Arabia przekonuje, że sama odwoła wyścig jeżeli zagrożenie będzie realne
Arabskie władze po piątkowym ataku rakietowym na zbiorniki naftowe koncernu Aramco przekonują, że w razie realnego zagrożenia nie wahałaby się samodzielnie odwołać wyścigu na ulicach Dżuddy.Atak rakietowy ze strony Ruchu Huti nastąpił w trakcie trwania pierwszej sesji treningowej przed GP Arabii Saudyjskiej i był skierowany w infrastrukturę głównego sponsora Formuły 1 oraz zespołu Astona Martina, firmy Aramco.
Zaatakowane zbiorniki znajdowały się nieco ponad 10 km od toru a unoszący się dym był dobrze widoczny z obiektu, na którym ścigają się kierowcy F1.
Osoby odpowiedzialne za atak osiągnęły swój cel i otrzymały dużą falę rozgłosu na całym świecie, a władze Formuły 1 postawione zostały w stan najwyższej gotowości, organizując serię spotkań z szefostwem ekip oraz kierowcami, a także z lokalnymi władzami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo.
Ostatecznie po udzieleniu gwarancji bezpieczeństwa udało się wypracować wspólne stanowisko o dalszej organizacji wyścigu, a w między czasie, jak podała agencja AFP, w związku z zaistniałą sytuacją atakujący ogłosili trzydniowe zawieszenie broni.
Podczas dzisiejszego wyścigu nie powinno więc dojść już od żadnych incydentów, ale głos w tej sprawie zabrał sam Minister Sportu Jego Wysokość Książe Abdulaziz Bin Turki Al-Faisal, który zdradził dziennikarzom, że okolica toru jest pilnie strzeżona przez system antyrakietowy, podczas gdy zaatakowane zbiorniki były wyjęte spod tego parasola ochronnego.
"Wszystkie agencje ochrony były w najwyższej gotowości pod względem bezpieczeństwa w przypadku każdego z zagrożeń" mówił.
"Powiedziałbym, że wszyscy pracują całodobowo i obserwują skąd może nadejść zagrożenie i jak działać, gdy się ono pojawi."
"Mamy bardzo wysoki poziom bezpieczeństwa organizując takie wydarzenia i wiemy, że jest to uważane jako bycie w centrum uwagi, ponieważ media są tutaj, wszyscy są tutaj. Zdawaliśmy sobie z tego sprawę od samego początku."
"A jeśli chodzi o uderzenie, do którego doszło, było ono na obrzeżach miasta. Nie było ofiar, płonie tylko zbiornik paliwa. W tym czasie lądowałem na lotnisku."
"Jeśli istniałoby zagrożenie zapewniamy, że odwołamy wyścig. Ale nie ma zagrożenia i właśnie o tym rozmawialiśmy ze wszystkimi."
Podczas gdy atak na zakład naftowy był widoczny z toru, Al-Faisal wyjaśnił, że system obrony przeciwrakietowej, który chroni tor, nie obejmuje tego obszaru miasta.
"Nie możesz objąć ochroną całego królestwa" mówił. "Więc agencje bezpieczeństwa obejmują obszary, na których występuje zagęszczona populacja, gdzie trzeba ją chronić."
"To miejsce nie było chronione, ponieważ nikomu nie zagraża."
"To nie jest naruszenie bezpieczeństwa. Ale, jak powiedziałem, obszar, w którym się znajdujemy, samo miasto, hotele, wszystko inne, są w pełni zabezpieczone i zostały podjęte wszystkie niezbędne kroki, aby nic się nie wydarzyło."
Podczas gdy atak przyćmił weekend wyścigowy w Arabii, Al-Faisal mówił, że poddanie się terrorystom nie jest opcją, którą powinien rozważyć jakikolwiek kraj.
"Ludzie nie chcą, aby takie rzeczy działy się w naszym regionie" powiedział. "Jeśli rozejrzysz się wokół nas, problemy są w całym naszym kraju, a jeśli spojrzysz na Irak, Libię, Liban, Syrię, Jemen. Wszystkie te obszary mają problemy."
"Chcemy po prostu spokojnie żyć. Chcemy prosperować i chcemy dobrej jakości życia dla naszych obywateli i robimy to z wizją 2030 i to jest naszym celem, aby mieć prawdziwą, zrównoważoną przyszłość dla naszych dzieci i naszej przyszłości oraz rozwijać się."
"Ale nie możemy tego zrobić sami. Musimy sprawić, by społeczność międzynarodowa potępiła te ataki i położyła temu kres na całym świecie. Widzicie co dzieje się teraz w Europie i kto by sobie wyobrażał, że dojdzie do tego w Europie?"
"Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale może się to zdarzyć w dowolnym miejscu na świecie. Jeżeli wszyscy, jako społeczność międzynarodowa, nie zajmiemy stanowiska wobec niszczenia świata, nic nie będzie się rozwijać."
"Zdaję sobie sprawę, że jest dużo zdjęć i wiele fałszywych przeróbek tych zdjęć, które ujrzały światło dzienne, a to nie jest dobra rzecz. Musimy jednak sobie z tym poradzić, aby wszyscy upewnili się, że wysyłamy pozytywne, a nie negatywne sygnały."
"Jeśli mówimy o negatywach lub mówimy o poddaniu się, to oni zwyciężą i to nigdy się nie skończy. A to da im impuls do zrobienia tego gdziekolwiek indziej. Myślę więc, że to jest mocne przesłanie, które powinniśmy mieć tutaj: to nie jest sprawa Arabii Saudyjskiej, to sprawa społeczności międzynarodowej."
komentarze
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz