Pirelli wskazuje, dlaczego kierowcy są w błędzie w kwestii utylizacji opon
Alternatywny przydział ogumienia nie przypadł do gustu wielu kierowcom. Testowany podczas weekendu na torze Hungaroring nowy format wyraźnie zakłócił przebieg sesji treningowych i samych kwalifikacji.Pierwszy trening na Węgrzech zakłócony został przez opady deszczu, a w drugim kierowcy byli zmuszeni do oszczędzania ogumienia przez co kibice nie mieli możliwości pooglądania tak wielu przejazdów jak zazwyczaj podczas piątkowych sesji. Trudno sobie wyobrazić jak wyglądałby praca zespołów, gdyby pierwsza sesja także odbyła się na suchym torze. Być może będzie można się o tym przekonać zaraz po przerwie wakacyjnej, gdyż drugi test nowego formatu przydziału opon ma się odbyć na torze Monza.
Tak czy inaczej już po piątkowych sesjach treningowych zarówno Max Verstappen, jak i Lewis Hamilton negatywnie wypowiadali się o nowych próbach F1 na bardziej zrównoważany rozwój sportu, bo w całym zamieszaniu chodzi o oszczędność ogumienia. Producent normalnie dostarcza ekipom po 13 zestawów opon na kierowcę. W miniony weekend było to tylko 11. Z prostej matematyki wynika, że 8 opon mniej na każdego kierowcę to oszczędność 160 opon na weekend wyścigowy, gdy przemożny się to przez liczbę wyścigów liczba ta robi już wrażenie.
Pirelli twierdzi, że ograniczenie liczby zestawów opon do 11 na weekend pozwala zaoszczędzić nawet 17 ton w transporcie sprzętu na każdy wyścig.
Spośród kierowców krytykujących nowy format najbardziej uwagę Pirelli przykuły uwagi Lewisa Hamiltona, który zarzucał niejako hipokryzję stojącej za wszystkim logice, sugerując, że co wyścig marnuje się znacznie więcej opon deszczowych, a ograniczanie slicków negatywnie odbija się jedynie na kibicach, którzy nie mogą oglądać bolidów w trakcie sesji treningowych.
Mario Isola z Pirelli bardzo szybko sprostował i wyjaśnił kilka ciekawych kwestii związanych z logistyką z jaką jego firma musi sobie radzić, zaznaczając, że deszczowe opony wcale nie podlegają utylizacji po każdym wyścigu, przynajmniej jeżeli chodzi o europejskie eliminacje. Podczas zaoceanicznych rund sprawa jest bardziej skomplikowana, gdyż w grę wchodzą kwestie formalno-prawne, jak np. cło.
"Na europejskich wyścigach, utrzymujemy opony [deszczowe] na obręczach i przewozimy zestawy, które są nowe. Dostarczamy więc ekipom te same zestawy opon, co we wcześniejszych wyścigach" tłumaczył Isola.
"Podczas zaoceanicznych wyścigów sprawy komplikują się, gdyż obręcze muszą podróżować z ekipami, a opony z nami ze względów celnych."
Isola przyznał, że po zdjęciu opon deszczowych z felg te faktycznie muszą zostać zutylizowane, ale przyznaje, że trwają już prace nad rozwiązaniem i tego problemu.
"Pomysłem na przyszłość jest możliwość zdejmowania opon z obręczy i ponownego ich zakładania na kolejny wyścig" mówił. "Innym pomysłem jaki dyskutowaliśmy w przeszłości dla wyścigów, które zazwyczaj są słoneczne, jak Bahrajn, Abu Zabi czy Dżudda, to nie zakładanie wszystkich opon."
"Jeżeli ich nie założymy, to przy nowej procedurze moglibyśmy założyć je podczas kolejnego wyścigu. Jest wiele pomysłów na przyszłość, aby ograniczyć marnowanie deszczowych i przejściowych opon."
Isola dodał, że trwają również prace nad tym, aby opony, które zostaną zdjęte z obręczy mogłyby być ponownie wykorzystywane.
"Gdy zdejmujemy opony z obręczy, wysyłamy je do Wielkiej Brytanii do Didcot, gdzie nasi ludzie sprawdzają je, aby zrozumie czy mają one jakieś uszkodzenia."
"Patrząc po analizie wykonanej po pierwszych kilku wyścigach, to procent opon, które nie mogą być ponownie wykorzystane jest bardzo niewielki."
Isola podkreślił również, że potencjał do ponownego wykorzystania opon deszczowych podczas wyścigów zwiększa się również za sprawą wprowadzonego ostatnio zakazu ich podgrzewania w kocach grzewczych, gdyż raz podgrzane opony nie mogą być ponownie wykorzystane.
"Możemy coś takiego zrobić z oponami deszczowymi, gdyż te nie przebywają już w kocach grzewczych i będziemy mogli też to robić w nowych oponach przejściowych, które również nie będą wymagały podgrzewania."
"Dzieje się tak dlatego, że gdy uszkodzeniu ulega jedna z podgrzewanych opon, to trzeba wymieć wszystkie cztery, aby miały taki sam cykl podgrzewania."
"Nie jest to idealne, bo jeżeli założymy, że tracimy w ten sposób 10 procent opon, to musimy faktycznie wymienić aż 40 procent z nich. To nie ma sensu. Bez koców grzewczych, można po prostu wymienić jedną oponę i mieć z tego duże oszczędności."
komentarze
1. Malmedy19
https://pl.wikipedia.org/wiki/Utylizacja
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz