolach i bez amortyzacji.
2. Pajol
Jaki cudem w zeszłym roku jak zamontowali Hamiltonowi specjalnie ulepszony motor od Gp Brazylii to cały padog nie dowierzał jakie mają prędkości a w tym roku mówi się że ponoć tracą aż 11KM ?
3. hubos21
@3
Biokomponenty w paliwie, Mercedes najgorzej sobie z tym poradził, Ferrari najlepiej
4. Pajol
No kto by pomyślał, od początku ery hybrydowej mieli kilka lat przewagi nad innymi
5. kiwiknick
Nie były przypadkowe?
Tzn, że te awarie były zaplanowane ;)
6. hubos21
@5
Zaraz zacznie się pisanie w komentarzach, że się sami podkładają dla widowiska jak to było z Mercedesem
7. hubos21
@4
Może nie doszacowali czegoś, Ferrari przy tym mocno współpracowało z MAHLE
8. mcjs
Ferrari jak to Ferrari: jak nie grande strategia czy problemy w boxach, to kłopoty z niezawodnością plus sami nie wiedzą co jest nie tak. Kierowców szkoda i kibiców, bo już jest pozamiatane. W jeszcze gorszym świetle stawia ich to, że Red Bull lepiej przepracował zimę, mimo że w zeszłym roku do samego końca musiał poświęcać zasoby, bo walczyli o tytuł. Ferrari nie walczyło o nic, mieli cały rok, żeby wszystko dopracować, a i tak są w lesie.
9. olejny
Zawsze jest coś za coś.Ferrari postawiło na moc kosztem jakości i są tego skutki.Jak dojdą do niezawodności,to będą rozdawać karty,ale czy zdążą ?
10. Orlo
Jasne, że nie były przypadkowe, to tylko część grande strategii pt "jak przegrać mistrzostwo mając bolid i kierowcę zdolnego wygrania"...
11. kacp953
@7 Jak pracowało z MAHLE to współczuję.
Pracuje w MAHLE od jakiegoś czasu w zespole IT. Jest taki bałagan i dezorganizacja, że bardziej to przypomina firmę włoską niż niemiecką. Plus do tego jak chodzi o automatyzacje procesów i zarządzanie wszystkimi systemami jesteśmy 10 lat za konkurencją.
12. Tom9001
Co z tego że Ferrari mają największą moc skoro RBR ma lepsze przyspieszenie na starcie a przecież koncepcja aero nie ma na to wpływu
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz