Seidl wytłumaczył nieporozumienia McLarena z Baku
Przedstawiciel ekipy z Woking wyjaśnił, dlaczego zespół nie zdecydował się na zamianę pozycji między Lando Norrisem a Danielem Ricciardo w GP Azerbejdżanu. Niemiec przekonuje, że wpływ na to miała presja narzucona przez kierowców Alpine.Niedzielna runda w Baku przysporzyła sporo pracy inżynierom wyścigowym McLarena. Wszystko przez poczynania ich kierowców, którzy po rozdzieleniu strategii na starcie praktycznie cały czas jechali obok siebie i prosili o zamianę pozycji, tłumacząc się tym, że dysponują lepszym tempem.
W pierwszej fazie wyścigu to jadący na twardych oponach Daniel Ricciardo próbował wpłynąć na zespół, lecz nic z tego nie wyszło. Podobna sytuacja w końcówce miała miejsce z udziałem Lando Norrisa, który chciał rzucić się w pogoń za Fernando Alonso z Alpine. I tym razem McLaren odmówił zamiany pozycji.
Ostatecznie kierowcy brytyjskiej stajni i tak dojechali na 8. oraz 9. pozycji, aczkolwiek ze słów i zachowania Norrisa dało się odnieść wrażenie, że nie rozumiał postępowania zespołu. Z tego powodu w całą sprawę włączył się Andreas Seidl, który wyjaśnił, dlaczego jego team nie mógł pozwolić sobie na zamianę miejsc. Obawiano się bowiem ewentualnej utraty pozycji na rzecz Estebana Ocona:
"To, co było słychać w radiu kierowcy, jest właśnie tym, co chcielibyście słyszeć od każdego kierowcy wyścigowego, który jest ambitny i chce ułożyć jak najlepiej dla siebie wyścig. Z kolei zespół jest od tego, by upewnić, że mamy najlepszy możliwy wynik, nie ryzykując żadnego wypadku na torze i tym samym utraty dwóch bolidów", mówił szef McLarena, cytowany przez Motorsport.
"Gdyby Daniel wylądował za Lando, skończyłoby się to efektem jo-jo. Widzieliśmy już to w paru zespołach w tym roku. Obaj i tak utknęli za Alonso, a istniało ryzyko, że Ocon faktycznie dogoni jeden z naszych bolidów. Postanowiliśmy więc zachować obie pozycje za Alonso, dzięki czemu mieliśmy pewność, że Ocon zostanie za naszymi plecami."
Seidl wyjawił też, że w normalnych okolicznościach jego kierowcy mogą swobodnie się ścigać. Natomiast akurat w Baku kierowano się nie tylko kwestiami strategicznymi, ale też charakterystyką toru:
"To zawsze zależy od wszystkich okoliczności. Nasi zawodnicy mogą swobodnie się ścigać i zawsze staramy się zapewnić te same możliwości dla nich. Taka nasza odpowiedzialność. Jednakże jeśli mamy różne strategie, musimy upewnić się, że maksymalizujemy wynik dla zespołu."
Na koniec Niemiec odniósł się do tego, czy były inne sposoby na to, by chociaż spróbować wyprzedzić Alonso. Seidl uważa, że byłoby to naprawdę trudne. Prędkości maksymalne bolidów A522 były bowiem bardzo wysokie, a ewentualny pit-stop oznaczałby znalezienie się w dużym tłoku z tyłu stawki:
"Tak naprawdę jedyną szansą na przeskoczenie Fernando mogło być ściągnięcie Lando na pit-stop podczas pierwszej wirtualnej neutralizacji w okolicach 8-9 okrążenia. Wówczas kilka bolidów zjechało do boksu. Natomiast zważywszy na nasz deficyt prędkości na prostych, który towarzyszył nam przez cały weekend, wiedzieliśmy, że nie będziemy w stanie szybko wydostać się z ewentualnego tłoku."
"Zadziałoby to inaczej niż w przypadku Gasly'ego. Po prostu wypadlibyśmy z walki. Właśnie dlatego lepiej było pozostać za Fernando i sprawdzić inne możliwości, jak na przykład "nadcięcie". Opony zaczęły się jednak kończyć i Lando musiał stracić pozycję, z której ruszał. Mimo to uważam, że zmaksymalizowaliśmy to, co mieliśmy. Nie dało się nic więcej wycisnąć z tego pakietu, który tutaj był."
komentarze
1. Tomus1
Rozumiem, że fani Mercedesa tutaj nie będą widzieli problemu z poleceniami zespołu, ale w RedBullu to już na bank jest zbrodnia. Tak to jest jak ktoś nie rozumie tego sportu.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz