GP Bahrajnu było fantastyczne i można mówić o nim w nieskończoność. Jest jednak jeden człowiek, który zasłużył na to, by poświęcić mu najwięcej czasu. To Charles Leclerc, czyli kierowca na miarę tego, co w Formule 1 liczy się najbardziej - na miarę numeru 1.
Dziś nie ma żadnego Prima Aprilis - dziś jest Międzynarodowy Dzień Zachwycania się Charlesem Leclerciem. Założeniem tych tekstów jest wniesienie czegoś więcej, może innego spojrzenia, dlatego niektóre rzeczy powtarzane nie będą. Tak jak po wygranej Bottasa w Australii, nie ma sensu opisywać, jak świetnie jechał Charles, bo to każdy widział. Są jednak rzeczy, o których mówi się mniej, ale są bardzo ważne.Trudno wyobrazić sobie utratę pierwszej wygranej w takich okolicznościach. Być może osoby, które kiedyś zajmowały się jakimś sportem, przeżyły sytuację, gdy np. zostały wpuszczone na boisko zbyt późno i mimo genialnej postawy, musiały przełknąć gorycz porażki, grając perfekcyjny mecz. To okropne uczucie, ale przede wszystkim dziwne. Dlaczego?
Dlatego, że gdzieś tam, w tym samym czasie, jest jeszcze (całkiem rozsądne) przekonanie o swojej wartości i jakości wykonania zadania. Mimo rozczarowania buduje się wtedy pewność, że następnym razem będzie dobrze. A Charles Leclerc udowodnił całemu światu, że tak się stanie. Sobie nawet nie musiał.
Siła spokoju
Monakijczyk wczoraj pokazał spokój i opanowanie, czyli wszystko to, czego brakuje pewnemu fenomenalnemu kierowcy z Holandii. Miał prawo być wściekły czy zejść obrażony z podium. Nikogo by to nie zdziwiło. Zamiast tego 21-letni kierowca zespołu, w którym jest największa presja w całej F1, po tym jak los okradł go z pierwszej wygranej, zaczął szukać pozytywów.
Tutaj znów można wrócić do poprzedniego tekstu o Bottasie. Co prawda Fin teraz był słabszy, ale nie o to chodzi. Najwybitniejsi sportowcy rozumieją, dlaczego wygrywają i traktują to normalnie, jako efekt pracy. To ten sam, nudny tekst, który często słychać od polskich skoczków. Wymienić ich osiągnięcia? Nie wystarczy miejsca. W analogiczny sposób, najwybitniejsi sportowcy nie idą płakać po jednorazowym pechu, bo wiedzą, dlaczego będą wygrywać. Jeśli taką postawę prezentuje tak niedoświadczony kierowca - strach myśleć kim będzie za 10 lat.
Max został przywołany nie bez powodu, chociaż to żaden zarzut, bo dobrze, że jest ktoś taki prawdziwy jak on. Po internecie krąży film z 2012 roku, w którym Verstappen i Leclerc udzielają wywiadów po jakiejś kolizji w serii juniorskiej. Holender idzie wściekły, mówi, że wszystko było nie fair i podczas wzajemnego wypychania został wypchnięty bardziej. Co mówi Monakijczyk? Tylko tyle, że nic się nie stało i doszło do wyścigowego incydentu.
Obaj mają furę talentu. Świetnie oglądałoby się walkę o mistrzostwo dwóch tak różnych osobowości. Przewagę tutaj miałby jednak Leclerc, który sprawia wrażenie kierowcy dużo lepiej radzącego sobie z niepowodzeniami. Wystarczy przypomnieć sobie, co działo się przy ważeniu po ostatnim wyścigu przed Bahrajnem, w którym Hamilton, jadąc po drugie miejsce, finiszował pierwszy. A może przewaga Charlesa jest realna i to w walce, która ma miejsce już teraz?
Presja
Bardzo często słyszy się jak to Sebastian Vettel nie radzi sobie pod presją. Cóż, niewątpliwie coś w tym jest, ale on także zrobił mentalny postęp między 2017 a 2018 rokiem. Reaguje dużo łagodniej niż wcześniej. Już nie słychać wiązanek jak swego czasu w Meksyku, jest dużo mniej narzekania i krzyczenia przez radio. Bardzo wiele osób tego nie zauważyło, nawet, gdy jeździł świetnie i miał zupełnie inne podejście. Teraz to jest trochę przyćmione, trudno się dziwić.
Mimo postępu, Seb tutaj traci. Ten spokój i opanowanie Charlesa może być asem w rękawie, jego wielką przewagą. M.in. dlatego, że wyćwiczył to w bardzo młodym wieku i przychodzi mu to naturalnie. W "Beyond the Grid" Monakijczyk opowiadał o tym. Bardzo wcześnie zdał sobie sprawę, że aspekt mentalny był jego słabym punktem i popracował nad nim. Jak widać - skutecznie. Reszty nie wolno zdradzać, trzeba samemu posłuchać.
Cztery błędne koła
"Całkiem nieźle jak na kierowcę nr 2", mówił kiedyś triumfujący Mark Webber. O ironio. Bardzo źle jak na czterokrotnego mistrza świata, bo jeśli sytuacja się nie zmieni, to być może ten, który zawsze miał jedynkę, teraz otrzyma dwójkę.
Z Sebastianem Vettelem dzieje się coś dziwnego. Cztery podobne błędy na przestrzeni dziesięciu wyścigów. Okej, Suzuka jakoś jeszcze przejdzie, nie miał nic do stracenia, zaryzykował, bywa. To bez znaczenia, bo i tak ma za dużą "skuteczność". Wieszczone przez wielu zniszczenie Sebastiana, którego ma dokonać Charles, nie jest prostą misją, gdy rywal jest bardziej doświadczony, utytułowany i zna ekipę. Tylko, że nikt za to punktów nie przyznaje.
Błędy Vettela pojawiały się zawsze, to po prostu taki kierowca. Świetny, szybki, ale są od niego odrobinę lepsi. W Formule 1, przy walce o absurdalnie małe części sekundy, "odrobina" nabiera większego znaczenia. Jasne, nikt Sebowi nie odbiera umiejętności i osiągnięć, ale należy powtórzyć frazę z zeszłego sezonu - oddając tak łatwo punkty nie będzie mistrzem, nie przy tej konkurencji.
Co prawda to dopiero druga runda sezonu i dużo może się zmienić. Niestety, porównując 2018 rok i początek 2019 widać, że tym razem przez zimę pewien postęp nie został zrobiony (lub jeszcze go nie widać). Trudniej dokonać tego, gdy co 2 tygodnie trzeba walczyć. Jedno jest pewne, wczoraj Vettel przekonał się, że ma obok siebie kierowcę, który niewątpliwie udźwignie status "numeru 1". Napisałem po Australii, że Charles płakać nie będzie. Teraz też nie płacze, bo zna swoją wartość. A ta jest bardzo duża.
02.04.2019 02:46
0
Tekst rodem z cierpienia młodego wertera. Ogólnie ok, trochę za dużo porównań i odniesień i dywagacji, ale idzie w dobrym kierunku.
02.04.2019 09:38
0
@25 Nie śledzę żadnego kierowcy F1 na portalach społecznościowych, jedyną styczność z ich profilami miałem wtedy, gdy z ciekawości zajrzałem na profil Kimiego na instagramie (ale tylko dlatego, że to Kimi, do innego bym nie zajrzał), oraz żeby się dowiedzieć, który pies Hamiltona jest który (dalej nie wiem, ktoś pomoże?). Dlaczego ja nie lubię Vettela? Przede wszystkim dlatego, że jest niesłychanie przereklamowany. W zeszłym sezonie było co najmniej czterech kierowców w stawce lepszych od niego, obecnie jest trzech, bo odszedł Alonso, ale lada moment ta lista znów może się powiększyć z uwagi na Leclerca. @34 Ale jeśli go wywalą, to kto go zastąpi? Ricciardo, Hulkenberg? Według mnie wybór jednego z tej dwójki miałby największy sens, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć. W to, że pozbędą się Vettela - tym bardziej.
02.04.2019 09:59
0
@35 Vendeur Zamierzam się odnieść do Twojego komentarza ale w tej chwili nie mam na to czasu. Zrobię to na pewno popołudniu.
02.04.2019 12:17
0
magic942 Wycierał to Alonso Stoffelem a nie Vettel Kimim
02.04.2019 12:36
0
@ 34. Jameson Dzięki za wyjaśnienie :-). Czyli Leclerc potrafi pokazać " pazurka " ;-) i dobrze. Niech tylko Ferrari nie próbuje Go na siłę ograniczać tymi poleceniami zespołowymi, bo widać że chłopak ma talent i zasługuje na równe wsparcie od zespołu. @ 39. andy_chow Dokładnie :-)
02.04.2019 12:37
0
Charles super, wykorzystał to czym dysponował ale... jakoś nikt nie wspomniał o jednym zastanawiającym aspekcie. Silnik - awaria. Mogło być tak, że Charles miał bardziej "rozkręcony" silnik od Vettela i stąd szybkość oraz ... awaria. Składam ten fakt pod rozwagę.
