Berger: sezon 2024 może być początkiem końca Red Bulla
Gerhard Berger uważa, że wewnętrzne spory Red Bulla, które pojawiły się w trakcie sezonu 2024 mogą oznaczać "początek końca" dla jednego z największych zespołów F1.Max Verstappen w zeszłym roku w miarę pewnie sięgnął po czwarty tytuł mistrzowski, dzielnie przezwyciężając przeciwności losu zarówno na torze, jak i poza nim.
Red Bull mocno rozpoczął mistrzostwa i gdy wydawało się, że ten będzie ponownie nie do zatrzymania, po przybyciu do Europy coś zachwiało niezwyciężoną maszynę. Holender nie potrafił wygrać wyścigu przez 10 rund z rzędu, zaliczając najgorszą taką passę od 2020 roku.
Ostatecznie, wykorzystując potknięcia Mclarena i Lando Norrisa, Verstappen dość pewnie zdobył czwarty tytuł mistrzowski, ale Red Bull odniósł dotkliwa porażkę, przegrywając rywalizację w klasyfikacji konstruktorów nie tylko z McLarenem, ale również z Ferrari.
W tle od samego początku toczył się jednak zacięty pojedynek o władzę w Milton Keynes, a wszystko zaczęło się jeszcze przed startem sezonu, gdy Christin Horner został oskarżony przez jedną z pracownic o niewłaściwe zachowanie.
Gdy wydawało się, że sprawa przybierze dla niego mało ciekawy obrót, wewnętrzne dochodzenie Red Bulla oczyściło go ze wszelkich zarzutów, ale nie przeszkodziło to Josowi Verstappenowi nawoływać do złożenia przez niego rezygnacji.
Przepychanka między ojcem Maksa Verstappena i szefem Red Bulla dała również o sobie znać w połowie sezonu, gdy Formuła 1 pojawiła się na domowym torze w Austrii. Zaplanowana tam był parada historycznych pojazdów, a jeden z nich miał poprowadzić Jos Verstappen. Christian Horner zakwestionował jego udział, a ojciec trzykrotnego wtedy mistrza świata, stwierdził że nie weźmie w niej udziału.
Pod koniec roku sytuacja między tą dwójką miała jednak nieco się poprawić, a sam Verstappen senior mówił, że zespół "znowu jest bardziej zjednoczony". Nie zamierzał jednak odwoływać swoich wcześniejszych stwierdzeń, podkreślając, że cały czas się ich trzyma.
Gerhard Berger, który ma na swoim koncie 10 zwycięstw w F1 i aż 210 startów w latach 1984-1997 po zakończeniu kariery był blisko związany z Red Bullem. Do tego stopnia, że posiadał 50-procenty udział w jego juniorskim zespole, który w tedy nosił nazwę Toro Rosso.
Austriak z bliska przyglądał się jak Sebastian Vettel odnosi swoje pierwsze zwycięstwo podczas GP Włoch na torze Monza w 2008 roku i osobiście odbierał trofeum dla zespołu na podium.
Były zawodnik Ferrari i McLarena uważa, że sezon 2024 może stanowić początek końca dla Red Bulla, który zaczął się "kruszyć" zaraz po śmierci swojego założyciela, Dietricha Mateschtiza, który zmarł w październiku 2022 roku.
"To powszechnie znany fakt, że potrzeba znacznie więcej czasu, aby coś zbudować, niż aby to zburzyć" mówił cytowany przez Auto Motor und Sport.
"Ale nikt by nie pomyślał, że wszystko zacznie rozpadać się zaledwie sześć miesięcy po śmierci Didi Mateschitza."
"Często jest to początek końca, gdy pojawiają się takie problemy. Formuła 1 jest tak złożona i konkurencyjna, że można osiągnąć sukces tylko wtedy, gdy cały zespół działa wspólnie, wszyscy są zgodni i dobrze się komunikują."
"Marka Red Bulla zawsze emanowała radością i miała super wizerunek. Nagle wszystko się zmieniło. Całkowicie nietypowe dla zespołu jest to, że nie ma już żadnych jasnych deklaracji."
Berger podał przykład sytuacji z Sergio Perezem, gdy zespół ewidentnie nie potrafił podjąć ostatecznej decyzji, aby pozbyć się spisującego się poniżej oczekiwań zawodnika. Jego zdaniem za czasów Dietricha Mateschitza takie podejście nie mogłoby mieć miejsca.
"Weźmy na przykład Pereza. Było jasne, że nie prezentował już odpowiedniego poziomu. Fakt, że mimo to otrzymał nowy kontrakt, nie został zrozumiany przez ekspertów."
"Mogły być ku temu powody, takie jak względy marketingowe lub sytuacja kontraktowa. Ale kiedy sytuacja się nie poprawiła, dano mu trzy dodatkowe wyścigi, potem kolejne dwa, a decyzja była wciąż odkładana."
"Nie widziałem w tym żadnej jasnej strategii. W erze Mateschitza Red Bull zawsze słynął z jasnego stanowiska."
Ekipa Red Bulla ostatecznie zrezygnował z usług Meksykanina i dała szansę Liamowi Lawsonowi.
komentarze
1. olejny
To czas pokaże jak to będzie. Dzielenie skóry na żyjącym niedźwiedziu nie zawsze wychodzi na dobre.
Skomentuj artykuł
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
Zarejestruj się już teraz