Brown potwierdził kompromitujące wpadki McLarena w IndyCar
Dyrektor zarządzający McLarena, Zak Brown przyznaje, że do porażki jego ekipy w Indy 500 doszło za sprawą lawiny narastających błędów, które nie powinny się przytrafić.Ekipa McLarena hucznie powracała na tor Indianapolis licząc, że uda się jej zrealizować marzenie Fernando Alonso o skompletowaniu tzw. potrójnej korony sportów motorowych, do której brakuje mu już tylko zwycięstwa na najbardziej znanym, owalnym torze na świecie.
W minioną niedzielę okazało się jednak, że Hiszpanowi nie udało się zakwalifikować do tego prestiżowego wyścigu, a media obiegały doniesienia o tym, że McLaren wystawił się na pośmiewisko na padoku Indianapolis.
Zak Brown w Monako przyjął na własną pierś porażkę za oceanem i potwierdził doniesienia o niechlubnych błędach zespołu, o których media rozpisywały się przez ostatnie tygodnie. Najgłośniejsze z nich to brak przygotowanej kierownicy na testy w Teksasie, złe czujniki ogumienia, złe przełożenia skrzyni biegów, problemy z konwersją pomiarów z systemu metrycznego na imperialny na potrzeby ustawień czy opóźnienia w malowaniu zapasowego auta.
"Uważam, że popełniłem więcej niż jeden błąd" mówił Brown podczas czwartkowej konferencji w Monako. "To był szereg błędów i potem utworzył się z tego efekt kuli śnieżnej. Gdy jedziesz do Teksasu nieprzygotowany nigdy nie jesteś w stanie się odbić."
"Można przyjrzeć się każdej wpadce z osobna i ją krytykować, ale w zasadzie to można wskazać także wcześniejsze błędy, które były przyczyną tego wszystkiego."
"Nie wiem jak wielu z was śledzi baseball, ale porównałbym to do Billa Bucknera, który przepuścił piłkę lecącą po ziemi między nogami i 'przegrał' World Series. W zasadzie to oni przegrali trzy wcześniejsze gry. On po prostu popełnił ostatni bardzo głośny błąd. Uważam, że to samo mieliśmy tutaj."
"Było wiele błędów, które utworzyły kulę śniegową i to musi zostać naprawione. Dobrą wiadomością jest to, że mogę się teraz temu spokojnie przyjrzeć i zobaczyć jak wiele rzeczy mogliśmy zrobić inaczej."
"Nie siedzę tutaj drapiąc się po głowie i nie potrafiąc zrozumieć dlaczego zaliczyliśmy taką wpadkę. Nasze błędy widać czarno na białym, ale chcę się w nie zagłębić jeszcze bardziej i odbyć właściwą rozmowę z zespołem."
Brown zdradził szczegóły kryjące się za dwoma najbardziej zaskakującymi błędami w postaci braku kierownicy oraz kwestią malowania zapasowego bolidu.
Pierwszy z nich pojawił się, gdy Fernando Alonso po raz pierwszy pojechał na testy IndyCar w Teksasie, a jego kierownica nie dojechała na czas na tor.
Brown wyjaśniał: "To nie było tak, że pojechaliśmy na testy i stwierdziliśmy, że ktoś zapomniał kierownicy. Chcieliśmy zrobić własną kierownicę i nie udało się to na czas."
"W bolidzie potrzeba kierownicy. Potem u Coswortha można było ją kupić tak po prostu z półki, ale okazało się, że obecnie nie mają ich. Musiałem postarać się o przysługę i ekipa Carlin pomogła nam zorganizować kierownicę."
Brown przyznał również, że "olbrzymim błędem" było opóźnienie w przygotowaniu zapasowego auta na treningi i kwalifikacje po tym jak okazało się, że zostało ono pomalowane na niewłaściwy kolor.
Brak zapasowego auta sprawił, że Fernando Alonso po swoim wypadku stracił również mnóstwo czasu na torze następnego dnia.
"Bolid był w złym kolorze" tłumaczył Brown. "Jako, że to miał być nasz bolid zapasowy, nadal próbuję wyjaśnić dlaczego nie udało się nam go przemalować na czas."
"Gdy potrzebowaliśmy zapasowego auta, nie było ono przygotowane. Ono było w kolorze pomarańczowym, ale nie było w naszym standardzie i nie odzyskaliśmy go pomalowanego na czas co stanowiło potężny błąd."
McLaren po swojej porażce za oceanem szybko rozwiązał umowę z szefem projektu IndyCar Bobem Fernleyem, ale Brown nie obwinia byłego szefa Force India za wszystkie zło jakie spotkało jego zespół.
"To ja ostatecznie ponoszę odpowiedzialność za brak sukcesu w Indianapolis" mówił Brown. "Są rzeczy, które zrobiłbym inaczej. Chciałbym móc wcześniej wysłać Gila [de Ferrana], ale jedną z obietnic jaką złożyliśmy sobie było to, że nasz udział w Indy nie wpłynie na program Formuły 1 i myślę, że tutaj cały czas przemy do przodu."
"Nie mogłem więc oddelegować Gila do czasu pojawienia się w zespole Andreasa [Seidla]. Dopiero wtedy on tam pojechał, ale w tym momencie byliśmy już w dużych tarapatach."
komentarze
1. zzagrobu
Co się dzieje z tą ekipą?
2. TomPo
Zarzadzanie a'al Monischa albo Claire ;)
Ten przynajmniej ne opowiada glupot, tylko mowi jak i co zle poszlo.
Tak czy owak... managerska kompromitacja.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz