Ross Brawn: "Schumacher wykazywał się niezwykła ambicją"
Na półki w księgarniach w całej Polsce trafia właśnie kolejna książka dla fanów Formuły 1. "Rywalizacja totalna. Wojny za kulisami F1" to wywiad rzeka, jaki Adam Parr przeprowadził z Rossem Brawnem. Dyrektor zarządzający F1 opowiada o tym, jak od kuchni wygląda wielki świat Formuły 1. Przeczytajcie kolejny fragment książki wydanej pod naszym patronatem!Ross Brawn: Zgadza się, wydaje mi się, że to dobre podsumowanie jego osoby.
A: Więc potwierdzasz, że przede wszystkim chciał spędzać czas w samochodzie?
R: Tak, on to kochał. Kochał prowadzić.
A: Nawet gdy testował opony. Może nigdy tego nie słyszałeś, ale Patrick Head opowiedział mi kiedyś ciekawą historię. Zdarzyło się to w Budapeszcie czy w Monako, w każdym razie na którymś trudnym torze. To były czasy, gdy komunikaty radiowe kodowano, coś jednak poszło nie tak i wszyscy mogli usłyszeć twoje rozmowy z Michaelem. Schumacher jechał na prowadzeniu i raz za razem poprawiał własny najlepszy czas jednego okrążenia. Na tablicy czasów jego wyniki nieustannie były fioletowe. Każde okrążenie Michael jechał tak jak w kwalifikacjach. Patrick stwierdził, że słuchał wtedy z wielkim zdziwieniem, jak Michael mówi na przykład: "Ross, podaj mi, proszę, bieżącą kolejność w stawce". Patrick stwierdził, że odnosił wrażenie, jak gdybyście siedzieli rozparci w fotelach przed kominkiem i po prostu sobie gawędzili. Jednocześnie Michael jechał na poziomie, który dla większości innych kierowców był nieosiągalny. Fiolet, fiolet, fiolet. Kojarzysz takie sytuacje? Z czego to wynikało?
R: Michael ma olbrzymi talent, ale rozumie też, jak ważna jest odpowiednia kondycja. Pod tym względem wykazywał się niezwykłą ambicją. Kierowców, którzy nie mają wewnętrznej motywacji do treningu, muszą dyscyplinować zespoły. On miał olbrzymią wewnętrzną motywację. Wiedział, że pod tym względem jest lepszy od całej reszty. Nie żeby był arogancki, po prostu uwielbiał dbać o sprawność fizyczną. Miał konkretny program ćwiczeń, dzięki któremu utrzymywał rewelacyjną kondycję. Był po prostu naturalnie uzdolnionym sportowcem z planem treningowym własnego autorstwa. Gdy prowadził samochód, nie stanowiło to dla niego obciążenia fizycznego. Gdy jeździł po torze, rozmawiałem z nim dokładnie tak samo jak teraz z tobą. Podczas okrążeń kwalifikacyjnych musieliśmy natomiast uważać. Gdy ktoś odezwał się w niewłaściwym momencie, od razu zbierał opieprz. W praktyce to się jednak dzieje samo. Podczas wyścigu zawsze starałem się uwzględniać fakt, w którym miejscu toru Michael się akurat znajduje, to zwykły zdrowy rozsądek. Inni kierowcy podczas rozmowy przez radio się dekoncentrują i zwalniają, jeszcze innym trudno się mówi, bo nie mogą złapać tchu. Cedzą słowa między jednym a drugim szybkim oddechem. On nigdy tak nie miał. Po wyścigach nigdy nie bywał nawet jakoś szczególnie spocony, co pewnie też wynikało z jego znakomitej kondycji. Michael wiedział, że to po prostu jeden z elementów tego wszystkiego, co musiał robić, aby być wybitnym kierowcą. Wydaje mi się - zgadzałoby się to z niektórymi tezami zawartymi w twoim doktoracie - że po części miało to również służyć wytrącaniu rywali z równowagi, odbieraniu im pewności siebie. Z pewnością pamiętasz okres, gdy Michael pojawił się w Formule 1. Wychodził wtedy na podium, obok niego stało zawsze dwóch facetów, którzy ledwo trzymali się na nogach, a on tymczasem skakał w górę z radości. Patrzyli na niego wtedy z niemym pytaniem w oczach: "Na Boga, z kim nam przyszło rywalizować?". Michael miał wielką mobilną siłownię, która jeździła z nim na wszystkie testy. Częściowo jeździła tam na pokaz, z myślą o rywalach. "Jak kończę testować, to wieczorem ćwiczę na siłowni".
A: Zgadza się, zresztą wszyscy o tym wiedzieli. W 2003 albo 2004 roku rozmawiałem z Frankiem. Zapytałem go, dlaczego jego zdaniem Michael jest taki dobry. Odpowiedział mi opinią o Ralfie Schumacherze i Juanie Pablo Montoi, ówczesnych kierowcach Williamsa: "Miałbym wielkie szczęście, gdyby Ralf i Juan Pablo łącznie spędzali na siłowni tyle godzin tygodniowo, ile Michael spędza w jeden dzień". Nie ulega wątpliwości, że można mieć czysty, wrodzony talent, nawet wtedy jednak odpowiednia kondycja fizyczna i tak pomaga. Wystarczy spojrzeć na dzisiejszych kierowców. Z pewnością są bardziej wysportowani niż ich koledzy sprzed 10 czy 20 lat, ale bardzo niewielu z nich kładzie na tę kwestię taki nacisk, jak kiedyś Schumacher. Chodzą na siłownię, pojeżdżą na rowerku, ale zdarza im się też nie ćwiczyć, choć przecież doskonale wiedzą, że to jeden z elementów walki o tytuł mistrza świata.
Książka "Rywalizacja totalna. Wojny za kulisami F1" dostępna w salonach Empik w całej Polsce oraz na www.idz.do/dziel-rywalizacja-totalna i www.empik.com.
komentarze
1. waterball
Zawsze byłem przekonany, że F1 od dawna była profesjonalnym sportem i kierowcy spędzają na siłowni tyle ile jest optymalnie. I że określa to jakiś specjalista. A tutaj widzimy: kierowcy Williamsa nie ćwiczą bo im się nie chce a Michael zasuwa na siłce cały dzień jak jakiś "wsiowy Hercules". Przecież to jest bez sensu!
2. ds1976
Jestem na ok 80 stronie, bardzo dobrze się czyta! Zdecydowanie lepsza lektura niż książka Marka Webbera czy biografia Senny.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz