Kierowcy dowiedzieli się o problemach z oponami w Katarze z... internetu
Weekend wyścigowy w Katarze przez moment zapowiadał się na niemały dramat związany z ogumieniem, które niezbyt dobrze radziło sobie z tarkami zainstalowanymi na torze Losail, a wszystko za sprawą dość kontrowersyjnej strategii komunikacji jaką w tym wypadku wybrała FIA.Zamiast powtórki z wyścigu w Indianapolis z 2005 roku, cała sytuacja została dość sprawnie, aczkolwiek z uszczerbkiem dla jakości widowiska, opanowana.
Problem w tym, że FIA komunikując potencjalny problem zdecydowała się wydać dwa osobne komunikaty. Jeden napisany przez szefa departamentu bolidów jednomiejscowych Nikolasa Tombazisa, który został zaadresowany do wszystkich dyrektorów sportowych i technicznych wszystkich 10 ekip. Fakt, że list został skierowany do obu grup przedstawicieli zespołów podkreślał tylko powagę sytuacji w jakiej znalazła się Formuła 1.
Niemal w tym samym czasie FIA wydała także komunikat prasowy, wyjaśniający zaistniałą sytuację i zawierający jedynie fragmenty listu Tombazisa do zespołów.
Dziennikarze bardzo szybko zaczęli donosić o tym co się dzieje na torze, a to sprawiło, że kierowcy oraz część wysoko postanowionych rangą członków ekip dowiadywała się o tej sytuacji z internetu, jeszcze zanim dyrektorzy sportowi i techniczni byli w stanie na dobre zapoznać się z listem Tombazisa.
Z jednej strony FIA można chwalić za próbę utrzymania transparentności procesu decyzyjnego i nie opóźnienie komunikatów prasowych, co jeszcze kilka lat temu było standardową procedurą. W tym jednak wypadku odbiło się rykoszetem na Federacji.
Kierowcy oraz kluczowe osobistości w padoku zawsze wolą być zawczasu poinformowane i być przygotowane na pytania ze strony dziennikarzy, zwłaszcza gdy w grę wchodzą kwestie bezpieczeństwa.
W Katarze działania zapobiegawcze nie były wcale takie małe, gdyż wymagały zmiany harmonogramu weekendu wyścigowego, modyfikacji układu toru oraz zaaranżowania dodatkowej 10-minutowej sesji "zapoznawczej" dla kierowców.
"Dowiedzieliśmy się o tym z prasy, a to oczywiście nie jest dobry przykład na to jak powinna przebiegać taka komunikacja" mówił Carlos Sainz z Ferrari.
"Jako GPDA nie byliśmy zadowoleni z sytuacji i liczymy, że nasza współpraca zacznie przybierać lepszy obrót, gdyż dowiadywanie się rzeczy z prasy, gdy chodzi o bezpieczeństwo, nie jest wystarczające, gdyż jako kierowcy powinniśmy być w to zaangażowani."
Krótko po tym jak media zaczęły informować o sprawie, przewodniczący GPDA, Alex Wurz zwołał specjalne spotkanie, na którym nie stawili się wszyscy zawodnicy, gdyż część z nich była jeszcze w drodze na tor.
"Uważam, że chcieliśmy lepiej zapoznać się z sytuacją" mówił Kevin Magnussen. "Nie poinformowano nas o tym przed porankiem, a nawet nie porankiem, a popołudniem. A to dość frustrujące. Musimy jeździć tymi bolidami i chcemy wiedzieć co się dzieje."
"Uważam, że musimy mieć lepszą komunikację. Musimy współpracować jako grupa. Kierowcy to integralna część tego sportu. Jeździmy tymi autami, podejmujemy ryzyko, więc chcemy być w to zaangażowani."
Dyrektor GPDA, George Russell, również był rozczarowany faktem, że FIA nie przedyskutowała tych spraw bezpośrednio z kierowcami.
"Dowiedziałem się o tym z wiadomości na Whatsupie od innego kierowcy. Nie pamiętam w tej chwili kto mi to przesłał, ale na naszej grupie, a tak nie powinno to wyglądać."
"Uważam, że Nicholas Tombazis i Steve Nielsen są świadomi i zdają sobie sprawę z faktu, że komunikacja między FIA i kierowcami nie jest wystarczająco dobra. Musimy mieć lepszą współpracę, gdyż wiele z tych spraw ma bezpośredni wpływ na nas."
"Zawsze możemy także dać naszą opinię z pierwszej ręki i wiedzy z tego co dzieje się w kokpicie, co czasami może pomóc wdrażać środki zaradcze. Oni zdają sobie z tego sprawę i uważam, że to dobry przykład dla nich, że musimy dokonać jakiś poprawek w procesie komunikacji."
komentarze
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz