komentarze
  • 1. Skoczek130
    • 2015-12-08 10:49:41
    • Blokada
    • *.adsl.inetia.pl

    Ważne, aby na torze robił swoją robote. Byleby tylko nie miał problemów z prawem.

  • 2. ekwador15
    • 2015-12-08 12:06:57
    • *.minolta.pl

    Hamilton to nie Hunt, który zdobył jeden tytuł i olał. Jeszcze okoliczności zdobycia nie do końca pozwalają sądzić, że sam wywalczył te Mistrzostwo.

  • 3. ntl
    • 2015-12-08 13:44:03
    • *.78.177.78

    kto mi poda sensowny przyklad z ostatnich lat gdzie kierowcy z jednego teamu walczyli miedzy soba bez wyraznego podzialu na kierowce numer jeden i numer dwa?

  • 4. ntl
    • 2015-12-08 13:47:47
    • *.78.177.78

    dla jasnosci - przyklad kiedy walka byla o mistrzostwo

  • 5. ekwador15
    • 2015-12-08 13:56:10
    • *.minolta.pl

    @3,4 - nie ma takiego teamu. wszedzie był nr 1 na ktorego pracował team. w Mercu o tyle fajna dominacja, że kierowcy mają siebie na wzajem pokonać przy rownych zasadach, dlatego sukces Lewisa jest o tyle większy, co z tego ze mają najlepszy bolid jak i tak muszą pokonać najtrudniejszego rywala, czyli siebie nawzajem w tym samym aucie. ludzie tego nie rozumieją.

  • 6. CzarnyKret22
    • 2015-12-08 14:17:36
    • *.promax.media.pl

    @3,4 1982-Ferrari 1987-Williams 1988-89 Mclaren 2007-Mclaren 2010- Redbull i 2014-15 Mercedes tyle że jak widać Rosberg ma słabą psychika i przegrywa z Hamiltonem.

  • 7. devious
    • 2015-12-08 14:35:24
    • *.static.ip.netia.com.pl

    @6
    Bzdury, w 2010 Red Bull mocno stawiał na Vettela. Webber był nr 2 o czym sam mówił - a i tak do ostatniego wyścigu był przed Vettelem i miał dużą szansę na mistrza.

    RBR wtedy był bolidem z innej planety - sam Newey uważa ten bolid za najlepszy jego projekt - i gdyby to Webber był nr 1 to miałby tytuł pewny przed ostatnim wyścigiem sezonu (sam Vettel zabrał Webberowi sporo punktów).


    A do listy można dodać McLarena w 2010 i 2012 gdzie Jenson i Lewis walczyli na równych prawach i mieli realne szanse na tytuł (ale zawalili).

    Także Brawn 2009 - Rubens nie był nr2, mógł z nim walczyć, ale był po prostu słabszy od Jensona.

    Kolejne na liście - Ferrari z 2008 roku - obaj kierowcy zaczynali na równych prawach, zresztą chyba nikt z urzędującego mistrza świata by nie zrobi nr 2 i sam mistrz by się na to nie zgodził (oczywiście sekta Kimiego będzie twierdzić inaczej no ale ich nikt nie bierze na poważnie). Pod koniec sezonu Kimi faktycznie był już nr2 i pomagał Felipe (tak jak sezon wcześniej Felipe pomagał Kimiemu) ale mniej więcej dopiero po wyścigu na Spa lub Monzie, gdzie Kimi praktycznie odpadł z walki o tytuł.

    Analogicznie do 2008 było też w Ferrari 2010 - Alonso i Massa na początku mieli równe prawa, zresztą nawet Massa dojeżdżał tuż przed Fernando w 2 wyścigach. Potem wraz z biegiem sezonu Ferrari postawiło już na silniejszego kierowcę i kontynuowało politykę w kolejnych latach - a szkoda, że dopiero mniej więcej od GP Niemiec 2010 bo gdyby uczynili to wcześniej to mieliby tytuły w 2008 i 2010 roku.

    Zresztą to samo tyczy się McLarena - nie potrafili postawić na jednego konia i dlatego wygrali tylko jeden tytuł w XXI wieku.

  • 8. Moria
    • 2015-12-08 14:48:25
    • *.neoplus.adsl.tpnet.pl

    @ 7.
    Nikt nie napisał o Ferrari z 2008.
    Chyba ta alergia do Kimiego i jego fanów sprawia, że już nawet lata Ci się mylą ;).
    Tutaj jest mowa o Ferrari z 1982r.

  • 9. ekwador15
    • 2015-12-08 14:59:12
    • *.minolta.pl

    @6 - hahaha, Mclaren 88-89? :D Wspracie Prosta bezpośrednio od Jean-Marie Balestra, prezydenta FIA :D

  • 10. Skoczek130
    • 2015-12-08 17:22:09
    • Blokada
    • *.adsl.inetia.pl

    @devious - jeszcze są Merce. ;)

  • 11. Skoczek130
    • 2015-12-08 17:23:34
    • Blokada
    • *.adsl.inetia.pl

    Tak na prawde trzeba byłoby w ogóle nie uznawać mistrzostwa kierowców. Mistrz to mistrz - bez wzgledu na to, czy w bolidzie z "innej planety", niż równego rywalom. Choć prawdopodobnie lepiej smakuje tytuł po trudnej walce.

  • 12. fanFelipeMassa3
    • 2015-12-08 18:10:58
    • *.ip.euro.net.pl

    Wydatki Hamiltona. Jestem w szoku. Tak mówię bo widzę informację na temat jego auta.
    2 miliony euro na auto = 8 660 000 zł
    1 milion dolarów na kolczyki = 4 000 000 zł.
    w sumie 12 660 000 zł.
    być może miał czarne kolczyki za tą samą cenę.
    więc gdyby była to prawda to w sumie wygrałby
    16 660 000 zł. I to facet tyle kasy na kolczyki. Ale dobra nie chodzi tu oto żeby wyliczać ile wydają ale Rosberg może być lepszy od Hamiltona. Jak Hamilton tyle imprezuje to szybciej straci formę. Tak samo Raikkonen. Gdyby Raikkonen tyle nie chlał to byłby dużo lepszy. Ja nigdy zaś wszystkiego nie przeliczam na kalorie czy promile. Raz na jakiś czas zjeść słodkiego czy napić się nie zaszkodzi kierowcy ale za często szybciej straci posadę bo szybciej straci formę.

  • 13. CzarnyKret22
    • 2015-12-08 18:24:43
    • *.promax.media.pl

    @9 to prawda że Prezydent FIA stawiał na Prosta ale tu nie chodzi o prezydentów a szefów teamów czyli Ron Dennis a on wolał młodego Ayrtona.

  • 14. pjc
    • 2015-12-08 19:52:41
    • *.dynamic.gprs.plus.pl

    @13 i tu jest najwięcej prawdy w tym co Napisałeś. Każdy szef lubi mieć dobry duet kierowców. Niektórzy, nieliczni szefowie - tacy jak Ron maja na uwadze ryzyko jakie niesie za sobą zatrudnienie dwóch wojowników, gdzie jeden jest mistrzem a drugim kierowca jest głodny, mlody wilk który dąży do pokonania tego pierwszego. To tworzy niesamowitą atmosferę, rywalizację na maksimum możliwości pomiedzy kierowcami. Za takie decyzje szanuję Dennisa. On urozmaica takimi posunieciami ten sport. To samo miało miejsce w 2007r. pomimo porażki Mclarena w walce o oba tytuły.

  • 15. ntl
    • 2015-12-09 00:31:08
    • *.78.189.190

    @5 i wlasnie o to mi chodzilo, oczywiscie ta odwaga w wypadku Mercedesa jest nieco tansza ze wzgledu na ich przewage ale wyraznie widac ze staraja sie traktowac swoich kierowcow na mozliwie rownych zasadach, przeciez w zeszlym roku naprawde bylo blisko

  • 16. ntl
    • 2015-12-09 00:51:07
    • *.78.189.190

    @6 generalnie sie z Toba zgadzam, moze dyskutowalbym z tym RBR w 2010, o ile dobrze pamietam to na poczatku sezonu kierowcy faktycznie walczyli miedzy soba ale chyba od pewnego momentu zaczely sie tam tarcia

  • 17. ntl
    • 2015-12-09 01:28:39
    • *.78.189.190

    @7 RBR - zgoda, w McLarenie kierowcy faktycznie rywalizowali miedzy soba ale czy w przekroju calych sezonow ten tytul byl mozliwy i w pelni zalezy od kierowcow to juz nieco dyskusyjne, Ferrari jednak w pewnym momencie przestawialo wajche i jak sam przyznales zrobili to za pozno i pewnie dzisiaj chetnie postapiliby inaczej ale nie zgodze sie z Toba co do Brawna, byly kontrowersyjne wywiady Rubensa na temat zespolu i patrzac na cala kariere Rossa to jednak zawsze stawial na ktoregos z kierowcow, mowily tez o tym przecieki kiedy podziekowali mu w Mercedesie ze wybral na kierowce numer jeden Hamiltona co nie za bardzo sie tam podobalo - oczywiscie to tylko plotki

  • 18. dexter
    • 2015-12-09 13:09:46
    • *.4.66.209

    O ile ja dobrze pamietam to dyskusja do tej pory toczyla sie na temat strategii wyscigowej (o czym pisalem m. in. pod tematem: „Wolff: zareagowaliśmy na krytykę strategii po GP Brazylii“),
    na temat zacietej rywalizacji miedzy zawodnikami z jednego zespolu, a teraz przyszla kolej na temat stylu „bycia“ Lewisa Hamiltona, hehe...

    Nie powiem ze Hamilton jest „aniolkiem“ bez grzechu: jakies porozbijane samochody o trzeciej nad ranem, salwy z maszynowej broni gdzies w Arizonie, nie odbierane przez 2 tygodnie telefony pracodawcy itd. itp. Powiem tak: na swoj „image“ kazdy musi najpierw samemu sobie zapracowac ;)

    Styl „zycia“, czy powiedzmy styl „bycia“ ktory dzis reprezentuje Lewis Hamilton (cos pomiedzy Rock 'n' Roll'em, tatuazami, Rihanna, prywatnym business-jet'em, gangster-raperem i jet-set'em ) nie jest w sporcie zawodowym czyms wyjatkowym. Zawsze byl jakis „Bad Boy“ ktory polaryzowal, ale tez przyciagal do siebie ogromna liczbe ludzi. „Liefestyle“ Hamiltona moze sie jednym podobac, innym nie podobac - ale to nie odgrywa tutaj absolutnie zadnej roli, poniewaz wazne jest aby sam protagonista czul sie z tym dobrze. W showbiznesie, w zawodowym sporcie zawsze byly osoby ktore polaryzowaly.

    Raikkonen w pewnym sensie tez polaryzuje. Jakos nie chce mi sie w to wierzyc, ze jemu wszystko jest „obojetne“. Osoby z klanu Fina ktore podrozuja z nim po swiecie opowiadaja ze Kimi prywatnie w swoim gronie jest calkiem innym czlowiekiem. Potrafi tez zartowac, smiac sie, duzo mowi, takze...

    Choc, z drugiej strony z wlasnego doswiadczenia przebywajac w Skandynawii wiem, ze wiekszosc osob ogolnie mowiac na pierwszy rzut oka wywoluja na czlowieku wrazenie samych „Raikkonenow“ - takich z telewizora. Oni tacy juz sa. Dlatego Kimi tez pod pewnym wzgledem jest bardzo autentyczny.

    No, a Lewis to jest troche inna historia. Kiedys Hamilton nawet sam opowiadal ze w McLarenie pod parasolem Martina Whitmarsh'a czul sie jak niewolnik przywiazany na smyczy. Nie mogl byc tak „wolnym“ czlowiekiem jak on sobie tego zyczyl (a jego zawsze ciaglo do sceny muzycznej, na czerwony dywan, na rozne imprezy itd. itp. - tam sie zawsze dobrze czul).

    Dla samej F1 z pewnoscia Hamilton jest dzis najszczesliwszym przypadkiem jaki mogl sie w ostatnich latach w ogole przydarzyc. On jest dzis globalna marka, megagwiazda, idolem. Jest takze bohaterem wielu mlodych ludzi, poniewaz nie marzy, tylko spelnia swoje marzenia. A mlodzi ludzie w swoim zyciu potrzebuja takie figury na ktorych moga sie wzorowac. Kazda generacja miala swoich idoli. Lewis nie jest pierwszy i ostatni. On robi dla swoich fanow show, a oni go uwielbiaja i w tym nie ma tez nic dziwnego.

    Z drugiej strony Hamilton pokazuja ze ma tez „glowe na karku“. Sam wynegocjowal sobie pewna „wolnosc“ podpisujac kontrakt z Mercedesem. Sam kontrakt kontraktem, ale co takiego Hamilton ciekawego posiada? - to calkowite prawa autorskie do jego wszystkich zdjec, prawa do merchandisingu itd. itp. Kazda osoba ktora miala z marketingiem w swoim zyciu cos do czynienia powinna zdawac sobie sprawe co to wlasciwie znaczy dla zawodnika.

    Hamilton nie ma u swoich bokow zadnych osob z Managementu tak jak to bylo dawniej ktore ciagle na kazdym kroku go pilnowaly. Kiedys oprocz swojego ojca mial Simon'a Fuller'a, ktory byl jego konsultantem od PR. Pozniej dostal jeszcze do boku Didiera Cotona ktory byl z nim na kazdym wyscigu (niby trener od spraw mentalnych, ale w rzeczywistosci spelnial calkowicie inna role). Jednak te czasy sie skonczyly, dzis caly biznes jest pod osobista kontrola Hamiltona.
    On sam przy pomocy wlasnego biura prasowego ktore nazywa sie m.in.: FB, Instagram czy Bog wie jeszcze jak prowadzi caly jego marketing. (Tak na boku: Vettel tez nie ma managera - ja nie mowie ze takie rozwiazanie jest dobre czy zle. Kazdy musi swoja droge znalezc)

    W kazdym razie Hamilton dobrze sobie z tym radzi .Trzeba tylko popatrzec na roznych portalach spolecznosciowych na liczbe jego „followers“. Liczba jest wazna, poniewaz po tej liczbie firmy sponsorskie oceniaja wartosc marketingowa sportowca zawodowego. Tutaj nie chodzi o samego Lewisa, lecz glownie o jego „followers“ ktorzy sa towarem dla jego partnerow reklamowych. Zdjecia, komentarze, wszystkie likes sa bardzo wazne, poniewaz z tego tworzy sie profil dla reklamodawcow. Dlatego m.in. wartosc marketingowa Lewisa Hamiltona jest dzis taka, a nie inna.

    Nie mozna zapomniec ze gaza Mercedesa jest tylko czescia w budowie imperium finansowego Lewisa Hamiltona. Ojciec Lewisa sam kiedys powiedzial ze ich celem w F1 jest silne stworzenie marki Hamiltona, cos na przykladzie takiego drugiego Tiger Woods'a. I pomalu widac ze ta droga konsekwentnie Hamilton podaza. W kazdym razie gdy czlowiek tak z boku przypatrzy sie temu jaka prace Hamilton wykonuje poza torem mozna powiedziec ze jest madra, a przede wszystkim autentyczna.

    Dzis w Mercedesie dla Lewisa jedna osoba odgrywa wazna role tzn. spelnia role takiego „mentora“ czy „konsultanta“ - to jest Niki Lauda, ktory osobiscie sciagnal go do zespolu „Srebrnych Strzal“.
    Gdy Lewis jest zdenerwowany, ma zly dzien itp. to Niki Brytyjczyka zawsze potrafi uspokoic, poglaskac, szepnac cos do ucha. Widac ze miedzy nimi (mimo tak duzej roznicy wieku oraz kompletnie innego stanowiska czyli funkcji ktora spelniaja w zespole) chemia funkcjonuje.

    W Mercedesie sa jeszcze ludzie ktorzy znaja Hamiltona od najmlodszych lat, czyli jak mial 12 lat. Ci wszyscy ludzie opowiadaja ze Hamilton przez te wszystkie lata w F1 z roku na rok bardzo szybko sie rozwijal.

  • 19. dexter
    • 2015-12-09 13:15:36
    • *.4.66.209

    Z pewnoscia dzis caly produkt pod nazwa: „Lewis Hamilton“ nie funkcjonowalby tak dobrze gdyby Lewis na torze nie odnosil pozytywnych wynikow. W pracy zawodowego kierowcy wyscigowego najwazniejsza slowa brzmia: ciaglosc, systematycznosc i niezmiennosc. A zaczyna sie to juz od idealnej linii na torze, od czasu wykreconego w sektorach, czasu wykreconego na okrazeniach, konczac na wygranych wyscigach czy wygranych mistrzostwach. Te 3 magiczne slowa licencjonowany zawodowy kierowca wyscigowy ma wpajane przez cala swoja kariere do glowy. Ale... jak szybko wiatr moze zmienic swoj kierunek widac po ostanich 3 wyscigach. I teraz zakladajac ze sytuacja dalej bedzie sie w takim kierunku sie rozwijac (oczywiscie hipoteza), to Lewis moze odczuc pewien zimny podmuch w twarz. Takie sa reguly tej gry. Niektorzy tylko czekaja na taka okazje, aby w odpowiednim momencia ja wykorzystac.

    Zasadniczo mowiac: jesli kierowca w F1 ma do swojej dyspozycji samochod ktory jest powiedzmy bardzo konkurencyjny to zwyciestwo w wyscigu (jesli wszystko normalnie sie toczy) jest najlepszym wynikiem jaki mozna osiagnac. Po prostu nie ma nic lepszego. Ale, w takim przypadku drugie miejsce juz jest tez najgorszym z mozliwych wynikow. To pokazuje tez jak brutalny moze byc sport zawodowy gdy czlowiek musi na zawolanie dzialac pod presja. Jesli kierowca posiada auto takie jakim dzis dysponuje Mercedes, to od takiej osoby wymaga sie automatycznie wygrywania wyscigow. I teraz dla przykladu jezeli ktos ma silnego partera w zespole i ten partner w dodatku jeszcze wygrywa wyscigi to wtedy pewien balans zostaje zaklocony. Dodatkowo dochodzi cala presja ktora kierowca sam sobie robi etc. etc.

    Takze, zobaczymy jak w przyszlosci wszystko dalej sie potoczy. Do tej pory wszyscy partnerzy w zespole jezdzac razem z Hamiltonem mieli trudnosci, poniewaz on z reguly nie rozdaje prezentow. Nawet 0,1 sekundy... Dlatego m.in. tak ciezko jest przewidziec jak Nico zaprezentuje sie w przyszlym sezonie. W kazdym razie koncowka sezonu po tym jak Mistrzostwo Swiata zostalo rozdane jeszcze raz pokazala ze Nico Rosberg potrafi na torze walczyc do samego konca. Zreszta, po przegranym tytule sam tez powiedzial ze bedzie walczyl do ostatniego wyscigu.
    Jesli chodzi o pewnosc siebie, to kazda wygrana mini-seria z pewnoscia jest bardzo dobrym uczuciem. Dla Nico kazde zwyciestwo bedzie wartosciowe, poniewaz na zwyciestwach wszystko jest oparte, a kierowca dodatkowo buduje swoja forme, swoja pewnosc siebie i w taki sposob upozycjonowuje tez swoje miejsce w zespole - a to jest wazne.

    Ale, czy tak imponujaco rozegrana koncowka sezonu w wykonaniu Rosberga gdy juz wszystkie karty zostaly rozdane oznacza ze Nico w przyszlym sezonie zdobedzie tytul Mistrza Swiata - czas pokaze, poniewaz tutaj nie ma zadnej gwarancji. Mercedes ma dwoch kierowcow (kazdy z nich potrafi wygrac wyscig) i dlatego koncowka sezonu w wykonaniu Rosberga w moich oczach byla bardzo mocna - tym bardziej ze Rosberg przegrywal z Hamiltonem i praktycznie w srodku sezonu chwial sie juz jak bokser na nogach. Kazdy kierowca ktory w takiej sytuacji potrafi powrocic do gry jest bardzo silny.

    Fakt tez jest taki, ze w ostatnich 3 wyscigach Hamilton nie jezdzil sobie samochodem na jakims niedzielnym spacerku po miescie, tylko bral udzial w wyscigach w ktorych do konca naciskal.
    I tak jak wyzej powiedzialem Lewis nie jest czlowiekiem ktory chetnie na lewo i prawo rozdaje prezenty, takze... Oczywiscie, mozna powiedziec ze kierowca ktory zdobyl juz tytul „Mistrza Swiata“ (czyli wygral wszystko co bylo do wygrania) nie musi do konca sezonu nic wiecej udowadniac. Jednak z drugiej strony nie mozna zapomniec ze zawsze lepiej jest odgrywac role „lisa“ niz „zajaca. Jako „lowca“ mozna zawsze wiecej zaryzykowac. W kazdym razie koncowka sezonu odegrala wazna role na „ego“ Nico Rosberga. Pokazala mu ze mozna z Hamiltonem wygrywac.

    Z pewnoscia koncowka sezonu w wykonaniu Lewisa nie nalezy do najlepszych, ale tez nie mozna tworzyc teorii spiskowych i budowac chorej paniki. Jezeli przykladowo mowiac kiedys w przyszlosci Lewis stwierdzilby ze zdobyte drugie miejsce jest dla niego wystarczajace i nie jest zadnym „problemem“, to wtedy dopiero Toto Wolff musialby zaczac sie osobiscie martwic czy ma zatrudnionych wlasciwych kierowcow w zespole. Ale, teraz gdy zespol wygrywa nastepny tytul konstruktorow, a wlasny zawodnik zdobywa 2 tytuly „Mistrza Swiata“ z rzedu, czyli wygrywa wszystko co jest do wygrania - nie ma o czym nawet dyskutowac.

    Jedynie tak jak wyzej napisalem taka koncowka sezonu wzmacnia zawsza potencjalnego rywala, w tym przypadku Nico Rosberga.

  • 20. dexter
    • 2015-12-09 13:19:34
    • *.4.66.209

    Zreszta, obojetnie czy to kolega z wlasnego zespolu czy z innej ekipy, kazdego trzeba najpierw pokonac. No i logiczne jest tez, ze kazda mala czy duza seria (wygrana albo przegrana) w sporcie zawodowym kiedys zawsze sie konczy.

    Trzeba sobie wyobrazic ze z 20 samochodow ktore startuja do kazdego wyscigu (a wyscigow w sezonie tez jest chyba 20 czy 21) Mercedes ma 2 auta i dwoch kierowcow ktorzy zajmuja regularnie pierwsze i drugie miejsce. A tylko dwa albo trzy zespoly moga wygrac wyscig. Kazdy inny szef zespolu chcialby miec tak luksusowy „problem“ z zawodnikami jaki ma dzis Mercedes.

    I na koncu jeszcze kilka slow na temat Hamiltona. Ja nie wyobrazam zeby Lewis doslowinie mowiac jedne drzwi z imprezy zamykal i natychmiast drugie otwieral. Juz patrzac tylko na czas, czyli na zegarek jest to wrecz niemozliwe. Nie bede pisal o innych rzeczach bo by mi tutaj kartek zabraklo...

    Oczywiscie, po ciezkiej pracy wykonanej w calym sezonie, po zdobytym tytule Mistrza Swiata mozna troche slodkiego zycia skorzystac, pokazac sie w ciekawych miejscach, na boku odswiezyc swoje historie i znajomosci, pokazac sie z interesujacymi kobietami itd. itp. - to wszystko nalezy do F1 i sportu zawodowego. Nie ma zadnego problemu, poniewaz tak bylo kiedys, tak jest dzisiaj i tak bedzie w przyszlosci. Oczywiscie, na koncu nie mozna zapomniec o dobrej formie za kierownica bo z tego czlowiek tak naprawde jest rozliczany. No, ale tutaj Lewis do 20.03.2016 ma jeszcze sporo, sporo czasu... Hehe

Skomentuj artykuł

Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!

Zarejestruj się już teraz

Ogólnopolski serwis poświęcony Formule 1 - Dziel Pasję
© 2004 - 2024 GPmedia | Polityka prywatności
Kopiowanie treści bez zgody autorów zabronione.

Created by nGroup logo with ICP logo