Szefowie ekip domagają się kalendarza bardziej sprzyjającego młodym kierowcom
James Vowles i Franz Tost zwrócili uwagę na dość ciekawy aspekt obecnego kształtu kalendarza, który w żaden sposób ma nie pomagać początkującym zawodnikom. Obaj panowie nawołują do pewnych zmian w tej kwestii.Wołania akurat tych dwóch przedstawicieli nie są przypadkowe w tej kwestii, ponieważ mają bądź mieli w tym roku pod swoimi skrzydłami takowych kierowców. Chodzi naturalnie o Logana Sargeanta i Nycka de Vriesa, którzy nie zdobyli żadnego punktu w pierwszej fazie sezonu i zdecydowanie odstawali od swoich zespołowych partnerów.
Ich zdaniem wpływ na to miały nie tylko nieznane tory znajdujące się na początku kalendarz, ale też różne testowane formaty weekendu sprinterskiego czy z Alternatywnym Doborem Ogumienia. W związku z tym początkujący zawodnicy nie mieli wystarczającego czasu na złapanie pewności w trudnych maszynach i to - zdaniem Jamesa Vowlesa - wymaga pewnych zmian:
"Mając taki format weekendu z doborem opon albo sprinterski i jeszcze z deszczową pogodą, jaka towarzyszyła przez większość rund, dochodzimy do sytuacji, w której proces nauki jest znacznie krótszy od tego, co działo się 10/15 lat temu", powiedział szef Williamsa, cytowany przez Motorsport.
"Moim zdaniem na pewnym poziomie warto przemyśleć, co możemy zrobić, by pomóc w takich okolicznościach tym kierowcom. W innym wypadku może dojść do tego, że nie będziemy wprowadzać nowych kierowców w takim tempie jak byśmy tego chcieli bądź będziemy musieli dać im tyle czasu w bolidzie, że narazimy ogólne osiągi. To dyskusja w długoterminowej perspektywie."
Brytyjczykowi wtórował Franz Tost, który na ten problem zwrócił już uwagę przy okazji pytań o przyszłość de Vriesa. W Holandii pryncypał juniorskiej stajni Red Bulla wyjawił, że aby młody adept był odpowiednio przygotowany do startów w F1, powinien zaliczyć około 6000 kilometrów prywatnych testów:
"Trudniej jest teraz wejść początkującym kierowcom do F1 niż kilka lat temu. Dlaczego? Przede wszystkim stawka jest bardzo blisko siebie. Po drugie, pod kątem finansowym 10/15 lat temu za 10. miejsce w zestawieniu konstruktorów dostawałeś 20/30 milionów dolarów", wytłumaczył Austriak.
"Obecnie dostaje się z kolei 70/80, a to duża różnica. Wszystko zmierza w tym kierunku, że będzie trzeba stawiać na doświadczonych kierowców, gdyż w innym wypadku będziesz zamykać klasyfikację konstruktorów. Chcąc wprowadzić młodego zawodnika, naprawdę trzeba go przygotować w najlepszy możliwy sposób, bo inaczej nie będzie miał po prostu szans."
komentarze
1. Raptor Traktor
"Trudniej jest teraz wejść początkującym kierowcom do F1 niż kilka lat temu. Dlaczego? Przede wszystkim stawka jest bardzo blisko siebie. Po drugie, pod kątem finansowym 10/15 lat temu za 10. miejsce w zestawieniu konstruktorów dostawałeś 20/30 milionów dolarów", wytłumaczył Austriak.
"Obecnie dostaje się z kolei 70/80, a to duża różnica. Wszystko zmierza w tym kierunku, że będzie trzeba stawiać na doświadczonych kierowców, gdyż w innym wypadku będziesz zamykać klasyfikację konstruktorów. Chcąc wprowadzić młodego zawodnika, naprawdę trzeba go przygotować w najlepszy możliwy sposób, bo inaczej nie będzie miał po prostu szans."
To ja mam idealne rozwiązanie. PROSZĘ ZWIĘKSZYĆ LICZBĘ ZESPOŁÓW. Więcej zespołów to mniejsze szanse na zajęcie ostatniego miejsca. Do tego zyski na zespół się zmniejszą, więc nie będzie aż takiej różnicy. W dodatku więcej foteli to większe szanse dla młodych kierowców na znalezienie fotela w F1. Żadnych minusów.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz