Domenicali o krytyce długiego kalendarza: jazda w F1 nie jest obowiązkowa
Szef F1 skontrował krytyków 24-wyścigowego kalendarza. Przy okazji dał do zrozumienia, że ich liczba raczej nie zwiększy się, natomiast nie wykluczył możliwości dodania kolejnych sprinterskich rywalizacji.W tym roku królowa motorsportu odwiedzi rekordowe 24 lokalizacje, co w połączeniu z sześcioma sprintami daje aż 30 wyścigów. Liczba ta nie podoba się zwłaszcza kierowcom, którzy jasno mówią o tym, że jest to przekroczenie pewnej granicy. W ostatnim czasie głośno o tym wspominali m.in. Max Verstappen czy Fernando Alonso.
Stefano Domenicali w rozmowie dla Sky Sports postanowił zmierzyć się z tą krytyką, rzucając odważnym stwierdzeniem o nieobowiązkowej jeździe w serii. Na szczęście zasugerował także, że 24 wyścigi to obecny limit:
"Moim zdaniem 24 wyścigi są lepsze niż 12. Rozmawiam z nimi, że jeżeli chcecie, możecie ścigać się codziennie, a jeśli nie chcecie jeździć w F1, nie jest to obowiązkowe. To kwestia szacunku do kibiców, którzy chcą oglądać ściganie. Odpowiadamy za to przed naszymi fanami, partnerami, promotorami, sponsorami, nadawcami i wszystkimi", powiedział szef F1.
"To magia tego sportu. Potrzebujemy bohaterów, którzy mają frajdę z tego, co robią i jestem pewny, że tak jest w ich przypadku. 24 wyścigi to optymalna liczba, biorąc pod uwagę dotychczasowe zmagania."
"Dobra nowina jest taka, że wziąłem na siebie odpowiedzialność za wcześniejszą publikację kalendarza niż normalnie, by każdy był przygotowany. To następny krok w kierunku regionalizacji terminarza. Nie możemy tego zastosować w całości, jednakże zrobiliśmy właściwy krok, z czego jestem zadowolony."
Informacja o limicie wynoszącym 24 wyścigi jest natomiast niepokojąca dla przyszłości niektórych obecnych torów z kalendarza, które będą musiały zrobić miejsce nowym lokalizacjom. W 2026 roku F1 na pewno zawita do Madrytu, a doniesienia z ostatnich dni wskazują na to, że bardzo możliwa wydaje się kolejna runda w Azji.
Jako potencjalnych do tego kandydatów można wymienić Tajlandię, Koreę Południową, Chiny (i drugie zawody w Guangdong), a także Indie. O tej ostatniej opcji w swoim notatniku poinformował Joe Saward, który wskazał też europejskie miejsce, jakie mogą pożegnać się z F1.
To grono należy rozpocząć od Imoli, która ma być obecnie jedynie tzw. straszakiem na zarządzających Monzą. Praktycznie przesądzone wydaje się rotacyjne rozgrywanie rund między Holandią a Belgią. Pod wielkim znakiem zapytania stoi również organizacja dwóch wyścigów w Hiszpanii i przyszłość Barcelony.
Ciekawostką w tym wszystkim jest to, że inne europejskie państwa chcą znaleźć swoje miejsce. Mowa tutaj głównie o Turcji, ale i obiekcie Hockenheimring, który z nowymi właścicielami ma rozpocząć walkę o swój powrót. Jednakże Liberty Media nie przewiduje powiększenia terminarza, a zamiast tego rozważa dodanie kolejnych sprintów:
"Dlaczego nie? Dlaczego nie? Jest to świetne z tego względu, iż napięcie pojawia się każdego dnia. Porozmawiamy o tym w przyszłości. Teraz skupimy się na tym, jak sprint będzie przebiegał w aktualnym formacie i jak to wyjdzie. Na pewno jest to jednak temat do dyskusji."
Aby zobrazować wyższość sprinterskiego weekendu nad klasycznym, Domenicali wskazał przykład tegorocznych piątkowych treningów w Japonii, kiedy z powodu deszczu nie było zbyt dużo jazd na torze. To z kolei nie spodobało się kierowcom i kibicom:
"Chcę o tym porozmawiać podczas spotkania Komisji F1. Musimy zrobić wszystko, by unikać takiej sytuacji jak w Japonii, gdy samochody po prostu nie jeździły. To nie jest dobre dla osób, które przychodzą oglądać nas i kierowców. Jestem pewny, że zespoły to zrozumieją. Musimy znaleźć jakieś rozwiązania."
komentarze
1. fan_93
Nic dziwnego, że jak Jean Todt odszedl z szefowania w Ferrari i objął tą funkcję Domenicali to zaliczyli równie pochyłą. To samo stanie się niebawem z całą F1
2. ElKivikos1981
"To kwestia szacunku do kibiców, którzy chcą oglądać ściganie." Niech ktoś temu gościowi przypomnie na czym polega ściganie, bo to co jest teraz tego w żadnym stopniu nie przypomina. To nie wyścig, to jest "pociąg" za Ver reszty stawki, tam częściej wyprzedzanie i walkę widzimy w drugiej dziesiątce, byle się wcisnąć po choćby jeden punkcik, pierwsza dziesiątka to beton, tam się coś zmienia jak jest kraksa, ujowy pit stop, ewentualnie komuś się w bolidzie coś zjara. NUDA do potęgi entej.
3. NieantyF1
Widać że Domenicali jest już tak głęboko w kieszeni Arabów że stracił kontakt z rzeczywistością i stał się wręcz bezszczelny
4. kiwiknick
@2 a czyja to jest wina
Red Bulla bo mają najlepszy bolid?
Czy innych zespołów które partaczą.
5. Manik999
Czy to kogoś dziwi? Tu chodzi tylko o kasę. Im więcej wyścigów, tym więcej kasy. Jak w każdej firmie chodzi tylko o zyski i wyniki w excellu. Jak nie pasuje, tam są drzwi... Słabe, ale prawdziwe.
6. hubertusss
Tu akurat prawdę powiedział nikt nikogo na siłę nie trzyma. Kierowców, mechaników itd.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz