Małe zespoły chcą dalej walczyć o swoje
Najmniejsze zespoły Formuły 1 nie zamierzają poprzestawać w swoich staraniach o wprowadzenie w Formule 1 odgórnej polityki kontroli wydatków.Mimo tak wyraźnego sygnału i wywołanej tym debaty w mediach, podczas wczorajszej konferencji prasowej szefów ekip, przedstawiciel Mercedesa, Toto Wolff, wydawał się w ogóle nieporuszony sytuacją, sugerując że zespoły F1 powinny być zarządzane tak samo jak zwykłe firmy funkcjonujące w obrocie gospodarczym i że to zarządzający powinni pilnować utrzymania planów budżetowych w ryzach.
Obecny w Austin Bernie Ecclestone w krótki sposób ale wyraźnie również zaznaczył, że F1 nie potrzebuje zespołów, które nie mają odpowiedniego zaplecza finansowego. Brytyjczyk zasugerował nawet, że w przyszłym roku stawka może skurczyć się do tylko 14 zawodników (7 zespołów).
Mniejsze zespoły, które od kilku lat walczą o kontrolę wydatków przez długi czas miały obiecywane przez FIA zajęcie się tą kwestią, jednak po utworzeniu Grupy Strategicznej F1, w skład której wchodzą tylko największe zespoły jasne stało się, że z ambitnych planów nic nie wyjdzie.
Porozumienie o ograniczeniu kosztów definitywnie zostało zerwane w tym roku, a w padoku w Austin zaczęły pojawiać się spekulacje jakoby Lotus, Sauber i Force India planowały bojkot wyścigu.
Informacje te od razu zostały zdementowane i strajk został wykluczony, jednak nieoficjalnie mówi się, że ekipy te cały czas szukają sposobu, aby skutecznie zwrócić uwagę Berniego Ecclestone’a i większych zespołów na zaistniałe problemy.
„Nie zamierzamy odpuścić i akceptować takiego stanu rzeczy” mówiło anonimowe źródło cytowane przez serwis Autosport.com. „Coś musi zostać zrobione w ciągu najbliższych kilku tygodni.”
Gerard Lopez, uznany biznesmen i współwłaściciel Lotusa uważa, że Formuła 1 stawia czoła niezwykle trudnej sytuacji, którą trzeba rozwiązać.
„Słuchając ludzi mówiących, że musimy mieć pewną sumę pieniędzy, aby uczestniczyć w tym sporcie, a która to suma przeraża nowych producentów, jest śmieszne” mówił. „Takie są realia obecnie.”
„W sporcie, w którym 120 milionów dolarów uważane jest za nic, to przerażająca refleksja. Łączy się z tym ogromna frustracja, gdyż nie powinno być tak. To katastrofa.”
„Patrzę na to z punktu widzenia osoby zajmującej się biznesem. To aktywo jest warte dużo pieniędzy, ale jest warte tyle tylko jeżeli jest zdywersyfikowane i posiada wszystkiego po trochu co stanowi o strukturze Formuły 1.”
komentarze
1. meamea
nie rozumiem, skoro wiadomo ze majac mniej niz 100 150 mln nic sie nie wskóra w f1 to po co pchać się tam mając np 40-50? tak jakbym teraz ja przecietny sredni polak postanowił nagle zaistnieć w f1 i bede miał do wszystkich pretensje ze mam za mało o 99,999 mln
pozatem nie ukrywajmy duze firmy mają w tym interes bo są sponsorami i markami które potem zarabiają na swoich produktach, a czym jest taka forceindia,? sauber, czy nawet wiliams? co one reprezentują na czym zarabiają co sprzedają? ekscentryk milioner postanowił się zabrać za sport z którego nie ma korzyści finansowych więc teraz chce ograniczyć budżet i zepsuć zabawę tym którzy mająpieniądze, jak kogoś nie stać to niestety niech idzie klase niżej
2. brain87pl
Ta informacja pojawiła się już wczoraj na jednym z zagranicznych serwisów i tego co wiem słabsze zespoły narzekają głównie na podział środków z praw telewizyjnych. Chcą wywalczyć żeby ostatni, 10 zespół dostał nie mniej niż 30% tego co dostaje zwycięzca. Zwyczajnie dążą do zmniejszenia różnic w podziale kasy na koniec sezony. A jednym z głównych argumentów był wzrost podstawowych wydatków związanych z zmianą silników. Dlatego w tym sezonie nasiliły się problemy finansowe wielu ekip.
3. DrashPL
@brain87pl jeśli chodzi o podział kasy na koniec sezonu to dobry przykład dawał dzisiaj Sobierajski w studiu na przykładzie angielskiej Premier League w sezonie 12/13. Zwycięskie United dostało 65 mln funtów, ostatnie QPR 40 mln. Wiadomo - kasa nie ta sama ale procentowo to super wygląda i taki zespół może normalnie istnieć , w F1 też tak powinno być
4. brain87pl
@DrashPL:
Wydaje mi się że przykład Premier Leauge pojawił się już tutaj w komentarzach - może to nawet ty go podawałeś. Problem jest jednak zawsze taki sam. Dla dużych zespołów to jest biznes i nie zgodzą się zarabiać mniej, a jak FIA i FOM będą chcieli to przeforsować to znów zagrożą odejściem jak parę lat temu. Z drugiej strony zbyt duże przychody za samo jeżdżenie może doprowadzić w mniejszych zespołach do sytuacji, kiedy nie będzie opłacalne wydawanie kasy na rozwój bolidów - różnica w przychodach pomiędzy kilkoma ostatnimi miejscami będzie zbyt mała żeby opłacało się wydawać kasę na rozwój bolidu. Nie twierdze że tak będzie, sugeruje tylko że może się tak stać. Wtedy nawet teoretycznie słabszy tył będzie coraz bardziej odstawał. Za mało wiem o budżetach zespołów i ich wydatkach, żeby jakoś konkretnie o tym rozmawiać.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz