Amerykański team od pięciu wyścigów nie zdobył żadnego punktu, do czego najbardziej przyczyniły się awarie silników Ferrari. Wpływ na to ma mieć niski prześwit VF-22, przez który na usterki są narażone generatory energii.

Po świetnym początku sezonu 2022 Haas znacząco obniżył swoje loty. Ostatnie punkty Amerykanie wywalczyli na włoskiej Imoli, a w klasyfikacji generalnej ze znakomitego 3. miejsca, jakie zajmowali po GP Bahrajnu osunęli się już na przedostatnią pozycję.

Mimo braku poprawek samochód VF-22 wciąż wydaje się jednak konkurencyjny. W kwalifikacjach Kevin Magnussen i Mick Schumacher regularnie kręcą się w okolicach pierwszej dziesiątki, a w Kanadzie byli w stanie zająć nawet 3. rząd na starcie.

Prawdziwym problemem jest niezawodność jednostki napędowej Ferrari, o czym zresztą przekonuje się sam fabryczny zespół. Z tego powodu Charles Leclerc nie ukończył już dwóch wyścigów i jest skazany na przyjmowanie kar silnikowych.

W Haasie sytuacja wygląda jeszcze gorzej z tą różnicą, że najczęściej zawodziło MGU-K. Zdaniem Auto Motor und Sport, aż czterokrotnie w tym roku dochodziło do usterki tego komponentu w amerykańskich maszynach. Schumacher przekonał się o tym podczas treningu w Monako oraz ostatnim GP Kanady, natomiast Magnussen w wyścigu na ulicach Księstwa i czasówce do GP Emilii Romanii.

Niemiec oraz Duńczyk muszą się więc szykować na karne przesunięcia na starcie. Szczególnie ten drugi musi na nie uważać, albowiem w jego przypadku raz (w Azerbejdżanie) awarii uległo także MGU-H, które najprawdopodobniej nie nadaje się do dalszego użytku.

AMuS podzieliło się również ciekawą teorią na temat tak częstych usterek w Haasie. Ferrari ma bowiem podejrzewać, że stoi za nimi niski prześwit VF-22, który powoduje mocniejszy kontakt z krawężnikami i wybojami na torze. Wspólnym mianownikiem tych wszystkich przykrych incydentów jest to, że wystąpiły one na nie do końca równym asfalcie. Zresztą w Baku zasugerował to sam Schumacher.