Władze Formuły 1 ogłosiły iż definitywnie zakończyły kontrakt Grand Prix Rosji i wyścig w tym kraju w najbliższej przyszłości nie będzie się odbywał.

Po tym jak Rosja najechała militarnie na Ukrainę, Formuła 1 ogłosiła odwołanie zaplanowanego na wrzesień wyścigu w Soczi.

Nie przeszkodziło to jednak promotorowi, firmie Rosgonki, w twierdzeniu, że wyścig może jeszcze się odbyć. Rosyjska firma apelowała do fanów, którzy kupili już bilety o wstrzymanie się z ich zwrotem.

"Formuła 1 może potwierdzić zakończenie kontraktu z promotorem Grand Prix Rosji, co oznacza, że kraj ten nie będzie miał wyścigu w przyszłości" pisano w komunikacie prasowym.

Wyścig w tym roku miał być ostatnim na ulicznym obiekcie w Parku Olimpijskim w Soczi. Od przyszłego sezonu Formuła 1 miała przenieść się na odnowiony tor Igora Drive pod Petersburgiem.

Decyzja o zakończeniu umowy z Rosjanami prawdopodobnie jest pokłosiem ubiegłotygodniowych ustaleń z szefami zespołów, którzy szybko zareagowali na atak militarny na Wschodzie Europy.

Po inwazji na Ukrainę federacje sportowe z całego świata zaczynają odcinać się od Rosji. Sportowcy z Rosji i Białorusi nie będą mogli wziąć udziału w Paraolimpiadzie odbywającej się w Pekinie, a FIFA zawiesiła narodową reprezentację kraju w piłce nożnej oraz wszystkie rosyjskie kluby.

Podczas nadzwyczajnego spotkania Światowej Rady Sportów Motorowych, do którego doszło na początku tygodnia, podjęto decyzję, aby nie wykluczać rosyjskich i białoruskich kierowców z wyścigów kontrolowanych przez Federację, ale nie przeszkodziło to narodowym członkom organizacji podejmować w tym względzie własnych decyzji.

I tak Brytyjska Federacja Samochodowa ogłosiła zawieszenie rosyjskich i białoruskich kierowców, blokując im starty między innymi w GP Wielkiej Brytanii.

Przyszłość Nikity Mazepina wydaje się więc już przekreślona a świat czeka tylko na oficjalną decyzję zespołu Haasa, który musi uporać się z prawnym rozwiązaniem umów ze swoim sponsorem, firmą Uralkali, oraz wspieranym przez nią kierowcą.