Max Verstappen w Meksyku pewnie sięgnął po rekordowe, 14. zwycięstwo w sezonie, wychodząc na samodzielnie prowadzenie w tej prestiżowej statystyce. Na mecie wyścigu zameldował się przed Lewisem Hamiltonem i Sergio Perezem.
Wyścig w Meksyku rozegrał się w zasadzie między kierowcami Red Bulla i Mercedesa. Ekipa Ferrari po tym, jak na dużej wysokości dopadły ją problemy z chłodzeniem turbosprężarki zmuszona została do skręcenia osiągów swojej jednostki napędowej i już w kwalifikacjach miała spore kłopoty.
Jeszcze zanim kierowcy ustawili się na polach startowych, problemy pojawiły się w bolidzie Kevina Magnussena i Lando Norrisa. Duńczyk zgłaszał uwagi do pracy układu przeniesienia napędu, a Brytyjczyk narzekał na spalone hamulce.
Obaj jednak bez problemu przystąpili do wyścigu ze swoich pól startowych. Po zgaśnięciu pięciu czerwonych świateł czołówka ruszyła w punkt. Przed pierwszym zakrętem Verstappen, Russell, Hamilton i Perez utrzymali pozycje z kwalifikacji.
7-krotny mistrz świata obrał jednak lepszy tor jazdy w kolejnych dwóch zakrętach i awansował na drugie miejsce kosztem Russella, który w trójce wyjechał nieco za szeroko, stracił nieco pędu i w czwórce został wyprzedzony przez Pereza.
Stawka mocno podzieliła się, jeżeli chodzi o dobór ogumienia. Większość kierowców rozpoczynała wyścig na średnich oponach. Na miękkie zdecydowali się obaj kierowcy Red Bulla i Ferrari, a także Schumacher, Tsunoda, Vettel i Latifi.
Odmienne strategie Red Bulla i Mercedesa zapowiadały ekscytujący pojedynek nie tylko kierowców, ale również strategów.
W pierwszej części wyścigu Lewis Hamilton jak cień podążał za Maksem Verstappenem w odległości 1,5 sekundy. Przed pierwszą zmianą opon Max zdążył mu jeszcze trochę odjechać, a gdy ponownie zaczął tracić osiągi, zjechał do boksu na 25. okrążeniu i założył średnie opony.
Wcześniej swoich mechaników odwiedzili tylko Lance Stroll i Sergio Perez.
Meksykanin początkowo kręcił zdecydowanie lepsze czasy niż Verstappen na średniej mieszance, podczas gdy kierowcy Mercedesa objęli prowadzenie w wyścigu, jadąc na zużywających się średnich oponach.
Hamilton do boksu zjechał na 30. kółku, a Mercedes odważnie założył mu twarde ogumienie, licząc, że ten dojedzie na tym zestawie do mety, a kierowcy Red Bulla będą zmuszeni zjechać po raz drugi na aleję serwisową.
George Russell pozostał na torze jeszcze przez cztery okrążenia, próbując przekonać zespół do wydłużenia stintu i założenia na końcówkę miękkich opon, ale jego inżynier nie dał się przekonać do takiego planu i Brytyjczyk na swoim pit stopie także otrzymał twarde opony.
Po pierwszej zmianie opon kolejność pozostawała więc taka sama jak po starcie. Verstappen jechał na czele z przewagą około 10 sekund przed Hamiltonem, Perezem i Russellem.
Na ziemi niczyjej przez cały wyścig podążali kierowcy Ferrari, którzy w związku z problemami z chłodzeniem nie mogli w pełni wykorzystać potencjału swojego bolidu na prostych.
Plan Mercedesa niewątpliwie zakładał, że kierowcy Red Bulla będą zmuszeni do wykonania jeszcze jednego pit stopu. Okazało się jednak, że większość stawki zdołała pokonać dystans wyścigu na jeden zjazd, mimo iż wszelkie przedwyścigowe symulacje sugerowały, że najszybszą strategią będą dwa zajazdy po dwa komplety miękkich opon.
Życie zweryfikowało jednak założenia strategiczne i symulacje. W końcówce wyścigu zamiast nadrabiać czas do Verstappena, jadącego na mocno zużytych średnich oponach, Hamilton praktycznie do końca go tracił.
Sytuację Mercedesa mogła uratować w końcówce wirtualna neutralizacja, która pojawiła się po tym, jak na torze zatrzymał się Fernando Alonso. Silnik Alpine ku niezadowoleniu Hiszpana nie wytrzymał trudów wyścigu w Meksyku.
Ostatecznie jednak nikt nie skorzystał z okazji do wykonania dodatkowego zjazdu, a Max Verstappen pewnie pomknął po rekordowe, 14. zwycięstwo w sezonie. Jego zespołowy kolega, Sergio Perez, zaliczył kolejne podium na domowym torze.
Lewis Hamilton, rozdzielając zawodników Red Bulla, dalej więc czeka na podtrzymanie serii zwycięstw w każdym sezonie startów w F1. George Russell w końcówce zdecydował się na zjazd po miękką mieszankę opon, aby zgarnąć punkt za najszybsze okrążenie.
Za kierowcami Red Bulla i Mercedesa na metę wjechali zawodnicy Ferrari - Sainz przed Leclerkiem, a czołową dziesiątkę uzupełnili Ricciardo, Ocon, Norris i Bottas. Australijczyk w trakcie wyścigu otrzymał karę 10 sekund za kolizję z Yukim Tsunodą, ale na miękkich oponach w końcówce zdołał bezpiecznie odjechać jadącemu na twardym ogumieniu Oconowi i utrzymał swoje 7. miejsce.
Oprócz kierowcy McLarena karę 5 sekund z kolei otrzymał Pierre Gasly. Francuz na początku wyścigu bezpardonowo wypchnął z toru Lance'a Strolla i nie oddał mu pozycji. Kierowca AlphaTauri igra z ogniem, gdyż jego konto punktowe niebezpiecznie zbliża się do limitu, po którym ten będzie musiał zrobić sobie przymusową przerwę od wyścigu.
Do mety oprócz Alonso nie dojechał także storpedowany przez Ricciardo Tsunoda.
31.10.2022 22:15
0
Max i RBR, tak jak Lewis i Merc wcześniej, to połączenie super-pakietu - wybitnego kierowcy z mistrzowską maszyną. Negowanie któregokolwiek jest zwykłą ignorancją i głupotą, albo też zwykłym trollowaniem i hejtem. W F1 zawsze główną rolę decydował sprzęt, dlatego też odradzam śledzenie tej rywalizacji ludziom, którzy tego nie rozumieją, albo też nie chcą zrozumieć.
05.11.2022 09:06
0
@6. Danielson92 W moim wpisie odniosłem się i do nudnego wyścigu, poparłem komentarz kolegi powyżej oraz odniosłem się do działań konfidenta... Więc nie martw się o moje życie, jest super, martw się o swoje skoro w tym wieku czytać ze zrozumieniem nie potrafisz...
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się