WIADOMOŚCI

Podsumowanie - kto zasłużył na wyróżnienie po sezonie 2019?
Podsumowanie - kto zasłużył na wyróżnienie po sezonie 2019?
Sezon 2019 przeszedł już do historii i można jedynie wspominać go w różnych podsumowaniach. Kto zdał egzamin na piątkę, a kto będzie musiał się poprawić?
baner_rbr_v3.jpg

Po pierwszej części sezonu krótko przyjrzeliśmy się tym, którzy błysnęli i zawiedli. Wydaje się, że było to dość niedawno, ale już jest grudzień. Wtedy na wydawanie ostatecznych wyroków było zbyt wcześnie, ale ten moment właśnie nadszedł.

Zasady i kategorie pozostają mniej więcej takie same jak latem, ale pewne rzeczy po prostu zmienić się musiały. Konsekwencji przy ocenianiu w Formule 1 i tak nie ma, więc trzeba było się dostosować.

Trudno byłoby zmieścić wszystkich i na pewno ktoś mógłby czuć się pominięty. Celem nie było skopiowanie roli obu klasyfikacji. Dlatego fani Lewisa Hamiltona i Mercedesa mogą narzekać, ale mistrzowie jednak dostali prawdziwe wyróżnienia na gali w Paryżu, więc pewnie płakać nie będą.

Najlepszy kierowca - Max Verstappen

Po GP Belgii i GP Włoch wydawało się, że ma małą zniżkę, ale to były dwa słabsze momenty. Gdyby nie głupia utrata pole position w Meksyku, byłyby to jedyne skazy w tym sezonie. Za Suzukę trudno go winić.

To był bardzo równy i mocny sezon w wykonaniu Holendra. Taki poziom regularności i praktycznie maksymalnego wykorzystywania sprzętu to klucz do walki z Lewisem Hamiltonem, jeśli samochód na to pozwoli. W zasadzie mówi się to przez cały rok, ale Max wydaje się gotowy do tej rywalizacji nie tylko przez swoją naturalną prędkość.

Dwa pole position (przy trzech wygranych kwalifikacjach) i trzy zwycięstwa to chyba też maksimum, jakie dało się zrobić. Co ciekawe, nie było żadnej łatwej wygranej - pogoń w Austrii, szalone Niemcy i trudna Brazylia.

Verstappen robił z RB15 więcej, niż się dało i podgryzał tym rywali w szybszych autach. Tym chyba imponował najbardziej. Od pewnego czasu popełnia bardzo mało błędów, ale nadal potrafi się twardo ścigać. Pojedynki z Leclerciem można sobie zapętlić i oglądać do testów zimowych. Na Silverstone lali się tak ostro, że podobałoby się to pewnie nawet fanom sportów walki.

Wyróżnienia: Lewis Hamilton, Charles Leclerc, Carlos Sainz.

Bardzo trudne było wybranie jednego najgorszego kierowcy, bo w dole stawki czasem działy się różne rzeczy. Poprawić mogą się wszyscy z miejsc 15-18, a już szczególnie ci, którzy rozbili się na ostatnim okrążeniu lub w pit lane. Williamsy, jak powszechnie wiadomo, trudno ocenić.

Największy postęp - Carlos Sainz i McLaren

Równie wysoko trzeba sklasyfikować Hiszpana. Dobrze, że nie jest to prawdziwy plebiscyt, bo kontrowersji byłoby tyle, co przy Złotej Piłce. Warto jednak rozłożyć kierowców na więcej kategorii.

Carlos faktycznie wykonał ogromny postęp i zwieńczył to wizytą, choć trochę opóźnioną, na podium w Brazylii. Zasłużona nagroda za znakomitą i dość zaskakującą postawę. A przecież rok temu trochę odstawał od Nico Hulkenberga i wydawał się być zapchajdziurą, która będzie w McLarenie. To jest pewna skaza, bo jeden sezon w tym przypadku to może być mało, by od tak klasyfikować kogoś na samym szczycie, ale wszystko przed nim, by to zmienić.

Nie do pomyślenia, że po trzech wyścigach miał 0 punktów, a teraz jest ich 96. Zaliczył kilka powrotów z końca stawki, niestety pokazywanych 2 dni później w internecie, a także wielokrotnie po prostu plasował się na pozycji najlepszego z reszty.

Mogło być jeszcze lepiej, bo ekipie przydarzyły się drobne wpadki, np. na Monzy, ale to ostatnie złe słowo na jej temat. Tam naprawdę dzieje się dobrze. Jest lepsza, nawet znakomita atmosfera i mądre prowadzenie. Skończyło się śmianie z McLarena, zaczęło się śmianie razem z McLarenem i jego kierowcami.

Wygląda na to, że to tylko początek. Przed sezonem mówiono, że po popełnieniu dużego błędu przy projekcie MCL33, postanowiono stworzyć MCL34 w dość prosty, ale skuteczny sposób, który da dobrą bazę do rozwoju. Teraz przed nimi ostatni rok z Renault, a potem, znów z silnikami Mercedesa, powinno być jeszcze lepiej. Dziś wydaje się, że to stabilny, rozwijający się projekt, z którego nikt nie chce odejść.

Wyróżnienia: Valtteri Bottas (poprawił się, mimo wszystko) oraz Toro Rosso.

Najlepszy debiutant - Alex Albon

Trudna kategoria, dzięki Helmutowi Marko jeszcze trudniejsza niż w przerwie wakacyjnej. Najłatwiej byłoby wybrać najgorszego debiutanta. Byłby nim Antonio Giovinazzi, chyba w każdym rankingu na świecie.

Sytuacja trochę się zagmatwała. Alex Albon przy Maxie Verstappenie wyglądał gorzej (tylko kto by nie wyglądał?). W kwalifikacjach odstawał, podobnie jak Pierre Gasly. Różnicę zrobiły wyścigi i wrażenie. Francuz był bojaźliwy przed wakacjami, a Taj w strefach hamowania, między trawą a rywalami, czuł się znakomicie.

Broniło go małe doświadczenie, ale już tak nie będzie. Broniła go zmiana auta, ale to również się skończy. Od sezonu 2020 musi być bliżej kolegi z zespołu i rzadziej się rozbijać. Przynajmniej nie robi tego sam z siebie w wyścigach.

Nie można powiedzieć, że był dużo lepszy od Lando Norrisa. Jego niełatwo ocenić, szczególnie przez postępy Sainza. Oby bardziej postawił mu się w 2020 roku - bardzo na tym zyska, jeszcze bardziej, jeśli Hiszpan utrzyma formę. Kilka razy miał pecha, ale czasem naprawdę błysnął, np. jego manewr na Gaslym z Bahrajnu to jeden z najlepszych w tym sezonie.

George'a Russella niestety praktycznie nie da się ocenić. Zabrakło po prostu możliwości pokazania się na tle innych w odrobinę lepszym sprzęcie. Widać, że dużo potrafi, ale ma też nad czym pracować, chociaż nie każdy chce to zauważyć.

Pozytywne zaskoczenie - szalony sezon Toro Rosso

Informacje o trzech ciężarówkach części z Milton Keynes chyba były prawdziwe, bo ekipa z Faenzy naprawdę miała czym powalczyć. Po sezonie praktycznie oddanym na dotarcie się Hondzie, przyszedł bardzo dobry, zwieńczony dwoma wizytami na podium.

W trakcie wakacji Pierre Gasly był wielkim rozczarowaniem, a dziś temu kierowcy należy się gigantyczne uznanie za poradzenie sobie w arcytrudnej sytuacji, która przytłoczyła jego kolegę. Gdyby w Brazylii dojechał na 4. miejscu, nie na podium, nadal zasłużyłby na szacunek. Na pewno stracona szansa w Red Bullu to duża rysa, ale prawdopodobnie za kilka miesięcy w Formule 1 będzie duże zamieszanie między ekipami. Wtedy warto być na krzywej wznoszącej, a Francuz teraz na takiej jest.

W przypadku Daniiła Kwiata nie jest tak różowo, bo nadal jest Daniiłem Kwiatem i chyba już pozostanie. O ile parodiowanie Romaina Grosjeana może bawić, tak mówi o tym zawodniku bardzo dużo. Zdarza mu się odpalić torpedę czy kompletnie stracić głowę. Ogólnie jednak był to pozytywny powrót do F1. Było jednak spokojniej i wiele razy skutecznie.

W Toro Rosso jeździł też Alex Albon i zapewne jakąś zasługą ekipy jest wprowadzenie tak niedoświadczonego zawodnika i pozwolenie mu łatwo się zaadaptować. Nie zabawił długo w Faenzie, ale pozostawił dobre wrażenie.

Niewiele brakowało, a ten drugi, mimo wszystko wolniejszy Red Bull, przeskoczyłby ekipę, która chciała podgryzać tego pierwszego, a zamiast tego udało jej się nawet wygrać, niestety następna kategorię.

Wyróżnienia: wspomniany Carlos Sainz i McLaren.

Największe rozczarowanie - Renault

Gdyby rok temu ktoś powiedział, że w sezonie 2019 na podium trzykrotnie znajdzie się kierowca spoza wielkiej trójki, każdy stawiałby na shoeya Daniela Ricciardo i doczekanie się Nico Hulkenberga. Otóż nie.

Francuzi cofnęli się w rozwoju i niestety kompletnie nie spełnili oczekiwań. Byli nijacy i średni, chociaż to mogłoby urazić inne ekipy ze środka, które zawsze gwarantują świetną walkę. Renault to jednak zespół fabryczny, który głośno mówił, czego chciał od sezonu 2019.

Na ich niekorzyść działają też postępy Hondy i świetne wyjście Red Bulla na zmianie dostawcy silnika. W tej chwili jednostka z Viry jest niepożądana i nie gwarantuje żadnej przewagi. Pożądany jest jednak ten zespół, bo Formule 1 takie odejście nie byłoby na rękę, więc oby wzięli się do roboty.

McLaren rzucił ich od tak. Jeśli nikt nie dołączy, będą mieć swoje silniki tylko dla siebie, a to nie wygląda dobrze. Jeśli zdarzą się jakieś zawirowania i rzuci ich też Daniel Ricciardo, będzie kiepsko. Oby nie było to za dużo do przełknięcia.

Wyróżnienia trafiają do Williamsa i Haasa. Dla Brytyjczyków była to katastrofa, a szczególnie w Polsce każdy o tym wie. Za niektóre zagrania, owijanie w bawełnę, udawanie, że jest dobrze (warto wpisać w wyszukiwarkę "this is fine"), powinni wygrać kategorię "wstyd sezonu", bo nie przypominało to Formuły 1. W przypadku Amerykanów był to dziwny rok, głównie związany z Rich Energy i oponami. Nie rozumieli się z jednym i drugim. W porównaniu do Williamsa, przynajmniej czasem byli szybcy.

Było jeszcze Ferrari, które oczekiwań nie spełniło. Ich sytuacja to temat rzeka, a w 2020 będą tam fajerwerki. Ich działania to jakiś kosmos, chociaż mieli dobre momenty, ale niestety też sporo złych, dziwnych wyborów.

Najlepszy wyścig - GP Niemiec

Można dyskutować, że jednak Brazylia, ale na Hockenheim zdarzyło się trochę więcej i przede wszystkim, mogło podobać się nawet tym, którzy nigdy o F1 nie słyszeli. To był szalony weekend, od upału po ulewę, a to co działo się w niedzielę trudno opisać. Fantastyczne widowisko, po którym emocje trzymały długo, chyba niezależnie od tego, komu się kibicowało. Wielka szkoda, że tego toru zabraknie w 2020 roku.

Wyróżnienia: GP Austrii, GP Wielkiej Brytanii, GP Brazylii.

Najgorszy wyścig - GP Francji

Można tylko bezradnie rozłożyć ręce, wspominając to traumatyczne wydarzenie.

Wyróżnienia: GP Abu Zabi.

Duży plus sezonu - wiele rewelacyjnych wyścigów

Głównie dotyczy to drugiej części, ale pod tym względem naprawdę było dobrze. Były takie, te wyróżnione, które jednogłośnie powinny zostać uznane za świetne, ale wiele innych rund naprawdę utrzymało dobry poziom. Rozkręcało się powoli, we Francji nadzieja prawie umarła, ale od Austrii w końcu coś ruszyło.

Na pewno była to rozrywka różnego typu. Dla przykładu - najpierw szaleństwo w Niemczech, tydzień później strategiczna rozgrywka na Węgrzech, ale również bardzo ciekawa. Mniej spektakularna, ale na pewno nie wiało nudą. Można powiedzieć, parafrazując - if you don't like that, you don't like Formula 1 racing.

Duży minus sezonu - brak walki o tytuły

Mogło być jeszcze lepiej, gdyby te świetne wyścigi oglądać z myślą, że na szali jest chociaż jedno mistrzostwo. Trzy lata temu w Abu Zabi ciekawe było jechanie wolnym tempem, bo rozstrzygały się losy sezonu. Akcji zabrakło, ale była stawka. Tym razem było odwrotnie. Gdyby to połączyć - byłoby spektakularnie.

O ile Valtteriemu Bottasowi należy się plus za duży postęp, tak tytuł to jeszcze za wysokie progi. Dość szybko odpadł z walki o najwyższe cele, a Lewis Hamilton spokojnie dokończył dzieła, niszcząc marzenia o batalii o mistrzostwo. Dlatego ten sezon był po prostu dziwny. Serial z kilkoma nudnymi odcinkami, potem z wieloma znakomitymi, ale ogólnie bez jakiegoś dobrego głównego wątku fabularnego.

Wyraźnego minusa na sam koniec otrzymują też sędziowie. Za dużo się o nich mówiło, a to chyba pierwszy wyznacznik źle wykonanej pracy. Kontrowersje kontrowersjami, niektóre decyzje są trudne i wywołują emocje, ale za często brakowało konsekwencji, wyczucia czasu czy prostego spojrzenia na sprawę.

Udostępnij ten wpis Udostępnij na Wykopie Udostępnij na Facebooku Udostępnij na X

39 KOMENTARZY
avatar
Raptor202

13.12.2019 09:34

0

@35 "Tylko wciąż unikasz odpowiedzi na jedno ważne pytanie jak to się stało, że różnica między samochodami merca i red bulla zmniejszyła się w porównaniu do zeszłego sezony, a bottas zyskał nad maxem kilkadziesiąt punktów w porównaniu do 2018 roku?" Nie widziałem takiego pytania, ale okej. Jak to się zmniejszyła? Czy Mercedes czasami nie wygrał pierwszych pięciu wyścigów, dowożąc oba bolidy na dwóch pierwszych miejscach? Na jakąkolwiek rywalizację pozwolili dopiero po przerwie wakacyjnej, kiedy kwestia obu tytułów mistrzowskich była już przesądzona na ich korzyść. Co do Bottasa, to już o tym wspomniałem - w zeszłym roku był najgorszą wersją siebie, kapciem bez motywacji, który na dodatek robił za ruchomą przeszkodę. Teraz nie musiał się poświęcać dla Hamiltona, bo Mercedes nie miał konkurencji, a poza tym sam również jeździł znacznie lepiej. Podobnie w ubiegłym sezonie wyglądał status Kimiego. Skoro mówisz o psuciu wyścigów Leclerca przez Ferrari, to przypomnij sobie ile razy poświęcali Fina, żeby pomagał Vettelowi. Ferrari może i było słabsze w tym roku, ale to nie zmienia faktu, że Kimi był tylko kierowcą nr 2 i ruchomą przeszkodą (przez co tracił dużo punktów), a Leclerc nie. Poza tym Leclerc jest znacznie lepszy. Co do Ricciardo, to właśnie o to mi chodzi w kwestii progresu Maxa. W zeszłym roku wyprzedził go dopiero po przerwie wakacyjnej, gdy Daniel ogłosił swoje odejście. Po drodze wypuścił z rąk Chiny, Monako i to pole position w Meksyku. Podpalał się za bardzo i popełniał przez to kosztowne błędy. W tym sezonie wyglądał na dużo bardziej opanowanego i przede wszystkim nie marnował okazji na zwycięstwa, gdy takie się zdarzały.


avatar
weres

13.12.2019 16:55

0

,,i to pole position w Meksyku. Podpalał się za bardzo i popełniał przez to kosztowne błędy. W tym sezonie wyglądał na dużo bardziej opanowanego i przede wszystkim nie marnował okazji na zwycięstwa, gdy takie się zdarzały.'' Lol przecież Max w tym roku się podpalił w meksyku i stracił przez to pole position a być może i zwycięstwo. ,,Nie widziałem takiego pytania, ale okej. Jak to się zmniejszyła? Czy Mercedes czasami nie wygrał pierwszych pięciu wyścigów, dowożąc oba bolidy na dwóch pierwszych miejscach?'' Red Bull's progress this season becomes clear from an analysis of the fastest lap each team has done at each race. After the first half of the season, Red Bull were 0.602 seconds slower than Mercedes on average; in the second half, that margin is down to 0.176secs. Jak widzisz red bull zrobił duży postęp i jest to zasługa samochodu, tak więc Max dysponując coraz lepszym samochodem nie osiągnął znaczącego postępu względem ferrari, a jego strata do lewisa pozostała astronomiczna. ,,Podobnie w ubiegłym sezonie wyglądał status Kimiego. Skoro mówisz o psuciu wyścigów Leclerca przez Ferrari, to przypomnij sobie ile razy poświęcali Fina, żeby pomagał Vettelowi. Ferrari może i było słabsze w tym roku, ale to nie zmienia faktu, że Kimi był tylko kierowcą nr 2 i ruchomą przeszkodą (przez co tracił dużo punktów), a Leclerc nie.'' Zarówno w sezonie 2018 jak i 2019 ferrari miało jasnego lidera. Skoro zauważasz, że Leclerc jest lepszy niż kimi a w punktach tego nie widać, to widać jasno, że ferrari osłabło w porównaniu do red bulla. Ignorujesz również fakt, że Max miał w tym sezonie znacznie słabszego rywala niż w 2018, ile punktów mniej zdobyłby w tym sezonie Max gdyby dalej jeździł z Ricardo? Tak, więc w porównaniu do ukończonych wyścigów w 2019 i 2018 max zdobywa tyle samo punktów to jest fakt, któremu nie możesz zaprzeczyć. Jeśli do tego doliczysz, że w 2019 red bulle miały łatwiej z ferrari, a max ze swoim zespołowym partnerem to jak dla mnie wynik punktowy w 2018 jest bardziej imponujący. Skoro więc osiągnięcia z 2018 roku są bardziej imponujące to jak można mówić o progresie?


avatar
Raptor202

13.12.2019 17:30

0

"Zarówno w sezonie 2018 jak i 2019 ferrari miało jasnego lidera." W 2018 był nim Vettel, a w 2019 kto? Bo w sumie nie wiem. I nie pamiętam, żeby w 2019 drugi kierowca wlekł się przez pół wyścigu na zużytych oponach tylko po to, żeby blokować rywali i tym samym kończył zmagania daleko za czołówką. W roku ubiegłym taka sytuacja była codziennością zarówno w Ferrari, jak i w Mercedesie. Normalna praktyka, gdy kierowcy nr 1 z dwóch zespołów walczą o tytuł. Kto na tym zyskiwał? Między innymi Verstappen, który mógł sobie łapać trzecie miejsca, kiedy Raikkonen i Bottas snuli się po torze. W tym roku Ferrari o tytuł nie walczyło, więc siłą rzeczy takich kwiatków jak blokowanie kierowcy przez wydłużane pitstopy nie oglądaliśmy zbyt często. "Ignorujesz również fakt, że Max miał w tym sezonie znacznie słabszego rywala niż w 2018, ile punktów mniej zdobyłby w tym sezonie Max gdyby dalej jeździł z Ricardo?" Jednego słabszego, a dwóch mocniejszych w pozostałych czołowych zespołach, ale o tym już mówiłem, więc powtarzać się nie będę. O bardziej imponujący wynik punktowy ciężko, gdy dwa pierwsze miejsca są zabetonowane przez kierowców Mercedesa. Serio wybierasz sobie jakieś najszybsze okrążenie i uznajesz to za wartościowy wskaźnik? Widziałem tempo wyścigowe Red Bulla i Mercedesa - ci pierwsi w zdecydowanej większości przypadków nie mieli podjazdu. Między innymi przez to, że bolid Mercedesa był lepiej dogadany z oponami niż którykolwiek z konkurencji, Hamilton wygrał z Verstappenem na Węgrzech. I nie zaczynaj nawet gadki o tym, że to LEWIS ZROBIŁ RÓŻNICĘ, bo widać było w tym sezonie jak na dłoni, że samochody niektórych zespołów pożerały opony szybciej niż inne (patrz - Haas). Po przerwie wakacyjnej Mercedes spuścił z tonu, bo mogli to zrobić - mistrzostwa mieli już w kieszeni. To jest spółka obracająca milionami dolarów, nie mają powodu do tego, żeby prężyć muskuły przed gumowym kurczakiem tylko dla nabicia sobie statystyk, skoro można zaoszczędzić trochę kasy na tym sezonie, a w zamian skupić się już na projekcie przyszłorocznym. Kasa jest ważniejsza niż liczby w statystykach, a mistrzostwo świata w 2020 jest istotniejsze od zanotowania 18 zwycięstw w sezonie 2019. A jak będziesz się tak kurczowo trzymał punktów, to jeszcze ci wyjdzie, że Kubica był lepszy od Russella w tym sezonie.


avatar
Hames

13.12.2019 20:00

0

Verstappen najlepszym kierowcą? To chyba nie tę formułę 1 oglądałem xD


zaloguj się, by pisać komentarze

Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!

zarejestruj się
LOGOWANIE
Odzyskaj hasło
REJESTRACJA
Ten adres będzie wykorzystywany podczas logowania się do portalu