02.04.2019 14:42
0
Świetny artykuł, oby tak dalej! Ja jednak podjąłbym polemikę w kwestii porównania Leclerca i Verstappena. Znaczącą przewagą Charlesa jest przede wszystkim według autora większa odporność psychiczna, stabilność emocjonalna. Z Maxem mamy bardzo ciekawy przypadek. Właściwie podane dowody jego niedojrzałości to sytuacje typowo "pozatorowe", nie dotyczące bezpośrednio szybkości na torze i zachowania w bolidzie. Porównałbym tutaj dwa wygrane wyścigi: Leclerca z Bahrajnu i Maxa z Hiszpanii w 2016. W obu przypadkach kierowca po raz pierwszy miał bolid pozwalający mu na walkę o zwycięstwo (Leclerc teoretycznie drugi, choć forma Ferrari w Melbourne pozostawiała do życzenia). Obaj pojechali znakomity wyścig, w którym przez większość czasu utrzymywali się pewnie na prowadzeniu. Jednak jeśli któryś z nich jechał bezbłędnie, to był to Verstappen. Leclerc jakby nie było na starcie zgubił dwie (prawie trzy) pozycje, dwa razy zdarzyło mu się szerzej wyjechać, choć ten problem (wiatr) dotyczył w niedzielę każdego. Nie umniejszając Leclercowi, który ma potencjał na bycie czołowym kierowcą nadchodzącej dekady, nie gloryfikujmy go po jednym znakomitym wyścigu w barwach Scuderii. Nadal uważam jego pojedynek z Vettelem za nieroztrzygnięty i musi potwierdzić swoją dominację w nadchodzących wyścigach, żeby wygryźć starego mistrza. A Verstappen wciskając maksimum możliwości z auta i nie popełniając żadnego (!) błędu od początku sezonu, niepostrzeżenie znalazł się na trzecim miejscu w generalce. Czyli prezentuje to, co wcześniej Ricciardo w barwach RB, wzbogacone o swój niezaprzeczalny talent. Leclerc ma szansę mu dorównać, a nawet pokonać, jednak stawianie go wyżej już teraz to moim zdaniem jednak pochopny wniosek.
02.04.2019 15:20
0
@38. Jen Masz osobnego newsa o krytyce Vettela, tam możesz się produkować, szukać wymówek i go usprawiedliwiać. Ciekawe co nowego wymyślisz.
02.04.2019 18:16
0
Świetny artykuł. Oby więcej dobrej publicystyki na tym portalu. A świat F1 dostarcza newsów niemal na co dzień. Marzy mi się opis w podobnym, subiektywnym i luźnym stylu każdego kierowcy, dyrektora albo nawet toru. Nie poczytalibyście o tych wszystkich przygodach, jakie działy się np. na Monzy? Ba, o samej Curva Parabolica! Trzymam kciuki za rozwój tej gałęzi portalu. Co do Leclerca, nie ma co wydawać opinii. Dajmy mu pojeździć, a po sezonie zobaczymy, gdzie skończy. Talent ma ponadprzeciętny, więc ciężko mu nie kibicować. Ja liczę, że na kilku torach może sprawić niespodziankę i wygrać, ale może się też okazać, że pierwsze GP były dla niego najszczęśliwszymi w sezonie. Będziemy mogli wieszczyć, co dalej z przyszłością Monakijczyka za kilka tygodni.
02.04.2019 20:46
0
@42 Jak najbardziej można dyskutować. Ciekawy komentarz. Faktycznie, Max pojechał Hiszpanię 2016 rewelacyjnie, ale tam w zasadzie nie musiał walczyć z innymi koło w koło, bardziej jechać szybko, równo i bezbłędnie. Być może w Hiszpanii jechał bezpieczniej, bo jeszcze nie przekonał się, że już jest tak dobry. Zauważ, że już w 2018 roku Max był już stuprocentowo pewny, że w F1 to on jest największym kozakiem i próbował nadrabiać osiągi bolidu swoim (niewątpliwie wielkim) talentem. Kilka razy go to zgubiło. Gorszy start Charlesa to była chyba kwestia strony toru, która niby była czysta, ale kilku kierowców miało na niej problemy. Natomiast jakiś błąd to jest teoretycznie.
02.04.2019 21:54
0
@45 Tak, u niego chyba wszystko rozbija się o wyczucie granic swoich możliwości i talentu, co miejmy nadzieję z czasem mu przyjdzie. W Barcelonie z tego co pamiętam musiał się przez całkiem długi czas bronić przed atakami Kimiego, i wówczas pokazał niezwykłe opanowanie w jeździe pod presją. Ale może jest tak jak mówisz - w zeszłym roku próbował zrobić więcej niż się da, przez co stracił pierwszą część sezonu. Cieszy to, że mamy takich zawodników jak Max i Charles, bo śledzenie ich rozwoju to dodatkowy element, dla którego chce się oglądać ten piękny sport.
02.04.2019 23:37
0
@46 Pełna zgoda, VER i LEC to przyszli mistrzowie świata. LEC musi jeszcze potwierdzić swoją klasę ale myślę, że to tylko formalność.
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się