Horner wytłumaczył, dlaczego tylko Red Bull otwarcie naciska na zmianę przepisów
Szef Red Bulla udzielił kolejnej wypowiedzi zahaczającej o wątek zmiany regulacji silnikowych na sezon 2026, co obecnie zdaje się jego głównym priorytetem. W padoku wciąż jednak panuje spory sceptycyzm w kontekście intencji Brytyjczyka i spółki.Silnikowy temat wywołany przez Christiana Hornera zatacza coraz szersze kręgi, angażując kolejne podmioty w tę sprawę. Doprowadziło to do m.in. ostrej reakcji ze strony Pata Symondsa czy Toto Wolffa. Ten pierwszy zwrócił uwagę, że obawy byków wynikają z przestarzałych modeli symulacyjnych, a drugi zasugerował, że mają problemy z samodzielnie przygotowywanym motorem.
Nie zniechęciło to natomiast 49-letniego działacza do zaprzestania swoich nacisków. W Wielkiej Brytanii obalił wyżej wymienione argumenty, podkreślając, że zaawansowany stopień rozwoju nowych jednostek pozwolił Red Bullowi jako pierwszemu odkryć te potencjalne problemy:
"Nie mam pewności w kwestii tego, jak Toto jest blisko swojego silnikowego biznesu, bo w zasadzie jest klientem i formalnie nie jest zaangażowany w HPP [Mercedes AMG High Performance Powertrains]. Informacje zwrotne, jakie zacząłem otrzymywać w momencie, gdy program ożył, a symulacje stały się lepsze, dotyczyły tylko niektórych ograniczeń, a te są nieuniknione", mówił Horner, cytowany przez Motorsport.
"Powiedziałbym, że wynika to być może z zaawansowania [dot. rozwoju] i rzeczywistego dostrzegania niektórych ograniczeń. I nie chodzi tutaj o własne korzyści dla producenta silnikowego. Patrząc na to holistycznie i na kompromisy, jakie mogą dotknąć podwozia z aktywną aerodynamiką, by odzyskać energię z motoru, uważam, że wciąż nie jest za późno, by to dopracować."
"Nie zajęłoby to za wiele czasu. Nie musimy przecież wszystkiego zaczynać od nowa. Niezależnie od tego, czy zrobicie to poprzez kwestię przepływu paliwa czy masy ogniwa, wystarczy nieznacznie zmienić ten rozkład [mocy]. Dzięki temu uzyskamy pewność, że będziemy mieć świetne wyścigi."
Wywody Hornera z toru Silverstone zmusiły do działania Auto Motor und Sport, które zazwyczaj świetnie orientuje się w tematach silnikowych. Niemiecki serwis znalazł dwie przyczyny, dla których Red Bull tak otwarcie naciska na zmianę regulacji, tym bardziej że z padoku dochodzą informacje, że nie będzie większych szans na takie działanie.
Austriackiej stajni albo zależy na opóźnieniu kolejnej ery regulacyjnej, albo - wbrew słowom jej szefa - ma świadomość swoich trudności z nową jednostką. Wytłumaczenie tej pierwszej sugestii jest oczywiste, ponieważ wystarczy spojrzeć na aktualne klasyfikacje generalne. Druga wygląda na nieco bardziej złożoną.
Wedle doniesień AMuS, motor przygotowywany w Milton Keynes obecnie generuje około 10 KM mniej niż zakładały to pierwsze plany. Najlepiej na tym polu ma wyglądać Mercedes - co przypuszczalnie tłumaczy niechęć Wolffa do zmiany przepisów - aczkolwiek za bykami ma jeszcze znajdować się... Ferrari. Może to być odpowiedź, dlaczego jedynie Frederic Vasseur poparł stronę Hornera.
Można zakładać, że na modyfikacje przepisów zgody nie wyrażą ani Audi, ani Honda, a na pewno Renault. Otmar Szafnauer z francuskiego obozu klarownie dał do zrozumienia, że obawy jego kolegi po fachu są mocno przesadzone:
"Po rozmowach z chłopakami z działu silnikowego chcemy to tak zostawić. Nie siedzę w tym jakoś głęboko, nie byłem też zaangażowany w negocjacje i przyczyny tego, ale zadałam im te pytania. I tak, jesteśmy zadowoleni z tego, jak to aktualnie wygląda. Istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że to się zmieni", komentował pryncypał Alpine, cytowany także przez Motorsport.
"Jeszcze jesteśmy dalecy od ustalenia tego, czy będzie to techniczny Frankenstein. Liczę, że nie będzie to taki pakiet. Pamiętam, że na spotkaniach wszyscy - włączając w to mnie - mówili, że ściganie będzie okropne, wszystkie auta będą wyglądały identycznie i to już nie będzie F1. Tak się jednak nie stało i trudno przewidzieć przyszłość, nie mając zatwierdzonych przepisów [dot. podwozia]. Miejmy nadzieję, że do tego dojdziemy."
Szafnauer odpowiedział również na sugestie Hornera, że Red Bull jest w dalszym stopniu rozwoju swojego silnika niż pozostali:
"W takich sprawach trzeba posiadać idealne informacje, żeby porównywać te dwie rzeczy. Ja ich nie mam. Wiem tylko, gdzie my się znajdujemy i nie wiem, co z resztą. Pracowałem wcześniej u innych producentów silnikowych. Mogę sobie jedynie wyobrazić, że Honda ma ten etap za sobą, bo podjęła decyzję o tym, że wchodzi w to. Byłbym natomiast tym zaskoczony [w przypadku Red Bulla]."
komentarze
1. Lulu
Każdy duży gracz napotkając problemy lobbuje na swoją korzyść. Robiło tak Ferrari , Mercedes i RBR . Nic w tym dziwnego . Fakt jest taki z Mercedes może być mocny a jeżeli połączyć je z aktywnym zawieszeniem które już w F1 było , to można powiedzieć że na tym polu Mercedes nie miał sobie równych. Nie trzeba być detektywem chyba, żeby zrozumieć o co chodzi Chornerowi . Pozdrawiam wszystkich i udanego weekendu;-)
2. Krukkk
Typowy temat do snucia spekulacji, zeby bylo tylko o czym pisac. No ale na tym polega show-business i jak zwykle Byki musza produkowac sie, zeby cos sie dzialo. Ferrari jak to Oni, czekaja na jakis impuls i wtedy dopiero probuja ustosunkowac sie do tematu tak jak bylo w przypadku przekroczenia limitow budzetowych. Reno trzeba zostawic w spokoju, bo sami nie wiedza po co tak naprawde sa w F1 a Mercedes zastanawia sie, czy w ogole w sezonie 2026 nadal beda w F1.
3. Gumek73
Renówka była bardzo pewna swego u progu wejścia silników hybrydowych do F1, a jak się skończyło to wiadomo.
I chyba historia zatacza koło.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz