WIADOMOŚCI

Obserwatorzy zgodni - Verstappen sięgnie po mistrzostwo świata w 2022 roku
Obserwatorzy zgodni - Verstappen sięgnie po mistrzostwo świata w 2022 roku
Ostatnie bolesne straty punktowe Ferrari i Charlesa Leclerca sprawiły, że Max Verstappen z komfortową przewagą prowadzi w klasyfikacji generalnej. W związku z tym z padoku dochodzą głosy, iż wyniki mistrzostw świata 2022 są już znane.
2025-baner-f1-dziel-pasje-v2.jpg

Ostatnie tygodnie są wprost wyborne dla Red Bulla i Maxa Verstappena. Austriacy mają już serię sześciu triumfów z rzędu, z czego aż pięć jest autorstwa aktualnego mistrza świata. Holender, pomijając drugiego w klasyfikacji kierowców, Sergio Pereza, nad pierwszym poważnym rywalem, Charlesem Leclerciem, ma aż 49 punktów przewagi.

Młody Monakijczyk na początku sezonu z racji problemów z niezawodnością u byków był głównym faworytem do zgarnięcia mistrzowskiej korony. Sytuacja ta jednak dość szybko się odwróciła. To Ferrari w ostatnich tygodniach zaczęło mieć kłopoty z wytrzymałością, a do tego dochodzą błędy strategiczne i samych kierowców. Dość powiedzieć, że ostatni triumf Włosi święcili 10 kwietnia w Australii.

Biorąc to wszystko pod uwagę, eksperci nie mają wątpliwości, kto zgarnie tytuł w 2022 roku. Tym kierowcą będzie Verstappen. Tak przynajmniej uważają Kees van de Grint, były inżynier Ferrari i Bridgestone oraz Bernie Ecclestone, były boss F1:

"Wyniki są już jasne. Z drugiej strony Verstappen dwa razy odpadał jeszcze kilka wyścigów temu i wtedy też mówiliśmy, że wszystko jest klarowne. Natomiast Max był tak perfekcyjny w Kanadzie, że obawiam się, że nadal będzie wygrywał. Nie będzie to oczywiście takie złe, jeśli będzie miał jakąś konkurencję", powiedział van de Grint przed kamerami Viaplay.

"Znowu pojawiają się błędy w Ferrari. Problemy z niezawodnością, które obecnie widzimy, przypominają dawne czasy, a sami kierowcy też nie są pewni na torze. Dzięki temu Max ma łatwą sytuację w Red Bullu, mając już na koncie sześć wiktorii", oznajmił Brytyjczyk.

Ecclestone szczególnie ubolewa na obecnymi trudnościami Ferrari, ponieważ miał nadzieję, że zespół ten w końcu wywalczy swój tytuł. Po raz ostatni stajnia z Maranello zdobyła go w 2008 roku dzięki wygranej w klasyfikacji konstruktorów:

"Podobnie jak wiele innych osób, liczyłem, że Ferrari odniesie swój sukces po 14 latach. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że każdy, kto nadal będzie inwestował pieniądze w ten team albo Leclerca, nic nie dostanie z powrotem."

Komentarza na temat obecnej sytuacji w mistrzostwach udzielił również były zawodnik F1, Christijan Albers:

"Zrobili z tego za duży nieporządek. Nie możemy przecież zapomnieć o tym, że Leclerc spokojnie wygrałby w Barcelonie, a potem zespół zawiódł go w Monako. Spokojnie mógł też zająć 2. miejsce na Imoli, ale wówczas sam zaliczył wpadkę. To połączenie kłopotów z niezawodnością i błędów, które przytrafiają się zarówno po stronie zespołu, jak i kierowców", stwierdził 43-latek dla De Telegraaf.

Sam Leclerc nie zamierza natomiast tak łatwo się poddać. Mimo 49-punktowej straty wciąż wierzy w mistrzostwo dla Scuderii i wtórują mu w tym inni eksperci, którzy mają za sobą występy w F1. Chodzi o Jeana Alesiego oraz Mikę Hakkinena:

"To nadal wczesny etap tych mistrzostw. Ok, strata wynosi 49 punktów, ale to tylko dwa zwycięstwa! Musimy po prostu skoncentrować się na sobie. Jestem zdeterminowany, by w końcu zaliczyć "czysty" weekend i udowodnić, że wciąż jesteśmy mocni", przekonuje Monakijczyk.

"Leclerc ma rację, pokazując taki optymizm. Tak wyrównane mistrzostwa oznaczają, że silniki, skrzynie biegów, systemy hydrauliczne i inne elementy muszą pracować do granic możliwości. Problemy techniczne pojawiły się już u niektórych i ujawnią się w kolejnych ekipach", mówił Francuz dla gazety Corriere della Sera.

"Nie jesteśmy nawet w połowie tego sezonu. Będzie jeszcze mnóstwo czasu i możliwości, żeby się odbić. Taka okazja pojawi się już podczas następnej rundy na Silverstone. To tor, który wynagradza mistrzów."

"Jedynym problemem Red Bulla jest niezawodność. Musiała ona naprawdę niepokoić zespół wtedy, kiedy Max miał sporą przewagę [w Kanadzie]. Ferrari musi więc nie tylko wygrać parę wyścigów, ale też spróbować wpędzić Maxa w jakieś kłopoty", napisał dwukrotny mistrz świata w swoim felietonie dla Unibet.

Udostępnij ten wpis Udostępnij na Wykopie Udostępnij na Facebooku Udostępnij na X

35 KOMENTARZY
zaloguj się, by pisać komentarze

Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!

zarejestruj się
LOGOWANIE
Odzyskaj hasło
Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA, a zastosowanie mają Polityka prywatności oraz Warunki korzystania Google.
REJESTRACJA
Ten adres będzie wykorzystywany podczas logowania się do portalu
Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA, a zastosowanie mają Polityka prywatności oraz Warunki korzystania Google.